Ciekawe, którzy z kolegów nadal uważają Cię za iluzjonistę.
Odpowiem Ci Erkamo tak:
Gdy swego czasu napisałem, że w niektórych krajach pewne środowiska modelarzy redukcyjnych starają się budować wizerunek tej działalności w taki sposób, by nawiązywać elegancją atmosfery do wydarzeń kulturalnych typu biennale sztuki (stąd m.in. zmiana nazwy z „konkurs” na „festiwal” i przyznawanie wyróżnień nielimitowanych do miejsc I, II i III, bankiety, prezentowanie „nominowanych” do nagrody modeli na telebimach i tworzenie swego rodzaju emploi imprezy nawiązujące do przyznawania Oskarów; tak np. robią to Amerykanie na Convention IPMS) i że usiłują wprowadzać do słownictwa określenie „sztuka modelarska”, to zaraz znalazła się grupka „myślących inaczej” i wymyśliła, że Ziober pisze tak, bo chce robić za artystę. Jak napisałem, że w modelarstwie redukcyjnym jest sporo iluzji (choćby tylko dlatego, że podstawowym surowcem jest plastik lub karton, ale elementy modelu mają tworzyć złudzenie (iluzję), że są wykonane z metalu, drewna płótna etc., to znowu ci „myślący inaczej” ukuli stwierdzenie, że Ziober chce robić za iluzjonistę. Tego rodzaju idiotyzmy zaczynają później żyć własnym życiem. A ja czasami, gdy czytam różne komentarze, to się zastanawiam, czy niektórym ludziom wdychanie oparów kleju i farby nadmiernie nie szkodzi na mózg. Bo trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby wyciągać takie personalne wnioski i nie dostrzegać faktu, że iluzja w modelarstwie nie ma nic wspólnego z działalnością prestidigitatora.
Że określenie „iluzja” w modelarstwie odnosi się WYŁĄCZNIE do odbioru wrażeń u widza - że dotyczy faktu zrobienia modelu samolotu tak, by widz oglądający jego zdjęcie mógł odnieść wrażenie, że patrzy na zdjęcie samolotu, a nie jego modelu. I co ważne, ta iluzja nie mam nic wspólnego z brakiem precyzji wykonywanego modelu.
Wręcz przeciwnie, im bardziej precyzyjnie zrobiony model, tym bardziej tak rozumiana iluzja jest WIĘKSZA!
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.