Odkryłem Twoją relacje dopiero teraz przez przypadek, ale nie żałuję, piękna praca, robi (przynajmniej na mnie, ale myśle że na wszystkich) duże wrażenie, w szczególności, gdy porównuję to do wyników moich prac w tej materii. Mój ostatni model statku/okrętu z MM robiłem ostatnio chyba przed 40 laty, potem tylko samoloty, tak że nie chcę się wymądrzać, ale mała uwaga do samolotu na tych ostatnich zdjęciach: Drut anteny (czy jak to się prawidłowo nazywa) wyszedł strasznie gruby! Wypróbuj metodę „na pończochę/rajtuzę“. Tzn. wyciągasz z pończochy „nitkę“ (próbowałem zmierzyć suwmiarką jej grubość – wyszło mi 0,01 mm!), przyklejasz najpierw do statecznika (np. przez małe, praktycznie niewidoczne nacięcie żyletką i wklejenie na malutką kropelkę kleju), po wstępnym wyschnięciu (wystarczy pół minuty) naciągnąć i owinąć na maszcie anteny, też na malutką kropelkę kleju – tak trzymać 10 – 20 sekund – gotowe, tylko jeszcze obciąć żyletką (napiąć!) nadmiar nitki.
Para rajtuz (są praktycznie we wszystkich kolorach) wystarczy dla kilkudziesięciu pokoleń modelarzy, jeżeli nie ma się partnerki i trzeba kupić (jeżeli się ma, przedtem lepiej spytać o zgodę na konfiskatę).
Załączam zdjęcie tak wykonanego przewodu antenowego (Ławoczkin, 1:33). Model stoi od 15 lat w piwnicy, no więc już troszeczkę nadjedzony zębem czasu.
![Obrazek](http://i605.photobucket.com/albums/tt140/henkosma/Pt47/th_Bild6.jpg)
Serdeczne pozdrowienia