"Blaszki" niefototrawione

inne techniki modelarskie - plastik, żywica, drewno itd.

Moderatorzy: kartonwork, Edmund_Nita, Tempest

ODPOWIEDZ
Darek B.
Posty: 21
Rejestracja: wt mar 13 2007, 20:44
Lokalizacja: kielce

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Darek B. »

Andrzej jesteś Wielki i niech tak zostanie! A teraz dawaj tego Mi 6! Jazda!



Darek Beck
Darek B.
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Bez przesady Darku. Wielki to jest pierwowzór modelu, który robię. I ludzie, którzy na nim latali – im bardziej zagłębiam się w poznanie struktury tego „latającego potwora”, tym większy szacunek mam dla facetów, którzy nim hasali po niebie. Ja tylko z tej mojej „plastikowej zabawki” chcę zrobić coś, co przypomni, że nasi lotnicy umieli „poskromić” ten gigantyczny mechanizm i że dziś ostatni egzemplarz z biało czerwoną (wypłowiałą jak wyrzut sumienia) szachownicą stoi pod Łodzią I NISZCZEJE, choć mógłby być ozdobą największych lotniczych muzeów świata!
Obrazek
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Edmund_Nita
Posty: 2057
Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
Lokalizacja: Koszalin
x 8

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Edmund_Nita »

Teraz zaczynam rozumieć o co Ci chodziło, gdy pisałeś o nitach... :lol:
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Mundziu! Na tym fragmencie, gdzie siedzę sobie w kabinie, to akurat pikutek. Ten model robi się wedle zasady – im dalej tym większy kłopot, bo już zanim go wezmę do ręki, to najpierw muszę zastanawiać się, gdzie można go złapać. ;-)

Żeby trochę odpocząć od kropkowania nitów powstała kolejna dziura w kadłubie. Trochę kiepskie - ale to tylko robocze – fotki w trakcie pracy przy kadłubowym zbiorniku nr 2 i odsłoniętym fragmencie pokrycia kadłuba. Teraz szlifowanie, polerowanie i połówki zbiornika znajdą się w połówkach wnęki. „Za chwilę” przewody połączą go z pompą paliwa...

Obrazek

Obrazek

... a potem znowu... nity. Po co my te nity robimy w 1:72. Tego powinno się zabronić! :cisza: :lol:
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
erkamo
Posty: 74
Rejestracja: pt sie 17 2007, 16:12
Lokalizacja: EU

Re: Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: erkamo »

Andrzej Ziober pisze:... a potem znowu... nity. Po co my te nity robimy w 1:72. Tego powinno się zabronić! :cisza: :lol:
Ano właśnie ;-) . Pamiętam, swego czasu panowała opinia, że akurat w tej skali, nity to raczej chybiony pomysł. No bo weźmy np. ich wymiar pomniejszony 72 razy to wyjdzie nam jakieś 0.1 mm i mniej (jeśli się mylę to pardon. Tak pop prostu szacuję). Na domiar złego, w takim Mi-6, jak i chyba w większości popularnych śmigłowców, nie są wpukłe, a wręcz przeciwnie.
Wiem Andrzeju, że w Lancasterze (kurcze? chyba??) jakoś obszedłeś, pardon znalazłeś rozwiązanie, poprzez napylanie "brudu" w wykłute dziurki nitów. Ale w ten sposób powstaje chyba jedynie wrażenie wypukłego nitu, najprawdopodobniej wystarczające w tej skali, ale zawsze to tylko wrażenie.
Nie wykluczam jednak możliwości, że znalazłeś już inną, jeszcze bardziej perfekcyjną ( ;-) ) metodę nitowania. :cool:
Pozdrawiam

erkamo
Darek B.
Posty: 21
Rejestracja: wt mar 13 2007, 20:44
Lokalizacja: kielce

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Darek B. »

No Andrzej, jak to robisz?


Pozdro - Darek Beck
Darek B.
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Erkamo napisał:
Pamiętam, swego czasu panowała opinia, że akurat w tej skali, nity to raczej chybiony pomysł
Różne czasy były. Ja np. pamiętam, że były też takie czasy, gdy o pierwszym moim modelu rozebranym z blach mówiono w Polsce, że to „wynaturzenie” w modelarstwie, że model wygląda „niesamolotowo” i różne inne bzdety. UROK MODLELARSTWA POLEGA NA TYM, ŻE ZAWSZE TRZEBA GONIĆ JAKIEGOŚ ZAJĄCZKA, bo modelarstwo redukcyjne ciągle się rozwija i ciągle trzeba nie tylko szukać ALE I WYMYSLAĆ nowe wyzwania. Gdyby nie te „gonienie zajączka”, byłoby to tylko lepienie zabawek.
Kiedyś napisałem, że „modelarz musi być oszustem”. Wszystko jest w modelarstwie plastikowym „oszustwem”! Poczynając od tego, że model jest przecież z plastiku, a wygląda jakby był z metalu lub drewna, płótna itp., kończąc na liniach podziału blach i owych nitach, które w tej skali „znikają z planów” jeśli trzymać się dokładnie realiów wymiarowania. Ale, jeśli zrobi się to na tyle delikatnie i odpowiednio wycieniuje powierzchnie, stosując rożne techniki malarskie, które opisywałem i w Skrzydlatej i w AeroPlanie, można STWORZYĆ WRAŻENIE, że te zbyt duże elementy na tle całego modelu nie wyglądają na przesadnie duże. Nitowadło, którego wynalezienie nie wiedzieć czemu przypisywane jest Czechom(!), po części ten problem rozwiązuje. Po części, dlatego, że nie wystarczy kupić takie urządzonko, ale trzeba dobrać odpowiednie kółko zębate, wyostrzyć mu ząbki tak, żeby nie robiły tylko dziury w plastiku, lecz wygniatały „grzybek”, jeśli nity mają być wypukłe.
Erkamo napisał:
Na domiar złego, w takim Mi-6, jak i chyba w większości popularnych śmigłowców, nie są wypukłe, a wręcz przeciwnie.
W tym twoim zdaniu prawdziwe są tylko dwa ostatnie słowa czyli „wręcz przeciwnie”.
W śmigłowcu Mi-6 nity są akurat „wręcz przeciwnie”, czyli wypukłe :razz: !!!! I jest ich bardzo dużo. Na tyle dużo, że w tej skali, przy tak skomplikowanym modelu, nie wszędzie da się je zrobić, więc trzeba je zrobić tak, żeby „sprawiały wrażenie”. Zrobienie ich w formie „grzybków” to kwestia wyostrzenia ząbków nitowadła i użycia go z odpowiednim naciskiem. Ten „odpowiedni nacisk” trzeba sobie poćwiczyć, bo to także zależy od „miękkości” (lub twardości) plastiku. Ale i tak często – mimo ćwiczeń – zdarza się, że jakaś linia nitów nie wyjdzie właściwie i trzeba ją zalać cyjanopanem, ponownie zeszlifować powierzchnię (przy okazji nie uszkadzając dobrze wykonanych linii obok) i zrobić ją poprawnie. Dlatego cała taka „zabawa” trwa długo.
Erkamo napisał:
Wiem Andrzeju, że w Lancasterze (kurcze? chyba??) jakoś obszedłeś, pardon znalazłeś rozwiązanie, poprzez napylanie "brudu" w wykłute dziurki nitów.
Wszystko Ci się pomieszało. Napylanie dotyczyło cieniowania powierzchni, a otwór w grzybku zapełnia się podczas polerowania pyłem, który wtedy powstaje. Ponadto zauważyłem, że - I TO JEST BARDZO WAŻNE SPOSTRZEŻENIE!!!! - warto wytrasowane nity pozostawić na kilka dni „same sobie”, nic z nimi nie robiąc, bo plastik sam się TROCHĘ ZASKLEPIA. Ile i w jakim stopniu – to zależy od rodzaju surowca z jakiego została wykonana wypraska i od nacisku, z jakim wykonano linie nitów. Nie można podać jakiejś ogólnej recepty. Trzeba sobie to jakoś eksperymentalnie wykombinować. I to kombinowanie wymaga czasu – każdy model ma „coś inaczej” z nitami i dla każdego trzeba całe eksperymentowanie zaczynać od nowa, jeśli oczywiście chcemy, żeby to wyszło realistycznie. Na etapie takich drobnych niuansów robienie nitów staje się trochę trudniejsze, niż pokazywane przez wielu „przeciągnięcie” kółkiem zegarkowym po plastiku. Dochodzi do tego jeszcze kwestia późniejszego malowania i polerowania. Imitacje WYPUKŁYCH łebków nitów sprawiają o wiele większy problem, niż imitacje nitów płaskich.
Erkamo napisał:
w ten sposób powstaje chyba jedynie wrażenie wypukłego nitu, najprawdopodobniej wystarczające w tej skali, ale zawsze to tylko wrażenie.
No właśnie... „powstaje wrażenie”. Ale dlaczego uważasz, ze to „TYLKO” wrażenie?! Ja sądzę, że w tej skali pomniejszenia „wrażenie” to cały urok redukcyjnego modelarstwa plastikowego. Na tym cały jego urok polega moim zdaniem. Można sobie oczywiście wyobrazić zbudowanie modelu idealnie zwymiarowanego w 1:72 we wszystkich szczegółach i nawet z użyciem takich samych surowców/materiałów jak w oryginale, ale to już NIE BĘDZIE redukcyjny model PLASTIKOWY, lecz coś zupełnie innego. Robiąc redukcyjny model plastikowy skazani jesteśmy w głównej mierze jednak na ten plastik. Im bardziej się na niego „skazujemy” tym jest to trudniejsze zadanie do wykonania, ale i tak jest to dużo łatwiejsze, niż problemy z jakimi stykają się ludzie robiący modele kartonowe. Dla mnie absolutnym szczytem tej umiejętności robienia wrażenia są np. modele Precyzyjnego, Wujka Andrzeja, Kierownika i innych Kolegów z tego forum, którzy ze „zwykłych kartek papieru” robią coś, co na końcu ABSOLUTNIE NIE WYGLĄDA NA PAPIEROWE”. To jest dopiero WIELKA SZTUKA MODELARSKA. Ja tam zawsze czapkę z głowy zdejmuję, gdy patrzę na takie modele.
I na koniec fotka:
Obrazek
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Awatar użytkownika
Rutek63
Posty: 756
Rejestracja: pn paź 25 2004, 20:03
Lokalizacja: Scarsdale, NY
x 1

Re: Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Rutek63 »

Andrzej Ziober pisze:Kiedyś napisałem, że „modelarz musi być oszustem”. Wszystko jest w modelarstwie plastikowym „oszustwem”!
Innymi słowy, modelarz to swego rodzaju iluzjonista, który za pomocą różnego rodzaju sztuczek wprowadza widzów w osłupienie. Efektem tego osłupienia jest w obu przypadkach taka sama reakcja, a mianowicie: Jak on to kurza stopa zrobił ?

Andrzej, ja mam pytanie raczej luźno związane z modelem który teraz budujesz. Interesuje mnie mianowicie, czy planujesz w niedalekiej przyszłości wydanie swoich artykułów zamieszczonych w AeroPlanie i Skrzydlatej w postaci książki czy może w formie E-book. Pytam, ponieważ do mnie oba te pisma nie docierają. Poza tym podejrzewam, że wiele z numerów jest już niedostępnych w sprzedaży. Jednym zdaniem: Jaka jest szansa na zgromadzenie całej serii Twoich artykułów? Pomijając skupowanie pojedynczych numerów wspomnianych pism.

Pozdrawiam!
Piotr
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
erkamo
Posty: 74
Rejestracja: pt sie 17 2007, 16:12
Lokalizacja: EU

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: erkamo »

W tym twoim zdaniu prawdziwe są tylko dwa ostatnie słowa czyli „wręcz przeciwnie”.
Hi, hi a nieprawda. Wystarczy jeszcze raz przeczytać, "przymrużając" nieco oko ;-), i nie traktując każdej literówki jako błąd.

Co dotych "wrażeń" Andrzeju, to masz rację, że to "tylko" było niepotrzebne :cool: . A jednak nadal jestem zdania, że właśnie Ty jesteś zaprzeczeniem takiej formy modelarstwa, w której wystarcza jakaś próba wpuszczenia widza w maliny. Przecież nawet w sytuacji, kiedy z góry wiesz, że pewien element będzie praktycznie niewidoczny w skończonym modelu, wykonujesz go z niemniejszą pieczołowitością niż te, które będą wyeksponowane. Teoretycznie wystarczyłoby być może zastąpić taki element jakimś wydrukiem lub kawałkiem zdjęcia, ale Ty wolisz "podpuszczać" widza nadzieją na znalezienie gdzieś końca tej miniaturyzacji.
Mogę też sobie wyobrazić, że w dzisiejszych czasach, wydrukowanie na kalkomani imitacji poszycia płatowca, do złudzenia przypominającego oryginał nie jest już niemożliwe. Ale takie wrażenie to chyba nie to samo?
Tak więc jeśli kiedyś zostanie opracowana i dopracowana metoda "prawie idealnego" nitowania 72-ek będzie można powiedzieć, że to stare nitowanie sprawiało "tylko" wrażenie.

Co do kartonówek mistrzów tego forum, to nie ma nawet o czym dyskutować :)
Pozdrawiam

erkamo
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Blaszki niefototrawione

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Rutek napisał
Innymi słowy, modelarz to swego rodzaju iluzjonista, który za pomocą różnego rodzaju sztuczek wprowadza widzów w osłupienie. Efektem tego osłupienia jest w obu przypadkach taka sama reakcja, a mianowicie: Jak on to kurza stopa zrobił ?
Otóż to! Bardzo zgrabnie ująłeś jedną z najważniejszych „tajemnic sztuki wygrywania” konkursów modelarskich. A odpowiedź na pytanie na temat moich artykułów wysłałem Ci na priv.


Erkamo napisał
...jestem zdania, że właśnie Ty jesteś zaprzeczeniem takiej formy modelarstwa, w której wystarcza jakaś próba wpuszczenia widza w maliny... Przecież nawet w sytuacji, kiedy z góry wiesz, że pewien element będzie praktycznie niewidoczny w skończonym modelu, wykonujesz go z niemniejszą pieczołowitością niż te, które będą wyeksponowane. Teoretycznie wystarczyłoby być może zastąpić taki element jakimś wydrukiem lub kawałkiem zdjęcia...
„Tworzeniem wrażenia” jest „wpuszczaniem widza w maliny”... ale w bardzo specyficzny sposób. Nie „oszukuję go” poprzez brak jakiegoś elementu albo ułatwienie sobie roboty np. wspomnianym przez Ciebie wydrukiem”, czyli czymś wykonanym mniej starannie (bo będzie to kiepsko widoczne) lecz zrobieniem tego detalu w taki sposób, by widz był przekonany NIE TYLKO, że „to” tam jest, ale także, że „jest to dokładnie tak samo precyzyjne” jak elementy dobrze widoczne. Czasami osiągnięcie takiego efektu jest bardzo trudne. Innymi słowy pomiędzy ”tworzeniem wrażenia”, a „ułatwianiem sobie budowy modelu” nie można postawić znaku równości, bo to dwa zupełnie inne zjawiska. Pierwsze to szukanie (czasami bardzo pracochłonne) jakiegoś efektownego rozwiązania, a drugie to po prostu zaniżanie sobie poziomu - oczywiście tylko z mojego prywatnego i wielce subiektywnego punktu widzenia :lol:
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
ODPOWIEDZ