Bartosz B. pisze:Czyli jednak jest coś warty
Hej.
Ja od 'ruskiego" zaczynałem i do dziś go mile wspominam.
Moim zdaniem jest DOSKONAŁY do pierwszych kroków.
Trudno go zapchać.
Oringi ma z jakiegoś dziwnego ale wytrzymałego tworzywa - przeżyły kąpiel w odkamieniaczu (na początku nie wiedziałem, ze tam cokolwiek poza metalem jest, a guma z normalnych aerografów nie lubi żrących środków).
Jak zepsujesz - nie będzie bardzo bolało, bo w porównaniu z innymi kosztuje grosze.
Wady to :
- dysza wykonana z miękkiego metalu (trzeba wkręcać i wykręcać z wyczuciem żeby nie uszkodzić - inna sprawa, że nigdy nie musiałem wykręcać dyszy - zawsze udawało mi się wyczyścić ją wykałaczkami)
- igła, która w momencie zakupu przypominała harpun i musiałem trochę się namęczyć zanim ją wyprostowałem (najlepiej się prostuje na... szybie)
- niecentryczna dysza, aerograf psikał zawsze trochę w bok. Ale na tym etapie niespecjalnie mi to przeszkadzało.
- stały wypływ powietrza. Na początku uważałem to za wadę, potem zacząłem doceniać - stały strumień powietrza na bieżąco przedmuchiwał dyszę, więc nie osadzała mi się "broda" z farby (to zjawisko poznałem dopiero przy "lepsiejszym" sprzęcie), zdmuchiwał kurz z modelu przed rozpoczęciem malowania, aerograf nie 'pluł' farbą (później musiałem nabrać nawyku pierwszego "strzału" gdzieś w bok, poza model). Poza tym od razu musiałem wyeliminować powietrze z puszek (jako nieekonomiczne) więc zostałem zmuszony do zbudowania swojego pierwszego "kompresora" - powstał z pompki samochodowej i koła od "malucha", prymityw straszny ale działało.
Reasumując - "ruskiem" nauczyłem się malować.
Jak opanowałem podstawy kupiłem sobie coś lepszego ale do dziś polecam go na początek.