[Dyskusja] Linie podziału na modelach kartonowych*
Moderatorzy: kartonwork, Rafal N.
Malowanie to nie moja działka, ale pewnie to zadziała ("to" czyli zakrapianie farbą, bo igły już nie używam z powodów wyjaśnionych na poprzedniej stronie wątku). Tylko dlaczego myślisz, że nie wystarczy nagnieść normalnie (tzn. bez kartonu piwnego)? Po polakierowaniu nawet kilkoma warstwami bezbarwnego humbrola moje nagniatane na macie olfy linie są cały czas widoczne.
Na zmiany kształtu dobre jest podklejenie dodatkową warstwą kartonu. Sam lakier może nie wystarczyć.
Na zmiany kształtu dobre jest podklejenie dodatkową warstwą kartonu. Sam lakier może nie wystarczyć.
Model samolotu z takimi liniami podziału nie jest raczej zbyt poważny. Linia nagnieciona szpilką i "zapuszczona" farbą będzie miała jakieś 0,5mm. Odpowiada to około 15-tu milimetrom (w skali 1:33). Przesada. Nie spotyka się samolotów z takimi szparami. Może za wyjątkiem SR-71. W nim są szpary znikające w miarę nagrzewania sie płatowca w trakcie lotu. Przez te szpary leje się nawet paliwo na pas startowy.
Kierownik, jeszcze tego na zywo nie testowalem i nie jestem pewien jak to bedzie wygladalo. Wiem ze zwykly samolot zwlaszcza z okresu II wojny switowej nie lata tak szybko jak blackbird i podzialy jego blach sa znacznie mniejsze ale wydaje mi sie ze:
1 jak sam mowisz to model w pewnej skali i ciezko wywolac cienszy rowek (chyba ze wiesz jak )
2. tak wykonany rowek nawet na modelu robionym w standardzie wyglada pewnie lepiej niz czarna kreska (ta tez nie ma prawdziwej grubosci)
3. przy przeskalowywaniu obiektow mysle ze tez nalezy brac pod uwage optyke. powiedzmy ze szczelina w blachac ma 2-3 mm, w skali 1:33 to bedzie 0,08 - 0,06 mm. Raczej nie zauwazalne i jeszcze trudniejsze do wykonania.
Poddalem moj pomysl pod dyskusje w nadiei znalezienia jakiegos rozwiazania
1 jak sam mowisz to model w pewnej skali i ciezko wywolac cienszy rowek (chyba ze wiesz jak )
2. tak wykonany rowek nawet na modelu robionym w standardzie wyglada pewnie lepiej niz czarna kreska (ta tez nie ma prawdziwej grubosci)
3. przy przeskalowywaniu obiektow mysle ze tez nalezy brac pod uwage optyke. powiedzmy ze szczelina w blachac ma 2-3 mm, w skali 1:33 to bedzie 0,08 - 0,06 mm. Raczej nie zauwazalne i jeszcze trudniejsze do wykonania.
Poddalem moj pomysl pod dyskusje w nadiei znalezienia jakiegos rozwiazania
Sicore, wiem ze to nie chatka z bali, tym bardziej nie twierdze ze moj pomysl jest genilny ale nie mam innego. Nie chodzi mi o robienie nitow 0,8 bo tak najlatwiej, zastanawiam sie jak problem laczenia blach rozwiazac.
Logujac sie na tym forum bardziej liczylem na jakies wskazowki i pomoc niz mieszanie moich postow z blotem no ale coz
Logujac sie na tym forum bardziej liczylem na jakies wskazowki i pomoc niz mieszanie moich postow z blotem no ale coz
Sicore, ale pytanie pierwotnie dotyczyło modelu malowanego, na którym linie jakoś jednak trzeba zaznaczyć.
Linia nagnieciona zeszlifowaną olfą ma jakieś 0,1 mm. To jest moim zdaniem rozsądny kompromis między realizmem a uplastycznieniem modelu. Nity w większości modeli i tak są za duże, więc grubsza linia do nich doskonale pasuje. ;)
Przetestuj kilka metod w praktyce na kawałkach kartonu i pokaż na forum - wtedy będziemy mogli konkretnie porozmawiać, bo na razie za dużo tu teorii.
Linia nagnieciona zeszlifowaną olfą ma jakieś 0,1 mm. To jest moim zdaniem rozsądny kompromis między realizmem a uplastycznieniem modelu. Nity w większości modeli i tak są za duże, więc grubsza linia do nich doskonale pasuje. ;)
Przetestuj kilka metod w praktyce na kawałkach kartonu i pokaż na forum - wtedy będziemy mogli konkretnie porozmawiać, bo na razie za dużo tu teorii.
Zdecydowanie bardziej delikatna będzie linia nacięta nożykiem, niż wytrasowana igłą. Taka metoda stworzy wrażenie jak gdyby dosuniętych do siebie kawałków kartonu. Jeżeli zaś mowa o trasowaniu, to zdecydowanie lepszym pomysłem wydaje mi się użycie cienkiej igły krawieckiej niż uciętej szpilki. Należy jeszcze pamiętać, że igły występują w całej gamie rozmiarów. Od takich że je ledwo widać do tych wielkich używanych do zszywania swetrów np. Za rozmiarem igły idzie szerokość rowka który można za jej pomocą nagnieść. Delikatnie nacięty nożykiem rowek można poprawić odpowiednim rodzajem igły, w zależności od efektu jaki chcemy osiągnąć.
Nie wydaje mi się żeby piwo było do tego potrzebne mata powinna wystarczyć. A tak na serio, im bardziej twarde podłoże tym lepiej. Cała ta operacja będzie wymagała dużej delikatności, dlatego jak przypuszczam jest możliwa do osiągnięcia również na sklejonym modelu, bądź sklejonych podzespołach.
Próby zrobię dzisiaj wieczorem. Efekty porównam z nadrukowanymi liniami. Wszystko udokumentuję zdjęciami oczywiście.
Nie wydaje mi się żeby piwo było do tego potrzebne mata powinna wystarczyć. A tak na serio, im bardziej twarde podłoże tym lepiej. Cała ta operacja będzie wymagała dużej delikatności, dlatego jak przypuszczam jest możliwa do osiągnięcia również na sklejonym modelu, bądź sklejonych podzespołach.
Próby zrobię dzisiaj wieczorem. Efekty porównam z nadrukowanymi liniami. Wszystko udokumentuję zdjęciami oczywiście.
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
Zbyt dużo czasu dzisiaj nie miałem, jednak kilka prób trasowania udało mi się zrobić. Wnioski nasuwają mi się następujące:
Tak jak podejrzewałem, zdecydowanie najładniej wygląda linia nagniatana cienką igłą krawiecką, którą prowadziłem po śladzie naciętym nożykiem. Można tą metodą osiągnąć linię o wadzie dużo lżejszej od nadrukowanych linii w modelach z wydawnictwa A. Haliński. Linie nagniatane tylko za pomocą igły wyglądają trochę gorzej. Pod powiększeniem widać różnicę w jakości brzegów linii. Igła tylko wgniata włókna kartonu , podczas gdy nożyk najpierw je rozcina. Ta rozcięta wygląda trochę bardziej zdefiniowana i czysta. Od grubości czubka igły i jej nacisku zależy szerokość rowka. Mnie osobiście podobają się te, które osiągają grubość nadrukowanych linii w modelach A. Halińskiego.
Do tego momentu wszystko wygląda ładnie i pięknie, ponieważ karton leży płasko na powierzchni stołu. Problem pojawia się w czasie kształtowania kartonu. Tam gdzie jest nagnieciony zaczyna się załamywać, a to jak przypuszczam w przydatku modeli samolotów uniemożliwi prawidłowe kształtowanie niektórych części. Na płasko można jedynie trasować te linie, które będą biegły w poprzek do kierunku w którym katon będzie kształtowany. Czyli np. linie ułożone prostopadle do krawędzi natarcia skrzydeł. Można co prawda uniknąć tego problemu przez wytrasowanie linii bardzo delikatnie, tyle że takie będą zbyt słabo widoczne (w porównaniu z drukowanymi).
Moim zdaniem wchodzi w rachubę jedynie trasowanie linii na gotowych ukształtowanych i sklejonych podzespołach modelu. Potrzebna jest do tego lekka, pewna ręka aby nie przeciąć poszycia modelu. Pierwsze próby na kawałku kiedyś sklejonego kadłuba (w celach eksperymentalnych) udało mi się dzisiaj zrobić. Mam tylko jedno marne zdjęcie, ponieważ baterie mi siadły.
Linie a i b są najpierw lekko nacięte nożykiem przy taśmie maskującej. Linia a jest poprawiona cienką igłą. W nią jest zapuszczona bardzo mocno rozpuszczona terpentyną farba olejna artystyczna. Linia b jest wytrasowana nieco szerzej i tylko do połowy jej długości zapuściłem trochę bardziej gęstą farbę. Aby skutecznie zmyć farbę z obszaru po obu stronach linii, model powinien być lakierowany. W przeciwnym wypadku wystąpi zabarwienie jakie widać po obu stronach linii b.
To co widać na zdjęciu to tylko pierwsze próby zrobione na szybko. Metodę można dopracować.
Wydaje mi się jednak, że w przypadku takich modeli jak z wydawnictwa A Halińskiego. Malowanie nie ma sensu. Modele te są tak ładnie opracowane kolorystycznie, że szkoda je moim zdaniem malować od nowa. Linie podziału to dopiero pierwszy problem. Dochodzą przecież do tego jeszcze nity, oznakowanie, symbole, napisy itd.
Pozdrawiam!
Piotr
Tak jak podejrzewałem, zdecydowanie najładniej wygląda linia nagniatana cienką igłą krawiecką, którą prowadziłem po śladzie naciętym nożykiem. Można tą metodą osiągnąć linię o wadzie dużo lżejszej od nadrukowanych linii w modelach z wydawnictwa A. Haliński. Linie nagniatane tylko za pomocą igły wyglądają trochę gorzej. Pod powiększeniem widać różnicę w jakości brzegów linii. Igła tylko wgniata włókna kartonu , podczas gdy nożyk najpierw je rozcina. Ta rozcięta wygląda trochę bardziej zdefiniowana i czysta. Od grubości czubka igły i jej nacisku zależy szerokość rowka. Mnie osobiście podobają się te, które osiągają grubość nadrukowanych linii w modelach A. Halińskiego.
Do tego momentu wszystko wygląda ładnie i pięknie, ponieważ karton leży płasko na powierzchni stołu. Problem pojawia się w czasie kształtowania kartonu. Tam gdzie jest nagnieciony zaczyna się załamywać, a to jak przypuszczam w przydatku modeli samolotów uniemożliwi prawidłowe kształtowanie niektórych części. Na płasko można jedynie trasować te linie, które będą biegły w poprzek do kierunku w którym katon będzie kształtowany. Czyli np. linie ułożone prostopadle do krawędzi natarcia skrzydeł. Można co prawda uniknąć tego problemu przez wytrasowanie linii bardzo delikatnie, tyle że takie będą zbyt słabo widoczne (w porównaniu z drukowanymi).
Moim zdaniem wchodzi w rachubę jedynie trasowanie linii na gotowych ukształtowanych i sklejonych podzespołach modelu. Potrzebna jest do tego lekka, pewna ręka aby nie przeciąć poszycia modelu. Pierwsze próby na kawałku kiedyś sklejonego kadłuba (w celach eksperymentalnych) udało mi się dzisiaj zrobić. Mam tylko jedno marne zdjęcie, ponieważ baterie mi siadły.
Linie a i b są najpierw lekko nacięte nożykiem przy taśmie maskującej. Linia a jest poprawiona cienką igłą. W nią jest zapuszczona bardzo mocno rozpuszczona terpentyną farba olejna artystyczna. Linia b jest wytrasowana nieco szerzej i tylko do połowy jej długości zapuściłem trochę bardziej gęstą farbę. Aby skutecznie zmyć farbę z obszaru po obu stronach linii, model powinien być lakierowany. W przeciwnym wypadku wystąpi zabarwienie jakie widać po obu stronach linii b.
To co widać na zdjęciu to tylko pierwsze próby zrobione na szybko. Metodę można dopracować.
Wydaje mi się jednak, że w przypadku takich modeli jak z wydawnictwa A Halińskiego. Malowanie nie ma sensu. Modele te są tak ładnie opracowane kolorystycznie, że szkoda je moim zdaniem malować od nowa. Linie podziału to dopiero pierwszy problem. Dochodzą przecież do tego jeszcze nity, oznakowanie, symbole, napisy itd.
Pozdrawiam!
Piotr
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.