Nieuport 17
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
Wielkich postępów nie widać, ale rozpórki skrzydeł sprawiły mi mnóstwo problemów.
W końcu jednak są.
Przy okazji widok od spodu. Można zauważyć naciąg mocujący osłonę.
Poniżej dadzą się wypatrzeć magneto i pompa oleju.
Układ samolotu nazywano często nie: dwupłatem ale: półtorapłatem.
Pewnie dlatego, że powierzchnia nośna dolnych skrzydeł była znacznie mniejsza niż górnego płata.
Zastanawiałem się, po co w ogóle te dolne skrzydła były?
Korzyść z dodatkowej siły nośnej przy tak małej powierzchni raczej mizerny a wzrost indukowanych oporów powietrza na pewno niemały.
W niektórych konstrukcjach połączone skrzydła zapewniały większą wytrzymałość całego zespołu.
Ale w N17 ten aspekt również odpada: dolne skrzydła były podwieszone do rozpórek i w żaden sposób nie odciążały dźwigarów głównego płata.
Doświadczenie w budowie jednopłatów Gustave Delage - konstruktor N17 już miał wcześniej więc też nie chodziło o przyzwyczajenia lub bezpieczne poruszanie się utartą ścieżką konstrukcyjną.
Na dodatek dolne skrzydła sprawiały kłopot - jak wspominałem wcześniej, lubiły sobie odpadać, gdy pilot przesadził z prędkością.
NO TO PO CO TEN BALAST?!
Wymyśliłem teorię na ten temat i spróbuję poddać ją pod dyskusję, muszę tylko zrobić rysunki.
Pozdrawiam
Tomek
W końcu jednak są.
Przy okazji widok od spodu. Można zauważyć naciąg mocujący osłonę.
Poniżej dadzą się wypatrzeć magneto i pompa oleju.
Układ samolotu nazywano często nie: dwupłatem ale: półtorapłatem.
Pewnie dlatego, że powierzchnia nośna dolnych skrzydeł była znacznie mniejsza niż górnego płata.
Zastanawiałem się, po co w ogóle te dolne skrzydła były?
Korzyść z dodatkowej siły nośnej przy tak małej powierzchni raczej mizerny a wzrost indukowanych oporów powietrza na pewno niemały.
W niektórych konstrukcjach połączone skrzydła zapewniały większą wytrzymałość całego zespołu.
Ale w N17 ten aspekt również odpada: dolne skrzydła były podwieszone do rozpórek i w żaden sposób nie odciążały dźwigarów głównego płata.
Doświadczenie w budowie jednopłatów Gustave Delage - konstruktor N17 już miał wcześniej więc też nie chodziło o przyzwyczajenia lub bezpieczne poruszanie się utartą ścieżką konstrukcyjną.
Na dodatek dolne skrzydła sprawiały kłopot - jak wspominałem wcześniej, lubiły sobie odpadać, gdy pilot przesadził z prędkością.
NO TO PO CO TEN BALAST?!
Wymyśliłem teorię na ten temat i spróbuję poddać ją pod dyskusję, muszę tylko zrobić rysunki.
Pozdrawiam
Tomek
Wcale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi.
Budowa dolnych skrzydeł w toku.
Jak widać, żebra otrzymają swój profil dopiero po zmontowaniu całości.
A teraz zapowiedziane dywagacje teoretyczne, za które z góry przepraszam, ale jakoś nie mogę sobie ich podarować.
Zatem: doszedłem do wniosku, że nie bardzo wiem dlaczego nie zrobiono tylko jednego, górnego płata.
Nie stało się to ze względów wytrzymałościowych - dolne skrzydła nie odciążały konstrukcji górnych dźwigarów, tak jak bywało w starszych konstrukcjach.
Ogólnie wiadomo, że układ dwupłatowca daje samolot bardziej zwrotny.
Wynika to z możliwości zmniejszenia rozpiętości skrzydeł, a co za tym idzie - zmniejszenia momentu bezwładności całej bryły.
Płaci się za to jednak dość słono - znacznie zwiększonym oporem powietrza, związanym z interferencją opływów - górnego i dolnego.
Z tego samego powodu uzyskiwana siła nośna też nie jest sumą teoretycznych wartości siły nośnej każdego ze skrzydeł oddzielnie, lecz mniejsza.
W przypadku N17 wystarczyłoby wymiary górnego płata zwiększyć o 20% i uzyskana powierzchnia byłaby taka jak dla dwóch skrzydeł,
przy znacznie mniejszym współczynniku oporu.
Dlaczego wobec tego układ "sesquiplane" (półtorapłata) okazał się w swoim czasie tak dobry?
Że dobry był - piszą wszystkie opracowania. Że był kopiowany, również przez wrogów - też wiadomo.
Nigdzie jednak nie trafiłem na wyjaśnienie - dlaczego. W związku z tym, postanowiłem pozwolić sobie na niefachowe domysły:
Załóżmy, że Gustave Delage zaprojektował jednopłat:
Ciężar samolotu (czerwony wektor) musiał być w ustalonych warunkach lotu zrównoważony przez siłę nośną (suma zielonych wektorów).
Nawet, jeżeli samolot projektować tak, aby środek ciężkości pokrywał się ze środkiem sił aerodynamicznych, to i tak w praktyce środek ciężkości musiałby się przesuwać w związku z np. różną wagą pilotów, zmiennym uzbrojeniem itp.
W takim wypadku powstałby moment obrotowy pochylający lub zadzierający nos samolotu.
Aby go skompensować konieczna jest siła nośna na sterze wysokości, taka, aby momenty siły względem środka ciężkości zostały zrównoważone (pola zielonych prostokątów muszą być równe).
Usterzenie samolotu było płaskie, zatem przy kącie zaklinowania bliskim 0, nie wytwarzało siły nośnej.
W związku z tym, aby zrównoważyć moment pochylający - konieczne byłoby stałe wychylenie steru wysokości.
Siła uzyskiwana na sterze jest proporcjonalna do wychylenia, ale tylko w małym zakresie kątów, później rośnie wolniej a dalej nawet może maleć.
A zatem, w efekcie, w pewnych warunkach, samolot mógłby bardzo leniwie reagować na wychylenia steru wysokości.
A teraz rozwiązanie docelowe:
Myślę, że sedno sprawy tkwiło w tym właśnie, że dolny płat był mały i przesunięty do tyłu względem krawędzi natarcia płata górnego.
Nie dość, że w ten sposób zmniejszono szkodliwą interferencję opływu, to stworzono możliwość dodatkowej (oprócz steru) kompensacji momentu pochylającego.
Dodatkowa siła nośna, która oczywiście też nie jest do pogardzenia, wytwarzała moment obrotowy względem środka ciężkości (podobnie jak poprzednio: pola zielonych prostokątów muszą być równe).
Wyjściowe położenie steru wysokości mogło pozostawać w położeniu neutralnym.
A dodatkowa korzyść:
Jak wspomniałem wcześniej, dolne płaty były zamocowane na przegubach, pozwalających na zmianę ich kąta zaklinowania.
Umożliwiało to dokładne zrównoważenie momentu pochylającego, indywidualnie dla każdego egzemplarza samolotu.
Być może, że stosowano także personalizację ustawień, stosownie do cech fizycznych pilota.
Oddzielnym tematem rozważań mogłoby być zróżnicowanie kąta zaklinowania lewego i prawego skrzydła w celu kompensacji momentu siły powstającego w związku z pracą śmigła.
Ale co za dużo, to niezdrowo.
Pozdrawiam
Tomek
Jak widać, żebra otrzymają swój profil dopiero po zmontowaniu całości.
A teraz zapowiedziane dywagacje teoretyczne, za które z góry przepraszam, ale jakoś nie mogę sobie ich podarować.
Zatem: doszedłem do wniosku, że nie bardzo wiem dlaczego nie zrobiono tylko jednego, górnego płata.
Nie stało się to ze względów wytrzymałościowych - dolne skrzydła nie odciążały konstrukcji górnych dźwigarów, tak jak bywało w starszych konstrukcjach.
Ogólnie wiadomo, że układ dwupłatowca daje samolot bardziej zwrotny.
Wynika to z możliwości zmniejszenia rozpiętości skrzydeł, a co za tym idzie - zmniejszenia momentu bezwładności całej bryły.
Płaci się za to jednak dość słono - znacznie zwiększonym oporem powietrza, związanym z interferencją opływów - górnego i dolnego.
Z tego samego powodu uzyskiwana siła nośna też nie jest sumą teoretycznych wartości siły nośnej każdego ze skrzydeł oddzielnie, lecz mniejsza.
W przypadku N17 wystarczyłoby wymiary górnego płata zwiększyć o 20% i uzyskana powierzchnia byłaby taka jak dla dwóch skrzydeł,
przy znacznie mniejszym współczynniku oporu.
Dlaczego wobec tego układ "sesquiplane" (półtorapłata) okazał się w swoim czasie tak dobry?
Że dobry był - piszą wszystkie opracowania. Że był kopiowany, również przez wrogów - też wiadomo.
Nigdzie jednak nie trafiłem na wyjaśnienie - dlaczego. W związku z tym, postanowiłem pozwolić sobie na niefachowe domysły:
Załóżmy, że Gustave Delage zaprojektował jednopłat:
Ciężar samolotu (czerwony wektor) musiał być w ustalonych warunkach lotu zrównoważony przez siłę nośną (suma zielonych wektorów).
Nawet, jeżeli samolot projektować tak, aby środek ciężkości pokrywał się ze środkiem sił aerodynamicznych, to i tak w praktyce środek ciężkości musiałby się przesuwać w związku z np. różną wagą pilotów, zmiennym uzbrojeniem itp.
W takim wypadku powstałby moment obrotowy pochylający lub zadzierający nos samolotu.
Aby go skompensować konieczna jest siła nośna na sterze wysokości, taka, aby momenty siły względem środka ciężkości zostały zrównoważone (pola zielonych prostokątów muszą być równe).
Usterzenie samolotu było płaskie, zatem przy kącie zaklinowania bliskim 0, nie wytwarzało siły nośnej.
W związku z tym, aby zrównoważyć moment pochylający - konieczne byłoby stałe wychylenie steru wysokości.
Siła uzyskiwana na sterze jest proporcjonalna do wychylenia, ale tylko w małym zakresie kątów, później rośnie wolniej a dalej nawet może maleć.
A zatem, w efekcie, w pewnych warunkach, samolot mógłby bardzo leniwie reagować na wychylenia steru wysokości.
A teraz rozwiązanie docelowe:
Myślę, że sedno sprawy tkwiło w tym właśnie, że dolny płat był mały i przesunięty do tyłu względem krawędzi natarcia płata górnego.
Nie dość, że w ten sposób zmniejszono szkodliwą interferencję opływu, to stworzono możliwość dodatkowej (oprócz steru) kompensacji momentu pochylającego.
Dodatkowa siła nośna, która oczywiście też nie jest do pogardzenia, wytwarzała moment obrotowy względem środka ciężkości (podobnie jak poprzednio: pola zielonych prostokątów muszą być równe).
Wyjściowe położenie steru wysokości mogło pozostawać w położeniu neutralnym.
A dodatkowa korzyść:
Jak wspomniałem wcześniej, dolne płaty były zamocowane na przegubach, pozwalających na zmianę ich kąta zaklinowania.
Umożliwiało to dokładne zrównoważenie momentu pochylającego, indywidualnie dla każdego egzemplarza samolotu.
Być może, że stosowano także personalizację ustawień, stosownie do cech fizycznych pilota.
Oddzielnym tematem rozważań mogłoby być zróżnicowanie kąta zaklinowania lewego i prawego skrzydła w celu kompensacji momentu siły powstającego w związku z pracą śmigła.
Ale co za dużo, to niezdrowo.
Pozdrawiam
Tomek
Wcale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi.
Dziękuję Pawle za wsparcie duchowe. Ja też zaglądam na Twoją relację z szybowcem ale pewnie musi trochę poczekać.
Dolne skrzydła prawie już gotowe, zostały okucia przy rozpórkach.
W czasie gdy schły kolejne warstwy lakieru dorabiałem różne brakujące drobiazgi.
Ważniejsze z nich to zastrzały statecznika i widoczne dalej na zdjęciu lusterko wsteczne.
Lusterka nie zawsze były instalowane, najwidoczniej zależało to od upodobania pilota. Czasem były też dwa.
Istotnym zagadnieniem były przyrządy celownicze.
Na zdjęciu ze złamanym skrzydłem (przy okazji dyskusji nt. poszycia) widać pod skrzydłem coś co wygląda jak bazooka.
Jest to przyrząd celowniczy stosowany prawdopodobnie przy odpalaniu rakiet.
W materiałach firmy Macchi są elementy celownicze do montażu na wspornikach skrzydła.
Dowiedziałem się jednak, że były stosowane tylko z karabinem Lewis, montowanym "na dachu".
Potwierdzają to zdjęcia.
W Vickersie montaż "lądowego" celownika na końcu lufy (takie koncentryczne kółka z krzyżykiem - ma to jakąś fachową nazwę?)
nie miał sensu, bo i tak w celowaniu z jego uzyciem przeszkadzałby wyłącznik synchronizatora.
Wygląda więc na to, że specjalnych przyrządów celowniczych nie było, prawdopodobnie stałe elementy konstrukcji stanowiły punkt odniesienia przy namierzaniu celu.
W związku z tym nie było co robić, miałem wolne, które wykorzystałem do podrasowania zdjęcia lusterka.
Pilot jest chyba nieśmiały i się schował.
Dolne skrzydła prawie już gotowe, zostały okucia przy rozpórkach.
W czasie gdy schły kolejne warstwy lakieru dorabiałem różne brakujące drobiazgi.
Ważniejsze z nich to zastrzały statecznika i widoczne dalej na zdjęciu lusterko wsteczne.
Lusterka nie zawsze były instalowane, najwidoczniej zależało to od upodobania pilota. Czasem były też dwa.
Istotnym zagadnieniem były przyrządy celownicze.
Na zdjęciu ze złamanym skrzydłem (przy okazji dyskusji nt. poszycia) widać pod skrzydłem coś co wygląda jak bazooka.
Jest to przyrząd celowniczy stosowany prawdopodobnie przy odpalaniu rakiet.
W materiałach firmy Macchi są elementy celownicze do montażu na wspornikach skrzydła.
Dowiedziałem się jednak, że były stosowane tylko z karabinem Lewis, montowanym "na dachu".
Potwierdzają to zdjęcia.
W Vickersie montaż "lądowego" celownika na końcu lufy (takie koncentryczne kółka z krzyżykiem - ma to jakąś fachową nazwę?)
nie miał sensu, bo i tak w celowaniu z jego uzyciem przeszkadzałby wyłącznik synchronizatora.
Wygląda więc na to, że specjalnych przyrządów celowniczych nie było, prawdopodobnie stałe elementy konstrukcji stanowiły punkt odniesienia przy namierzaniu celu.
W związku z tym nie było co robić, miałem wolne, które wykorzystałem do podrasowania zdjęcia lusterka.
Pilot jest chyba nieśmiały i się schował.
Wcale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi.
Mamusia89, to po to, żeby odwrócić uwagę od krzywej ramki w lusterku.
P - Podkarpackie
I - Intensywne
W - Wspólne
K - Kartonówek
O - Oglądanie
???
Spróbuję przykombinować coś do zapakowania i jak się uda to wezmę.
(dolne skrzydła na razie mocowane prowizorycznie)
Pozdrawiam
Tomek
P - Podkarpackie
I - Intensywne
W - Wspólne
K - Kartonówek
O - Oglądanie
???
Spróbuję przykombinować coś do zapakowania i jak się uda to wezmę.
(dolne skrzydła na razie mocowane prowizorycznie)
Pozdrawiam
Tomek
Wcale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi.