A co to znaczy „możliwości”
![Question :?:](./images/smilies/icon_question.gif)
Bo nie wierzę, że nie masz MOŻLIWOŚCI kupienia kilku wiertełek, nożyków Olfy (lub innych) trochę pilniczków, papierów ściernych, wełny mineralnej i kilku innych równie „skomplikowanych” narzędzi!
Mogę przyjąć, że modelarz mający lat np. 15 nie ma jeszcze doświadczenia i odpowiedniej cierpliwości – wtedy jemu taka robota nie wychodzi. Mogę przyjąć, że modelarz, który ma np. 30-40 lat nie ma aż tak dużo czasu, żeby brać się za głęboką konwersję modelu wielkiego samolotu, bo faktycznie wówczas budowa może ciągnąć się w nieskończoność, gdyż trzeba wtedy wykonać dziesiątki tysięcy detali. Ale można np. spróbować na początku z modelem mniej skomplikowanego statku powietrznego, gdzie tych części do odwzorowania jest relatywnie dużo mniej i są dużo łatwiejsze do wykonania. Wtedy jego budowa nie musi trwać latami, jak u mnie. Taki „brak możliwości”, o jakim pisze Erkamo to moim zdaniem ograniczenia, które modelarz sam sobie stwarza poprzez własny
brak wiary, że potrafi coś takiego zrobić.
To, co ja pokazuję tutaj i opisuję w AeroPlanie nie wymaga ani trudnych do opanowania technologii, ani drogich narzędzi. Czyli niema w tym
NICZEGO, co uniemożliwiłoby przeciętnemu/statystycznemu dorosłemu modelarzowi wykonywanie takich rzeczy (przynajmniej do etapu malowania). Mogę również zrozumieć, że jakiegoś modelarza po prostu nie interesuje taka postać modelarstwa, mogę zrozumieć, że mu się takie rozebrane modele nie podobają, ale nie mogę zrozumieć, gdy ktoś mówi, że mu „możliwości to... uniemożliwiają”!
Cały ten wątek założyłem nie po to, żeby tutaj lansować się na jakiegoś modelarskiego mistrza (bo to byłoby śmieszne!), ale właśnie dlatego, żeby pokazać, iż w przeciwieństwie do wielu innych dziedzin modelarstwa, w plastikowym modelarstwie redukcyjnym wcale nie trzeba zgłębiać jakiś technologii kosmicznych, naukowych teorii wymagających lat trudnych studiów, komputerowych wynalazków (przynajmniej na razie to nie jest niezbędne) lub wydawać sporych pieniędzy na drogie części do waloryzacji. Trzeba jedynie dobrze poznać konstrukcję statku powietrznego, ale to akurat moim zdaniem powinno być czymś
naturalnym dla modelarza, bowiem jakoś nie umiem zrozumieć człowieka, który robi np. model silnika i nie odróżnia, że „cieńsze rurki” to np. popychacze, jakieś grubsze, to np. kolektory wylotu spalin, etc., etc. Innymi słowy jedyny problem w modelarstwie redukcyjnym to kwestia wyrobienia w sobie CIERPLIWOŚCI. Tej nie dostaje się w genach po dziadkach, trzeba ją po prostu w sobie kształtować. I KAŻDY JĄ MOŻE W SOBIE UKSZTAŁTOWAĆ. Jeśli tylko tego chce!
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.