[MPG] DKW Na Zamówienie nr 350
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Cześć ptaki i ptaszki polne tudzież inne brodzące...
Trochę przerwy było, ale usprawiedliwionej. No bo nie wiedziałem co z tymi dźwigniami (hamulca i sprzęgła) przy kierownicy zrobić. Zx...71 zwrócił też na to uwagę. Jakie do góry, jak na wszystkich fotkach, jakie udało mi się znaleźć, są w dół. Nawet na obrazku z pudełka, Tamiya narysowała je w skierowane ku dołowi... , a po sklejeniu wychodzi do góry. Co to, wyrzutnie jakieś rakietowe mają udawać, czy co? O ergonomii nie wspomnę. Kierowca musiałby wykrzywiać nadgarstki, jak Michael Jordan przy rzucie z sześciu metrów za trzy punkty... Odpadka.
I tak chodziłem długo, z dala omijając motórek, bo mnie wkurzał. Ten widok tych dźwigni, ma się rozumieć. Ale w końcu trzeba było coś przedsięwziąć - termin zakończenia projektu blisko, a my w pokrzywach...
Jak to u koziorożców, długo szukałem sposobu na te dynksy, co to je mam na myśli. W końcu podjąłem decyzję i, jak to u koziorożców, zdarzenia potoczyły się już lawinowo.
Wymieniłem w skalpelu ostrze na nowe. O takie:
Potem chwyciłem mocno motórek, coby się nie wyrwał, i odciachałem rączki z dźwigniami od reszty kierownicy (uważając przy tym, by to tałatajstwo gdzie w dywan nie prysnęło - takie ciągoty toto ma), posmarowałem odcięte fragmenty kleikiem (kontakta likłyd rewela, ma się rozumieć) i dokleiłem do kikuta kierownicy, ale już pod innym, nowym kątem. Tak to szybko przebiegało, że nawet z poszczególnych etapów nie zdążyłem fotek strzelić, ba nawet aparatu z futerału nie zdążyłem wyciągnąć, a co dopiero dekiel z obiektywu zdjąć, włączyć zasilanie, ustawić funkcję makro, skierować aparat na obiekt, pstryknąć przycisk migawki wstępnie, by ostrość nastawić, pstryknąć dodatkowo, by utrwalić obraz, przełączyć na przeglądanie, czy fotka jako tako wyszła, itp......
Natomiast po wszystkim zrobiłem takie coś:
i takie coś:
Nooo, teraz mogą być...
Ale to nie wszystko. Wyciągnąłem takie coś:
To narzędzie do rżnięcia. A tu efekt rżnięcia:
Teraz tylko się modlić, żeby OldMan znowu czegoś nie dojrzał...
Trochę nudny ten pościk. Dlatego dla ożywienia - pierwsza przymiarka:
P.S.: Fotki nie za małe...
Trochę przerwy było, ale usprawiedliwionej. No bo nie wiedziałem co z tymi dźwigniami (hamulca i sprzęgła) przy kierownicy zrobić. Zx...71 zwrócił też na to uwagę. Jakie do góry, jak na wszystkich fotkach, jakie udało mi się znaleźć, są w dół. Nawet na obrazku z pudełka, Tamiya narysowała je w skierowane ku dołowi... , a po sklejeniu wychodzi do góry. Co to, wyrzutnie jakieś rakietowe mają udawać, czy co? O ergonomii nie wspomnę. Kierowca musiałby wykrzywiać nadgarstki, jak Michael Jordan przy rzucie z sześciu metrów za trzy punkty... Odpadka.
I tak chodziłem długo, z dala omijając motórek, bo mnie wkurzał. Ten widok tych dźwigni, ma się rozumieć. Ale w końcu trzeba było coś przedsięwziąć - termin zakończenia projektu blisko, a my w pokrzywach...
Jak to u koziorożców, długo szukałem sposobu na te dynksy, co to je mam na myśli. W końcu podjąłem decyzję i, jak to u koziorożców, zdarzenia potoczyły się już lawinowo.
Wymieniłem w skalpelu ostrze na nowe. O takie:
Potem chwyciłem mocno motórek, coby się nie wyrwał, i odciachałem rączki z dźwigniami od reszty kierownicy (uważając przy tym, by to tałatajstwo gdzie w dywan nie prysnęło - takie ciągoty toto ma), posmarowałem odcięte fragmenty kleikiem (kontakta likłyd rewela, ma się rozumieć) i dokleiłem do kikuta kierownicy, ale już pod innym, nowym kątem. Tak to szybko przebiegało, że nawet z poszczególnych etapów nie zdążyłem fotek strzelić, ba nawet aparatu z futerału nie zdążyłem wyciągnąć, a co dopiero dekiel z obiektywu zdjąć, włączyć zasilanie, ustawić funkcję makro, skierować aparat na obiekt, pstryknąć przycisk migawki wstępnie, by ostrość nastawić, pstryknąć dodatkowo, by utrwalić obraz, przełączyć na przeglądanie, czy fotka jako tako wyszła, itp......
Natomiast po wszystkim zrobiłem takie coś:
i takie coś:
Nooo, teraz mogą być...
Ale to nie wszystko. Wyciągnąłem takie coś:
To narzędzie do rżnięcia. A tu efekt rżnięcia:
Teraz tylko się modlić, żeby OldMan znowu czegoś nie dojrzał...
Trochę nudny ten pościk. Dlatego dla ożywienia - pierwsza przymiarka:
P.S.: Fotki nie za małe...
Ostatnio zmieniony pt lis 21 2008, 14:51 przez Edmund_Nita, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
- zxcvbnm1971
- Posty: 413
- Rejestracja: pn lut 13 2006, 23:31
Uff. Ciężki tydzień minął... Kurcze po powrocie z roboty już słoneczko nie zagląda przez okno a do lampy to ja nic nie widzę Może coś jutro podmaluję w swoim motorku.
W sumie to przy dekaFce można by dużo zrobić, poza wspomnianymi przez Kolegów szczegółami aż się prosi o zrobienie dźwignia przedniego hamulca i linka, linka sprzęgła czy cięgna od dźwigni zmiany biegów. Brak linek rzuca się w oczy okrutnie. Ale jak się czepiać takich szczegółów to co dopiero szprychy jak w wozie drabiniastym czy opony razem z błotnikami (to akurat nie bije po oczach). Przy swoim nic nie będę robił poza tym co w instrukcji - to ponad moje siły, umiejętności, nerwy i co tam jeszcze ślina na jęzor przyniesie. Jak mi się uda w miarę pomalować opony z ręki bez maskowania, to się będę baaardzo cieszył i resztą nie przejmował.
W sumie to przy dekaFce można by dużo zrobić, poza wspomnianymi przez Kolegów szczegółami aż się prosi o zrobienie dźwignia przedniego hamulca i linka, linka sprzęgła czy cięgna od dźwigni zmiany biegów. Brak linek rzuca się w oczy okrutnie. Ale jak się czepiać takich szczegółów to co dopiero szprychy jak w wozie drabiniastym czy opony razem z błotnikami (to akurat nie bije po oczach). Przy swoim nic nie będę robił poza tym co w instrukcji - to ponad moje siły, umiejętności, nerwy i co tam jeszcze ślina na jęzor przyniesie. Jak mi się uda w miarę pomalować opony z ręki bez maskowania, to się będę baaardzo cieszył i resztą nie przejmował.
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
- zxcvbnm1971
- Posty: 413
- Rejestracja: pn lut 13 2006, 23:31
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Cześć wszystkim stworzeniom opiórkowanym, mówi Wasz podwódz Dobroduszne Piórko... He, he, tego jeszcze nie grali...
Po niewykonawczym chciejstwie, następna faza - produkcyjnej produkcyjności. Bedzie krótko. Najpierw się wkurzyłem, bo gdzieś zapodziałem taką fajną nić na linki. Czarna, gładziutka, bez tych wszystkich farfocli, niestrzępiąca się na końcach itp. Wszędzie szukałem i bryndza. Wcięło. Ale jak się ma bałagan w bambetlach, to tak się musiało w rezultacie skończyć...
Znalazłem taki erzatz, czy substytut, czy jakoś tak. O to:
OldMan, nie za duże...
Wyciągnąłem toto z jakiejś Santamaryji, czy innej Felicyji, gdzie miało służyć za jakieś kontrafały, gaje czy inne topenanty. Ponieważ było jakieś takie mechate z lekka, umoczyłem paluszek (wskazujacy prawej rączki) w lakierku i przeciągnąłem lineczkę pomiedzy ściśnietymi paluszkami (wskazującym prawej rączki i kciuczkiem - też prawej rączki). Podaję tak dokładnie, bo może ktoś będzie chciał mnie naśladować. Metody nie patentuję, można korzystać do woli... Aha..., lakierek to oczywiście bezbarwny matowy Humbrolik (zakupik z 1974 roczku i kurna jeszcze służy...)
Jak lakiereczek wysechł, to lineczkę pomalowałem (pędzelkiem - co będę paluszki brudził) czarnym Humbrolkiem numereczek 33 (kupiony w zeszłym miesiączku - dużo tego idzie... ). Teraz schnie. Jak wyschnie, to następna fazunia...
Po niewykonawczym chciejstwie, następna faza - produkcyjnej produkcyjności. Bedzie krótko. Najpierw się wkurzyłem, bo gdzieś zapodziałem taką fajną nić na linki. Czarna, gładziutka, bez tych wszystkich farfocli, niestrzępiąca się na końcach itp. Wszędzie szukałem i bryndza. Wcięło. Ale jak się ma bałagan w bambetlach, to tak się musiało w rezultacie skończyć...
Znalazłem taki erzatz, czy substytut, czy jakoś tak. O to:
OldMan, nie za duże...
Wyciągnąłem toto z jakiejś Santamaryji, czy innej Felicyji, gdzie miało służyć za jakieś kontrafały, gaje czy inne topenanty. Ponieważ było jakieś takie mechate z lekka, umoczyłem paluszek (wskazujacy prawej rączki) w lakierku i przeciągnąłem lineczkę pomiedzy ściśnietymi paluszkami (wskazującym prawej rączki i kciuczkiem - też prawej rączki). Podaję tak dokładnie, bo może ktoś będzie chciał mnie naśladować. Metody nie patentuję, można korzystać do woli... Aha..., lakierek to oczywiście bezbarwny matowy Humbrolik (zakupik z 1974 roczku i kurna jeszcze służy...)
Jak lakiereczek wysechł, to lineczkę pomalowałem (pędzelkiem - co będę paluszki brudził) czarnym Humbrolkiem numereczek 33 (kupiony w zeszłym miesiączku - dużo tego idzie... ). Teraz schnie. Jak wyschnie, to następna fazunia...