Santa Maria
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
Dziękuję za ciepłe słowa.
Co do starych osiągnięć - raczej żadnych specjalnych. Jestem wychowankiem Małego Modelarza. Zawsze z niecierpliwością czekałem na kolejny numer, choć tylko czasem udawało się kupić a jeszcze rzadziej dokończyć rozpoczęty model.
Poza miłymi wspomnieniami i sentymentem niestety żadna pamiątka nie pozostała.
Kolejne i zarazem ostatnie drzewca jakie zostały zamontowane to reje i ukośna reja na na bezanmaszcie, czyli rejka.
Zrobiłem je z wałka 6mm, zwężając go ku końcom.
Znów musiałem uzupełniać edukację. Reje powinny obracać się w pewnym zakresie wokół masztu, aby sterować kierunkiem ruchu statku - sam ster zanurzony w wodzie nie wystarczał. Potrzebny był zatem jakiś przegub pomiędzy reją i masztem: bejfut. Ten element również nie zmieścił się w moich uproszczeniach i został zastąpiony oplotem z nici bawełnianej.
Przyszła kolej na elementy wyposażenia pokładu. Zrobiłem:
szalupę, kilka zestawów schodów, pokrywę ładowni, symboliczne zejście pod pokład, poziomy kabestan z wklejonymi handszpakami (pewnie powinno być ich więcej), dwie kotwice.
Nie wiem czy na Santa Marii było koło sterowe, ale też wykonałem jego namiastkę.
Zanim doczytałem, że łańcuch powinien być tylko w krótkim kawałku przy samej kotwicy a dalej lina, zrobiłem inaczej i tak już trochę cepeliowato zostało.
Po rozmieszczeniu na pokładzie wszystkich drobiazgów przyszła kolej na malowanie. Ponieważ rysunek słojów był zdecydowanie za gruby wobec rozmiarów modelu, miałem zamiar użyć farby kryjącej. Ostatecznie jednak spróbowałem lakierobejcy, uznając, że jeżeli wygląd modelu okaże się szkaradny będę mógł pózniej użyć lakieru kryjącego. A w odwrotnej kolejności raczej byłoby trudno.
Po pierwszym malowaniu wyglądało to mniej więcej tak:
Co do starych osiągnięć - raczej żadnych specjalnych. Jestem wychowankiem Małego Modelarza. Zawsze z niecierpliwością czekałem na kolejny numer, choć tylko czasem udawało się kupić a jeszcze rzadziej dokończyć rozpoczęty model.
Poza miłymi wspomnieniami i sentymentem niestety żadna pamiątka nie pozostała.
Kolejne i zarazem ostatnie drzewca jakie zostały zamontowane to reje i ukośna reja na na bezanmaszcie, czyli rejka.
Zrobiłem je z wałka 6mm, zwężając go ku końcom.
Znów musiałem uzupełniać edukację. Reje powinny obracać się w pewnym zakresie wokół masztu, aby sterować kierunkiem ruchu statku - sam ster zanurzony w wodzie nie wystarczał. Potrzebny był zatem jakiś przegub pomiędzy reją i masztem: bejfut. Ten element również nie zmieścił się w moich uproszczeniach i został zastąpiony oplotem z nici bawełnianej.
Przyszła kolej na elementy wyposażenia pokładu. Zrobiłem:
szalupę, kilka zestawów schodów, pokrywę ładowni, symboliczne zejście pod pokład, poziomy kabestan z wklejonymi handszpakami (pewnie powinno być ich więcej), dwie kotwice.
Nie wiem czy na Santa Marii było koło sterowe, ale też wykonałem jego namiastkę.
Zanim doczytałem, że łańcuch powinien być tylko w krótkim kawałku przy samej kotwicy a dalej lina, zrobiłem inaczej i tak już trochę cepeliowato zostało.
Po rozmieszczeniu na pokładzie wszystkich drobiazgów przyszła kolej na malowanie. Ponieważ rysunek słojów był zdecydowanie za gruby wobec rozmiarów modelu, miałem zamiar użyć farby kryjącej. Ostatecznie jednak spróbowałem lakierobejcy, uznając, że jeżeli wygląd modelu okaże się szkaradny będę mógł pózniej użyć lakieru kryjącego. A w odwrotnej kolejności raczej byłoby trudno.
Po pierwszym malowaniu wyglądało to mniej więcej tak:
Żagle będą też.
Olinowanie ruchome zrobiłem z cieńszej bawełnianej nici szewskiej.
Ponieważ nigdy jeszcze żaglowca nie robiłem - tutaj dopiero trudno było się ogarnąć.
Przed powieszeniem żagli postanowiłem zawiązać brasy, czyli liny służące do poruszania reją w prawo/lewo. Zatem, jak się domyślam, służyły one do skręcania. Do każdej rei - para brasów, od końcówki rei do pokładu lub nadburcia. Na dole liny były wiązane do drewnianych kołków ustawionych w rzędy w kołkownicach (znowu przepraszam, ale może ktoś też jeszcze, jak ja, nie kleił żaglowca). Gdy był problem z odwiązaniem liny, a trzeba było szybko ją zluzować - wystarczyło taki kołek przetrącić.
Rolę kołkownic pełnią gwozdzie wbite w nadburcia - do nich wiązałem brasy.
Miałem trochę problemów z ustaleniem jak przebiegały brasy marsla, czyli żagla zawieszonego na grotstendze. Nie jestem do końca pewien, ale zdaje się, że były poprowadzone do marsa (platforma serwisowa na szczycie masztu) bezanmasztu, potem wzdłuż bezana do kołkownicy ustawionej na górnym pokładzie kasztelu rufowego.
Żagle zostały wycięte z płótna bawełnianego, wcześniej zagruntowanego farbą emulsyjną. Dolna krawędz (lik) została usztywniona wklejonym w zawinięcie drutem.
Po brasach zawiązałem szoty, zaznaczone na zielono a potem zrobiłem oszustwo. Oszustwo zaznaczyłem na czerwono. Ekstra liny miały trochę "wydąć" żagle. W prawdziwym żaglowcu były wprawdzie liny służące do sprzątania żagli - gordingi i gejtawy, przebiegające mniej więcej w tym samym kierunku, ale ten element olinowania ruchomego całkowicie pominąłem.
Flagę i proporzec zrobiłem z resztek tego, co zostało po wycięciu żagli.
Czerwona szachownica, to logo sponsora imprezy, czyli, jeśli dobrze pamiętam Izabeli Kastylijskiej
Na koniec - ster. Do steru były przypięte dwie liny albo łańcuchy. Nie jestem pewien do czego służyły. Zakładam dwie możliwości: albo ograniczały zakres wychylenia steru, chroniąc przed wyłamaniem w ekstremalnych warunkach albo były połączone z urządzeniem sterowym i pełniły rolę cięgna. Ponieważ obstawiłem wariant 2, łańcuszek naprężyłem.
Na koniec żmudna praca: wiązanie wyblinek (na zdjęciu jeszcze niekompletne) a potem powtórne malowanie.
Olinowanie ruchome zrobiłem z cieńszej bawełnianej nici szewskiej.
Ponieważ nigdy jeszcze żaglowca nie robiłem - tutaj dopiero trudno było się ogarnąć.
Przed powieszeniem żagli postanowiłem zawiązać brasy, czyli liny służące do poruszania reją w prawo/lewo. Zatem, jak się domyślam, służyły one do skręcania. Do każdej rei - para brasów, od końcówki rei do pokładu lub nadburcia. Na dole liny były wiązane do drewnianych kołków ustawionych w rzędy w kołkownicach (znowu przepraszam, ale może ktoś też jeszcze, jak ja, nie kleił żaglowca). Gdy był problem z odwiązaniem liny, a trzeba było szybko ją zluzować - wystarczyło taki kołek przetrącić.
Rolę kołkownic pełnią gwozdzie wbite w nadburcia - do nich wiązałem brasy.
Miałem trochę problemów z ustaleniem jak przebiegały brasy marsla, czyli żagla zawieszonego na grotstendze. Nie jestem do końca pewien, ale zdaje się, że były poprowadzone do marsa (platforma serwisowa na szczycie masztu) bezanmasztu, potem wzdłuż bezana do kołkownicy ustawionej na górnym pokładzie kasztelu rufowego.
Żagle zostały wycięte z płótna bawełnianego, wcześniej zagruntowanego farbą emulsyjną. Dolna krawędz (lik) została usztywniona wklejonym w zawinięcie drutem.
Po brasach zawiązałem szoty, zaznaczone na zielono a potem zrobiłem oszustwo. Oszustwo zaznaczyłem na czerwono. Ekstra liny miały trochę "wydąć" żagle. W prawdziwym żaglowcu były wprawdzie liny służące do sprzątania żagli - gordingi i gejtawy, przebiegające mniej więcej w tym samym kierunku, ale ten element olinowania ruchomego całkowicie pominąłem.
Flagę i proporzec zrobiłem z resztek tego, co zostało po wycięciu żagli.
Czerwona szachownica, to logo sponsora imprezy, czyli, jeśli dobrze pamiętam Izabeli Kastylijskiej
Na koniec - ster. Do steru były przypięte dwie liny albo łańcuchy. Nie jestem pewien do czego służyły. Zakładam dwie możliwości: albo ograniczały zakres wychylenia steru, chroniąc przed wyłamaniem w ekstremalnych warunkach albo były połączone z urządzeniem sterowym i pełniły rolę cięgna. Ponieważ obstawiłem wariant 2, łańcuszek naprężyłem.
Na koniec żmudna praca: wiązanie wyblinek (na zdjęciu jeszcze niekompletne) a potem powtórne malowanie.
Okręt skręcał po wychyleniu steru , a owe łańcuchy których w karace raczej nie było służyły ku temu żeby nie zgubić płetwy sterowej zawieszonej na zawiasach. brasy służyły do ustawiania żagli pod stosownym kątem do wiatru aby płynęło się w odpowiednią stronę...
i koło sterowe nie stosowne raczej jeśli to Santa, lub inny okręt z tego okresu..
Ale pozdrawiam
i koło sterowe nie stosowne raczej jeśli to Santa, lub inny okręt z tego okresu..
Ale pozdrawiam
Dzięki za podpowiedzi. Koła sterowego zdecydowanie chyba nie mogło być.
Czytałem natomiast, że bardzo prawdopodobne jest, że funkcjonowały jakieś pośrednie rozwiązania pomiędzy rumplem a kołem, które faktycznie pojawiło się znacznie później. Wydaje się to logiczne, bo większość konstrukcji rozwija się raczej ewolucyjnie.
Jako laik w materii szkutniczej wyobrażałbym sobie pod pokładem coś na wzór kabestanu z pionową osią, z nawiniętymi sterociągami.
Na zdjęciach model po końcowym malowaniu, z dorobioną półeczką.
Żona dała zezwolenie na montaż na ścianie.
Pozdrawiam!
Czytałem natomiast, że bardzo prawdopodobne jest, że funkcjonowały jakieś pośrednie rozwiązania pomiędzy rumplem a kołem, które faktycznie pojawiło się znacznie później. Wydaje się to logiczne, bo większość konstrukcji rozwija się raczej ewolucyjnie.
Jako laik w materii szkutniczej wyobrażałbym sobie pod pokładem coś na wzór kabestanu z pionową osią, z nawiniętymi sterociągami.
Na zdjęciach model po końcowym malowaniu, z dorobioną półeczką.
Żona dała zezwolenie na montaż na ścianie.
Pozdrawiam!
Czyli to już końcowa galeria, się domyślam.
To się uwinąłeś i dopiąłeś swego.
Zdecydowany sukces okrętowo –małżeński. Gratulacje.
Mnie się model bardzo podoba.
Jedna sugestia – koniecznie zbuduj jeszcze gablotę, do czego będzie niezbędna:
1) wymiana półeczki na nieco większą,
2) kolejna zgoda Żoneczki
To się uwinąłeś i dopiąłeś swego.
Zdecydowany sukces okrętowo –małżeński. Gratulacje.
Mnie się model bardzo podoba.
Jedna sugestia – koniecznie zbuduj jeszcze gablotę, do czego będzie niezbędna:
1) wymiana półeczki na nieco większą,
2) kolejna zgoda Żoneczki
-
- Posty: 483
- Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
- x 58
Santa Maria
...mimo prostoty modelu nie prezentujesz tu amatorszczyzny a wręcz przeciwnie
Ponieważ nie mam pewności kto sobie robi jaja – autor tego drewnianego dzieła czy cytowani komentatorzy - to tylko fotki repliki Santa Marii pozwalam sobie wstawić:Całkiem nieźle to wygląda
I jeszcze w kwestii sterowania Santa Marią:
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.