*[Galeria/Samolot] PWS-50 - w skali 1:72, na podst. CardPlane
Moderatorzy: Tomasz D., laszlik, kartonwork
*[Galeria/Samolot] PWS-50 - w skali 1:72, na podst. CardPlane
Witam, to moja pierwsza galeria na Kartonworku, no ale kiedyś trzeba zacząć. Tydzień temu ukończyłem klejenie kolejnego przedwojennego polskiego "latawca" i chciałbym go Wam pokazać.
W zasadzie mógłbym powiedzieć, że to kolejny-kolejny, bo akurat ten samolocik znam niemal na pamięć. Pierwszy raz skleiłem go parę lat temu, będąc w szpitalu. Ponieważ wiedziałem, że nie będzie to krótka wizytka i mając twarde postanowienie nie umrzeć tam z nudów, poprosiłem sanitariusza (chyba odrabiał tam wojo czy coś takiego), aby kupił mi nóż do tapet, jakiś klej, a przede wszystkim ściągnął z netu i dał do wydrukowania model, który zobaczyłem na stronie Card-Plane. Chłopak kumaty był - to i wydrukował. Żeby śmieszniej, zamiast nożyka do tapet kupił mi, chyba w Rossmanie, matę do cięcia z nożykiem i metalową linijką. Mam ją do dziś. Najgorszy jazz miałem z klejem - musiał być bezwonny. Wiadomo, szpital. W kiosku dostał jakiś podobno "w sam raz do papieru" i nawet był OK. Dopiero w domu zorientowałem się, że tak zacząłem znajomość z BCG... W każdym razie model powstał, usztywniany różnymi kartonikami oraz drutami ze spinaczy. Ze względu na tzw. "niepokazywalność", przy okazji przeprowadzki zaliczył kontener. Ale wrócił - gdy wpadłem tam po kilku tygodniach, aby zobaczyć, czy nie goni mnie jeszcze jakaś korespondencja, znajomy cieć oddał mi kartonik z PWS-em. "Bo to, panie, dzieciaki go znalazły, a ja wiem, że pan to takie robił, więc może potrzebny..." Nie miałem serca go prostować, podziękowałem, nawet trochę naprawiłem. Ale i tak był do... wiadomo, do czego. Więc postanowiłem zrobić jeszcze raz, tyle, że już bardziej "wypasiony" i taki bardziej na półkę. Bo z planów, które w międzyczasie przestudiowałem, wyszło mi, że model Lecha, owszem, fajny jest, ale uproszczony bardzo. Taki miał zresztą być - z założenia.
Dziś wiem, że PWS-50 w czasie Challenge'u 1930 wyglądał mniej więcej tak:
Jak wyglądał z przodu, pokazuje fotka, z zasobów Bundesarchiv. O, tutaj. No więc "wziąłem i przemalowałem" oraz dorobiłem to, czego brakowało.
Trwało to prawie dwa lata, ale nic mnie nie goniło...
Model nie jest zrobiony w klasycznej 1:33, tylko w "plastikowej" skali. Takie robię - żeby mi się na półeczce mieściły, bo mała niestety jest...
Przy okazji od razu załatwię grzeczności:
Bardzo dziękuję
koledze Lechowi Kołodziejskiemu - za przygotowanie modelu bazowego
oraz koledze Stealthowi - za twórcze snucie hipotez, które zaowocowały rozwiązaniem zagadki "co to za cudo i po co, ma ten PWS przyczepione z boku?". Stealth, w czasie dyskusji rzucił nazwą "wysięgnik" na określenie tego elementu. Po chyba dwóch dalszych mailach olśniło mnie, że ma rację - to był po prostu system prowadzenia linek sterowania tak, aby się o siebie nie ocierały i nie zaczepiały.
W moim modelu jest to zrobione tak, jak widzę na fotografiach (a uzbierałem ich w sumie kilkanaście). I sądzę, że zrobiłem tak jak było rzeczywiście.
Powoli rozwiązywały się też inne zagadki, a przy okazji powstawały kolejne wersje. Pierwsza padła ofiarą Żarłocznego Kosza - za brzydotę, druga - za niezgodność z właśnie znalezionymi nowymi materiałami, trzecia - została ciężko ranna w wyniku kontaktu z ciekawskimi łapkami koleżanek córki. Ta ukończona to chyba szósta wersja.
Dobra, zamiast słów, niech mówią obrazki.
Oto PWS-50, opracowany na podstawie modelu CardPlane, ale ze zmienionym malowaniem i paroma innymi elementami.
Przy okazji - od razu potwierdzam to pisał Lechu na "czarnym": model przygotowany dla CardPlane to tylko poprawione i zmienione MALOWANIE, nie ruszałem projektu autorskiego - więc fotele i parę innych rzeczy są w takim kształcie jak były w 2006 r. Żadnych oddzielnych lotek czy sterów, osłona silnika też bez zmian. Jedynie dodałem możliwość zrobienia wiatrochronów w takim kształcie, jak są na fotkach z Ch'30 - bo były łukowate i jest to widoczniejsza różnica niż np. fotele. Ten ramkowy wiatrochron zabudowano po remoncie, dużo później. Moja osłona silnika i tak zresztą jest przewidziana do zmiany, bo parę dni temu na znanym portalu aukcyjnym (ale niemieckim...) pokazała się miodnej jakości fota PZL-5 z osłoną kubek w kubek, jak od PWS-50, a przecież i tu i tu był zamontowany silnik Cirrus Mk.III. No i widać ten chwyt powietrza do gaźnika, który można zobaczyć też np. w Gipsy Mothach, a który podejrzewam, że był i na osłonie PWS-50.
Dołożę trochę szczegółów, zwłaszcza kabiny. Od razu uprzedzam - nie znalazłem żadnej fotografii pokazującej choćby fragmencik jej wyposażenia, więc nie jest to żadne dokładne odwzorowanie. Co prawda, jako wzór posłużyłem się elementami używanymi w samolotach z epoki, więc szansa, że trafiłem, jest spora. Jako że PWS-50 był samolotem raczej "niskobudżetowym", fotele zbudowałem jako klasyczne, drewniane. Kształt drążka wg opisu w "Polish Aircraft 1893-39" J.B.Cynka, zegarki - "rosyjska ruletka", ale zestaw obejmuje podstawowe w tym czasie. Kraniki, zawory, ręczna pompka paliwowa - umiejscowione na tzw. "czuja". Co prawda nie jestem pewien, czy wskaźnik poziomu paliwa w zbiorniku opadowym (moim zdaniem był taki, bo mechaniczna pompa paliwowa - to zbyt wyrafinowane rozwiązanie, jak na drewnianego PWS) nie był po prostu zwykła rurką (tak jak np. w Caudronach G3 i tak jak narysowałem w nowych arkuszach dla CardPlane).
Ponoć przed kabiną był jakiś przyrząd - jeśli tak, to obstawiłem, że to busola, tym bardziej, że mam fotografie, na których coś takiego majaczy między wiatrochronami. Zrobiłem ją na wzór modelu Askanii, dość popularnej w tym czasie. Surowiec: kuleczka silikonu o średnicy chyba poniżej 1 mm.
Jeśli ktoś zauważy nie napięte naciągi - to wyjaśniam: zbyt wolny byłem i nie zareagowałem na słowa teściowej "O, jaki ładny..." - ale na szczęście poszły tylko niteczki z lewej burty. Z tym, że dokleić tak napięte jak były - już się nie udało.
Cóż - córkę to już sobie wychowałem, teraz pora na "większe" wyzwanie.
Pozbierałem trochę fotografii z trwania budowy, może kogoś zainspirują.
Tutaj widać jak sklejałem wannę kadłuba. Poszczególne boki dostały cyjanoakrylu na krawędzie, potem te, które stykały się ze sobą zostały sfazowane do 45°, aby szczeliny między nimi były jak najmniejsze, a retusz - w zasadzie niepotrzebny i całość połączyłem sklejkami. Pomiędzy nimi zostawiłem przerwy na wklejenie wręg.
Wanna sklejona - oczywiście, zanim boki połączyłem z dnem, dokleiłem od wewnątrz panele stopni, zrobiłem wloty powietrza do silnika z przodu tudzież wszelakie otwory. Ta "listewka" pod górną krawędzią boku posłuży mi do oparcia wzmocnionego elementu, usztywniającego tylną część kadłuba.
Elementy wyposażenia kabiny: jeden z zegarków, po retuszu krawędzi, a jeszcze przed zaobrączkowaniem pomalowanym na czarno drucikiem miedzianym o mikrej bardzo średnicy, sklejona CA z kawałków spłaszczonego drucika "wajcha od gazu" oraz gotowa tablica przyrządów, z zegarkami oraz kranikiem paliwa po prawej. Spora, ma ok. 12 mm szerokości.
Tu widać prawie gotową kabinę. Fotele z pasami, obramowanie konstrukcji, instalacja paliwowa, mało widoczny jest wał drążka sterowania, a nie widać w zasadzie popychacza dźwigni sterów, bo jest pod tymże wałem głównym. Kółko trymera jest już w nowym miejscu, widać gdzie było poprzednio. Było, ale w gotowej kabinie postanowiłem coś tam dogiąć czy poprawić, no i szczypce "wypsły mię się" z palców, wpadły do środka, a zaraz potem na zewnątrz, ale już wypruwając trochę drobiazgów. Dobrze, że młodzieży w domu nie było, ale z 10 lat czyśćca zarobiłem za rzucanie wędlinami. Nie dało rady już tak precyzyjnie wkleić kółka i fotelika, na szczęście nie widać, jak rozwaliłem ramę pod fotelami. Jak ktoś nie wie, to nie zauważy. Pasy - pomalowana folia metalowa, ich okucia - cieniutki drucik stalowy. Z tyłu kabiny widać zbiornik, który zrobiłem w nadziei, że będzie widoczny przez oparcia foteli i wycięcie we wrędze. Mogłem sobie chyba darować...
W kolejnej odsłonie pokazujemy Państwu konstrukcję płatów - w zasadzie klasyka, dałem tylko dodatkowy dźwigar oraz klocek korkowy w miejscu mocowania goleni podwozia. Reszta to czyste rzemiosło: sfazowanie krawędzi tam gdzie potrzeba (na lotkach też rzecz jasna!), nagniecenie zaokrąglonym końcem stalowej igły śladów żeber - widać pod światło, że chyba się udało. Końcówka skrzydła została wzmocniona sklejonym z dwóch warstw kartonu i wyoblonym na krawędziach elementem. Rewelacyjnie ułatwiło to zrobienie końcówek płata, dość trudnych do uformowania w skali 1:72 mimo zmiękczenia ich klejem BCG. Ale i pewnie w klasycznej jest to dobry pomysł, trzeba tylko skleić pewnie z pięć warstw kartonu. Spróbujcie - formowanie wyobleń na końcu płata przy takiej pomocy to Pan Pikuś.
Blisko, coraz bliżej. Tutaj widać model złożony na sucho, przed dopieszczeniem połączeń skrzydeł z kadłubem,. Potem jeszcze było maskowanie, malowanie rzadką srebrną farbą metalowych części konstrukcji. W ostatniej chwili zdecydowałem się robić pełną makietę silnika wraz z osłoną, co wydatnie spowolniło prace. Niestety - gdzieś mam te fotografie, ale nie wiem gdzie. To znaczy mam nadzieję, że mam, a nie, że poszły w kosmos. W każdym razie osłona powstała z cienkiego papieru (70g) nasączonego CA, wycięta metodą "może tym razem się uda" (tak naprawdę już trzecia okazała się pasująca do krzywizn kadłuba), silnik zrobiłem z bloków kartonu i kawałków stalowego drucika, zresztą i tak prawie go nie widać.
Prawie koniec - tu widać, jak sobie ułatwiam robotę przy małych detalach. Wcale nie trzymam ich w palcach, tylko naklejam na taśmę klejącą (może być nawet zwykła malarska za 2 PLN, byle SŁABO trzymała) i można malować bez obaw. Kółka początkowo chciałem zrobić z metalowymi, srebrnymi kapslami, ale potem przeanalizowałem fotografie i wyszło mi, że były raczej ciemne - czerwone albo niebieskie. Zrobiłem czerwone, bo mi to bardziej pasowało do ogólnej kolorystyki samolotu. Tutaj oponki wydaja się czarne i na dodatek lśniące, ale w realu są ciemnoszare i matowe. Za dużo świateł dałem do fotografii. Na koniec trochę po macoszemu potraktowanych części - ogonek, lotki, drążek. Niech też mają satysfakcję.
No i na koniec zajrzałem obiektywem do wnętrza kabiny, co przy tej wielkości nie jest łatwe - oś lampy błyskowej czy innej doświetlającej jest sporo odsunięta od osi obiektywu i taka lampa wcale się nie przydaje. No, ale coś tam widać. Na pierwszym zdjęciu poniżej błyszczy się gaśnica, którą przykleiłem poziomo do przedniej ścianki kabiny, obok niej jest brązowa torba - na narzędzia, linki kotwiczące itp., na kolejnym - dno kabiny, drążek i szczegóły instalacji paliwowej na lewej burcie, na trzecim - szef kuchni poleca dźwignię gazu i busolę...
Jakby kto chciał sobie trochę podobnego skleić, tyle że w "ludzkiej", kartonowej skali - to niech nie pisze do mnie. Wystarczy poczekać jeszcze trochę i zaglądać na http://www.modele-kartonowe.com. A jeśli nie wystarczy mu to, co ujrzy - no to wtedy niech już pisze...
W zasadzie mógłbym powiedzieć, że to kolejny-kolejny, bo akurat ten samolocik znam niemal na pamięć. Pierwszy raz skleiłem go parę lat temu, będąc w szpitalu. Ponieważ wiedziałem, że nie będzie to krótka wizytka i mając twarde postanowienie nie umrzeć tam z nudów, poprosiłem sanitariusza (chyba odrabiał tam wojo czy coś takiego), aby kupił mi nóż do tapet, jakiś klej, a przede wszystkim ściągnął z netu i dał do wydrukowania model, który zobaczyłem na stronie Card-Plane. Chłopak kumaty był - to i wydrukował. Żeby śmieszniej, zamiast nożyka do tapet kupił mi, chyba w Rossmanie, matę do cięcia z nożykiem i metalową linijką. Mam ją do dziś. Najgorszy jazz miałem z klejem - musiał być bezwonny. Wiadomo, szpital. W kiosku dostał jakiś podobno "w sam raz do papieru" i nawet był OK. Dopiero w domu zorientowałem się, że tak zacząłem znajomość z BCG... W każdym razie model powstał, usztywniany różnymi kartonikami oraz drutami ze spinaczy. Ze względu na tzw. "niepokazywalność", przy okazji przeprowadzki zaliczył kontener. Ale wrócił - gdy wpadłem tam po kilku tygodniach, aby zobaczyć, czy nie goni mnie jeszcze jakaś korespondencja, znajomy cieć oddał mi kartonik z PWS-em. "Bo to, panie, dzieciaki go znalazły, a ja wiem, że pan to takie robił, więc może potrzebny..." Nie miałem serca go prostować, podziękowałem, nawet trochę naprawiłem. Ale i tak był do... wiadomo, do czego. Więc postanowiłem zrobić jeszcze raz, tyle, że już bardziej "wypasiony" i taki bardziej na półkę. Bo z planów, które w międzyczasie przestudiowałem, wyszło mi, że model Lecha, owszem, fajny jest, ale uproszczony bardzo. Taki miał zresztą być - z założenia.
Dziś wiem, że PWS-50 w czasie Challenge'u 1930 wyglądał mniej więcej tak:
Jak wyglądał z przodu, pokazuje fotka, z zasobów Bundesarchiv. O, tutaj. No więc "wziąłem i przemalowałem" oraz dorobiłem to, czego brakowało.
Trwało to prawie dwa lata, ale nic mnie nie goniło...
Model nie jest zrobiony w klasycznej 1:33, tylko w "plastikowej" skali. Takie robię - żeby mi się na półeczce mieściły, bo mała niestety jest...
Przy okazji od razu załatwię grzeczności:
Bardzo dziękuję
koledze Lechowi Kołodziejskiemu - za przygotowanie modelu bazowego
oraz koledze Stealthowi - za twórcze snucie hipotez, które zaowocowały rozwiązaniem zagadki "co to za cudo i po co, ma ten PWS przyczepione z boku?". Stealth, w czasie dyskusji rzucił nazwą "wysięgnik" na określenie tego elementu. Po chyba dwóch dalszych mailach olśniło mnie, że ma rację - to był po prostu system prowadzenia linek sterowania tak, aby się o siebie nie ocierały i nie zaczepiały.
W moim modelu jest to zrobione tak, jak widzę na fotografiach (a uzbierałem ich w sumie kilkanaście). I sądzę, że zrobiłem tak jak było rzeczywiście.
Powoli rozwiązywały się też inne zagadki, a przy okazji powstawały kolejne wersje. Pierwsza padła ofiarą Żarłocznego Kosza - za brzydotę, druga - za niezgodność z właśnie znalezionymi nowymi materiałami, trzecia - została ciężko ranna w wyniku kontaktu z ciekawskimi łapkami koleżanek córki. Ta ukończona to chyba szósta wersja.
Dobra, zamiast słów, niech mówią obrazki.
Oto PWS-50, opracowany na podstawie modelu CardPlane, ale ze zmienionym malowaniem i paroma innymi elementami.
Przy okazji - od razu potwierdzam to pisał Lechu na "czarnym": model przygotowany dla CardPlane to tylko poprawione i zmienione MALOWANIE, nie ruszałem projektu autorskiego - więc fotele i parę innych rzeczy są w takim kształcie jak były w 2006 r. Żadnych oddzielnych lotek czy sterów, osłona silnika też bez zmian. Jedynie dodałem możliwość zrobienia wiatrochronów w takim kształcie, jak są na fotkach z Ch'30 - bo były łukowate i jest to widoczniejsza różnica niż np. fotele. Ten ramkowy wiatrochron zabudowano po remoncie, dużo później. Moja osłona silnika i tak zresztą jest przewidziana do zmiany, bo parę dni temu na znanym portalu aukcyjnym (ale niemieckim...) pokazała się miodnej jakości fota PZL-5 z osłoną kubek w kubek, jak od PWS-50, a przecież i tu i tu był zamontowany silnik Cirrus Mk.III. No i widać ten chwyt powietrza do gaźnika, który można zobaczyć też np. w Gipsy Mothach, a który podejrzewam, że był i na osłonie PWS-50.
Dołożę trochę szczegółów, zwłaszcza kabiny. Od razu uprzedzam - nie znalazłem żadnej fotografii pokazującej choćby fragmencik jej wyposażenia, więc nie jest to żadne dokładne odwzorowanie. Co prawda, jako wzór posłużyłem się elementami używanymi w samolotach z epoki, więc szansa, że trafiłem, jest spora. Jako że PWS-50 był samolotem raczej "niskobudżetowym", fotele zbudowałem jako klasyczne, drewniane. Kształt drążka wg opisu w "Polish Aircraft 1893-39" J.B.Cynka, zegarki - "rosyjska ruletka", ale zestaw obejmuje podstawowe w tym czasie. Kraniki, zawory, ręczna pompka paliwowa - umiejscowione na tzw. "czuja". Co prawda nie jestem pewien, czy wskaźnik poziomu paliwa w zbiorniku opadowym (moim zdaniem był taki, bo mechaniczna pompa paliwowa - to zbyt wyrafinowane rozwiązanie, jak na drewnianego PWS) nie był po prostu zwykła rurką (tak jak np. w Caudronach G3 i tak jak narysowałem w nowych arkuszach dla CardPlane).
Ponoć przed kabiną był jakiś przyrząd - jeśli tak, to obstawiłem, że to busola, tym bardziej, że mam fotografie, na których coś takiego majaczy między wiatrochronami. Zrobiłem ją na wzór modelu Askanii, dość popularnej w tym czasie. Surowiec: kuleczka silikonu o średnicy chyba poniżej 1 mm.
Jeśli ktoś zauważy nie napięte naciągi - to wyjaśniam: zbyt wolny byłem i nie zareagowałem na słowa teściowej "O, jaki ładny..." - ale na szczęście poszły tylko niteczki z lewej burty. Z tym, że dokleić tak napięte jak były - już się nie udało.
Cóż - córkę to już sobie wychowałem, teraz pora na "większe" wyzwanie.
Pozbierałem trochę fotografii z trwania budowy, może kogoś zainspirują.
Tutaj widać jak sklejałem wannę kadłuba. Poszczególne boki dostały cyjanoakrylu na krawędzie, potem te, które stykały się ze sobą zostały sfazowane do 45°, aby szczeliny między nimi były jak najmniejsze, a retusz - w zasadzie niepotrzebny i całość połączyłem sklejkami. Pomiędzy nimi zostawiłem przerwy na wklejenie wręg.
Wanna sklejona - oczywiście, zanim boki połączyłem z dnem, dokleiłem od wewnątrz panele stopni, zrobiłem wloty powietrza do silnika z przodu tudzież wszelakie otwory. Ta "listewka" pod górną krawędzią boku posłuży mi do oparcia wzmocnionego elementu, usztywniającego tylną część kadłuba.
Elementy wyposażenia kabiny: jeden z zegarków, po retuszu krawędzi, a jeszcze przed zaobrączkowaniem pomalowanym na czarno drucikiem miedzianym o mikrej bardzo średnicy, sklejona CA z kawałków spłaszczonego drucika "wajcha od gazu" oraz gotowa tablica przyrządów, z zegarkami oraz kranikiem paliwa po prawej. Spora, ma ok. 12 mm szerokości.
Tu widać prawie gotową kabinę. Fotele z pasami, obramowanie konstrukcji, instalacja paliwowa, mało widoczny jest wał drążka sterowania, a nie widać w zasadzie popychacza dźwigni sterów, bo jest pod tymże wałem głównym. Kółko trymera jest już w nowym miejscu, widać gdzie było poprzednio. Było, ale w gotowej kabinie postanowiłem coś tam dogiąć czy poprawić, no i szczypce "wypsły mię się" z palców, wpadły do środka, a zaraz potem na zewnątrz, ale już wypruwając trochę drobiazgów. Dobrze, że młodzieży w domu nie było, ale z 10 lat czyśćca zarobiłem za rzucanie wędlinami. Nie dało rady już tak precyzyjnie wkleić kółka i fotelika, na szczęście nie widać, jak rozwaliłem ramę pod fotelami. Jak ktoś nie wie, to nie zauważy. Pasy - pomalowana folia metalowa, ich okucia - cieniutki drucik stalowy. Z tyłu kabiny widać zbiornik, który zrobiłem w nadziei, że będzie widoczny przez oparcia foteli i wycięcie we wrędze. Mogłem sobie chyba darować...
W kolejnej odsłonie pokazujemy Państwu konstrukcję płatów - w zasadzie klasyka, dałem tylko dodatkowy dźwigar oraz klocek korkowy w miejscu mocowania goleni podwozia. Reszta to czyste rzemiosło: sfazowanie krawędzi tam gdzie potrzeba (na lotkach też rzecz jasna!), nagniecenie zaokrąglonym końcem stalowej igły śladów żeber - widać pod światło, że chyba się udało. Końcówka skrzydła została wzmocniona sklejonym z dwóch warstw kartonu i wyoblonym na krawędziach elementem. Rewelacyjnie ułatwiło to zrobienie końcówek płata, dość trudnych do uformowania w skali 1:72 mimo zmiękczenia ich klejem BCG. Ale i pewnie w klasycznej jest to dobry pomysł, trzeba tylko skleić pewnie z pięć warstw kartonu. Spróbujcie - formowanie wyobleń na końcu płata przy takiej pomocy to Pan Pikuś.
Blisko, coraz bliżej. Tutaj widać model złożony na sucho, przed dopieszczeniem połączeń skrzydeł z kadłubem,. Potem jeszcze było maskowanie, malowanie rzadką srebrną farbą metalowych części konstrukcji. W ostatniej chwili zdecydowałem się robić pełną makietę silnika wraz z osłoną, co wydatnie spowolniło prace. Niestety - gdzieś mam te fotografie, ale nie wiem gdzie. To znaczy mam nadzieję, że mam, a nie, że poszły w kosmos. W każdym razie osłona powstała z cienkiego papieru (70g) nasączonego CA, wycięta metodą "może tym razem się uda" (tak naprawdę już trzecia okazała się pasująca do krzywizn kadłuba), silnik zrobiłem z bloków kartonu i kawałków stalowego drucika, zresztą i tak prawie go nie widać.
Prawie koniec - tu widać, jak sobie ułatwiam robotę przy małych detalach. Wcale nie trzymam ich w palcach, tylko naklejam na taśmę klejącą (może być nawet zwykła malarska za 2 PLN, byle SŁABO trzymała) i można malować bez obaw. Kółka początkowo chciałem zrobić z metalowymi, srebrnymi kapslami, ale potem przeanalizowałem fotografie i wyszło mi, że były raczej ciemne - czerwone albo niebieskie. Zrobiłem czerwone, bo mi to bardziej pasowało do ogólnej kolorystyki samolotu. Tutaj oponki wydaja się czarne i na dodatek lśniące, ale w realu są ciemnoszare i matowe. Za dużo świateł dałem do fotografii. Na koniec trochę po macoszemu potraktowanych części - ogonek, lotki, drążek. Niech też mają satysfakcję.
No i na koniec zajrzałem obiektywem do wnętrza kabiny, co przy tej wielkości nie jest łatwe - oś lampy błyskowej czy innej doświetlającej jest sporo odsunięta od osi obiektywu i taka lampa wcale się nie przydaje. No, ale coś tam widać. Na pierwszym zdjęciu poniżej błyszczy się gaśnica, którą przykleiłem poziomo do przedniej ścianki kabiny, obok niej jest brązowa torba - na narzędzia, linki kotwiczące itp., na kolejnym - dno kabiny, drążek i szczegóły instalacji paliwowej na lewej burcie, na trzecim - szef kuchni poleca dźwignię gazu i busolę...
Jakby kto chciał sobie trochę podobnego skleić, tyle że w "ludzkiej", kartonowej skali - to niech nie pisze do mnie. Wystarczy poczekać jeszcze trochę i zaglądać na http://www.modele-kartonowe.com. A jeśli nie wystarczy mu to, co ujrzy - no to wtedy niech już pisze...
- marcin1323
- Posty: 80
- Rejestracja: pn sty 19 2009, 19:54
jjb89:
Jedną z rzeczy, które zmieniłem na dość wczesnym etapie kombinowania były właśnie tekstury drewnopodobne. A wziąłem je z materiałów reklamowych pewnego znanego skandynawskiego koncernu meblowego. Zeskanowałem, podkręciłem i podmieniłem oryginalne.
Całość opracowałem w Illustratorze, a "dopieściłem" w Photoshopie - jak pisałem efektem finalnym był arkusz z plikiem dla fotolabu. A poszedłem tam dlatego, że właśnie skończył mi się tusz do mojego Epsona, bo inaczej wydrukowałbym sobie w domu. Ale porównując wcześniejsze moje wersje z fotolabowym wydrukiem nie zauważyłem znaczącej różnicy. Widok na arkusz:
Jest formatu A4 i większość części zmieściła się dwukrotnie, co dawało mi komfort psychiczny przy wycinaniu i obróbce. Widać, że tablicę przyrządów chciałem zrobić początkowo w jednym kawałku, ale dałem sobie też furtkę do montowania zegarków pojedynczo.
Ponieważ wiedziałem, że w przeciwieństwie do modelu plastikowego nie za bardzo będę tu mógł używać aerografu, więc także w Photoshopie dołożyłem cieniowanie na żebrach płatów i stateczników. W tym nowym opracowaniu, które - mam nadzieję - niebawem pokaże się w Sieci, dałem oczywiście te same sklejkowe tekstury - poczekaj trochę, to sam zobaczysz, jak wyszło. W skali 1:33 oczywiście. Z cieniowania żeber zrezygnowałem, bo na niższej klasy drukarkach wychodziło to nieciekawie.
A wajcha? No, musiałem tak zrobić, bo jeszcze nie nauczyłem się fototrawić... Zresztą tak było szybciej, to było jakieś pół godziny roboty.
MrJedi:
Najpierw się obejrzałem przez ramię czy nikt nie podgląda, co teraz piszę, bo te naciągi to "śliska" sprawa - gdyby moja córka dowiedziała się, że dawcą był ogon jej ukochanego kucyka... Ale te niteczki pasowały mi idealnie: były proste, dość miękkie, dające się wiązać (bo początkowo kombinowałem zrobić tam śruby rzymskie, ale do Wojtka Fajgi jeszcze mi daleko...) i miały odpowiednią średnicę. Najpierw chciałem użyć nitki poliamidowej, ze względu na jej zdolność do naciągania się pod wpływem temperatury, ale była zbyt gruba - odpowiadała w skali lince ok. 8 mm średnicy, czyli sporo za dużo. Taka nitka jest dobra, ale do klasycznej 1:33. No i kucykowe niteczki były przezroczyste, co jeszcze dodatkowo "odchudziło" je optycznie. Bo córka ma też konika z czarnym ogonem, więc sprawdziłem jak wyglądają czarne linki...
W każdym razie wolałem, aby były nawet cieńsze niż to wynika ze skali, bo grube naciągi wg mnie wyglądają topornie i potrafią "zabić" ładnie sklejony model. A jeśli są takie cieniutkie, to dopiero po chwili człowiek je zauważa. Niestety...
marcin1323:
Zdziwisz się, ale przed tym modelem też nigdy nie porwałem się na tak dokładne odwzorowanie tablicy rozdzielczej... Nie "rescpectuj" więc - tylko po prostu spróbuj. Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Jedną z rzeczy, które zmieniłem na dość wczesnym etapie kombinowania były właśnie tekstury drewnopodobne. A wziąłem je z materiałów reklamowych pewnego znanego skandynawskiego koncernu meblowego. Zeskanowałem, podkręciłem i podmieniłem oryginalne.
Całość opracowałem w Illustratorze, a "dopieściłem" w Photoshopie - jak pisałem efektem finalnym był arkusz z plikiem dla fotolabu. A poszedłem tam dlatego, że właśnie skończył mi się tusz do mojego Epsona, bo inaczej wydrukowałbym sobie w domu. Ale porównując wcześniejsze moje wersje z fotolabowym wydrukiem nie zauważyłem znaczącej różnicy. Widok na arkusz:
Jest formatu A4 i większość części zmieściła się dwukrotnie, co dawało mi komfort psychiczny przy wycinaniu i obróbce. Widać, że tablicę przyrządów chciałem zrobić początkowo w jednym kawałku, ale dałem sobie też furtkę do montowania zegarków pojedynczo.
Ponieważ wiedziałem, że w przeciwieństwie do modelu plastikowego nie za bardzo będę tu mógł używać aerografu, więc także w Photoshopie dołożyłem cieniowanie na żebrach płatów i stateczników. W tym nowym opracowaniu, które - mam nadzieję - niebawem pokaże się w Sieci, dałem oczywiście te same sklejkowe tekstury - poczekaj trochę, to sam zobaczysz, jak wyszło. W skali 1:33 oczywiście. Z cieniowania żeber zrezygnowałem, bo na niższej klasy drukarkach wychodziło to nieciekawie.
A wajcha? No, musiałem tak zrobić, bo jeszcze nie nauczyłem się fototrawić... Zresztą tak było szybciej, to było jakieś pół godziny roboty.
MrJedi:
Najpierw się obejrzałem przez ramię czy nikt nie podgląda, co teraz piszę, bo te naciągi to "śliska" sprawa - gdyby moja córka dowiedziała się, że dawcą był ogon jej ukochanego kucyka... Ale te niteczki pasowały mi idealnie: były proste, dość miękkie, dające się wiązać (bo początkowo kombinowałem zrobić tam śruby rzymskie, ale do Wojtka Fajgi jeszcze mi daleko...) i miały odpowiednią średnicę. Najpierw chciałem użyć nitki poliamidowej, ze względu na jej zdolność do naciągania się pod wpływem temperatury, ale była zbyt gruba - odpowiadała w skali lince ok. 8 mm średnicy, czyli sporo za dużo. Taka nitka jest dobra, ale do klasycznej 1:33. No i kucykowe niteczki były przezroczyste, co jeszcze dodatkowo "odchudziło" je optycznie. Bo córka ma też konika z czarnym ogonem, więc sprawdziłem jak wyglądają czarne linki...
W każdym razie wolałem, aby były nawet cieńsze niż to wynika ze skali, bo grube naciągi wg mnie wyglądają topornie i potrafią "zabić" ładnie sklejony model. A jeśli są takie cieniutkie, to dopiero po chwili człowiek je zauważa. Niestety...
marcin1323:
Zdziwisz się, ale przed tym modelem też nigdy nie porwałem się na tak dokładne odwzorowanie tablicy rozdzielczej... Nie "rescpectuj" więc - tylko po prostu spróbuj. Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Kay, cieszę się ogromnie że zobaczyłem twojego pewuesiaka!
Nasłuchałem się w autobusie, nabrałem apetytu a efekt przeszedł jeszcze moje oczekiwania. Dałeś czadu!
Jestem pod ogromnym wrażeniem precyzji odwzorowania i wytrwałości w dążeniu do jak najwierniejszego oddania oryginalnych szczegółów konstrukcyjnych.
Kapelusz z głowy i zamiata ziemię piórami
Nasłuchałem się w autobusie, nabrałem apetytu a efekt przeszedł jeszcze moje oczekiwania. Dałeś czadu!
Jestem pod ogromnym wrażeniem precyzji odwzorowania i wytrwałości w dążeniu do jak najwierniejszego oddania oryginalnych szczegółów konstrukcyjnych.
Kapelusz z głowy i zamiata ziemię piórami
- Do not try to make a model. Instead only try to realize the truth.
- What truth?
- There is no model. Then you will see that it's not the model that you make, it is only yourself.
- What truth?
- There is no model. Then you will see that it's not the model that you make, it is only yourself.
Dzięki za odpowiedź, pytam bo też zacząłem coś grzebać przy podobnym drewniaku (tyle że 1/50), ja 'drewno' brałem ze strony z teksturami-czyli w sumie podobnie.
Osobiście w kartonowym mikro wolę takie 'handmade'dy' niż fototrawione, części-bardziej papierowy klimat
No i czekam aż się ukaże Twoja wersja.
Osobiście w kartonowym mikro wolę takie 'handmade'dy' niż fototrawione, części-bardziej papierowy klimat
No i czekam aż się ukaże Twoja wersja.
- Paolo vanKossi
- Posty: 39
- Rejestracja: śr mar 10 2010, 18:51
Witam
Mógłbyś przybliżyć na jakim papierze drukowałeś model ?
Mógłbyś przybliżyć na jakim papierze drukowałeś model ?
Pozdrawiam
Paolo
----------------------------------------------------------
Kleję bo lubię a nie dlatego, że potrafię
Na warsztacie:
Me-109 G5 KK Nr6(1/2009) 1:50, Me 109F-4 AH Kartonowy Arsenał 4/2005
Paolo
----------------------------------------------------------
Kleję bo lubię a nie dlatego, że potrafię
Na warsztacie:
Me-109 G5 KK Nr6(1/2009) 1:50, Me 109F-4 AH Kartonowy Arsenał 4/2005
Arkusz, którego użyłem bo budowy ostatecznej wersji był wydrukowany w fotolabie. Ale tylko dlatego, że akurat skończył mi się tusz w drukarce. Nie mam pojęcia jakiego konkretnego papieru użyli, ale miał być to papier MATOWY, a nie taki, na jakim zazwyczaj robią fotografie, czyli błyszczący.
Podstawa to jakość wydruku, a dobór papieru to sprawa drugorzędna. Robiłem wcześniej próby na drukarce atramentowej i laserówce i najlepsze rezultaty dał wydruk w rozdzielczości 2888 dpi (mam atramentówkę Epsona Photo 2100). Laserówka dawała raster (takie kropeczki) i nie podobało mi się to. Po drugie bałem się kruszenia i odpadania tonera przy formowaniu papieru. W fotolabie pokazałem szefowi moje wydruki jako wzór, powiedział, że oni spokojnie też tak mogą i rzeczywiście. Nie było w zasadzie różnicy.
Papier fotograficzny matowy można spokojnie kupić w większości papierniczych sklepów, ja używałem takiego o gramaturze 160 g. Matowy był dlatego, że po wydruku utrwaliłem go werniksem i na to psiknąłem zwyczajny lakier akrylowy błyszczący w sprayu z marketu budowlanego. Dało to lekki połysk, ale przede wszystkim zabezpieczyło powierzchnię przed brudem z paluchów. Warstwa była na tyle cienka, że BCG łapał przez nią bez przeszkód.
W którymś z testów zamiast lakieru z CA[...]Y, który właśnie się skończył, napsikałem arkusz lakierem akrylowym w sprayu, ale - samochodowym. Dał piękną, gładką, błyszczącą powłokę. Stan błogości trwał do momentu wbicia noża w arkusz. Ten samochodowy zrobił taką skorupę, że nóż kruszył warstwę lakieru razem z farbą, która odpadała przy krawędzi cięcia. I na tym zakończyłem znajomość z samochodowym...
Tak więc: najpierw znajdź najlepszą drukarkę atramentową w Twojej okolicy, zbadaj jej możliwości, a potem dokup do niej papier fotograficzny matowy. Albo szybciej - daj to do wydruku u fotografa. Zapytaj, przedstaw swój problem - powinien Ci powiedzieć, czy to się uda.
Podstawa to jakość wydruku, a dobór papieru to sprawa drugorzędna. Robiłem wcześniej próby na drukarce atramentowej i laserówce i najlepsze rezultaty dał wydruk w rozdzielczości 2888 dpi (mam atramentówkę Epsona Photo 2100). Laserówka dawała raster (takie kropeczki) i nie podobało mi się to. Po drugie bałem się kruszenia i odpadania tonera przy formowaniu papieru. W fotolabie pokazałem szefowi moje wydruki jako wzór, powiedział, że oni spokojnie też tak mogą i rzeczywiście. Nie było w zasadzie różnicy.
Papier fotograficzny matowy można spokojnie kupić w większości papierniczych sklepów, ja używałem takiego o gramaturze 160 g. Matowy był dlatego, że po wydruku utrwaliłem go werniksem i na to psiknąłem zwyczajny lakier akrylowy błyszczący w sprayu z marketu budowlanego. Dało to lekki połysk, ale przede wszystkim zabezpieczyło powierzchnię przed brudem z paluchów. Warstwa była na tyle cienka, że BCG łapał przez nią bez przeszkód.
W którymś z testów zamiast lakieru z CA[...]Y, który właśnie się skończył, napsikałem arkusz lakierem akrylowym w sprayu, ale - samochodowym. Dał piękną, gładką, błyszczącą powłokę. Stan błogości trwał do momentu wbicia noża w arkusz. Ten samochodowy zrobił taką skorupę, że nóż kruszył warstwę lakieru razem z farbą, która odpadała przy krawędzi cięcia. I na tym zakończyłem znajomość z samochodowym...
Tak więc: najpierw znajdź najlepszą drukarkę atramentową w Twojej okolicy, zbadaj jej możliwości, a potem dokup do niej papier fotograficzny matowy. Albo szybciej - daj to do wydruku u fotografa. Zapytaj, przedstaw swój problem - powinien Ci powiedzieć, czy to się uda.