Kawal z moralem :)
Moderatorzy: Tomasz D., laszlik, kartonwork
Mundziu widze, że brać modelarska nawykła jest do planów przykładów instrukcji. Więć poniżej przykładowy kawał z morałem
Siedzi wróbek na drodze, zimno mu, trzęsię się biedaczyna, zaczyna zamarzać. Przychodzi koń i tak się składa, że trafia wróbelka swoją ciepłą zawartością. Wróbelkowi robi się ciepło przjemnie odżywa. Zaczyna się się ruszać wystawia główkę z parującego owsa. Akurat tak się składa, że przechodzi kot, który zauważa wróbelka wyciąga go i zjada.
No i przechodzimy do morału a nawet trzech.
W końcu to instruktażowy kawał, jest więc powiniem być dokładny.
Może nawet powinien być rysunkowy żeby nawet niegramotni zrozumieli?
Morał 1: Nie każdy kto na ciebie nasra (ciekawe czy to przejdzie przez filtr - jakby co to chodzi o fizjologiczną czynność) jest twoim wrogiem
Morał 2: Nie każdy kto cię z gówna ( jw - jakby co to chodzi o wydzielinę gęstą) wyciągnie jest twoim przyjacielem
Morał 3: Jak siedzisz po uszy w gównie ( jw ) to się nie wychylaj
BTW ciekawe jaki morał na kawał o kostkach blondynki?
PS Dla wczyskich którzy nie zrozumieli klimatu po każdej linijce powinien być taki uśmiechnięty ryjek
Siedzi wróbek na drodze, zimno mu, trzęsię się biedaczyna, zaczyna zamarzać. Przychodzi koń i tak się składa, że trafia wróbelka swoją ciepłą zawartością. Wróbelkowi robi się ciepło przjemnie odżywa. Zaczyna się się ruszać wystawia główkę z parującego owsa. Akurat tak się składa, że przechodzi kot, który zauważa wróbelka wyciąga go i zjada.
No i przechodzimy do morału a nawet trzech.
W końcu to instruktażowy kawał, jest więc powiniem być dokładny.
Może nawet powinien być rysunkowy żeby nawet niegramotni zrozumieli?
Morał 1: Nie każdy kto na ciebie nasra (ciekawe czy to przejdzie przez filtr - jakby co to chodzi o fizjologiczną czynność) jest twoim wrogiem
Morał 2: Nie każdy kto cię z gówna ( jw - jakby co to chodzi o wydzielinę gęstą) wyciągnie jest twoim przyjacielem
Morał 3: Jak siedzisz po uszy w gównie ( jw ) to się nie wychylaj
BTW ciekawe jaki morał na kawał o kostkach blondynki?
PS Dla wczyskich którzy nie zrozumieli klimatu po każdej linijce powinien być taki uśmiechnięty ryjek
Wszyscy chcą Twego dobra, nie daj go sobie odebrać,
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Taaa... Szelmku, widzę że zbyt serio wziąłeś do serca mój "kawał z morałem". Przecież to był taki mały żarcik. Przecież kawałów z morałem nie ma. Kawały są z puentą. Z morałem, to są dykteryjki czasami facecjami zwane.
Taka dykteryjka, na przykład:
Idzie sobie mrówka po torze. Nadjeżdża pociąg. Koło odcina jej koniec odwłoka. Ogląda się. Drugie koło odcina jej głowę.
Morał: Nie oglądaj się za dupami, bo głowę stracisz.
Totek: Przejdzie - nie przejdzie?
Taka dykteryjka, na przykład:
Idzie sobie mrówka po torze. Nadjeżdża pociąg. Koło odcina jej koniec odwłoka. Ogląda się. Drugie koło odcina jej głowę.
Morał: Nie oglądaj się za dupami, bo głowę stracisz.
Totek: Przejdzie - nie przejdzie?
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
-
- Posty: 78
- Rejestracja: pn lis 15 2004, 12:54
- Lokalizacja: kiedyś Warszawa teraz Dublin- Ireland
Stoję sobie ostatnio spokojnie w kolejce do kasy w Carrefourze. Stoję sobie
stoję...
Nagle zauważam przy drugiej kasie, wpatrzoną we mnie i uśmiechającą się DO MNIE blondynę. Ale jaką blondynę!!! Mówię Wam!!! Karaiby, słońce, plaża, Bacardi...!
Ostatnio ładne dziewczyny się do mnie tak uśmiechały, gdy przytaszczyłem do akademika, na drugi dzień po imprezie, skrzynkę zimnego piwa.
Ale to było 10 lat temu...
Ta jednak uśmiechała się do mnie przyjaźnie nawet bez piwa. Jakaś taka znajoma mi się przez chwilę wydała, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd...
Pewnie podobna do jakiejś aktorki...
Powoli budził się we mnie głęboko uśpiony instynkt łowcy.
Mieszanka adrenaliny i testosteronu wypełniały mój organizm. To one kazały mi bez zastanowienia zapytać:
- Przepraszam, czy my się skądś nie znamy?
Wypadło nawet nieźle. Lala połknęła haczyk. Jej reakcja była szybka, uśmiech bez zmian:
- Nie jestem pewna, ale chyba jest pan ojcem jednego z moich dzieci...
Mówi się, że ludzki umysł potrafi w sytuacjach ekstremalnych pracować nie gorzej od komputera. Mój był w tej sekundzie w stanie konkurować z najlepszymi. Po chwili miałem wydruk. Zawsze używam gumek. Zdrada małżeńska jest już sama w sobie wydarzeniem szargającym nerwy szanującego się mężczyzny. Po co ją jeszcze dodatkowo komplikować?
Mój komputer pokładowy przypomniał mi tylko trzy przypadki, które były odstępstwem od tej zasady. Koleżanka z pracy, na szczęście tak brzydka, tak że sama jej twarz była najlepszym zabezpieczeniem.
Koleżanka żony z pracy, na szczęście po takim alkoholu, że mi nie do końca ... tego...
Jest!!!
Pozostała tylko jedna możliwość, kiedy mogłem sobie "strzelić" dzidziucha na boku. Nie omieszkałem podzielić się tą radosną nowiną z matką "mojego" nieślubnego dziecka i setką kupujących przy okazji:
- Już wiem!!! Pani musi być tą stripteaserką, którą moi koledzy zamówili na mój wieczór kawalerski przed 8-ma laty!!! Pamiętam, że za niewielką dodatkową opłatą zgodziła się pani wtedy robić TO ze mną na stole w jadalni na oczach moich klaszczących kolegów i tak się pani przy tym rozochociła, że na koniec za darmo zrobiła im pani wszystkim po lodziku!!!"
Zaległa całkowita cisza. Nawet kasjerki przestały pracować. Wszyscy wpatrywali się na przemian we mnie i w czerwieniącą się coraz bardziej ślicznotkę.
Kiedy osiągnęła kolor znany w kręgach muzycznych jako "Deep Purple" wysyczała przez śliczne usteczka:
- Pan się myli! - Karaiby zastąpiła Arktyka- jestem wychowawczynią Pana syna w 2b...
stoję...
Nagle zauważam przy drugiej kasie, wpatrzoną we mnie i uśmiechającą się DO MNIE blondynę. Ale jaką blondynę!!! Mówię Wam!!! Karaiby, słońce, plaża, Bacardi...!
Ostatnio ładne dziewczyny się do mnie tak uśmiechały, gdy przytaszczyłem do akademika, na drugi dzień po imprezie, skrzynkę zimnego piwa.
Ale to było 10 lat temu...
Ta jednak uśmiechała się do mnie przyjaźnie nawet bez piwa. Jakaś taka znajoma mi się przez chwilę wydała, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd...
Pewnie podobna do jakiejś aktorki...
Powoli budził się we mnie głęboko uśpiony instynkt łowcy.
Mieszanka adrenaliny i testosteronu wypełniały mój organizm. To one kazały mi bez zastanowienia zapytać:
- Przepraszam, czy my się skądś nie znamy?
Wypadło nawet nieźle. Lala połknęła haczyk. Jej reakcja była szybka, uśmiech bez zmian:
- Nie jestem pewna, ale chyba jest pan ojcem jednego z moich dzieci...
Mówi się, że ludzki umysł potrafi w sytuacjach ekstremalnych pracować nie gorzej od komputera. Mój był w tej sekundzie w stanie konkurować z najlepszymi. Po chwili miałem wydruk. Zawsze używam gumek. Zdrada małżeńska jest już sama w sobie wydarzeniem szargającym nerwy szanującego się mężczyzny. Po co ją jeszcze dodatkowo komplikować?
Mój komputer pokładowy przypomniał mi tylko trzy przypadki, które były odstępstwem od tej zasady. Koleżanka z pracy, na szczęście tak brzydka, tak że sama jej twarz była najlepszym zabezpieczeniem.
Koleżanka żony z pracy, na szczęście po takim alkoholu, że mi nie do końca ... tego...
Jest!!!
Pozostała tylko jedna możliwość, kiedy mogłem sobie "strzelić" dzidziucha na boku. Nie omieszkałem podzielić się tą radosną nowiną z matką "mojego" nieślubnego dziecka i setką kupujących przy okazji:
- Już wiem!!! Pani musi być tą stripteaserką, którą moi koledzy zamówili na mój wieczór kawalerski przed 8-ma laty!!! Pamiętam, że za niewielką dodatkową opłatą zgodziła się pani wtedy robić TO ze mną na stole w jadalni na oczach moich klaszczących kolegów i tak się pani przy tym rozochociła, że na koniec za darmo zrobiła im pani wszystkim po lodziku!!!"
Zaległa całkowita cisza. Nawet kasjerki przestały pracować. Wszyscy wpatrywali się na przemian we mnie i w czerwieniącą się coraz bardziej ślicznotkę.
Kiedy osiągnęła kolor znany w kręgach muzycznych jako "Deep Purple" wysyczała przez śliczne usteczka:
- Pan się myli! - Karaiby zastąpiła Arktyka- jestem wychowawczynią Pana syna w 2b...
Będziemy atakować małymi grupami- tak po 12, 13 milionów- powiedział chiński generał.
To może taki kawał z morałem :
Idzie niewidomy ulicą. Nagle nadlatuje gołąb i próbuje go (delikatnie mówiąc) pobrudzić swoimi odchodami. Niestety nie trafia i próbuje jeszcze raz też z mizernym szkutkiem. Zwołuje więc kolegów, którym także się ta sztuka nie udaje, ślepy jakimś cudem omija wszystkie pociski. Następnie przylatuje cały szwadron gołębi. I oczywiście znowu pech. Jaki z tego morał? Ślepy gówno widzi!
Idzie niewidomy ulicą. Nagle nadlatuje gołąb i próbuje go (delikatnie mówiąc) pobrudzić swoimi odchodami. Niestety nie trafia i próbuje jeszcze raz też z mizernym szkutkiem. Zwołuje więc kolegów, którym także się ta sztuka nie udaje, ślepy jakimś cudem omija wszystkie pociski. Następnie przylatuje cały szwadron gołębi. I oczywiście znowu pech. Jaki z tego morał? Ślepy gówno widzi!
A kto umarł, ten nie żyje... a czy mogą być wyjątki?