*[Relacja/Samolot] - F/A-18F Super Hornet (Modelik nr 3/06)
Moderatorzy: Tomasz D., laszlik, kartonwork
Przyszła pora na połączenie przedniej i tylnej części kadłuba oraz zbudowanie grzbietu (górnej części kadłuba).
Podczas przymiarki elementu poszycia nr 22 okazało się, że wręga zamykająca od tyłu kabinę jest za niska. Aby się upewnić, że to wręga jest za mała, a nie poszycie za duże, przygotowałem element sąsiadujący (nr 21), którym się okleja wręgę w kierunku przodu (w kierunku kabiny). Rzeczywiście, problemem okazała się wręga. Jest jeszcze jedna kwestia: ponieważ na wrędze spotykają się dwa fragmenty poszycia (21 i 22), to przydatny byłby pasek łączący.
Postanowiłem więc wykonać zabieg, który podniesie górną krawędź wręgi, a jednocześnie poszerzy ją na tyle, by łatwo było nakleić poszycie. W tym celu nakleiłem dwa paski: jeden z tektury 0,5 mm, drugi - z kartonu 0,2 mm. Aby zapewnić gładkie przejście poszycia z powierzchni górnej na boczne, końcówki tych pasków ściąłem pod kątem. Tutaj widać, o co chodzi:
I jeszcze z bliska, trochę wcześniej, przed naklejeniem poszycia:
A to już efekt całości - widać, że wszystko udało się ładnie spasować:
Oklejając resztę grzbietu wykorzystałem doświadczenia z budowy "Drakena" - tam bardzo mi się spodobało wstawienie do szkieletu elementu będącego podstawą całego grzbietu, co pozwala równo przykleić dolne krawędzie poszycia. Tak też zrobiłem tutaj - powklejałem paski tektury i rzeczywiście bardzo to sprawę ułatwia, można spokojnie dociskać linijką krawędź podczas przyklejania:
A tak wygląda cały kadłub w stanie na ten moment:
Podczas przymiarki elementu poszycia nr 22 okazało się, że wręga zamykająca od tyłu kabinę jest za niska. Aby się upewnić, że to wręga jest za mała, a nie poszycie za duże, przygotowałem element sąsiadujący (nr 21), którym się okleja wręgę w kierunku przodu (w kierunku kabiny). Rzeczywiście, problemem okazała się wręga. Jest jeszcze jedna kwestia: ponieważ na wrędze spotykają się dwa fragmenty poszycia (21 i 22), to przydatny byłby pasek łączący.
Postanowiłem więc wykonać zabieg, który podniesie górną krawędź wręgi, a jednocześnie poszerzy ją na tyle, by łatwo było nakleić poszycie. W tym celu nakleiłem dwa paski: jeden z tektury 0,5 mm, drugi - z kartonu 0,2 mm. Aby zapewnić gładkie przejście poszycia z powierzchni górnej na boczne, końcówki tych pasków ściąłem pod kątem. Tutaj widać, o co chodzi:
I jeszcze z bliska, trochę wcześniej, przed naklejeniem poszycia:
A to już efekt całości - widać, że wszystko udało się ładnie spasować:
Oklejając resztę grzbietu wykorzystałem doświadczenia z budowy "Drakena" - tam bardzo mi się spodobało wstawienie do szkieletu elementu będącego podstawą całego grzbietu, co pozwala równo przykleić dolne krawędzie poszycia. Tak też zrobiłem tutaj - powklejałem paski tektury i rzeczywiście bardzo to sprawę ułatwia, można spokojnie dociskać linijką krawędź podczas przyklejania:
A tak wygląda cały kadłub w stanie na ten moment:
Na warsztacie: Leopard 2A5, J6K1 Jinpu
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Kolejny etap budowy to część nosowa modelu.
Przypomnę, że w przedniej części kadłuba poszycie wyszło mi nieco za długie. Decyzję o tym, czy je ciąć, czy radzić sobie inaczej, pozostawiłem na później - teraz przyszła na to pora. Ponieważ poszycie części nosowej nie ma własnej wręgi, więc musi ono być doklejone do tego zbyt długiego poszycia. Uznałem, że najlepiej to wykonać znowu przy użyciu dodatkowych pasków tektury 0,5 mm - tak, jak to robiłem wcześniej:
Po przymiarce poszycia okazało się, że wręga jest za mała (podobnie, jak ta zamykająca kabinę od tyłu):
Rozwiązanie postanowiłem więc przyjąć dokładnie takie samo, jak na wrędze zamykającej kabinę - nakleić na nią pasek kartonu/tektury, który jednocześnie podniesie krawędź wręgi i spełni funkcję paska łączącego dwa sąsiednie elementy poszycia.
Dokonanie właściwego doboru grubości paska korygującego wymagało przygotowania poszycia sąsiedniego. Aby je jednak dobrze ukształtować, konieczne było uprzednie doklejenie osłony tablicy przyrządów, a z kolei nadanie jej właściwego kształtu wymagało przygotowania tablicy przyrządów. I takim oto sposobem pracując nad poszyciem nosowej części kadłuba stanąłem nieoczekiwanie przed koniecznością wykonania tablicy przyrządów...
Tablicę z rozpędu (tzn. przyzwyczajenia) podkleiłem tekturą 0,5 mm - niepotrzebnie, bo projekt tego nie przewiduje i, jak się później okazało, korzyści z tego nie ma żadnej. Ale z drugiej strony w niczym to też nie przeszkadza.
A tak wygląda tablica gotowa do montażu w kabinie:
A to już kabina wraz z osłoną i poszyciem górnej części kadłuba w tym miejscu:
A tutaj doklejony segment poszycia części nosowej - ten, od którego cała ta zawiła historia tego odcinka się zaczęła... :
Niestety, nie wyszło tak ładnie, jakbym sobie tego życzył - strzałka wskazuje miejsce, gdzie powstała mała szczelina (coś mi trochę to poszycie uciekło... ) Postanowiłem się ratować wikolem zabarwionym farbką, generalnie się udało, dopiero z bliska widać, że mi ręka drgnęła i pomazałem poszycie. Ale na żywo jest dużo lepiej:
I jeszcze rzut oka na poszycie od dołu (niestety, dalekie od ideału):
Pozwolę sobie jeszcze na chwilę wrócić do kwestii pasowania poszycia do szkieletu. Na tym etapie prac mogę już chyba sformułować tezę, że kłopoty z pasowaniem są tak naprawdę wynikiem jednego błędu opracowania, o charakterze systemowym. Poszycie jest opracowane dokładnie (elementy są doskonale ze sobą spasowane), elementy szkieletu względem siebie - zasadniczo również. Jednak poszycie zostało - jak się wydaje - zaprojektowane przy założeniu, że wręgi będą oklejone paskami łączącymi. Jest więc generalnie za duże względem szkieletu, o grubość kartonu. Aby zatem poszycie pasowało jak należy, trzeba podejść do zagadnienia również systemowo: dorobić paski i okleić wszystkie wręgi. Myślę, że to jest prostsze i wygodniejsze podejście, niż to, które ja stosowałem, więc potencjalnych budowniczych modelu zachęcam do próby takiego podejścia; jeśli mam rację, będzie znacznie łatwiej.
Na koniec dzisiejszego odcinka serialu jeszcze zdjęcie gotowego radaru:
Przypomnę, że w przedniej części kadłuba poszycie wyszło mi nieco za długie. Decyzję o tym, czy je ciąć, czy radzić sobie inaczej, pozostawiłem na później - teraz przyszła na to pora. Ponieważ poszycie części nosowej nie ma własnej wręgi, więc musi ono być doklejone do tego zbyt długiego poszycia. Uznałem, że najlepiej to wykonać znowu przy użyciu dodatkowych pasków tektury 0,5 mm - tak, jak to robiłem wcześniej:
Po przymiarce poszycia okazało się, że wręga jest za mała (podobnie, jak ta zamykająca kabinę od tyłu):
Rozwiązanie postanowiłem więc przyjąć dokładnie takie samo, jak na wrędze zamykającej kabinę - nakleić na nią pasek kartonu/tektury, który jednocześnie podniesie krawędź wręgi i spełni funkcję paska łączącego dwa sąsiednie elementy poszycia.
Dokonanie właściwego doboru grubości paska korygującego wymagało przygotowania poszycia sąsiedniego. Aby je jednak dobrze ukształtować, konieczne było uprzednie doklejenie osłony tablicy przyrządów, a z kolei nadanie jej właściwego kształtu wymagało przygotowania tablicy przyrządów. I takim oto sposobem pracując nad poszyciem nosowej części kadłuba stanąłem nieoczekiwanie przed koniecznością wykonania tablicy przyrządów...
Tablicę z rozpędu (tzn. przyzwyczajenia) podkleiłem tekturą 0,5 mm - niepotrzebnie, bo projekt tego nie przewiduje i, jak się później okazało, korzyści z tego nie ma żadnej. Ale z drugiej strony w niczym to też nie przeszkadza.
A tak wygląda tablica gotowa do montażu w kabinie:
A to już kabina wraz z osłoną i poszyciem górnej części kadłuba w tym miejscu:
A tutaj doklejony segment poszycia części nosowej - ten, od którego cała ta zawiła historia tego odcinka się zaczęła... :
Niestety, nie wyszło tak ładnie, jakbym sobie tego życzył - strzałka wskazuje miejsce, gdzie powstała mała szczelina (coś mi trochę to poszycie uciekło... ) Postanowiłem się ratować wikolem zabarwionym farbką, generalnie się udało, dopiero z bliska widać, że mi ręka drgnęła i pomazałem poszycie. Ale na żywo jest dużo lepiej:
I jeszcze rzut oka na poszycie od dołu (niestety, dalekie od ideału):
Pozwolę sobie jeszcze na chwilę wrócić do kwestii pasowania poszycia do szkieletu. Na tym etapie prac mogę już chyba sformułować tezę, że kłopoty z pasowaniem są tak naprawdę wynikiem jednego błędu opracowania, o charakterze systemowym. Poszycie jest opracowane dokładnie (elementy są doskonale ze sobą spasowane), elementy szkieletu względem siebie - zasadniczo również. Jednak poszycie zostało - jak się wydaje - zaprojektowane przy założeniu, że wręgi będą oklejone paskami łączącymi. Jest więc generalnie za duże względem szkieletu, o grubość kartonu. Aby zatem poszycie pasowało jak należy, trzeba podejść do zagadnienia również systemowo: dorobić paski i okleić wszystkie wręgi. Myślę, że to jest prostsze i wygodniejsze podejście, niż to, które ja stosowałem, więc potencjalnych budowniczych modelu zachęcam do próby takiego podejścia; jeśli mam rację, będzie znacznie łatwiej.
Na koniec dzisiejszego odcinka serialu jeszcze zdjęcie gotowego radaru:
Ostatnio zmieniony pt paź 09 2009, 18:38 przez ZbyszekS, łącznie zmieniany 1 raz.
Na warsztacie: Leopard 2A5, J6K1 Jinpu
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Tempest,
Kolor wyświetlaczy można jeszcze względnie łatwo zmienić - nie jest za późno. Świadomie jednak nie chcę tego robić - sklejam tak, jak jest w wycinance. Dlaczego? Bo jeśli dokonam takiej modyfikacji, to za chwilę pojawi się wątpliwość: skoro wyświetlacze urealniłem, to dlaczego nie urealnić zegarów? I dalej: dlaczego nie dorobić dźwigni, przełączników itp.? Zamierzam ten model zbudować w standardzie, więc świadomie rezygnuję z waloryzacji - i tak jest dostatecznie trudny.
Jest jeszcze jedna kwestia: kolorystyka modelu w całości (jak mi się zdaje) odbiega od rzeczywistości - ten lekko wrzosowy odcień poszycia nie jest przekłamaniem zdjęć, lecz faktyczną barwą wycinanki. Wydaje się, że te samoloty występują w przyrodzie w ubarwieniu raczej szarym; właściwy kolor poszycia uzyskał Michael Urban, drukując model z GreMir-a - przypomnę: relacja jest na Kartonbau. To może oznaczać, że pliki zostały przygotowane przez projektanta do druku właściwie, lecz drukarzowi Modelika jakoś się kolorki pomyliły... W tej sytuacji jest - sądzę - niecelowym przywiązywanie nadmiernej wagi do kolorów i próba ich korekty to niepotrzebny wysiłek. Dlatego koncentruję się wyłącznie na poprawnym sklejeniu całości, akceptując fantazję drukarza, a i tak sądzę, że model ma szansę prezentować się efektownie.
Kolor wyświetlaczy można jeszcze względnie łatwo zmienić - nie jest za późno. Świadomie jednak nie chcę tego robić - sklejam tak, jak jest w wycinance. Dlaczego? Bo jeśli dokonam takiej modyfikacji, to za chwilę pojawi się wątpliwość: skoro wyświetlacze urealniłem, to dlaczego nie urealnić zegarów? I dalej: dlaczego nie dorobić dźwigni, przełączników itp.? Zamierzam ten model zbudować w standardzie, więc świadomie rezygnuję z waloryzacji - i tak jest dostatecznie trudny.
Jest jeszcze jedna kwestia: kolorystyka modelu w całości (jak mi się zdaje) odbiega od rzeczywistości - ten lekko wrzosowy odcień poszycia nie jest przekłamaniem zdjęć, lecz faktyczną barwą wycinanki. Wydaje się, że te samoloty występują w przyrodzie w ubarwieniu raczej szarym; właściwy kolor poszycia uzyskał Michael Urban, drukując model z GreMir-a - przypomnę: relacja jest na Kartonbau. To może oznaczać, że pliki zostały przygotowane przez projektanta do druku właściwie, lecz drukarzowi Modelika jakoś się kolorki pomyliły... W tej sytuacji jest - sądzę - niecelowym przywiązywanie nadmiernej wagi do kolorów i próba ich korekty to niepotrzebny wysiłek. Dlatego koncentruję się wyłącznie na poprawnym sklejeniu całości, akceptując fantazję drukarza, a i tak sądzę, że model ma szansę prezentować się efektownie.
Na warsztacie: Leopard 2A5, J6K1 Jinpu
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Osłonę radaru można w modelu wykonać w jednym z dwóch wariantów:
1. jako zamkniętą (przyklejoną na stałe do kadłuba);
2. jako otwartą, pozwalającą eksponować radar.
Wariant 1 jest, oczywiście, łatwiejszy, bo:
a) można zrezygnować z budowy radaru,
b) segmenty osłony skleja się w sposób klasyczny, tj. na wręgach, oklejonych paskami łączącymi (zarówno wręgi, jak i paski są zawarte w wycinance).
Ja jednak wybrałem wariant trudniejszy. Wymaga on formowania pierścieni poszycia w taki sposób, by pożądany kształt dało się uzyskać i utrwalić bez stosowania wręg. To dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Druga trudność to rezygnacja z wszelkich pasków łączących, a więc sklejanie pierścieni na styk krawędziami. A w tym nigdy nie byłem dobry. Trzy wieczory starannego wycinania, formowania i przymiarek oraz klejenia odcinkami po kilka milimetrów (BCG) dały jednak nadspodziewanie dobry wynik:
Pasowalność elementów poszycia zawartych w opracowaniu jest wprost idealna - nie było potrzeby korygowania któregokolwiek z elementów wycinanki.
Jeszcze rzut oka do wnętrza osłony:
Osłona została pomalowana od wewnątrz Pactrą. Położyłem 3 warstwy (pierwszą delikatnie i cienko, żeby się karton nie odkształcał). Kolor dobrałem według własnego uznania, przyjmując założenie, że powinien on być raczej zbliżony do koloru elementów radaru, niż koloru poszycia.
Kilka kolejnych wieczorów spędziłem przy fotelach. To dość złożone detale, na zdjęciu poniżej widać gotowe "podzespoły":
I gotowe fotele wraz z prowadnicami, które należy przykleić w kabinie:
Pisać właściwie nie ma o czym - wszystko pasuje idealnie, rysunki montażowe są czytelne; trudności (nie licząc małych wymiarów detali) nie napotkałem. Jeszcze dwa zdjęcia fotela z bliska:
Retusz siedziska (brąz) jest średnio udany, bo farbki brązowej nie mam, ratowałem się więc kredką o zbliżonym kolorze. Efekt na zdjęciach jest mizerny, szczęśliwie w rzeczywistości tego praktycznie nie widać.
1. jako zamkniętą (przyklejoną na stałe do kadłuba);
2. jako otwartą, pozwalającą eksponować radar.
Wariant 1 jest, oczywiście, łatwiejszy, bo:
a) można zrezygnować z budowy radaru,
b) segmenty osłony skleja się w sposób klasyczny, tj. na wręgach, oklejonych paskami łączącymi (zarówno wręgi, jak i paski są zawarte w wycinance).
Ja jednak wybrałem wariant trudniejszy. Wymaga on formowania pierścieni poszycia w taki sposób, by pożądany kształt dało się uzyskać i utrwalić bez stosowania wręg. To dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Druga trudność to rezygnacja z wszelkich pasków łączących, a więc sklejanie pierścieni na styk krawędziami. A w tym nigdy nie byłem dobry. Trzy wieczory starannego wycinania, formowania i przymiarek oraz klejenia odcinkami po kilka milimetrów (BCG) dały jednak nadspodziewanie dobry wynik:
Pasowalność elementów poszycia zawartych w opracowaniu jest wprost idealna - nie było potrzeby korygowania któregokolwiek z elementów wycinanki.
Jeszcze rzut oka do wnętrza osłony:
Osłona została pomalowana od wewnątrz Pactrą. Położyłem 3 warstwy (pierwszą delikatnie i cienko, żeby się karton nie odkształcał). Kolor dobrałem według własnego uznania, przyjmując założenie, że powinien on być raczej zbliżony do koloru elementów radaru, niż koloru poszycia.
Kilka kolejnych wieczorów spędziłem przy fotelach. To dość złożone detale, na zdjęciu poniżej widać gotowe "podzespoły":
I gotowe fotele wraz z prowadnicami, które należy przykleić w kabinie:
Pisać właściwie nie ma o czym - wszystko pasuje idealnie, rysunki montażowe są czytelne; trudności (nie licząc małych wymiarów detali) nie napotkałem. Jeszcze dwa zdjęcia fotela z bliska:
Retusz siedziska (brąz) jest średnio udany, bo farbki brązowej nie mam, ratowałem się więc kredką o zbliżonym kolorze. Efekt na zdjęciach jest mizerny, szczęśliwie w rzeczywistości tego praktycznie nie widać.
Na warsztacie: Leopard 2A5, J6K1 Jinpu
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Jeszcze słowo wyjaśnienia, jakim sposobem udało mi się uzyskać to niezłe spasowanie elementów osłony - właściwie cała "tajemnica sukcesu" kryje się w jednym zdaniu:
"[...] Trzy wieczory starannego wycinania, formowania i przymiarek oraz klejenia odcinkami po kilka milimetrów (BCG) [...]"
Istotą rzeczy tak naprawdę jest to, że poświęciłem temu trzy wieczory, a nie jeden, co oznacza, że pracowałem po prostu powoli, a zatem również dokładniej. Nie stosowałem tu żadnych specjalnych technik, to były raczej proste czynności. Jedyne, co - jak sądzę - może być warte uwagi, to dwie kwestie, którym chciałbym poświęcić tu nieco miejsca.
1. Krawędzi nie retuszowałem. Ponieważ powierzchnie styku sąsiednich elementów są bardzo małe, więc chciałem mieć pewność, że spoina będzie naprawdę mocna. Co prawda kleiłem wielokrotnie klejem BCG krawędzie retuszowane Pactrą i klej trzyma, Wujek Andrzej też twierdzi, że to możliwe, jednak tutaj nie chciałem ryzykować. Mogłem sobie na to pozwolić, bo poszycie ma kolor względnie jasny, przez co łączone krawędzie nawet w miejscach, gdzie się nie pokrywają idealnie, nie rzucają się w oczy. Przy czarnym poszyciu to by jednak nie przeszło. Zapewne retuszowałbym w takim przypadku ołówkiem lub kredką akwarelową. Oczywiście, przy innych klejach (butapren, Hermol itp.) retusz farbką nie będzie przeszkadzał.
2. Łączenie krawędzi pierścienia lub rurki na styk.
Najpierw taki element formuję. Konsekwentnie robię to na podkładce pod mysz komputerową - tutaj o tym pisałem. Rzecz jednak w tym, że zależnie od średnicy przedmiotu użytego do formowania (wałkowania) kartonu, efekt może być dwojaki:
Widać, że w przypadku 1 krawędzie się prawie schodzą ze sobą - to spostrzeżenie ważne dla dalszych rozważań (wielce naukowych... ). Dlaczego? Ilustrują to kolejne dwa zdjęcia:
W przypadku 1 krawędzie schodzą się z niewielką moją pomocą i takie krawędzie rzeczywiście względnie łatwo da się skleić. Przypadek 2 (nieco przerysowany na zdjęciu, by łatwiej było ukazać istotę problemu) z pewnością wywoła potok przekleństw nawet z najbardziej powściągliwych ust... - tego trzeba po prostu spróbować.
Pozwolę sobie przy tej okazji rozwinąć nieco temat i omówić przypadek trochę bardziej klasyczny, tj. sklejanie poszycia segmentu kadłuba samolotu przy użyciu paska łączącego. Te same dwa elementy, uformowane jak w ćwiczeniu poprzednim, ale z doklejonym paskiem łączącym.
Przypadek 1 - końcówki poszycia uformowane przy użyciu przedmiotu o niewielkiej średnicy, dzięki czemu są blisko siebie:
A tutaj po lekkim dosunięciu ich do siebie; zwracam uwagę, że to jest mierzenie na sucho, bez kleju, a krawędzie przytrzymuję jedną ręką, w trzech palcach (w moim przypadku to nawet 2 i 1/4 trzeciego... ) - po prostu same lgną do siebie :
Przypadek 2 - poszycie przygotowane przy użyciu przedmiotu o przekroju kołowym, większej średnicy:
I efekt:
Skleić się, oczywiście, jakoś da, ale widać, że nie wystarcza mi jednej dłoni do utrzymania rozbiegających się na boki krawędzi.
W moim przypadku przez długi czas to właśnie zjawisko było powodem przesunięć i szczelin na "szwie" przy próbach sklejania poszycia segmentów kadłuba samolotu. Przy dłuższych segmentach i dwóch rąk było za mało, by panować nad krawędziami - zauważyć należy, że tak przygotowane krawędzie mają tendencję do rozchylania się, a więc uciekania na boki, ale również do góry, przez co nieraz nie sposób ich docisnąć do paska łączącego.
Podsumowując: krawędzie warto tak zawijać, by schodziły się w płaszczyźnie poziomej ( --- ---- ), a nie pod skosem ( / \ ). No i - rzecz jasna - najlepiej je ciąć przy linijce, żeby przylegały do siebie idealnie na całej długości.
To tyle tego przydługiego wykładu. Mam nadzieję, że jednak dla niektórych będzie on użyteczny (a przede wszystkim zrozumiały, bo nie jestem pewien, czy nie wyszedł z tego lekki bełkot...).
"[...] Trzy wieczory starannego wycinania, formowania i przymiarek oraz klejenia odcinkami po kilka milimetrów (BCG) [...]"
Istotą rzeczy tak naprawdę jest to, że poświęciłem temu trzy wieczory, a nie jeden, co oznacza, że pracowałem po prostu powoli, a zatem również dokładniej. Nie stosowałem tu żadnych specjalnych technik, to były raczej proste czynności. Jedyne, co - jak sądzę - może być warte uwagi, to dwie kwestie, którym chciałbym poświęcić tu nieco miejsca.
1. Krawędzi nie retuszowałem. Ponieważ powierzchnie styku sąsiednich elementów są bardzo małe, więc chciałem mieć pewność, że spoina będzie naprawdę mocna. Co prawda kleiłem wielokrotnie klejem BCG krawędzie retuszowane Pactrą i klej trzyma, Wujek Andrzej też twierdzi, że to możliwe, jednak tutaj nie chciałem ryzykować. Mogłem sobie na to pozwolić, bo poszycie ma kolor względnie jasny, przez co łączone krawędzie nawet w miejscach, gdzie się nie pokrywają idealnie, nie rzucają się w oczy. Przy czarnym poszyciu to by jednak nie przeszło. Zapewne retuszowałbym w takim przypadku ołówkiem lub kredką akwarelową. Oczywiście, przy innych klejach (butapren, Hermol itp.) retusz farbką nie będzie przeszkadzał.
2. Łączenie krawędzi pierścienia lub rurki na styk.
Najpierw taki element formuję. Konsekwentnie robię to na podkładce pod mysz komputerową - tutaj o tym pisałem. Rzecz jednak w tym, że zależnie od średnicy przedmiotu użytego do formowania (wałkowania) kartonu, efekt może być dwojaki:
Widać, że w przypadku 1 krawędzie się prawie schodzą ze sobą - to spostrzeżenie ważne dla dalszych rozważań (wielce naukowych... ). Dlaczego? Ilustrują to kolejne dwa zdjęcia:
W przypadku 1 krawędzie schodzą się z niewielką moją pomocą i takie krawędzie rzeczywiście względnie łatwo da się skleić. Przypadek 2 (nieco przerysowany na zdjęciu, by łatwiej było ukazać istotę problemu) z pewnością wywoła potok przekleństw nawet z najbardziej powściągliwych ust... - tego trzeba po prostu spróbować.
Pozwolę sobie przy tej okazji rozwinąć nieco temat i omówić przypadek trochę bardziej klasyczny, tj. sklejanie poszycia segmentu kadłuba samolotu przy użyciu paska łączącego. Te same dwa elementy, uformowane jak w ćwiczeniu poprzednim, ale z doklejonym paskiem łączącym.
Przypadek 1 - końcówki poszycia uformowane przy użyciu przedmiotu o niewielkiej średnicy, dzięki czemu są blisko siebie:
A tutaj po lekkim dosunięciu ich do siebie; zwracam uwagę, że to jest mierzenie na sucho, bez kleju, a krawędzie przytrzymuję jedną ręką, w trzech palcach (w moim przypadku to nawet 2 i 1/4 trzeciego... ) - po prostu same lgną do siebie :
Przypadek 2 - poszycie przygotowane przy użyciu przedmiotu o przekroju kołowym, większej średnicy:
I efekt:
Skleić się, oczywiście, jakoś da, ale widać, że nie wystarcza mi jednej dłoni do utrzymania rozbiegających się na boki krawędzi.
W moim przypadku przez długi czas to właśnie zjawisko było powodem przesunięć i szczelin na "szwie" przy próbach sklejania poszycia segmentów kadłuba samolotu. Przy dłuższych segmentach i dwóch rąk było za mało, by panować nad krawędziami - zauważyć należy, że tak przygotowane krawędzie mają tendencję do rozchylania się, a więc uciekania na boki, ale również do góry, przez co nieraz nie sposób ich docisnąć do paska łączącego.
Podsumowując: krawędzie warto tak zawijać, by schodziły się w płaszczyźnie poziomej ( --- ---- ), a nie pod skosem ( / \ ). No i - rzecz jasna - najlepiej je ciąć przy linijce, żeby przylegały do siebie idealnie na całej długości.
To tyle tego przydługiego wykładu. Mam nadzieję, że jednak dla niektórych będzie on użyteczny (a przede wszystkim zrozumiały, bo nie jestem pewien, czy nie wyszedł z tego lekki bełkot...).
Ostatnio zmieniony sob paź 10 2009, 12:38 przez ZbyszekS, łącznie zmieniany 2 razy.
Na warsztacie: Leopard 2A5, J6K1 Jinpu
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Bardzo przydatna instrukcja. Warto dodać, że najlepiej jest przewałkować część najpierw czymś bardzo grubym, potem cieńszym, a dopiero potem przedmiotem o takiej średnicy, która da efekt widoczny na zdjęciu 1. Zaatakowanie części od razu przedmiotem o małej średnicy może - chociaż nie musi - skutkować załamaniami.
Fajny patent z tym nosem. Chyba wykorzystam go w Ju 88, bo mam zamiar zrobić nowy nos - ten stary jest do bani.
Fajny patent z tym nosem. Chyba wykorzystam go w Ju 88, bo mam zamiar zrobić nowy nos - ten stary jest do bani.
ZbyszekS Dziękuję za świetne objasnienie i przepraszam że nie doczytałem dokładnie
Ale jednak chodziło mi też o inną kwestię, mianowicie te części powinny byc okrągłe a przecież nie koniecznie wyjdzie nam idealny okrąg przy zwijaniu. Zastanawiałem się poprostu czy nie użyłeś jakiegoś szkieletu który następnie wyjąłeś No ale o zdjęciach widzę że jednak wyszło Ci prawie idealnie
Ale jednak chodziło mi też o inną kwestię, mianowicie te części powinny byc okrągłe a przecież nie koniecznie wyjdzie nam idealny okrąg przy zwijaniu. Zastanawiałem się poprostu czy nie użyłeś jakiegoś szkieletu który następnie wyjąłeś No ale o zdjęciach widzę że jednak wyszło Ci prawie idealnie
Oczywiście, i nie ma się co przejmować, jeśli według przyrządów pomiarowych nie będzie to okrąg idealny - wystarczy, aby optycznie (tj. "na oko") taki okrąg wydawał się równy, a to akurat jest do zrobienia przy odrobinie wprawy, wyczucia i cierpliwości.O.L.O. pisze: [...] mianowicie te części powinny byc okrągłe a przecież nie koniecznie wyjdzie nam idealny okrąg przy zwijaniu.[...]
Nie, żadnych szablonów nie stosowałem. Już samo formowanie poszycia poprzez wałkowanie (z uwzględnieniem słusznej uwagi, jaką dodał Łukasz K.), jeśli się nabierze wprawy i robi to z uwagą i wyczuciem, praktycznie gwarantuje uzyskanie prawie regularnego okręgu. Podczas sklejania pierścieni ze sobą korygowałem na bieżąco wszelkie zniekształcenia po prostu w palcach, w sposób bardzo naturalny, bez jakichkolwiek dodatkowych przedmiotów - dociskając, doginając, wypychając od środka, wygładzając itp. Trzeba by to pokazać na filmie, bo opisać trudno.O.L.O. pisze:[...]Zastanawiałem się poprostu czy nie użyłeś jakiegoś szkieletu który następnie wyjąłeś [...]
Warto tu zauważyć, że mniejsze pierścienie są z natury rzeczy sztywniejsze, niż większe i trwalej zachowują kształt. Tę sztywność zwiększa dodatkowo fakt, że są to elementy stożkowe, a przecież odkształcenie takiej figury wymaga przyłożenia większej siły, niż to ma miejsce w przypadku walcowatej rurki. I wreszcie, jeżeli element większy, bardziej podatny na zmiany kształtu, łączę z elementem mniejszym, sztywniejszym, to okazuje się, że ten mniejszy dodatkowo utrwala kształt większego. Ostatecznie, po sklejeniu w całość wszystko jest naprawdę nieźle usztywnione i trwale zachowuje wymagany kształt.
Jednym słowem - nie taki diabeł straszny...
Na warsztacie: Leopard 2A5, J6K1 Jinpu
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Zawieszone: Pogoria, XP-61E
Archiwum: Saab J35 Draken, Pietropawłowsk, F/A-18F Super Hornet, Churchill, MiG-21, Mirage III EA, Bf-109 K-4
-----------------------------
Wspieram .oO R357
Rozumiem o co Ci chodzi ale miło że dokładnie to wszystko wytłumaczyłeś
Tak troszkę zbaczając z tematu, jak radizsz sobie z małymi stożkami ? Takimi jak sam dziób samolotu bądz jeszcze mniejszymi ? Zawsze mam problem ze zwijaniem tego. Na szczęście lufy nauczyłem się już zwijac metodą Wujka więc nie jest ze mną aż tak źle , ale stożki to dla mnie nadal czarna magia
Tak troszkę zbaczając z tematu, jak radizsz sobie z małymi stożkami ? Takimi jak sam dziób samolotu bądz jeszcze mniejszymi ? Zawsze mam problem ze zwijaniem tego. Na szczęście lufy nauczyłem się już zwijac metodą Wujka więc nie jest ze mną aż tak źle , ale stożki to dla mnie nadal czarna magia