W dobie dzisiejszych Tamiyi, Dragonów, Trumpetera, żywic i blaszek leżą na półkach sklepów, albo na dnie szaf niedoceniane lub wręcz pogardzane stare modele Firm Airfix i Matchbox - prekursorów modelarstwa najpierw w skali 1:72, a później innych. Wielu z modelarzy starszego pokolenia kształtowało swoje umiejętności i rozwijało hobby na bazie tych właśnie zestawów. Wśród wielu młodszych kolegów mało znane są produkty tych firm, które tak naprawdę zakończyły swoją produkcję w postaci opracowywania nowych form wtedy gdy inni dopiero ją zaczynali. Może jeszcze tylko Revell i Heller nieco zdążyli pokonkurować z nowościami Airfix i Matchbox. Stare modele tych gigantów noszące w zakamarkach wytłoczone daty produkcji z lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych zaopatrzone w pożółkłe już dzisiaj i popękane kalkomanie, z pięknymi artystycznymi malunkami na pudełkach nie cieszą się niestey zbyt wielkim uznaniem współczesnych fanatyków plastiku. Bo też po otwarciu straszy nas niejednokrotnie fatalna faktura powierzchni modelu z wielkimi wypukłymi krechami linii podziału blach i nitami o rozmiarach głowy pilota, grube nieprzeźroczyste szkło kabin, duża ilość nadlewek wysłużonych form, uszczegółowienie na poziomie samotnej figurki pilota w kokpicie i wielkiej dziury w miejscu wnęk podwozia. Wtedy odkładamy model daleko od siebie, bo wydaje się nam, że dalej może już być tylko gorzej. Nie wszystko jednak złoto co się świeci, a wytrwali i cierpliwi potrafią być nagrodzeni bo ostatni mogą być pierwszymi. Abstrachując od tego, że wiele pozycji z katalogów Airfix'a i Matchboxa nigdy nie powstało i z dużą dozą prawdopodobieństwa twierdzę, że nie powstanie w ofercie nowych producentów, to pomijając ich unikalność jestem w stanie dowieść, że wiele z tych pozycji do dzisiaj najdoskonalej i najwierniej oddaje podobieństwo do pierwowzorów tak w dziedzinie geometrii jak i skalowości wykonania. Wiemy sami na podstawie naszych warsztatowych doświadczeń, że niczym jest poprawienie pustych kabin i wnęk podwozia w porównaniu do korekty przekrojów kadłuba, profili skrzydeł, czy przesunięć tychże w tył lub przód jeśli takiego babola zafunduje nam producent wyprasek. O BOŻE, jakże często oni nam to czynią. Może więc czasami warto sięgnąć po gorszy z pozoru model, który wynagrodzi nam w dwójnasób trud włożony w jego dopieszczenie dając w konsekwencji poprawną replikę ulubionego samolotu. Spróbujmy przekonać innych pokazująć zdjęcia zrobionych modeli tych mniej kochanych firm, że warto po nie sięgnąć. Wiem, że niekoniecznie są to modele najlepiej zrobione, mają one swoje lata i wystały się już na naszych półkach, a standarty wykonania modeli z czasów kiedy powstawały mało przystają do dzisiejszych, ale często zdjęcie wykonane po latach wydobywa po raz wtóry urodę z modeli, które już się nam opatrzyły i nie cieszą oka na żywo. Dajmy im szansę. Na początek wrzucam fotki mojego Junkersa Ju-87 B.2 Stuka w skaliu 1:72 firmy Airfix w barwach 5/II Gruppe/Stukageschwader 2 z Bitwy o Anglię 1940 roku sklejonego jakieś 12 lat temu. Według mnie ten zestaw Stukasa jest do dzisiaj najlepszym materiałem do wykonania poprawnej repliki tego samolotu, mimo tego, że do tematu podchodzili już prawie wszyscy.
![Obrazek](http://img69.photobucket.com/albums/v209/robmario/stuka1.jpg)