Santa Maria
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
Santa Maria
Jako debiutant na forum witam wszystkich serdecznie.
Do modelarstwa wracam po latach przerwy, dzieci podrosły, no i znowu jest trochę czasu na hobby.
Jestem pod wrażeniem prezentowanych przez kolegów prac.
Często trudno odpowiedzieć, czy zdjęcie dotyczy rzeczywistego obiektu czy modelu. To fantastyczne.
Mając na względzie swoje możliwości ale też i potrzeby postanowiłem zbudować model, zawieszając poprzeczkę znacznie niżej, jeżeli idzie o kwestie odwzorowania rzeczywistości.
W zamian za to uznałem, że winien on spełniać inne wymagania, które wymienię po kolei, od najważniejszych do najmniej istotnych:
1. Powinien być akceptowany przez żonę ( w przeciwnym razie prędzej czy pózniej trafi do piwnicy albo w miejsce, nazwijmy to eufemistycznie: jeszcze bardziej oddalone). Krótko mówiąc: ma to być żaglowiec.
2. Model musi być odporny na ścieranie kurzu przez żonę. Co za tym idzie - możliwość upadku na podłoże twarde lub miękkie z wysokości ok. 1.5 m, ewentualność wessania do odkurzacza wszelkich elementów ruchomych ale też i stałych, oddziaływania substancji czyszczących, nabłyszczających, itd. itp.
3. Model nie może w zasadniczy sposób szpecić otoczenia, bo chciałbym go sobie postawić na widocznym miejscu i od czasu do czasu ucieszyć oko.
4. Budowa nie może trwać dłużej niż dwa tygodnie, bo inaczej będzie jak często dawniej bywało, czyli - zacznę i nie skończę.
5. Żeby było ciekawiej: model ma być wykonany z materiałów ogólnie dostępnych: desek, gwozdzi, sznurka.
6. Najlepiej będzie, gdy nie ma żadnych zdjęć modelowanego obiektu, jego dokumentacja techniczna albo nigdy nie istniała albo dawno gdzieś przepadła. Wtedy nikt nie będzie się czepiał, że coś jest niezgodne z oryginałem.
Zważywszy szczególnie pkt. 1 i 6 wybrałem statek Krzysztofa Kolumba.
Zrelacjonować budowę?
Do modelarstwa wracam po latach przerwy, dzieci podrosły, no i znowu jest trochę czasu na hobby.
Jestem pod wrażeniem prezentowanych przez kolegów prac.
Często trudno odpowiedzieć, czy zdjęcie dotyczy rzeczywistego obiektu czy modelu. To fantastyczne.
Mając na względzie swoje możliwości ale też i potrzeby postanowiłem zbudować model, zawieszając poprzeczkę znacznie niżej, jeżeli idzie o kwestie odwzorowania rzeczywistości.
W zamian za to uznałem, że winien on spełniać inne wymagania, które wymienię po kolei, od najważniejszych do najmniej istotnych:
1. Powinien być akceptowany przez żonę ( w przeciwnym razie prędzej czy pózniej trafi do piwnicy albo w miejsce, nazwijmy to eufemistycznie: jeszcze bardziej oddalone). Krótko mówiąc: ma to być żaglowiec.
2. Model musi być odporny na ścieranie kurzu przez żonę. Co za tym idzie - możliwość upadku na podłoże twarde lub miękkie z wysokości ok. 1.5 m, ewentualność wessania do odkurzacza wszelkich elementów ruchomych ale też i stałych, oddziaływania substancji czyszczących, nabłyszczających, itd. itp.
3. Model nie może w zasadniczy sposób szpecić otoczenia, bo chciałbym go sobie postawić na widocznym miejscu i od czasu do czasu ucieszyć oko.
4. Budowa nie może trwać dłużej niż dwa tygodnie, bo inaczej będzie jak często dawniej bywało, czyli - zacznę i nie skończę.
5. Żeby było ciekawiej: model ma być wykonany z materiałów ogólnie dostępnych: desek, gwozdzi, sznurka.
6. Najlepiej będzie, gdy nie ma żadnych zdjęć modelowanego obiektu, jego dokumentacja techniczna albo nigdy nie istniała albo dawno gdzieś przepadła. Wtedy nikt nie będzie się czepiał, że coś jest niezgodne z oryginałem.
Zważywszy szczególnie pkt. 1 i 6 wybrałem statek Krzysztofa Kolumba.
Zrelacjonować budowę?
Re: Santa Maria
Boję się ujrzeć efekt końcowyTikTak pisze:...model...żaglowiec...odporny...upadku...wessania...ucieszyć oko...dwa tygodnie...nie skończę...desek...gwozdzi...sznurka...
Zrelacjonować budowę?
No to świetnie (?), że mogę się produkować.
Efekt końcowy chyba rzeczywiście może być straszny, więc też się boję.
Ale w końcu dział "New technology & manufaktura" trochę chyba uprawnia do odrobiny swobody.
Oto decha i listewki stanowiące materiał modelu (ta boazeria z tyłu to nie - to ściana sauny, gdybym przerobił ją na statek, rodzina by tego nie zaakceptowała). Gwozdzi i sznurka nie sfotografowałem.
Kadłub będzie zbudowany z kilku warstw drewna.
Szablony opracowałem w oparciu o znalezione w necie wizualizacje Santa Marii i ogólne informacje nt. budowy żaglowca typu "karaka".
Nadburcia są nieproporcjonalnie grube. Też mi się to nie podoba ale postanowiłem, że będę kompromisowy.
Efekt końcowy chyba rzeczywiście może być straszny, więc też się boję.
Ale w końcu dział "New technology & manufaktura" trochę chyba uprawnia do odrobiny swobody.
Oto decha i listewki stanowiące materiał modelu (ta boazeria z tyłu to nie - to ściana sauny, gdybym przerobił ją na statek, rodzina by tego nie zaakceptowała). Gwozdzi i sznurka nie sfotografowałem.
Kadłub będzie zbudowany z kilku warstw drewna.
Szablony opracowałem w oparciu o znalezione w necie wizualizacje Santa Marii i ogólne informacje nt. budowy żaglowca typu "karaka".
Nadburcia są nieproporcjonalnie grube. Też mi się to nie podoba ale postanowiłem, że będę kompromisowy.
Witaj.
Po Twojej zapowiedzi i wyszczególnieniu czego oczekujesz (a niektóre punkty w/g mnie wzajemnie się wykluczają) byłem trochę sceptycznie nastawiony do tej budowy.
Po tym co zobaczyłem muszę jednak przyznać że może Ci się udać zbudować żaglowiec odporny na wiele czynników i nie szpecący otoczenia.
Z ciekawością będę tu zaglądał.
Życzę powodzenia.
Po Twojej zapowiedzi i wyszczególnieniu czego oczekujesz (a niektóre punkty w/g mnie wzajemnie się wykluczają) byłem trochę sceptycznie nastawiony do tej budowy.
Po tym co zobaczyłem muszę jednak przyznać że może Ci się udać zbudować żaglowiec odporny na wiele czynników i nie szpecący otoczenia.
Z ciekawością będę tu zaglądał.
Życzę powodzenia.
Dziękuję za zachętę.
Po 4 godzinach pracy z tarnikiem i szlifierką oscylacyjną bryła kadłuba była mniej więcej gotowa.
O „Santa Marii” wiemy, że miała trzy maszty, ożaglowanie rejowe a na maszcie na rufie statku był zawieszony żagiel łaciński.
Miała wysoki kasztel dziobowy i rufowy, czyli, jak zrozumiałem - z przodu i z tyłu była znacznie wyższa niż na środku. Na żaglach były wymalowane czerwone krzyże.
Grotmaszt zrobiłem z bukowego wałka o średnicy 10mm, fokmaszt i bezanmaszt - 8mm.
Z solidnym osadzeniem ich litym klocu drewna stanowiącym kadłub nie było specjalnych problemów, wystarczyło wywiercić pasujące otwory.
W zasadzie to do tej pory wiedziałem tylko tyle, że na każdym, przyzwoitym żaglowcu jest pełno lin.
Postanowiłem uzupełnić swoja edukację i dowiedziałem się, że dzielą się one na dwie podstawowe grupy: stałe i ruchome.
Liny ruchome, jak można sądzić po nazwie, są przez marynarzy ciągle zwijane, rozwijane, wiązane, wydłużane, skracane – po prostu przy ich pomocy zmienia się stan ożaglowania, stosownie do potrzeb w danym momencie.
Olinowanie stałe, to element konstrukcji statku, powstaje w trakcie jego budowy i jeżeli nic się w nim nie popsuje, nie ma powodu aby je ruszać.
Elementem olinowania stałego są wanty – liny biegnące od wierzchołka masztu do pokładu, ku rufie statku. Ich zadaniem jest stworzenie przeciwwagi dla siły wiatru przenoszonej z żagla na maszt. Bez want – przy pierwszym podmuchu, maszt by się po prostu złamał wywracając w kierunku dzioba.
Przepraszam, że piszę pewnie oczywiste rzeczy ale jeżeli ktoś zawsze kleił tylko samoloty, tak jak ja dawniej, to pewnie może go to zainteresować.
Wanty zrobiłem z nici lnianych, zawierając chyba najbardziej bolesny w całej konstrukcji modelu kompromis:
Wanta nie była mocowana do podwięzi wantowej bezpośrednio tylko do okrągłej tarczy - lufersa. Drugi lufers był zamocowany do podwięzi wantowej. Między nimi przeciągnięta była, jak sznurówka znacznie cieńsza lina: talrep. Ściągając lub luzując sznurówkę regulowano naciąg wanty.
Uprościłem to wszystko, wiążąc wanty bezpośrednio do podwięzi i zaznaczając tylko lufersy symbolicznie - nawleczonym klockiem.
Po zamocowaniu bukszprytu (z wałka 6mm) zabrałem się za sztagi, czyli liny stałe, biegnące wzdłuż okrętu.
Bocianie gniazdo, jak widać, też znacznie uproszczone: z wydrążonego klocka.
Po 4 godzinach pracy z tarnikiem i szlifierką oscylacyjną bryła kadłuba była mniej więcej gotowa.
O „Santa Marii” wiemy, że miała trzy maszty, ożaglowanie rejowe a na maszcie na rufie statku był zawieszony żagiel łaciński.
Miała wysoki kasztel dziobowy i rufowy, czyli, jak zrozumiałem - z przodu i z tyłu była znacznie wyższa niż na środku. Na żaglach były wymalowane czerwone krzyże.
Grotmaszt zrobiłem z bukowego wałka o średnicy 10mm, fokmaszt i bezanmaszt - 8mm.
Z solidnym osadzeniem ich litym klocu drewna stanowiącym kadłub nie było specjalnych problemów, wystarczyło wywiercić pasujące otwory.
W zasadzie to do tej pory wiedziałem tylko tyle, że na każdym, przyzwoitym żaglowcu jest pełno lin.
Postanowiłem uzupełnić swoja edukację i dowiedziałem się, że dzielą się one na dwie podstawowe grupy: stałe i ruchome.
Liny ruchome, jak można sądzić po nazwie, są przez marynarzy ciągle zwijane, rozwijane, wiązane, wydłużane, skracane – po prostu przy ich pomocy zmienia się stan ożaglowania, stosownie do potrzeb w danym momencie.
Olinowanie stałe, to element konstrukcji statku, powstaje w trakcie jego budowy i jeżeli nic się w nim nie popsuje, nie ma powodu aby je ruszać.
Elementem olinowania stałego są wanty – liny biegnące od wierzchołka masztu do pokładu, ku rufie statku. Ich zadaniem jest stworzenie przeciwwagi dla siły wiatru przenoszonej z żagla na maszt. Bez want – przy pierwszym podmuchu, maszt by się po prostu złamał wywracając w kierunku dzioba.
Przepraszam, że piszę pewnie oczywiste rzeczy ale jeżeli ktoś zawsze kleił tylko samoloty, tak jak ja dawniej, to pewnie może go to zainteresować.
Wanty zrobiłem z nici lnianych, zawierając chyba najbardziej bolesny w całej konstrukcji modelu kompromis:
Wanta nie była mocowana do podwięzi wantowej bezpośrednio tylko do okrągłej tarczy - lufersa. Drugi lufers był zamocowany do podwięzi wantowej. Między nimi przeciągnięta była, jak sznurówka znacznie cieńsza lina: talrep. Ściągając lub luzując sznurówkę regulowano naciąg wanty.
Uprościłem to wszystko, wiążąc wanty bezpośrednio do podwięzi i zaznaczając tylko lufersy symbolicznie - nawleczonym klockiem.
Po zamocowaniu bukszprytu (z wałka 6mm) zabrałem się za sztagi, czyli liny stałe, biegnące wzdłuż okrętu.
Bocianie gniazdo, jak widać, też znacznie uproszczone: z wydrążonego klocka.
Z malowaniem postanowiłem poczekać. Wszystko fajnie kleiło się wikolem a po naniesieniu farby mógłby być z tym problem.
Dowiedziałem się, że przedłużenie różnych drzewc na statku to tzw. stenga. Przedłużenie grotmasztu zatem, nazywa się: grotstenga, bezanmasztu - bezanstenga itd.
Nie mam pojęcia tylko, dlaczego wobec tego przedłużenie bukszprytu to nie bukszprytstenga tylko bomstenga.
Zrobiłem zatem wszystkie potrzebne "stengi" a potem naciągnąłem wanty foka i bezanmasztu.
Sztagi mocujące grotstengę to kolejny element olinowania stałego:
Dowiedziałem się, że przedłużenie różnych drzewc na statku to tzw. stenga. Przedłużenie grotmasztu zatem, nazywa się: grotstenga, bezanmasztu - bezanstenga itd.
Nie mam pojęcia tylko, dlaczego wobec tego przedłużenie bukszprytu to nie bukszprytstenga tylko bomstenga.
Zrobiłem zatem wszystkie potrzebne "stengi" a potem naciągnąłem wanty foka i bezanmasztu.
Sztagi mocujące grotstengę to kolejny element olinowania stałego:
Burty karaki nie były gładkie. Ponad poszycie wystawały fragmenty konstrukcji oraz odbojniki, mające chronić kadłub przy kontakcie z nabrzeżem albo inną jednostką.
Zrobiłem je z listewki grubości ok. 1.5 mm. Listewkę wyprodukowałem odcinając pasek drewna z deski, z której wycinałem zasadniczą bryłę kadłuba.
Listewek takich naciąłem więcej, zakładając, że przydadzą się pózniej jako materiał na wyposażenie pokładu.
Pomiędzy listewkami na rufie umieszczę pózniej imitację przeszklenia.
Widoczne łebki gwozdzi zostaną zamaskowane. Ponieważ listewki nie są typowym materiałem modelarskim, są mało podatne na wyginanie, więc sam klej nie wystarcza aby przymocować je do owalu kadłuba jak należy.
Na koniec tego etapu pracy zrobiłem nadburcia kasztelu dziobowego.
Podobnie, jak odbojniki, można wykonać stępkę.
Zrobiłem je z listewki grubości ok. 1.5 mm. Listewkę wyprodukowałem odcinając pasek drewna z deski, z której wycinałem zasadniczą bryłę kadłuba.
Listewek takich naciąłem więcej, zakładając, że przydadzą się pózniej jako materiał na wyposażenie pokładu.
Pomiędzy listewkami na rufie umieszczę pózniej imitację przeszklenia.
Widoczne łebki gwozdzi zostaną zamaskowane. Ponieważ listewki nie są typowym materiałem modelarskim, są mało podatne na wyginanie, więc sam klej nie wystarcza aby przymocować je do owalu kadłuba jak należy.
Na koniec tego etapu pracy zrobiłem nadburcia kasztelu dziobowego.
Podobnie, jak odbojniki, można wykonać stępkę.