Pierwsza. Kiedyś w środku nocy odbieram komórkę – kobiecy głos zapytuje: - Czy rozmawiam z panem Ziobrem. Potwierdzam. Kobieta przedstawia się, jako żona modelarza, dzwoniąca w jego imieniu i pyta mnie, czy są jakieś środki do rozpuszczania Super Glue. Podaję jej nazwę Debonder – Kobieta pyta: - Czy to jest trujące? Ja: - Raczej tak w przypadku spożycia, ale może da mi pani do telefonu męża, to mu to bardziej szczegółowo wyjaśnię. Kobieta odpowiada: - No właśnie w tym jest problem, że on nie może nic powiedzieć, bo trzymał w zębach tubkę Super Glue i... skleił sobie usta wraz z zębami i tą tubką Super Glue.
Jedyne, co mogłem doradzić, to wizytę w Pogotowiu Ratunkowym. Niestety nie poznałem dalszego ciągu przygód miłośnika Super Glue. Ale z pewnością jest to kolejny modelarz, który może powiedzieć o sobie, że zjadł zęby na tym hobby.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Druga. Inna przygoda z żoną modelarza miała miejsce dwa lata temu. Zadzwoniła do mnie pani z pytaniem, czy mógłbym jej udzielić pomocy w sklejeniu – jak to określiła – „takiego małego wiatraczka z tyłu helikopterka”. Okazało się, że owa pani mieszka w Poznaniu i widywała mnie w lokalnej telewizji, a jej mąż prenumeruje AeroPlany, więc nie miała problemu ze zdobyciem telefonu do mnie. Pani poprosiła mnie, że przywiezie ten modelik i „wiatraczek”. Nawet proponowała jakąś gratyfikację. Zapytałem dlaczego mąż nie może tego przykleić. Jej odpowiedź: - Gdyby on wiedział, że to urwałam, to by mnie zabił... Cóż było robić. Przykleiłem wirnik ogonowy do Mi-4, "ratując życie" młodej damie.
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)