Myśliwce USA1/48-czytam poradnik Andrzeja Ziobra(Spit extra)
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Do rzeczy!
Przełom z poprzedniej strony zaowocował tym, że kiedy okazało się, że zestaw Verlinden dp P-38 zawiera nieco kuriozalne rozwiązania (o tym jeszcze będzie) nie przejąłem się wcale tylko zacząłem sobie poprawiać i dopasowywać. Jak widać na zdjęciu zrobiłem łoże silnika (korzystając ze zdjęć oryginału oraz jakichś plastikowych śmieci i wyciągniętych ramek wtryskowych) i zająłem się różnymi elementami przedziału silnikowego i uzbrojenia. Powalczyłem też z wnękami podwozia i kabiną ale jako się rzekło o Lightningu jeszcze będzie. Dla porządku:
P-38F (Hasegawa 1/48) 49 FG, pilot John E. O'Neill.
Plus zestaw Verlinden, blacha Eduard, silnik CMK, kalki z pudełka i Tally Ho, osłona kabiny Squadron, maski Montex, koła True Details.
Projekt P-38 zawiesił się kiedy napadł mnie Spit. Tu bezstresowo dokupiłem model ICM i wykorzystałem z niego elementy 'silnikowe'. Już na zupełnym luzie. Wiadomo, że jakoś się dopasuje. A co sie nie dopasuje to sie dorobi. Z ICM zostały części do zrobienia kompletnego Spitfire'a VIII ale nie wiem czy się zdecyduję. Może kiedyś jakiś szybki projekt ale... . Szczerze mówiąc plastik podłej jakości i może mi się nie chcieć.
Dla porządku Spitfire I Tamiya (będzie IIa) plus blacha Eduard, kalki Techmod, szablony Montex i własnej produkcji, osłona kabiny Squadron, Spitfire VIII ICM jako dawca narządów. O Spitfire też jeszcze będzie.
I jeszcze dwie fotki. Dorzucam bo je lubię
Dzięki rozmowie z Gienkiem i Spit5 dowiedziałem się, że przechlapałem jedyną szansę pokazania F4U z jedynym w swoim rodzaju, łososiowym wnętrzem
Przełom z poprzedniej strony zaowocował tym, że kiedy okazało się, że zestaw Verlinden dp P-38 zawiera nieco kuriozalne rozwiązania (o tym jeszcze będzie) nie przejąłem się wcale tylko zacząłem sobie poprawiać i dopasowywać. Jak widać na zdjęciu zrobiłem łoże silnika (korzystając ze zdjęć oryginału oraz jakichś plastikowych śmieci i wyciągniętych ramek wtryskowych) i zająłem się różnymi elementami przedziału silnikowego i uzbrojenia. Powalczyłem też z wnękami podwozia i kabiną ale jako się rzekło o Lightningu jeszcze będzie. Dla porządku:
P-38F (Hasegawa 1/48) 49 FG, pilot John E. O'Neill.
Plus zestaw Verlinden, blacha Eduard, silnik CMK, kalki z pudełka i Tally Ho, osłona kabiny Squadron, maski Montex, koła True Details.
Projekt P-38 zawiesił się kiedy napadł mnie Spit. Tu bezstresowo dokupiłem model ICM i wykorzystałem z niego elementy 'silnikowe'. Już na zupełnym luzie. Wiadomo, że jakoś się dopasuje. A co sie nie dopasuje to sie dorobi. Z ICM zostały części do zrobienia kompletnego Spitfire'a VIII ale nie wiem czy się zdecyduję. Może kiedyś jakiś szybki projekt ale... . Szczerze mówiąc plastik podłej jakości i może mi się nie chcieć.
Dla porządku Spitfire I Tamiya (będzie IIa) plus blacha Eduard, kalki Techmod, szablony Montex i własnej produkcji, osłona kabiny Squadron, Spitfire VIII ICM jako dawca narządów. O Spitfire też jeszcze będzie.
I jeszcze dwie fotki. Dorzucam bo je lubię
Dzięki rozmowie z Gienkiem i Spit5 dowiedziałem się, że przechlapałem jedyną szansę pokazania F4U z jedynym w swoim rodzaju, łososiowym wnętrzem
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Do F4U wepchałem wszystko: żywice i blachy. Opłakane skutki pokazują strzałki 1 i 2.
W Mustangu wyszło to tak:
Wyrażnie widać niedoskonałości wykończenia ram i niefrasobliwość w lokalizacji 'otworów' do śrub. Jeżeli zawita tu Tempest to pewnie znowu usłyszę coś o wierceniu otworów. Zbiornik chłodziwa ukulałem z masy dwuskładnikowej, pasy mocujące do niego to resztki blaszki, do tego wybór drutów i pręcików. Cała drobnica malowana pędzlem (jeszcze).
W kabinie z duszą na ramieniu wypiłowałem otwór na wewnętrzną, przesuwaną szybkę. Tę dociąłem z kawałka przezroczystego plastiku.
Malowałem metalizerami Humbrol. Przebarwienia blach pryśnięte z ręki. Ostatni raz bez maskowania. Nawet moje lenistwo ma swoje granice. Lakier zupełnie zmasakrował efekt metaliczny. Powierzchniowo wcierałem metalizer (na półsucho) przyciętym pędzlem, jak to opisał kiedyś Maciek Żywczyk. Trochę pomogło.
Otwierane części kabiny dostały trochę wyposażenia ale z zawiasami gorzej.
Poprawiłem się przy Spicie.
Studiując dokumentację przed budową P-51 zauważyłem, że na zdjęciach często widać samoloty obute w opony z różnym bieżnikiem. Przez moment nawet myslałem, że to specjalnie bo na klejnych zdjęciach układ opon był identyczny. Ale odwrotnie też bywało. Miałem akurat model P-51A Accurate w wersji Value Pack, a w nim dwa zestawy kół True Details z bieżnikiem 'karo' i 'cegiełka'. Tyle, że Mustangi z różnymi kapciami widniały tylko na zdjęciach z Europy. Znalezienie maszyny w takiej 'specyfikacji' na zdjęciach z azjatyckich teatrów działań zajęło mi kilka wieczorów intensywnego przeglądania monografii. Ale w końcu znalazłem jedną fotkę i ze spokojem ducha przemieszałem zestawy True Details. Nie są najlepsze. Felgi nie są idealnym okręgiem, a ugięcie opon sugeruje wyjątkowe niedbalstwo obsługi. Do tego różne bieżnki mają różną troszkę średnicę ale nie mogłem zrezygnować z tej ciekawostki.Z rozpędu zauważyłem, że przewody hamulcowe Mustanga są częściowo giętkie, a częściowo nie.
I jeszcze wspominane wcześniej kółko ogonowe F6F3.
W Mustangu wyszło to tak:
Wyrażnie widać niedoskonałości wykończenia ram i niefrasobliwość w lokalizacji 'otworów' do śrub. Jeżeli zawita tu Tempest to pewnie znowu usłyszę coś o wierceniu otworów. Zbiornik chłodziwa ukulałem z masy dwuskładnikowej, pasy mocujące do niego to resztki blaszki, do tego wybór drutów i pręcików. Cała drobnica malowana pędzlem (jeszcze).
W kabinie z duszą na ramieniu wypiłowałem otwór na wewnętrzną, przesuwaną szybkę. Tę dociąłem z kawałka przezroczystego plastiku.
Malowałem metalizerami Humbrol. Przebarwienia blach pryśnięte z ręki. Ostatni raz bez maskowania. Nawet moje lenistwo ma swoje granice. Lakier zupełnie zmasakrował efekt metaliczny. Powierzchniowo wcierałem metalizer (na półsucho) przyciętym pędzlem, jak to opisał kiedyś Maciek Żywczyk. Trochę pomogło.
Otwierane części kabiny dostały trochę wyposażenia ale z zawiasami gorzej.
Poprawiłem się przy Spicie.
Studiując dokumentację przed budową P-51 zauważyłem, że na zdjęciach często widać samoloty obute w opony z różnym bieżnikiem. Przez moment nawet myslałem, że to specjalnie bo na klejnych zdjęciach układ opon był identyczny. Ale odwrotnie też bywało. Miałem akurat model P-51A Accurate w wersji Value Pack, a w nim dwa zestawy kół True Details z bieżnikiem 'karo' i 'cegiełka'. Tyle, że Mustangi z różnymi kapciami widniały tylko na zdjęciach z Europy. Znalezienie maszyny w takiej 'specyfikacji' na zdjęciach z azjatyckich teatrów działań zajęło mi kilka wieczorów intensywnego przeglądania monografii. Ale w końcu znalazłem jedną fotkę i ze spokojem ducha przemieszałem zestawy True Details. Nie są najlepsze. Felgi nie są idealnym okręgiem, a ugięcie opon sugeruje wyjątkowe niedbalstwo obsługi. Do tego różne bieżnki mają różną troszkę średnicę ale nie mogłem zrezygnować z tej ciekawostki.Z rozpędu zauważyłem, że przewody hamulcowe Mustanga są częściowo giętkie, a częściowo nie.
I jeszcze wspominane wcześniej kółko ogonowe F6F3.
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Przy P-38 udział pędzli w malowaniu modelu uległ ograniczeniu. Wnętrze zostało pryśnięte. Ale tylko niektóre elementy wyposażenia wnętrza potraktowałem aerografem. Wnęki podwozia wymagały uzupełnień pomimo zastosowania zestawu Eduarda. W modelu tylna ściana komory przedniego podwozia jest pełna. Trzeba było wyrezać w niej dziurę, a za nią umieścić kłębowisko instalacji. To kłębowisko przykleiłem do podłogi kokpitu i zadbałem by wpasowało się w kształt spodu gondoli pilota. Skutek tych działań pokazuje strzałka.
Kokpit pryśnięty aerografem ale wyposażenie już nie. Oprócz Eduarda trochę własnej twórczości. Najwięcej radości sprawiły mi lampki oświetlenia kabiny i dźwignia awaryjnego zrzutu podwieszeń (zaznaczone strzałkami). Małe cósie, a cieszą! Najbardziej zmartwił mnie poskładany z różnych elementów celownik – przegapiłem go przy sprzątaniu stołu. Po kilku dniach odnalazłem na podłodze w stanie rozdeptanym .
Staram się, żeby moje modele nie były ekstremalnie delikatne. Muszę mieć możliwość ich czyszczenia. Drobinki pyłu widoczne na zdjęciach będą odkurzone poprzez dmuchanie i pędzelkowanie.
Zabudowa silnika stanowiła pewien problem. Zestaw Verlindena zakłada otwarcie górnych pokryw okapotowania. Zero łoża i oprzyrządowania. W dodatku silnik jest jakiś wielgachny. Zdecydowałem się użyć Alisona CMK. Na fotce oba silniki. Obaj producenci twierdzą, że to skala 1/48 .
Układ Verlindena kłoci się z moją ideą prezentacji modeli. Staram się otwierać samoloty, w miarę możliwości, tylko z jednej strony, tak by z drugiej można było podziwiać nie zdeformowaną sylwetkę płatowca. Konstrukcja nie zawsze na to pozwala ale staram się by lewa strona (tu właśnie pojawiają się wszelkie godła, nosearty itp.) pozostała czysta.
Taka prezentacja rodzi problemy z aplikacją gotowych zestawów. Te na ogół zakładają symetryczne zdjęcie blach pokrycia i nie uwzględniają ‘pancernej’ grubości wypraski. W dodatku wycinanie sporych połaci plastiku z jednej tylko strony powoduje zmianę naprężeń w tejże wyprasce i w konsekwencji jej deformację. Wszystko to razem do kupy oznacza problemy z geometrią. Trzeba kombinować z mocowaniem elementów, demolowac je od niewidocznej strony i naginać wypraski. Kadłub mojego F4U to taka sinusoida, jednak tak ułożona, że trudno to dojrzeć. W Mustangu coś nie do końca poszło z silnikiem.
W P-38 przygotowałem specjalną konstrukcję mocującą. Po wielokrotnym sprawdzaniu i pasowaniu na sucho belka ogonowa otrzymała gniazda, w które trzeba było wetknąć (i przykleić} plastikowe patyczki wystające z silnika. Element stabilizujący stanowi też wał śmigła. Żeby jednak silnik w ogóle dał się wepchnąć do belki trzeba było pozostawić nie sklejony jej fragment i rozginać ją na siłę w momencie wkładania motoru.
Silnik i oprzyrządowanie malowane pędzlem. Strzałka pokazuje miejsce gdzie wywiercono otworek, w który wetknięty zostanie kołeczek trzymający zbiornik oleju.
Uznałem, że jestem w stanie poprawić Verlindena jeżeli chodzi o działko Hispano - Bendix.
Goleń kółka przedniego to kilkanaście części, z czego jedna to Hasegawa, a dwie to Eduard. Do podwozia użyłem już aerografu.
Zakres zastosowania aerografu wzrastał dalej przy Spitfire. Coraz więcej elementów wyposażenia wnętrza nie widziało pędzla. Przynajmniej jeżeli chodzi o kolor bazowy, bo retusze i malowanie mikroelementów to…
Tak to szło. Papierowa taśma malarska pomaga przymocować elementy. Nie wolno zapomnieć o dmuchnięciu na sucho, żeby sprawdzić czy nic nie odleci.
Elementy nieobecne w zestawie modelu i uzupełnieniach:
Ta niebieska gaśnica to butla ciśnieniowa do awaryjnego wypuszczania podwozia. Ot radość!
A tak to usiadło w kokpicie:
Tylko żadnych komentarzy o bakelitowym fotelu! Już i tak jestem zły !
I jeszcze trochę elementów Spita, które załapały się na aerograf:
Coraz trudniej jest mi znajdować bezpośrednie odniesienia do poradnika Andrzeja Ziobra. Rzecz polega na tym, że oprócz przedstawiania konkretnych technik i tricków zawiera on (chyba nawet przede wszystkim) ciągłą inspirację do stawiania sobie kolejnych wyzwań i przekraczania kolejnych granic. Najlepsze jest to, że w porównaniu do działań autora wystarczą drobniutkie kroczki by przynieść całe mnóstwo radości.
Jest jednak i konkret. Przed budową P-38 przygotowałem sobie harmonogram budowy. Andrzej Ziober sugeruje w poradniku, że wszyscy o tym piszą, a nikt tego nie robi. Nie wiem. Czytam chyba wszystkie nasze pisma modelarskie i jeszcze coś tam zza granicy i z czymś takim spotkałem się raz czy dwa. A i to wyglądało to raczej jak pomysł na relację z budowy niż jak jej (budowy) plan.
Oczywiście z góry odrzuciłem kreślenie wielostronicowych tabel zapełnianych potem drobnym maczkiem. Przygotowałem sobie kilka stron rozstrzygających podstawowe dylematy budowy i zawierających odnośniki do dokumentacji. Ten harmonogram uzupełniany jest jeszcze w trakcie pracy.
Za tę naukę jestem szczególnie wdzięczny Andrzejowi. Jeżeli model ma powstać w trochę dłuższym czasie niż kilka dni i jeżeli w trakcie budowy możliwe są dłuższe przerwy to taka własna instrukcja montażu jest na wagę złota. Powrót do modelu jest samą przyjemnością zamiast powtarzaniem wielotygodniowej pracy włożonej w przygotowania.
P-38 i plan wykonania klap i ich gniazd. Żeberka są już wypiłowane i leżą sobie w jakichś pojemniczkach po kocich homeopatach.. W życiu nie przypomniałbym sobie dzisiaj jak chciałem to zrobić przed miesiącami.
P-38 i malowanie wnętrza.
Kokpit pryśnięty aerografem ale wyposażenie już nie. Oprócz Eduarda trochę własnej twórczości. Najwięcej radości sprawiły mi lampki oświetlenia kabiny i dźwignia awaryjnego zrzutu podwieszeń (zaznaczone strzałkami). Małe cósie, a cieszą! Najbardziej zmartwił mnie poskładany z różnych elementów celownik – przegapiłem go przy sprzątaniu stołu. Po kilku dniach odnalazłem na podłodze w stanie rozdeptanym .
Staram się, żeby moje modele nie były ekstremalnie delikatne. Muszę mieć możliwość ich czyszczenia. Drobinki pyłu widoczne na zdjęciach będą odkurzone poprzez dmuchanie i pędzelkowanie.
Zabudowa silnika stanowiła pewien problem. Zestaw Verlindena zakłada otwarcie górnych pokryw okapotowania. Zero łoża i oprzyrządowania. W dodatku silnik jest jakiś wielgachny. Zdecydowałem się użyć Alisona CMK. Na fotce oba silniki. Obaj producenci twierdzą, że to skala 1/48 .
Układ Verlindena kłoci się z moją ideą prezentacji modeli. Staram się otwierać samoloty, w miarę możliwości, tylko z jednej strony, tak by z drugiej można było podziwiać nie zdeformowaną sylwetkę płatowca. Konstrukcja nie zawsze na to pozwala ale staram się by lewa strona (tu właśnie pojawiają się wszelkie godła, nosearty itp.) pozostała czysta.
Taka prezentacja rodzi problemy z aplikacją gotowych zestawów. Te na ogół zakładają symetryczne zdjęcie blach pokrycia i nie uwzględniają ‘pancernej’ grubości wypraski. W dodatku wycinanie sporych połaci plastiku z jednej tylko strony powoduje zmianę naprężeń w tejże wyprasce i w konsekwencji jej deformację. Wszystko to razem do kupy oznacza problemy z geometrią. Trzeba kombinować z mocowaniem elementów, demolowac je od niewidocznej strony i naginać wypraski. Kadłub mojego F4U to taka sinusoida, jednak tak ułożona, że trudno to dojrzeć. W Mustangu coś nie do końca poszło z silnikiem.
W P-38 przygotowałem specjalną konstrukcję mocującą. Po wielokrotnym sprawdzaniu i pasowaniu na sucho belka ogonowa otrzymała gniazda, w które trzeba było wetknąć (i przykleić} plastikowe patyczki wystające z silnika. Element stabilizujący stanowi też wał śmigła. Żeby jednak silnik w ogóle dał się wepchnąć do belki trzeba było pozostawić nie sklejony jej fragment i rozginać ją na siłę w momencie wkładania motoru.
Silnik i oprzyrządowanie malowane pędzlem. Strzałka pokazuje miejsce gdzie wywiercono otworek, w który wetknięty zostanie kołeczek trzymający zbiornik oleju.
Uznałem, że jestem w stanie poprawić Verlindena jeżeli chodzi o działko Hispano - Bendix.
Goleń kółka przedniego to kilkanaście części, z czego jedna to Hasegawa, a dwie to Eduard. Do podwozia użyłem już aerografu.
Zakres zastosowania aerografu wzrastał dalej przy Spitfire. Coraz więcej elementów wyposażenia wnętrza nie widziało pędzla. Przynajmniej jeżeli chodzi o kolor bazowy, bo retusze i malowanie mikroelementów to…
Tak to szło. Papierowa taśma malarska pomaga przymocować elementy. Nie wolno zapomnieć o dmuchnięciu na sucho, żeby sprawdzić czy nic nie odleci.
Elementy nieobecne w zestawie modelu i uzupełnieniach:
Ta niebieska gaśnica to butla ciśnieniowa do awaryjnego wypuszczania podwozia. Ot radość!
A tak to usiadło w kokpicie:
Tylko żadnych komentarzy o bakelitowym fotelu! Już i tak jestem zły !
I jeszcze trochę elementów Spita, które załapały się na aerograf:
Coraz trudniej jest mi znajdować bezpośrednie odniesienia do poradnika Andrzeja Ziobra. Rzecz polega na tym, że oprócz przedstawiania konkretnych technik i tricków zawiera on (chyba nawet przede wszystkim) ciągłą inspirację do stawiania sobie kolejnych wyzwań i przekraczania kolejnych granic. Najlepsze jest to, że w porównaniu do działań autora wystarczą drobniutkie kroczki by przynieść całe mnóstwo radości.
Jest jednak i konkret. Przed budową P-38 przygotowałem sobie harmonogram budowy. Andrzej Ziober sugeruje w poradniku, że wszyscy o tym piszą, a nikt tego nie robi. Nie wiem. Czytam chyba wszystkie nasze pisma modelarskie i jeszcze coś tam zza granicy i z czymś takim spotkałem się raz czy dwa. A i to wyglądało to raczej jak pomysł na relację z budowy niż jak jej (budowy) plan.
Oczywiście z góry odrzuciłem kreślenie wielostronicowych tabel zapełnianych potem drobnym maczkiem. Przygotowałem sobie kilka stron rozstrzygających podstawowe dylematy budowy i zawierających odnośniki do dokumentacji. Ten harmonogram uzupełniany jest jeszcze w trakcie pracy.
Za tę naukę jestem szczególnie wdzięczny Andrzejowi. Jeżeli model ma powstać w trochę dłuższym czasie niż kilka dni i jeżeli w trakcie budowy możliwe są dłuższe przerwy to taka własna instrukcja montażu jest na wagę złota. Powrót do modelu jest samą przyjemnością zamiast powtarzaniem wielotygodniowej pracy włożonej w przygotowania.
P-38 i plan wykonania klap i ich gniazd. Żeberka są już wypiłowane i leżą sobie w jakichś pojemniczkach po kocich homeopatach.. W życiu nie przypomniałbym sobie dzisiaj jak chciałem to zrobić przed miesiącami.
P-38 i malowanie wnętrza.
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Okazało się, że pojemniczki nie były po homeopatach tylko takie jak widać na zdjęciu. Żeberka klap do P-38 wypiłowałem ponad dwa lata temu. Teraz tylko zastanawiam się dlaczego pojemniczki są dwa i w jednym jest cała kupa żeberek, a w drugim osiem. O ile pamiętam to ta kupa to przebrane sztuki do montażu, a pozostała ósemka stanowi rezerwę na wypadek zniszczeń i wystrzeleń z pęsety. Kształt żeberek to wynik długo przemyśliwanego kompromisu między oryginałem, a tym na co pozwala model. Z tego dałoby się obliczyć współczynnik mojego lenistwa.
1.Żeberka klap - P-38
2.Korek kadłubowego zbiornika paliwa – Spitfire
3.Pokrywa wskaźnika wychylenia klap – Spitfire
2 i 3 pojawiły się tu z istotnego powodu. Otóż popełniłem kilkugodzinną sesję modelarską ze Spitfire, której wynikiem było przyklejenie stateczników, zgubienie pokrywy wskaźnika wychylenia klap oraz korka wlewu paliwa. Fototrawiona pokrywa szczęśliwie odnalazła się ale korek musiałem dorobić. Były to moje pierwsze modelarskie działania od prawie roku. Gonzo’s back in town!
Większość czasu pochłonęło studiowanie modelu, planu budowy i dopisywanie do niego kolejnych stron z projektem prac malarskich, które nieuchronnie się zbliżają.
1.Żeberka klap - P-38
2.Korek kadłubowego zbiornika paliwa – Spitfire
3.Pokrywa wskaźnika wychylenia klap – Spitfire
2 i 3 pojawiły się tu z istotnego powodu. Otóż popełniłem kilkugodzinną sesję modelarską ze Spitfire, której wynikiem było przyklejenie stateczników, zgubienie pokrywy wskaźnika wychylenia klap oraz korka wlewu paliwa. Fototrawiona pokrywa szczęśliwie odnalazła się ale korek musiałem dorobić. Były to moje pierwsze modelarskie działania od prawie roku. Gonzo’s back in town!
Większość czasu pochłonęło studiowanie modelu, planu budowy i dopisywanie do niego kolejnych stron z projektem prac malarskich, które nieuchronnie się zbliżają.
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Modelarska droga na przykładzie okapotowania silnika :
F4U – pokrywy z żywicy Airesa malowane pędzlem.
P-51 – pokrywy wycięte z modelu. Wewnętrzna strona jak widać olana. 'Wystarczy położyć wierzchem do góry i po kłopocie'. Ot porażka.
P-38 – pokrywy fototrawione Verlindena. Niby żadne halo ale jednak pomalowane aerografem. No i jeżeli je odwrócić…
…okaże się, że z pokrywami Mustanga można było poradzić sobie lepiej.
Pokrywy Spitfire odcięte z wypraski, pocienione i poszpachlowane. Przypadek mustanga już się nie powtórzy. Pocieniać, jak wiadomo, trzeba ostrożnie, albowiem ‘łatwiej kijek pocienkować, niż go potem pogrubasić’.
I jeszcze wspomniany wcześniej sposób kotwienia silnika w belce ogonowej P-38. Przód jest swobodny i zostanie ustalony wałem śmigła.
Zbiornik oleju P-38. Przewody przyklejone są tylko z jednej strony. Z drugiej końcówka jest tylko wetknięta w otwór i w sumie przewody działają jak taka sprężynka. To pomoże wcisnąć całość nad reduktor śmigła bez uszkodzeń. Mocowanie zapewnia sterczący ze zbiornika kołeczek. Ten będzie wsadzony w otwór w stropie belki ogonowej i zalany klejem CA.
F4U – pokrywy z żywicy Airesa malowane pędzlem.
P-51 – pokrywy wycięte z modelu. Wewnętrzna strona jak widać olana. 'Wystarczy położyć wierzchem do góry i po kłopocie'. Ot porażka.
P-38 – pokrywy fototrawione Verlindena. Niby żadne halo ale jednak pomalowane aerografem. No i jeżeli je odwrócić…
…okaże się, że z pokrywami Mustanga można było poradzić sobie lepiej.
Pokrywy Spitfire odcięte z wypraski, pocienione i poszpachlowane. Przypadek mustanga już się nie powtórzy. Pocieniać, jak wiadomo, trzeba ostrożnie, albowiem ‘łatwiej kijek pocienkować, niż go potem pogrubasić’.
I jeszcze wspomniany wcześniej sposób kotwienia silnika w belce ogonowej P-38. Przód jest swobodny i zostanie ustalony wałem śmigła.
Zbiornik oleju P-38. Przewody przyklejone są tylko z jednej strony. Z drugiej końcówka jest tylko wetknięta w otwór i w sumie przewody działają jak taka sprężynka. To pomoże wcisnąć całość nad reduktor śmigła bez uszkodzeń. Mocowanie zapewnia sterczący ze zbiornika kołeczek. Ten będzie wsadzony w otwór w stropie belki ogonowej i zalany klejem CA.