[R/G] P-51, czyli jak QŃ robi Qnika
Moderatorzy: Tomasz D., laszlik, kartonwork
Wpadnijcie na QWKAK-a do Domu Kultury na Działdowską, to poogladacie, pomarudzimy, zobaczymy co się da zrobić.
Spotykamy się w piątki po 17.00. Nie zawsze mam czas wpaść, ale dajcie znać, to może się jakoś umówimy.
Nie wylotów licząc km-ów w skrzydłach nadruk nigdzie nie został nawet ruszony.
Koło km-ów zmyłem cały retusz. Poprawiałem z większą dawką brązowego.
Cała bajka polega na tym, że ta zimna zieleń wyłazi przy najmniejszym dotknięciu do farby po pomalowaniu. I do tego jest "wyciągana" do wierzchu tylko pod kątem przy słońcu.
Na żywca wygląda inaczej - musicie to zobaczyć na własne oczy.
A dobranie właściwego retuszu do wycinanki jest sztuką samą w sobie.
Spotykamy się w piątki po 17.00. Nie zawsze mam czas wpaść, ale dajcie znać, to może się jakoś umówimy.
Nie wylotów licząc km-ów w skrzydłach nadruk nigdzie nie został nawet ruszony.
Koło km-ów zmyłem cały retusz. Poprawiałem z większą dawką brązowego.
Cała bajka polega na tym, że ta zimna zieleń wyłazi przy najmniejszym dotknięciu do farby po pomalowaniu. I do tego jest "wyciągana" do wierzchu tylko pod kątem przy słońcu.
Na żywca wygląda inaczej - musicie to zobaczyć na własne oczy.
A dobranie właściwego retuszu do wycinanki jest sztuką samą w sobie.
Kolejna próba z doborem retuszu do zielonego.
Tym razem nie próbowałem poprawiać dobranego już koloru, tylko zacząłem od nowa.
Okazało się, że ile bym w tym starym Miksie nie dodawał, to przy najmniejszym dotknięciu jadowicie zielony i tak wyłaził na wierzch.
A nowa kompozycja kolorów dała taki efekt:
Tym razem chyba jest trochę lepiej? Do ideału to jeszcze daleko, ale chyba już na tym poprzestanę. Nie to, że mi się nie chce, ale żebym nie zrobił „lepiej”.
Dzięki Laszlo za ciągłe dociskanie i motywowanie.
Tym razem nie próbowałem poprawiać dobranego już koloru, tylko zacząłem od nowa.
Okazało się, że ile bym w tym starym Miksie nie dodawał, to przy najmniejszym dotknięciu jadowicie zielony i tak wyłaził na wierzch.
A nowa kompozycja kolorów dała taki efekt:
Tym razem chyba jest trochę lepiej? Do ideału to jeszcze daleko, ale chyba już na tym poprzestanę. Nie to, że mi się nie chce, ale żebym nie zrobił „lepiej”.
Dzięki Laszlo za ciągłe dociskanie i motywowanie.
No lepiej, lepiej, zdecydowanie.
Ale jeszcze wciaz za duzo zieleni. Niestety, tak to jest z modelami od Hala. Kolory sa przewaznie przelamane, wyblakle, ciezko dobrac tonacje.
Patrzac na to zdjecie, zaznaczam zdjecie, bo jak piszesz, w realu wyglada inaczej, to sprobowalbym minimalnie dodac czerwieni i szarosci podobnej odcieniem do tej z plam kamuflazu, (chodzi o ten oryginalny z nadruku).
Kolor jaki uzyskales na tym zdjeciu idealnie pasowalby do retuszu wnetrza.
Powtarzam, ze to sa moje odczucia patrzac na zdjecie.
Dociskam Cie, bo chcialbym zeby ten model byl na poziomie czolgow ktore budujesz. A zeby tak bylo, to musi sie wszystko zgadzac, a poza tym, to sie ciesze ze zabrales sie za samolot, dlatego pilnie sledze watek.
Dobrze, ze nie odbierasz moich wynurzen jako zlosliwego krytykanctwa, bo na pewno nie o to mi chodzi.
A co do QWKAK-u, to tylko pytanie czy dostane przepustke od szacownej...
Ale jeszcze wciaz za duzo zieleni. Niestety, tak to jest z modelami od Hala. Kolory sa przewaznie przelamane, wyblakle, ciezko dobrac tonacje.
Patrzac na to zdjecie, zaznaczam zdjecie, bo jak piszesz, w realu wyglada inaczej, to sprobowalbym minimalnie dodac czerwieni i szarosci podobnej odcieniem do tej z plam kamuflazu, (chodzi o ten oryginalny z nadruku).
Kolor jaki uzyskales na tym zdjeciu idealnie pasowalby do retuszu wnetrza.
Powtarzam, ze to sa moje odczucia patrzac na zdjecie.
Dociskam Cie, bo chcialbym zeby ten model byl na poziomie czolgow ktore budujesz. A zeby tak bylo, to musi sie wszystko zgadzac, a poza tym, to sie ciesze ze zabrales sie za samolot, dlatego pilnie sledze watek.
Dobrze, ze nie odbierasz moich wynurzen jako zlosliwego krytykanctwa, bo na pewno nie o to mi chodzi.
A co do QWKAK-u, to tylko pytanie czy dostane przepustke od szacownej...
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
Laszlo, jakbym nie chciał krytyki, to bym nie robił relacji. Przecież to chyba o to chodzi, żeby ktoś od czasu do czasu dał kopa. Co najwyżej powiem, że już mi się nie chce i daję sobie siana (WOW!), ale nie mam co wtedy liczyć na to, że wszyscy będą piać z zachwytu.
Jeszcze kilka zdjęć aby wyjaśnić nieco skalę problemu związanego z retuszem elementów.
Zdjęcie pierwsze – oświetlenie naturalne.
Niby ten sam retusz, tą samą farbą. Ile zależy w odbiorze koloru od kąta padania światła. Obie strzałki pokazują dwa miejsca po retuszu. Jedno jest OK., drugie zielono – matowe. Sądzę, że ten odbiór wynika z matowości powierzchni i powinien zniknąć po pomalowaniu natryskowo matowym lakierem bezbarwnym.
Kolejne dwa zdjęcia – oświetlenie sztuczne.
Oprofilowanie kadłub skrzydło sfotografowane pod innym kątem i wygląd już zupełnie inny. Proszę zwrócić uwagę na miejsce za km-ami w skrzydle. Patrzą pod kątem – mat i jaśniejsze smugi. Na drugim – nic nie widać.
Gołym okiem wygląda to mniej więcej tak jak na ostatnich zdjęciach. Chyba już nie będę kombinował ze zmianą kolorów. Mimo wszystko wydaje mi się, że końcowa powłoka lakieru rozwiąże ten schizofreniczny odbiór koloru.
Jeszcze kilka zdjęć aby wyjaśnić nieco skalę problemu związanego z retuszem elementów.
Zdjęcie pierwsze – oświetlenie naturalne.
Niby ten sam retusz, tą samą farbą. Ile zależy w odbiorze koloru od kąta padania światła. Obie strzałki pokazują dwa miejsca po retuszu. Jedno jest OK., drugie zielono – matowe. Sądzę, że ten odbiór wynika z matowości powierzchni i powinien zniknąć po pomalowaniu natryskowo matowym lakierem bezbarwnym.
Kolejne dwa zdjęcia – oświetlenie sztuczne.
Oprofilowanie kadłub skrzydło sfotografowane pod innym kątem i wygląd już zupełnie inny. Proszę zwrócić uwagę na miejsce za km-ami w skrzydle. Patrzą pod kątem – mat i jaśniejsze smugi. Na drugim – nic nie widać.
Gołym okiem wygląda to mniej więcej tak jak na ostatnich zdjęciach. Chyba już nie będę kombinował ze zmianą kolorów. Mimo wszystko wydaje mi się, że końcowa powłoka lakieru rozwiąże ten schizofreniczny odbiór koloru.
Dobra, nic już nie mówię o kolorach.
Teraz z innej beczki. W sumie dopiero teraz zauważyłem.
Aż mi się nie chce o tym pisać, ale wydaje mi się że popełniłeś błąd merytoryczny w sekcji silnika.
Niepotrzebnie dorobiłeś aluminiowe obudowy wydechów stosowane powszechnie we wszystkich amerykańskich egzemplarzach, ale ten Horbaczewskiego tego nie miał. Prawdopodobnie dlatego, że był napędzany oryginalnyum Merlinem a nie licencyjnym Packardem.
Nawet oryginalna wycinanka różniła się tym detalem od poprzednich wydań Mustangów, w których wydechy wraz z tymi obudowami przyklejało się do poszycia kadłuba. W tym modelu pamiętam, że była zaprojektowana wnęka pod rury tak, by wychodziły one z głębi, a nie z tych oprofilowań.
Nawet widać to na zdjęciach oryginału.
Na przykład tu:
http://www.ace.elknet.pl/ftp/zdjecia/mo ... wski_1.jpg
Głupia sprawa, bo fajnie Ci one wyszły i dodają smaczku, ale niestety nie powinno ich tam być.
Teraz z innej beczki. W sumie dopiero teraz zauważyłem.
Aż mi się nie chce o tym pisać, ale wydaje mi się że popełniłeś błąd merytoryczny w sekcji silnika.
Niepotrzebnie dorobiłeś aluminiowe obudowy wydechów stosowane powszechnie we wszystkich amerykańskich egzemplarzach, ale ten Horbaczewskiego tego nie miał. Prawdopodobnie dlatego, że był napędzany oryginalnyum Merlinem a nie licencyjnym Packardem.
Nawet oryginalna wycinanka różniła się tym detalem od poprzednich wydań Mustangów, w których wydechy wraz z tymi obudowami przyklejało się do poszycia kadłuba. W tym modelu pamiętam, że była zaprojektowana wnęka pod rury tak, by wychodziły one z głębi, a nie z tych oprofilowań.
Nawet widać to na zdjęciach oryginału.
Na przykład tu:
http://www.ace.elknet.pl/ftp/zdjecia/mo ... wski_1.jpg
Głupia sprawa, bo fajnie Ci one wyszły i dodają smaczku, ale niestety nie powinno ich tam być.
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Otwartość Qnia i uwaga Laszlika zachęciły mnie do tej wypowiedzi. Chodzi mi o rzecz związaną z modelarstwem kartonowym, która od dawna mnie interesuje. Zacznę od tego, że kartonowe cudeńka, jak to, które tu powstaje wzbudzają mój wielki podziw i na takie pracę patrze mniej więcej tak jak np. na gości, którzy skaczą o tyczce 6m. Kosmos i w ogóle nie wiadomo jakim cudem jest to możliwe! Elegancko!
Ale ciekawi mnie jak to jest w kartonach z tą zgodnością historyczną. Ta osłona rur, wspomniana przez Laszlika to w sumie niewielka rzecz jest. Element łatwy do montażu, czy demontażu (jego występowanie nie ma związku z samym silnikiem i na pewno nie świadczy o zamontowaniu RR, co zresztą samo w sobie wydaje mi się być mocno wątpliwe). W modelu jest dużo więcej rozbieżności z oryginałem, zarówno w tematach konstrukcji i wyposażenia samolotu, jak i kolorystyki. Ale tutaj mamy gotowe elementy z nadrukowaną fakturą. Czy zatem do podobnych rozbieżności podchodzi się w kartonach jak do dopustu bożego i po prostu pomija się temat? Wiadomo, że jak wszędzie, można od podstaw zrobić wszystko. Chodzi mi o to, czy jest jakiś powszechny zwyczaj uznający zadrukowany karton jako wyznacznik istotniejszy niż rzeczywisty obiekt?
Soreczki, może niejasno się wyrażam, próbuję przenieść na słowo pisane swoje odczucia, a to nie zawsze się udaje. Zatem zrozumiem, jeśli okaże się, że na tak przedstawioną wątpliwość nie da się odpowiedzieć.
O samych rozbieżnościach nie piszę, bo to raczej trochę za późno. I tak zerkam na tę relację z wielką przyjemnością i podziwem.
Ale ciekawi mnie jak to jest w kartonach z tą zgodnością historyczną. Ta osłona rur, wspomniana przez Laszlika to w sumie niewielka rzecz jest. Element łatwy do montażu, czy demontażu (jego występowanie nie ma związku z samym silnikiem i na pewno nie świadczy o zamontowaniu RR, co zresztą samo w sobie wydaje mi się być mocno wątpliwe). W modelu jest dużo więcej rozbieżności z oryginałem, zarówno w tematach konstrukcji i wyposażenia samolotu, jak i kolorystyki. Ale tutaj mamy gotowe elementy z nadrukowaną fakturą. Czy zatem do podobnych rozbieżności podchodzi się w kartonach jak do dopustu bożego i po prostu pomija się temat? Wiadomo, że jak wszędzie, można od podstaw zrobić wszystko. Chodzi mi o to, czy jest jakiś powszechny zwyczaj uznający zadrukowany karton jako wyznacznik istotniejszy niż rzeczywisty obiekt?
Soreczki, może niejasno się wyrażam, próbuję przenieść na słowo pisane swoje odczucia, a to nie zawsze się udaje. Zatem zrozumiem, jeśli okaże się, że na tak przedstawioną wątpliwość nie da się odpowiedzieć.
O samych rozbieżnościach nie piszę, bo to raczej trochę za późno. I tak zerkam na tę relację z wielką przyjemnością i podziwem.
Co do tych rur to już raczej nie poprawię. Musiałbym wszystkie elementy wyrzucić, zrobić nowe kolektory - od samego silnika itd...
Zgadza się, że błędów jest więcej. Np. niepotrzebnie rozciąłem osłony w niektórych miejscach, mam wątpliwości, czy elementy konstrukcyjne były malowane Yellow czy Green Zinc Chromate. Patrząc na wiele zdjęć z różnymi wersjami nie byłem w stanie stwierdzić, jaki to był naprawdę kolor.
Zawsze staram się merytorycznie przygotować do sklejenia modelu, ale nie zawsze moja wiedza i dostępna mi dokumentacja jest wystarczająca. W moim przypadku z kartonówkami jest tak, że jak już jest gotowe opracowanie, to ewentualnie poprawiam coś, co mi się naprawdę rzuca w oczy. Oczywiście można by było robić wszystko od zera. Tak robię z pancerką i okrętami. Tylko tam mam zazwyczaj więcej zdjęć konkretnego egzemplarza sprzętu, który robię. Wtedy częściej po kilka razy robię te same elementy, bo znów na jakimś zdjęciu coś nowego dostrzegłem. Samolotów nie potrafię zrobić tak, żeby je w całości pomalować, więc korzystam w większym zakresie z wycinanki i decyduję się na większe kompromisy.
Oczywiście, że zawsze można zrobić wszystko lepiej. Ale ja chcę w końcu jakiś model skończyć. Tego qnika zacząłem coś koło 5 lat temu, choć prace nabrały przyspieszenia jakieś pół roku temu i dopiero po woli zbliżam się do końca. Pomimo tego, że na pewne uproszczenia decyduję się świadomie, to uwagi zgłaszane przez forumowiczów są nieocenione. To zawsze pomaga, motywuje i zmusza do ciągłego doskonalenia warsztatu.
Żeby nie uwagi Laszla, to bym retuszu nie poprawiał 5 razy. A warto było, bo teraz wygląda to lepiej niż na początku.
Wracam do modelu. Kolejny etap budowy za mną. Podwozie.
Postanowiłem nie robić podwozia od podstaw, jak to mam w zwyczaju, ale wykorzystać elementy z wycinanki. Chciałem poćwiczyć pozbywanie się czarnych linii obrysu. Żeby to było możliwe elementy goleni głównej porozcinałem na pojedyncze pierścienie, które sklejałem na styk. W ten sposób uniknąłem zakładek na łączeniach i mogłem obciąć czarne linie. Jedyne co musiałem poprawić z większą ingerencją to sam widelec. W opracowaniu był to kanciasty element składający się z płaskich powierzchni, kiedy w rzeczywistości był on wyoblony. Trochę SG, papieru ściernego i retuszu poprawiło ten stan rzeczy.
Koła ręcznie szlifowane, bieżnik naklejany z pojedynczych kostek wyciętych z brystolu.
Potem, już w ramach rozrywki skleiłem osłony podwozia. Wszystko wyoblane, tłoczone, ścinane czarne linie i retuszowane.
Na koniec kółko ogonowe. Tu ingerencja była znacznie większa. Samo kółko dostało bieżnik i przetłoczenia na bokach, goleń stanowiła zmodyfikowane delikatnie elementy wycinanki. Jedyne co zmieniłem, to malowanie piast i goleni na srebrno. Nigdzie nie byłem w stanie znaleźć żadnych zdjęć z zielonymi.
Wszystko oczywiście dramatycznie domaga się końcowego lakierowania matem…
Ale do tego już chyba niezbyt daleko.
Zgadza się, że błędów jest więcej. Np. niepotrzebnie rozciąłem osłony w niektórych miejscach, mam wątpliwości, czy elementy konstrukcyjne były malowane Yellow czy Green Zinc Chromate. Patrząc na wiele zdjęć z różnymi wersjami nie byłem w stanie stwierdzić, jaki to był naprawdę kolor.
Zawsze staram się merytorycznie przygotować do sklejenia modelu, ale nie zawsze moja wiedza i dostępna mi dokumentacja jest wystarczająca. W moim przypadku z kartonówkami jest tak, że jak już jest gotowe opracowanie, to ewentualnie poprawiam coś, co mi się naprawdę rzuca w oczy. Oczywiście można by było robić wszystko od zera. Tak robię z pancerką i okrętami. Tylko tam mam zazwyczaj więcej zdjęć konkretnego egzemplarza sprzętu, który robię. Wtedy częściej po kilka razy robię te same elementy, bo znów na jakimś zdjęciu coś nowego dostrzegłem. Samolotów nie potrafię zrobić tak, żeby je w całości pomalować, więc korzystam w większym zakresie z wycinanki i decyduję się na większe kompromisy.
Oczywiście, że zawsze można zrobić wszystko lepiej. Ale ja chcę w końcu jakiś model skończyć. Tego qnika zacząłem coś koło 5 lat temu, choć prace nabrały przyspieszenia jakieś pół roku temu i dopiero po woli zbliżam się do końca. Pomimo tego, że na pewne uproszczenia decyduję się świadomie, to uwagi zgłaszane przez forumowiczów są nieocenione. To zawsze pomaga, motywuje i zmusza do ciągłego doskonalenia warsztatu.
Żeby nie uwagi Laszla, to bym retuszu nie poprawiał 5 razy. A warto było, bo teraz wygląda to lepiej niż na początku.
Wracam do modelu. Kolejny etap budowy za mną. Podwozie.
Postanowiłem nie robić podwozia od podstaw, jak to mam w zwyczaju, ale wykorzystać elementy z wycinanki. Chciałem poćwiczyć pozbywanie się czarnych linii obrysu. Żeby to było możliwe elementy goleni głównej porozcinałem na pojedyncze pierścienie, które sklejałem na styk. W ten sposób uniknąłem zakładek na łączeniach i mogłem obciąć czarne linie. Jedyne co musiałem poprawić z większą ingerencją to sam widelec. W opracowaniu był to kanciasty element składający się z płaskich powierzchni, kiedy w rzeczywistości był on wyoblony. Trochę SG, papieru ściernego i retuszu poprawiło ten stan rzeczy.
Koła ręcznie szlifowane, bieżnik naklejany z pojedynczych kostek wyciętych z brystolu.
Potem, już w ramach rozrywki skleiłem osłony podwozia. Wszystko wyoblane, tłoczone, ścinane czarne linie i retuszowane.
Na koniec kółko ogonowe. Tu ingerencja była znacznie większa. Samo kółko dostało bieżnik i przetłoczenia na bokach, goleń stanowiła zmodyfikowane delikatnie elementy wycinanki. Jedyne co zmieniłem, to malowanie piast i goleni na srebrno. Nigdzie nie byłem w stanie znaleźć żadnych zdjęć z zielonymi.
Wszystko oczywiście dramatycznie domaga się końcowego lakierowania matem…
Ale do tego już chyba niezbyt daleko.
Bardzo fajnie wyszly przetloczenia drzwi kol, czy jak kto woli oslon kol oraz bieznik na oponach. Dobra robota z przerobka widelca i modyfikacja sposobu sklejenia goleni.
Felgi juz mi sie miej podobaja. Mozna bylo te otwory bardziej wygladzic. Sa troche postrzepione.
I za bardzo przeswietlasz zdjecia. Przyciemnij je troche.
Wielkie Oko czuwa
Felgi juz mi sie miej podobaja. Mozna bylo te otwory bardziej wygladzic. Sa troche postrzepione.
I za bardzo przeswietlasz zdjecia. Przyciemnij je troche.
Wielkie Oko czuwa
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
- Heinrich Kosmala
- Posty: 2206
- Rejestracja: sob paź 04 2008, 11:28
- Lokalizacja: Landau/Niemcy
- x 169
Kolejna, chyba już przedostatnia aktualizacja.
Nie miałem kupionej osłony kabiny, więc pierwszy raz pokusiłem się o wykonanie jej samemu.
Na początek zrobiłem sobie kopyto. Sklejone z papieru, od środka wzmocnione najpierw distalem, potem dodatkowo poxyliną (stanowiła też mocowanie uchwytów). Potem glutowanie i szlifowanie do skutku. Metodę podpatrzyłem u Cevy (dzięki!). Folia podgrzewana w oleju na patelni i naciągana na kopyto. 10 prób i w końcu jedną kabinkę udało się wytłoczyć. Jak na pierwszy raz jestem z niej bardzo dumny.
Owiewka na zdjęciu tylko przyłożona – będzie przyklejona dopiero po polakierowaniu.
Kolejne 2 zdjęcia to celownik i uchwyty do podwieszania dodatkowego uzbrojenia.
A że trzeba było coś podwiesić… Ponieważ nie widziałem zdjętych osłon silnika i jednocześnie podwieszonych bomb, więc wariant z wycinanki musiał się zmienić. Znalazłem zdjęcia ze zdjętymi osłonami i podwieszonymi zbiornikami 75 galonowymi. Więc je sobie dorobiłem. Historia obrazkowa poniżej.
Chyba zostawię takie nierówne aluminiowe „malowanie”, bo wygląda bardzo naturalnie i dobrze się będzie komponować z waloryzowanym samolotem.
Na deser kołpak z łopatami śmigieł – czysty standard.
Pozostało tylko całość pomalować bezbarwnym lakierem i poskładać do kupy.
Nie miałem kupionej osłony kabiny, więc pierwszy raz pokusiłem się o wykonanie jej samemu.
Na początek zrobiłem sobie kopyto. Sklejone z papieru, od środka wzmocnione najpierw distalem, potem dodatkowo poxyliną (stanowiła też mocowanie uchwytów). Potem glutowanie i szlifowanie do skutku. Metodę podpatrzyłem u Cevy (dzięki!). Folia podgrzewana w oleju na patelni i naciągana na kopyto. 10 prób i w końcu jedną kabinkę udało się wytłoczyć. Jak na pierwszy raz jestem z niej bardzo dumny.
Owiewka na zdjęciu tylko przyłożona – będzie przyklejona dopiero po polakierowaniu.
Kolejne 2 zdjęcia to celownik i uchwyty do podwieszania dodatkowego uzbrojenia.
A że trzeba było coś podwiesić… Ponieważ nie widziałem zdjętych osłon silnika i jednocześnie podwieszonych bomb, więc wariant z wycinanki musiał się zmienić. Znalazłem zdjęcia ze zdjętymi osłonami i podwieszonymi zbiornikami 75 galonowymi. Więc je sobie dorobiłem. Historia obrazkowa poniżej.
Chyba zostawię takie nierówne aluminiowe „malowanie”, bo wygląda bardzo naturalnie i dobrze się będzie komponować z waloryzowanym samolotem.
Na deser kołpak z łopatami śmigieł – czysty standard.
Pozostało tylko całość pomalować bezbarwnym lakierem i poskładać do kupy.