…no wzięło się i się stało – koniec budowy! Latarnie, poręcze i stopnie przyklejone, żadne części nie zostały w pudełku…
Przepiękna konstrukcja i opracowanie Kierownika, praca przy budowie była czystą przyjemnością. To co prawda tylko miś na moje możliwości, ale nie narzekam i łudzę się (i obiecuję sobie), że następny model będzie lepszy – a dlaczego nie?
Wkrótce galeria końcowa. Niestety (Tempest) nie wyrobilem się jeszcze z nowym torowiskiem, sorry…
Witaj Henryku!
Gratuluję ukończenia pięknego czajniczka, mały pruski składzik towarowy Ci się stworzył. Powiedz jak oceniasz trudność w porównaniu do modeli samolotów, zrobiłeś ich bardzo dużo.
Hi Paweł, dzięki za wyrazy empatii!
To chyba czysto indywidualna sprawa. Dla mnie modele szynowców są o wiele trudniejsze do zbudowania, bo cząstki z reguły „delikatniejsze“, a więc bardziej podatne na uszkodzenie w kontakcie z moimi niezgrabnymi rękoma, tzn. przy montażu/ doklejaniu nowych części i przy (koniecznym) przemieszczaniu modelu. Poza tym samoloty robię od dziesięcioleci, więc wyrobilem sobie już pewne „pożyteczne nawyki“, tak samo jak zapewne budowniczowie modeli kolejowych. Ale przyjemność jest co najmniej taka sama!
Hi Tempest,
nic ci się nie wydaje, masz oko jak żyleta! Dachu po prostu jeszcze nie przykleiłem, bo wnuczek bardzo lubi zaglądać tędy (zdejmując tenże dach) do środka. Jak mu przejdzie – przykleję...
Heinrich Kosmala pisze:bo wnuczek bardzo lubi zaglądać tędy (zdejmując tenże dach) do środka. Jak mu przejdzie – przykleję...
Musisz go baaaaaaardzo kochać, że mu pozwalasz na takie zabawy. Zrób zdjęcie środka tej budki, wydrukuj i sprezentuj wnuczkowi na urodziny bo jak już ten dach przykleisz a wnuczek zapragnie to wnętrze znowu podziwiać to może się okazać, że będziesz zmuszony zakupić ponownie tę "wycinankę"
Halo Tempest,
nie wiem, ile masz lat i czy masz też wnuczka/wnuczkę, ale gdybyś jeszcze nie był w wieku wnuczkowym – ostrzeżenie na przyszłość; wnuczkostwo, to z mojego doświadczenia życiowego, jedna z Najpiękniejszych Rzeczy, jakie Bozia wymyśliła! W tym kontekście (absoltnie nie pedagogicznie) pozwalam mu na (prawie) wszystko. A jeżeli chodzi o „szacunek do modeli” – nie przesadzam z tym. W/g mojej filozofii modelarskiej największa radocha przy tym to, w kolejności ważności - kupno wycinanki – kartkowanie zestawu (praca umysłowa nad modelem) – zbieranie materiałów w sieci – budowa. Po jej zakończeniu odstawiam do piwnicy/ daję się bawić (wnuczkowi, sobie) i kiedyś tam rozdaję, gdzie się da – żeby było miejsce na nowe...
Dziadkowie wszystkich krajów, łączcie się!