"Blaszki" niefototrawione

inne techniki modelarskie - plastik, żywica, drewno itd.

Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita

ODPOWIEDZ
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Wczorajszy dzień i spora cześć nocy upłynęła mi na przerobienie żeber w kształcie „dechy” na żebra w kształcie „teownika”. Z uwagi na „cienkość” tej konstrukcji trzeba było bardzo uważać, żeby czegoś nie urwać. Najpierw wyciąłem odpowiedniej grubości paski z bardzo cienkiego plastiku. Potem było przyklejanie tych pasków od wewnętrznej strony kadłuba (pojedynczo). Robiłem to w nast. sposób:
1/.klejem w sztyfcie łapałem pasek na jednej z krawędzi żebra;2/.
potem przytrzymując palcem starałem się go dokładnie wycentrować (silna lupa!) i jak już było dobrze, to maleńką kropelką super Glue stabilizowałem pasek w tej pozycji;
3/.teraz większa kropla (na igle) do krawędzi żebra i jednym ruchem rozprowadzenie jej na całej długości spoiny;
4/.dalej to samo z drugiej strony, tylko mniejsza kropla (bo klej już trochę podsiąknął).
Potem wszystko to samo razy 17.
Gdy klej wysechł, w ruch poszedł papier ścierny, żeby wyrównać i wypolerować spoinę (bardzo starannie).
Cała trudność, to wytrzymać nerwowo 34 wygładzania kilkoma rodzajami papieru i końcowe polerowanie watą mineralną. Wszystko trzeba robić delikatnie, z wyczuciem... ale da się wytrzymać. Dziś i jutro czeka mnie poszukiwanie mikroniedoróbek na dużych powiększeniach skamnerem, szpachlowanie ich również mikrokropelkami super Glue i kolejne polerowanka, aż wszystko będzie gładkie jak... fototrawionka ;-) .

Obrazek
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

„Poszłem, jak burza” ;-) . Najtrudniej wyciąć rowki w żebrach, żeby były równe i przy okazji nie połamały się żebra. Na razie nic jeszcze nie połamałem. Jeden panel udało mi się wypełnić podłużnicami. Najgorzej jest zmusić się, żeby zacząć. Potem jakoś leci...
Wiem, że nudna ta relacja, ale nic na to nie poradzę. Tak to, niestety wygląda - wycinanie, piłowanie, polerowanie, szpachlowanie, poprawianie, znowu wycinanie itd. I byle do wiosny! :lol:

Obrazek
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Edmund_Nita
Posty: 2057
Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
Lokalizacja: Koszalin
x 8

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Edmund_Nita »

I byle z Andrzejem :spoko:
wojtek_fajga
Posty: 76
Rejestracja: ndz lip 08 2007, 22:08
Lokalizacja: EPBY

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: wojtek_fajga »

:spoko: :spoko: :spoko: :spoko: :spoko: :spoko: :spoko: :spoko: :spoko:
P.Boczarski
Posty: 22
Rejestracja: czw gru 06 2007, 19:13
Lokalizacja: Szczawno Zdrój

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: P.Boczarski »

Czołem drodzy Koledzy!

To mój pierwszy post na tym forum. Wybaczcie, że 'tutaj" zaczynam, lecz akurat ta tematyka, a właściwie koncepcja mnie bardzo interesuje. Wprawdzie moja branża to redukcyjne modelarstwo ciężarowe, ale już wcześniej zaciekawiło mnie to, co prezentuje m.in. tutaj Andrzej Ziober. Mogę śmiało powiedzieć, że ten kontakt z sąsiednimi odmianami modelarstwa redukcyjnego jest niezwykle praktyczny i opłacalny-przynosi mnóstwo korzyści. Dlatego mnie strasznie cieszy, kiedy możemy się uczyć od takich osób, jak chociażby Andrzej...W dodatku kiedy ta nauka nie idzie w las.
Osobiście patrząc na tego typu artystyczne prace modelarskie, to za każdym razem przeświadczam się w przekonaniu, że tak naprawdę, z technologiczno-manualnego punktu widzenia nie jest to takie trudne! Problem leży bardziej w naszych głowach, wewnętrznych motywacjach. Fakt, że to (nie tylko)moje twierdzenie, to czysty banał, ale mimo to warto o nim przypominać. Wszakże budowa modelu redukcyjnego nie polega na stosowaniu własnych umiejętności, narzędzi i wiedzy, ale istotną rolę tego procesu twórczego maja nasze EMOCJE.

Pozdrawiam serdecznie!
Piotr
"Jeżeli myślisz, że coś możesz lub czegoś nie możesz, za każdym razem masz rację." - Henry Ford
erkamo
Posty: 74
Rejestracja: pt sie 17 2007, 16:12
Lokalizacja: EU

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: erkamo »

Doskonala wiekszosc z nas polegnie zwykle na tym etapie wykonywania modelu (jesli w ogole zaczniemy zabawe z czyms podobnym), ktory Andrzej nazwal po prostu POPRAWIANIE.

Zwykle skonczy sie to albo niepoprawieniem, niewykonaniem lub niedokonczeniem. Osoby o mniejszych zdolnosciach manualnych moga otrzec sie, w te sposob, o syndrom anankastyczny.

Co tu duzo gadac,...fajna rzecz i tyle.
Mam na mysli ten "szkielecik" :)
Pozdrawiam

erkamo
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Ma rację Piotr Boczarski, że problem „leży w głowie”. Na początku każdej czynności człowiek widzi, że ma „strasznie dużo do końca”. Początek pracy zajmuje najwięcej czasu, bo nie mamy „wyczucia”, dopiero „ustawiamy” sobie ręce do narzędzia i obiektu, a pierwsze ruchy nie mają właściwej harmonii. Często na początku towarzyszy nam także uczucie „zwątpienia” (przecież tego chyba nigdy nie skończę i na pewno coś schrzanię!). Trzeba sobie wówczas uświadomić, że osiąganie precyzji to WYŁĄCZNIE kwestia delikatności ruchów, płynności i powtarzalności podczas wykonywania skądinąd zwyczajnych, wręcz prymitywnych czynności. W tej pracy męczy człowieka często występująca monotonia czynności przy jednoczesnym zachowaniu konieczności dużego skupienia. Monotonia skupieniu nie sprzyja. Wręcz przeciwnie - monotonia rozkojarza. Na szczęście, po pewnym czasie nabiera się wprawy i wtedy ów „problem w głowie” polega wyłącznie na tym, żeby nie przyspieszać, nie próbować zwiększać tempa pracy, bo wówczas z całą pewnością dojdzie do jakiegoś błędu. Ot i cała filozofia nie tylko robienia tego, co pokazują zdjęcia, lecz generalnie większości prac modelarskich. Gdy modelarz potrafi nauczyć się analizować i zgłębiać własne reakcje psychiczne i poświęci temu zagadnieniu tak samo dużo czasu, ile najczęściej poświęca na zaznajomienie się z rozmaitymi internetowymi poradami na temat technologii modelarskich, to z pewnością bardzo szybko osiągnie o wiele więcej, niż jest w stanie wyobrazić sobie – pozna granice swych możliwości i nauczy się je przekraczać. Ale ponieważ modelarskim aspektom natury psychicznej jakoś autorzy modelarskich FAQ-ów nie poświęcają nawet chwili uwagi, to mało kto sam z siebie wpada na to, że to zagadnienie jest aż tak istotne. Ten, kto jednak zwraca ŚWIADOMIE uwagę na własne reakcje psychiczne jest o trzy kroki do przodu przed każdym, kto uczy się technologii modelarskich. Bo umiejętność rozszyfrowania własnej psychiki wiąże się ZAWSZE z umiejętnością osiągania owej harmonii i wewnętrznego spokoju, albo odwrotnie – pozwala świadomie wykorzystywać w sposób kontrolowany własne emocje. To, o czym piszę z pewnością doskonale zrozumieją ludzie, którzy otarli się o sport wyczynowy, sztuki walki, i sztuki plastyczne – umiejętność świadomego sterowania własnymi emocjami w tych dziedzinach ma znaczenie równie ważne, jak aspekty „techniczne”.
A wramach ilustracji postępów kolejna fotka - dotąd "dojechałem na dziś":

Obrazek
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
P.Boczarski
Posty: 22
Rejestracja: czw gru 06 2007, 19:13
Lokalizacja: Szczawno Zdrój

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: P.Boczarski »

Dlatego też kwestia roli naszej psychiki nie tylko w modelarstwie, ale w wielu dziedzinach życia jest szczególnie ważna. Osoby zajmujące się wątkami technologicznymi na forach, czy w prasie modelarskiej nie piszą o tej problematyce...Moim zdaniem kłopot leży w nieumiejętności dostrzegania tych wartości psychologicznych albo też w nierozwiniętym obserwowaniu rzeczywistości. Bo aby też rozumieć dokładnie istotę modelarstwa, to należy tą działalność umieć dobrze obserwować i to na wielu płaszczyznach. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie trzeba mieć do tego niezwykłego umysłu-wystarczą dobre chęci po prostu
Z innej strony być może prezentowanie w przestrzeni medialnej problematyki psychologicznej w ujęciu modelarskim, może wydawać się niektórym osobom nie na miejscu, ponieważ piszący/mówiący o tym mogą narażać sie w pewnych kręgach na śmieszność. Ktoś może powiedzieć: jak można o sklejaniu plastikowych części mówić w tak poważnych ujęciach jak psychologia?
A no właśnie można, a nawet trzeba. Takie bowiem promowanie modelarskiej działalności w mediach może przynieść ogromne korzyści. Tam także pracują ludzie, którzy mogą dostrzec te wartości.
Pozdrawiam
Piotr
"Jeżeli myślisz, że coś możesz lub czegoś nie możesz, za każdym razem masz rację." - Henry Ford
Irek-M1
Posty: 5
Rejestracja: śr lis 22 2006, 12:33
Lokalizacja: Słupsk

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Irek-M1 »

Chciałbym się odnieść do poruszanego problemu z budową modeli. To w naszych głowach najpierw powstaje model to tam powstaje koncepcja jego budowy, ekspozycji. Sam wielokrotnie łapałem się na tym iż ogrom pracy który zaplanowałem chyba mnie przerasta. Jednak podział tego planu na kawałki powoduje iż jesteśmy w stanie to zrobić. Kiedyś ktoś mi powiedział czy jestem w stanie zjeść całego słonia -moja odpowiedź brzmiała iż nie. Na to dostałem odpowiedź iż jestem w stanie to zrobić ale kawałek po kawałku. Tak samo jest z robieniem modeli jesteśmy w stanie zrobić skomplikowaną miniaturę ale robiąc poszczególne elementy etap po etapie. W trakcie budowy repliki Lima wielokrotnie się zniechęcałem, był taki moment iż model ten leżał ponad pół roku i się kurzył. Jednak po tym etapie tzw. leżakowania i po dokonaniu licznych korekt w planie budowy, po ustaleniu konkretnego planu budowa ruszyła do przodu. Sama budowa to nic innego jak pokonywanie własnych słabości oraz doskonalenie własnego warsztatu. Owszem odbywa sie to poprzez kilkukrotnie wykonywanie tego samego elementu aż do sytuacji w której uznamy iż jest on na tyle dobrze wykonany iż może zostać zamontowany w modelu. Sam podczas wykonywania kół do wózka na którym znajduje się laweta zanim wyciąłem tzw. plasterki z których powstały wnętrza kół wyciąłem ich około 20 a potrzebowałem ich ledwie tylko trzy. Podczas wykonywania tych elementów trawić nas będzie monotonia wykonywania tych samych ruchów. Problem z którym sam muszę walczyć to "niecierpliwość " aby zobaczyć już wykonany element i w tym momencie zaczynam popełniać najwięcej błędów pojawia się rozkojarzenie, brak koncentracji i w efekcie zepsucie elementu. Tak więc budowa modelu to w/g mnie to nic innego jak walka z samym sobą, ze swoją psychiką. :lol:
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Obrazek

I przed Świętami udało mi się „utrzymać plan”. Pierwsza połówka kratownicy jest już z zewnątrz gotowa – wypolerowana oczyszczona z drobinek rozmaitych zadziorków mikromeshem. Takie miniaturowe nierówności krawędzi po polerowaniu papierem ściernym są niewidoczne przed malowaniem (a po malowaniu – w widoku - pod lupą jest istny horror). Dlatego bardzo dokładnie należy sprawdzić i wygładzić te nierówności. Proces wydaje się trudny (z uwagi na delikatną strukturę siatki kratownicy), ale gotowa kratownica zaczyna „pracować” jak w prawdziwym samolocie – tworzy konstrukcję na tyle wytrzymałą, że można ją delikatnie potraktować papierem ściernym na gąbce, a potem miękką watą mineralną - muskając (dosłownie MUSKAJĄC!) wzdłuż podłużnic (nie wolno w poprzek!!!) można po kilkunastu godzinach takiego gładzenia uzyskać idealnie równe powierzchnie i krawędzie.
Cała opisana tu praca przy kratownicy nie zajęła aż tak dużo czasu (wystarczy sprawdzić datę pierwszego wpisu z pierwszym zdjęciem tej partii kadłuba). Oczywiście modelarz, który nigdy czegoś takiego nie robił, będzie miał na początku trochę więcej kłopotów, ale nie jest to coś, co nawet średnio zaawansowanego wykonawcę „położy na kolana”. Narzędzia są proste: nożyki (ostre, trzeba je często zmieniać), żyletka Taka „starodawna” najlepsza), metalowa linijka, cyrkiel igłowy, suwmiarka (najlepiej z elektronicznym odczytem), papiery ścierne od 500 do 2000, gładziki do paznokci, wata mineralna i mikromesh (ten ostatni można od biedy zastąpić szmatką Willedy do polerowania szyb okiennych). A reszta to tylko spokój, opanowanie, dokładne sprawdzanie tego co robimy i... CIERPLIWOŚĆ. Można to oczywiście zrobić to inaczej, np. metodą fototrawienia. Jednak z uwagi na fakt, iż na tej kratownicy będzie „wisiała” cała masa rozmaitych detali wnętrza (np. przewody instalacji etc.) plastik jest tu chyba wygodniejszy do ich przyklejania. Ale to oczywiście sprawa wyboru modelarza i jego preferencji warsztatowych. Mnie osobiście cieszy to, że „klasycznymi metodami” modelarskimi osiągnąłem efekt porównywalny do uzyskiwanych przy użyciu komputera.

Teraz relacja na razie urywa się, bo dokładnie to samo co zrobiłem z lewą połówką kadłuba czeka mnie z drugiej strony tej partii kadłuba, więc nie ma sensu pokazywać takich samych zdjęć. Ci Koledzy, których zainteresowała ta relacja muszą również (tak jak ja przy pracy) uzbroić się w odrobinę cierpliwości, zanim będę mógł coś nowego pokazać. Ale gdyby były jakieś pytania, to jestem do dyspozycji.
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
ODPOWIEDZ