Postanowiłem poeksperymentować i zalać szpary pomiędzy skrzydłem i kadłubem wikolem, wymieszanym ze srebrną pactrą przy użyciu strzykawki uzbrojonej w skróconą - aby klej bezproblemowo wychodził - igłą o średnicy 0,9 mm
Dozowanie odpowiedniej ilości kleju dokonywane poprzez przesuwanie tłoczka strzykawki nie było takie proste jak mi się wydawało. Raz naciśnie się mocniej, raz lżej. Efekt był taki, że czasami kleju "wyszło" za dużo. Próba usunięcia tego nadmiaru papierem toaletowym (wysokiej jakości zresztą) "na sucho" okazała się katastroficzna. Klej się rozmazał i zwaloryzował skrzydło. Na pomysł zmoczenia tegoż papieru wpadłem o kilka pociągnięć po skrzydle za późno. Zresztą nawet na mokro nie schodziło idealnie i pozostały mazy. W jednym miejscu starło się nawet trochę farby ale chyba tylko dlatego, że podjąłem próbę zeskrobania zaschniętego już co nieco kleju wykałaczką.
Może trzeba było te szpary zostawić w spokoju.
Z drugiej strony widzę kilka plusów:
- sprawdziłem osobiście, że wikol da się rozmieszać z pactrą
- wyciągnąłem wreszcie z szafy szlifierkę aby obciąć i zeszlifować igłę
- doszedłem do wniosku, że taka operacja przy modelu nie drukowanym na papierze kredowym, w przypadku wypłynięcia kleju to katastrofa
Może gdyby igła miała mniejszą średnicę, a może gdyby klej był bardziej gęsty wyszłoby to lepiej.
Ale to poćwiczę przy następnym modelu w którym wyjdą mi szpary. Najpierw "na boku", a nie od razu na żywym organizmie.
Przynajmniej nie mam już dylematu, który profil Mig będzie prezentował w gablotce - ten z mniej zwaloryzowanym skrzydełkiem. Chociaż zostały jeszcze stery wysokości, więc nie wiadomo...