[R] Niemiecki odrzutowiec dla młodzieży czyli He162 w 1:72
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
[R] Niemiecki odrzutowiec dla młodzieży czyli He162 w 1:72
Miał to być samolot, w który wyposażone zostaną niemieckie jednostki Volksjager, tworzone z
młodzieży pobieżnie przeszkolonej w lotach na szybowcach (tu jest drążek, jak go pociągniesz do
siebie to samolot leci w górę a jak od się to w dół, a tu jest spust - jak go naciśniesz to
strzelasz, a tu jest manetka gazu. Następny proszę...). Był on jednak bardzo trudny w pilotażu
i miał kilka innych mankamentów, tak że mogli go pilotować jedynie doświadczeni piloci a takich
na szczęście w początkach 1945 roku naziści mieli już niewielu. Więcej o tym samolocie można
wyczytać w Typach broni i uzbrojenia zeszyt numer 156 i pewnie w innych publikacjach,
których nie posiadam.
Jakiś rok temu wzbogaciłem swoją kolekcję niesklejonych modeli o kilka wyrobów chińskiej firmy
Hobby Boss z serii 'zestawy łatwe do składania'. Są to modele składające się z kilkunastu
części, których złożenie nie powinno nastręczać problemów nawet początkującym modelarzom, choć
trochę szlifowania jest konieczne aby części dopasować.
Jednym z nich był właśnie He 162. Może nie wiem wszystkiego ale w skali 1:72 tego modelu
nikt inny jeszcze chyba nie wyprodukował.
No to zacznę od inboxa. Niestety niektóre zdjęcia nie są najlepsze ale jest już za późno aby je
powtórzyć (tzn części są już wycięte z ramek a na powtórzenie pozostałych jest za ciemno).
Pudełko niewielkich rozmiarów z taką sobie okładką
Wszystkie części znajdują się w opakowaniu wykonanym z czarnego plastiku i wchodzą do
poszczególnych "wnęk" na lekki wcisk z blokadą wypadnięcia. Kadłub jest w jednym kawałku, do
tego skrzydła i ramka z pozostałymi częściami oraz ramka z oszkleniem.
Części nie są specjalnie finezyjnie wykonane ale porównałbym je do wyrobów Italeri czy Academy
Jak widać kabina pilota jest integralną częścią kadłuba i nie ma zbyt wielu szczegółów.
Nie ma w niej nawet imitacji tablicy z przyrządami pokładowymi, które oryginał jednak posiadał.
Instrukcja malowania
oraz sklejania
i zabezpieczone woreczkiem foliowym kalkomanie
Prace rozpocząłem od dorobienia nędznej imitacji tablicy przyrządów. Zegary wytrasowałem przy
pomocy zaostrzonej igły lekarskiej, które póki co sprzedaje się u nas na szczęście bez recepty.
Przyznam się bez bicia, że odpuściłem sobie malowanie zegarów, że o wskazówkach nawet nie
wspomnę. Dopiero dłubiąc przy tej wielkości elemencie można uświadomić sobie co tak na prawdę
widać na zdjęciach kabiny pilotów śmigłowca Mi-6 budowanego przez kolegę A.Ziobra. A widać tam
po prostu nieziemskie umiejętności i anielską cierpliwość czego w tym wątku się raczej nie uświadczy.
Malowanie samolotu opieram trochę na instrukcji z modelu a trochę na podstawie informacji ze
wspomnianych TBiU. Wnętrze kabiny pomalowałem ciemnoszarą Pactrą (chyba RLM 66). Te niepomalowane
fragmenty służą do wklejenia oszklenia, które ma takie dziwne boczne panele wsuwane do kabiny.
Jeszce czegoś takiego w innych modelach nie widziałem. Pewnie ma to na celu
dokładne pozycjonowanie kabiny ale moja wydaje mi się trochę uciekać na jeden bok.
Potem szybko przykleiłem skrzydła, owiewkę kabiny, skleiłem silnik i poskładałem samolot na sucho łącząc
wszystko przy pomocy masy Blue Tack i maskolu firmy Talens (jest super) aby postawić maszynę na kołach
(na zdjęciu stoi faktycznie na goleniach ale wcześniej koła były przymocowane na maskolu) i przekonać się,
że opada na ogon. Okazał się, że konieczne jest wklejenie jakiegoś balastu zaraz za kabiną PRZED
przyklejeniem skrzydeł czego z instrukcji się niestety nie dowiemy.
Zanim zająłem się problemem ciężkiego ogona a może lekkiego nosa postanowiłem trochę popracować nad
przednią golenią podwozia a w zasadzie nad widelcem trzymającym koło. Ten w modelu był zbyt toporny
ale klika wierceń i trochę szlifowania paskami papieru ściernego trzymanymi w pęsecie dało efekt, który mnie w zasadzie zadowala.
Potem przyszła pora na poprawę stateczności podłużnej. Wywierciłem dwa otwory zaraz za kabiną,
w które wsunąłem kawałki metalu (takie wałeczki na których opiera się szklana półka odpowiednie
zeszlifowane) ale okazało się, że to za mało. No to nawtykałem ile się dało Blue Tacka. Nie obyło się
niestety bez przewiercenia kadłuba na wylot czemu nie zapobiegła przyklejona na wiertło taśma mająca
sygnalizować kiedy zaprzestać borowania. Na szczęście od spodu model podtrzymywałem palcem, który
"wykrył" próbę przewiercenia, dzięki czemu skończyło się na małym wybrzuszeniu. Przy okazji przez małą
szczelinę pomiędzy owiewką a kadłubem, której zawczasu nie zakleiłem tamijowską taśmą dostał się
do środka paproch. Pozostanie tam ku przestrodze, bo żadnym sposobem nie udało mi się go stamtąd wydostać.
tak że teraz samolot stoi, choć gdy da mu się prztyczka w nos siada na ogon.
No i przyszła pora na malowanie czyli to, co nie za bardzo mi wychodzi.
Miało być malowane aerografem ale coś we mnie pękło i wyjąłem pędzelek. Wnęki podwozia to szary RLM 02 Pactry
golenie podwozia też
Używanie farb Pactra wiąże się z koniecznością bardzo intensywnego ich mieszania co miały
ułatwić metalowe kulki wrzucone do buteleczek. Niestety farby akrylowe są to wytwory
zawierające wodę i okazało się, że metalowe kulki z łożysk po prostu rdzewieją. Przed
wrzuceniem kulek do nowych farb postanowiłem je wcześniej pomalować.
I tyle na razie z placu budowy. Teraz przyjdzie mi wreszcie pomalować ten samolot i postanowiłem,
że nie ma odwrotu od aero.
młodzieży pobieżnie przeszkolonej w lotach na szybowcach (tu jest drążek, jak go pociągniesz do
siebie to samolot leci w górę a jak od się to w dół, a tu jest spust - jak go naciśniesz to
strzelasz, a tu jest manetka gazu. Następny proszę...). Był on jednak bardzo trudny w pilotażu
i miał kilka innych mankamentów, tak że mogli go pilotować jedynie doświadczeni piloci a takich
na szczęście w początkach 1945 roku naziści mieli już niewielu. Więcej o tym samolocie można
wyczytać w Typach broni i uzbrojenia zeszyt numer 156 i pewnie w innych publikacjach,
których nie posiadam.
Jakiś rok temu wzbogaciłem swoją kolekcję niesklejonych modeli o kilka wyrobów chińskiej firmy
Hobby Boss z serii 'zestawy łatwe do składania'. Są to modele składające się z kilkunastu
części, których złożenie nie powinno nastręczać problemów nawet początkującym modelarzom, choć
trochę szlifowania jest konieczne aby części dopasować.
Jednym z nich był właśnie He 162. Może nie wiem wszystkiego ale w skali 1:72 tego modelu
nikt inny jeszcze chyba nie wyprodukował.
No to zacznę od inboxa. Niestety niektóre zdjęcia nie są najlepsze ale jest już za późno aby je
powtórzyć (tzn części są już wycięte z ramek a na powtórzenie pozostałych jest za ciemno).
Pudełko niewielkich rozmiarów z taką sobie okładką
Wszystkie części znajdują się w opakowaniu wykonanym z czarnego plastiku i wchodzą do
poszczególnych "wnęk" na lekki wcisk z blokadą wypadnięcia. Kadłub jest w jednym kawałku, do
tego skrzydła i ramka z pozostałymi częściami oraz ramka z oszkleniem.
Części nie są specjalnie finezyjnie wykonane ale porównałbym je do wyrobów Italeri czy Academy
Jak widać kabina pilota jest integralną częścią kadłuba i nie ma zbyt wielu szczegółów.
Nie ma w niej nawet imitacji tablicy z przyrządami pokładowymi, które oryginał jednak posiadał.
Instrukcja malowania
oraz sklejania
i zabezpieczone woreczkiem foliowym kalkomanie
Prace rozpocząłem od dorobienia nędznej imitacji tablicy przyrządów. Zegary wytrasowałem przy
pomocy zaostrzonej igły lekarskiej, które póki co sprzedaje się u nas na szczęście bez recepty.
Przyznam się bez bicia, że odpuściłem sobie malowanie zegarów, że o wskazówkach nawet nie
wspomnę. Dopiero dłubiąc przy tej wielkości elemencie można uświadomić sobie co tak na prawdę
widać na zdjęciach kabiny pilotów śmigłowca Mi-6 budowanego przez kolegę A.Ziobra. A widać tam
po prostu nieziemskie umiejętności i anielską cierpliwość czego w tym wątku się raczej nie uświadczy.
Malowanie samolotu opieram trochę na instrukcji z modelu a trochę na podstawie informacji ze
wspomnianych TBiU. Wnętrze kabiny pomalowałem ciemnoszarą Pactrą (chyba RLM 66). Te niepomalowane
fragmenty służą do wklejenia oszklenia, które ma takie dziwne boczne panele wsuwane do kabiny.
Jeszce czegoś takiego w innych modelach nie widziałem. Pewnie ma to na celu
dokładne pozycjonowanie kabiny ale moja wydaje mi się trochę uciekać na jeden bok.
Potem szybko przykleiłem skrzydła, owiewkę kabiny, skleiłem silnik i poskładałem samolot na sucho łącząc
wszystko przy pomocy masy Blue Tack i maskolu firmy Talens (jest super) aby postawić maszynę na kołach
(na zdjęciu stoi faktycznie na goleniach ale wcześniej koła były przymocowane na maskolu) i przekonać się,
że opada na ogon. Okazał się, że konieczne jest wklejenie jakiegoś balastu zaraz za kabiną PRZED
przyklejeniem skrzydeł czego z instrukcji się niestety nie dowiemy.
Zanim zająłem się problemem ciężkiego ogona a może lekkiego nosa postanowiłem trochę popracować nad
przednią golenią podwozia a w zasadzie nad widelcem trzymającym koło. Ten w modelu był zbyt toporny
ale klika wierceń i trochę szlifowania paskami papieru ściernego trzymanymi w pęsecie dało efekt, który mnie w zasadzie zadowala.
Potem przyszła pora na poprawę stateczności podłużnej. Wywierciłem dwa otwory zaraz za kabiną,
w które wsunąłem kawałki metalu (takie wałeczki na których opiera się szklana półka odpowiednie
zeszlifowane) ale okazało się, że to za mało. No to nawtykałem ile się dało Blue Tacka. Nie obyło się
niestety bez przewiercenia kadłuba na wylot czemu nie zapobiegła przyklejona na wiertło taśma mająca
sygnalizować kiedy zaprzestać borowania. Na szczęście od spodu model podtrzymywałem palcem, który
"wykrył" próbę przewiercenia, dzięki czemu skończyło się na małym wybrzuszeniu. Przy okazji przez małą
szczelinę pomiędzy owiewką a kadłubem, której zawczasu nie zakleiłem tamijowską taśmą dostał się
do środka paproch. Pozostanie tam ku przestrodze, bo żadnym sposobem nie udało mi się go stamtąd wydostać.
tak że teraz samolot stoi, choć gdy da mu się prztyczka w nos siada na ogon.
No i przyszła pora na malowanie czyli to, co nie za bardzo mi wychodzi.
Miało być malowane aerografem ale coś we mnie pękło i wyjąłem pędzelek. Wnęki podwozia to szary RLM 02 Pactry
golenie podwozia też
Używanie farb Pactra wiąże się z koniecznością bardzo intensywnego ich mieszania co miały
ułatwić metalowe kulki wrzucone do buteleczek. Niestety farby akrylowe są to wytwory
zawierające wodę i okazało się, że metalowe kulki z łożysk po prostu rdzewieją. Przed
wrzuceniem kulek do nowych farb postanowiłem je wcześniej pomalować.
I tyle na razie z placu budowy. Teraz przyjdzie mi wreszcie pomalować ten samolot i postanowiłem,
że nie ma odwrotu od aero.
Ostatnio zmieniony śr wrz 29 2010, 23:52 przez Tempest, łącznie zmieniany 3 razy.
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Re: Niemiecki odrzutowiec dla młodzieży czyli He162 w 1:72
Z tego co ja wiem to były jeszcze (czy też są) modele firm Revell i Dragon.Tempest pisze:
Jednym z nich był właśnie He 162. Może nie wiem wszystkiego ale w skali 1:72 tego modelu
nikt inny jeszcze chyba nie wyprodukował.
Hi, hi jak ładnie napisane Ja ciągle pękam .Miało być malowane aerografem ale coś we mnie pękło i wyjąłem pędzelek
Pozdrawiam
erkamo
erkamo
No to było tego jednak trochę. Obecnie nie są chyba w bieżącej ofercie tych firm.
Znalazłem jeszcze coś raczej dla zbierczy staroci [model firmy Frog]
http://cgi.ebay.com/1%2F72-Frog-Heinkel ... 3004r20473
Znalazłem jeszcze coś raczej dla zbierczy staroci [model firmy Frog]
http://cgi.ebay.com/1%2F72-Frog-Heinkel ... 3004r20473
Pomyślałem że trzeba by go wreszcie skończyć. Odkurzyłem więc pudełko z aerografem, podłączyłem do prądu kompresorek, pomalowałem spód kolorem RLM 76 (Pactra A93) i jak zobaczyłem efekt końcowy zazgrzytałem zębami. Pełno jakichś paprochów na powierzchni się pojawiło.
Całe to nieporozumienie zmyłem wacikiem przy pomocy zmywacza do farb akrylowych Wamod-u i odstawiłem pacjenta do skrzynki gdzie przeleżał jakiś miesiąc.
Ponowne malowanie wyszło już trochę lepiej choć wydaje mi się, że malowałem zbyt dużym strumieniem farby. Poprawiał już jednak nie będę.
Teraz jeszcze tylko trzy kolory kolejno ... malowane noo-o-cą
Całe to nieporozumienie zmyłem wacikiem przy pomocy zmywacza do farb akrylowych Wamod-u i odstawiłem pacjenta do skrzynki gdzie przeleżał jakiś miesiąc.
Ponowne malowanie wyszło już trochę lepiej choć wydaje mi się, że malowałem zbyt dużym strumieniem farby. Poprawiał już jednak nie będę.
Teraz jeszcze tylko trzy kolory kolejno ... malowane noo-o-cą
Ja używam tego. Ten T-106 to ta wersja bardziej śmierdzącą do farb serii C. Czytałem, że ciężko wytrzymać w pokoju w którym ktoś tymi farbami maluje. Mnie to nie rusza bo używam maski dla lakierników ale kupię choć jedną na próbę bo muszę sprawdzić czy może być coś gorszego niż zapach zmywacza do paznokci z wieczora kiedy moja małolata experymentuje z różnymi ich kolorami.
A co do rozcieńczania to nie miałem takich kłopotów z Pactrą A30 ale może akurat udało mi się utrafić w rozcieńczenie bo robię to niestety na oko.
A co do rozcieńczania to nie miałem takich kłopotów z Pactrą A30 ale może akurat udało mi się utrafić w rozcieńczenie bo robię to niestety na oko.