Dooobry.
Zwalczyłem szklarnię. Dosłownie. Najtrudniejsza rzecz w modelu jak do tej pory. Bardzo ale to bardzo elementy nie chciały mi do siebie pasować. Zadowolony jestem jedynie z tego, że udało mi się tak ukształtować ramki poszczególnych segmentów, że nie ma "schodków".
Zacząłem od kabiny pilota. Tutaj największą trudnością było dopasowanie się do przesuniętej do przodu tablicy przyrządów. Dobrze, że wyciąłem całe czarne pole nad tą tablicą, które w wycinance tam jest. Wiatrochron musiał pójść o grubość kartonu w dół a i tak wydaje mi się za wysoki. Nie wiem czemu.
Środkowemu segmentowi kabiny strzelca nie zrobiłem zdjęcia, ale oprócz konieczności podszlifowania dołem to najprostszy element tej układanki.
Za ostatni segment zabrałem się za to porządnie. Skromne doświadczenie zdążyło mnie nauczyć, że kopyta do wytłaczania z folii rozgrzanej w oleju nie mogą być z produktów na bazie celulozy. Bo chociaż nie wiem jak nasączone cyjanoakrylem i tak się pofalują i zwichrują. Zrobiłem więc kopyto z epoxy (zwykły poxipol).
Wytłoczyłem 6 szybek:
Odtłuściłem i okazało się, że dwie mają wady, zostało 4.
Pasowanie "na sucho" napawało optymizmem.
Ale przy klejeniu namęczyłem się bardzo. Konsekwencją tej walki z oszkleniem jest to, że KM wyszedł ciut za wysoko. Najpierw musiałem wkleić ostatni segment oszklenia a potem karabin. Miałem dosłownie jedną próbę, na szczęście nic się nie połamało.
W międzyczasie przeprowadziłem się do innego M. Nic nie ucierpiało przez 6km podróży ale warsztat mam na nowej miejscówce szczątkowy i oświetlenie dramatyczne. Roku tak nie wytrzymam więc pewnie w ciągu najbliższego czasu się spróbuję lepiej zorganizować.
Teraz usterzenie i pierdoły z tyłu kadłuba. Powinno być przyjemnie ;)
Pzdr.
BES.