Wszyscy wiedzą, że jakiś czas temu pojawiły się na rynku znakomite blaszki fototrawione w wersji „ful-color”, czyli już pomalowane, tylko do przyklejenia w modelu (np. wyroby Eduard). Postanowiłem spróbować, czy coś takiego da się zrobić „ręcznie”, bez udziału technik komputerowych i jak to wyjdzie w praktyce. Surowiec: czarny plastik ze zużytej baterii do kamery (spiłowany do grubości bibułki), kolorowe patyczki plastikowe wyciągane termicznie do grubości nici lub włosa (w zależności od potrzeb). Narzędzia: wiertło 0,1 mm, iglak, gąbka polerska i nożyki olfa, cyjanopan, kamera wideo i monitor (bo nawet pod szkłem powiększającym ciężko mi było coś zobaczyć podczas pracy). Czas wykonania: trzy tygodnie średnio po 5 h dziennie, z czego dwa na „naukę” i nieudane eksperymenty. Skutki (oprócz kilku dziur w palcach) widoczne na zdjęciu.
Obrazek "pomniejszony" jest w 1:1 i prawie nic nie widać . Zupełnie nie opłaca się robić czegoś takiego samemu, ale mnie to ubawiło
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Okulary zostawiłem w samochodzie więc na części zdjęcia w 1:1 nie za wiele widzę ale pomysł z kamerą i monitorem jako szkłem powiekszającym jest bardzo ciekawy. Czy na początku nie jest trudno skoordynować ruchy rąk patrząc tylko na ekran ?
Jeszcze zapytam - w jaki sposób zostały wykonane czarne gałki na końcach przełączników. Czy to kropla farby czy jakaś inna technika?
Nie wiem Tempeście, jakie okulary nosisz, ale mnie moje nie wystarczają, żebym mógł zobaczyć wyraźnie, co sam sobie zrobiłem. To naprawdę są bardzo małe elementy. Wracając do Twojego pytania; gałki „mniejsze” (te czarne na białych) to kropelki gęstej błyszczącej farby naniesione cienkim drucikiem na gałki „większe”. „Większe” gałki powstały z wyciągniętego termicznie plastikowego włosa, którego końcówkę ukształtowałem, nadtapiając ją nad żarzącym się patyczkiem zapachowym, by później osadzić ją w otworze wywierconym w płytce i z drugie strony zakleić cyjanoaktylem. Koordynacja ruchów przy tak małych obiektach widzianych w dużym powiększeniu to jedyny problem takiej roboty. Ale ja mam wprawę, bo całe lata musiałem się posługiwać mikroskopem i jeszcze ta umiejętność mi całkiem z pamięci nie wywietrzała.
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Taka precyzja jest wprost niewiarygodna.Kolega Ziober jest chyba NANOCHIRURGIEM,albo potrafi się pomniejszać pijąc POLOCOCTE.Moja szczęka jest na podłodze.Pozdrawiam
Mariuszu, zaręczam Ci, że nic z tych rzeczy. Zrobiłem te paneliki z myślą o wtapianiu różnokolorowych elementów „w jedną całość” bez konieczności ich malowania (zwróć uwage na kreski czerwone, biale i żółte na jednym z paneli - to są wklejone włoski z kolorowych pręcików i "zapolerowane" na równą powierzchnię). Chciałem sprawdzić, jaki to da efekt w praktyce. Dla mnie nanochirurgicznym szczytem możliwości (i to niedościgłym) są ci faceci, którzy robią modele okrętów w skali 1:1000 i na tych okrętach wykonują samodzielnie pokłady drewniane klejone z pojedynczych (!) klepek. Technicznie pewnie bym to potrafił zrobić, ale cierpliwość w wystruganiu tylu jednakowych elemencików, to wyzwanie, przed którym wymiękam całkowicie. Dlatego robię modele samolotów. m.in. mają mniej skomplikowane podłogi
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Panie Andrzeju mam pytanie.
Z czego pan to urządzenie na ostatnim zdjęciu wykonał?
Czy jest to odlewane czy jakoś "wyrzeźbione"?
Dziękuję i pozdrawiam jawkers.