Na codzień jeżdżę dwuletnim Yarisem 1,3, należącym do ojca (dotąd wymieniliśmy w ramach gwarancji dwie mało istotne części). Jak dotąd, ani razu mnie nie zawiódł (przebieg 27000 km). Ma też wystarczające przyspieszenie, ale przy wyższych prędkościach jest głośny. Na zakrętach trochę za bardzo się przechyla, ale to dlatego, że jest bardzo wysoki jak na takie małe autko - trzeba się przyzwyczaić, bo mimo że na śliskim rzeczywiście jest nadsterowny, to raczej nie bardziej niż przeciętne auto tej klasy. Jakość wykonania jest znakomita. Polecam - do miasta super.
Poza tym mamy siedmioletnią Vectrę. Trochę zaczyna brać ją rdza w paru miejscach (zapewne dlatego, że była stuknięta i klepana), ale poza tym jest OK. Jakiś czas temu nawalał regulator obrotów biegu jałowego... Wyświetlacz radia też nawala. Tłumik był kiedyś wymieniany... Te zaczepy, na których wisi tłumik też. Poduszki silnika, czy jak to się nazywa - też wymienione. Żarówki trochę często się przepalały jakiś czas temu. Więc generalnie nic poważnego, a auto ma już jednak 150000 km. Fajnie się nim jeździ na trasie - nie ma zasadniczych kłopotów z wyprzedzaniem, bardzo elastyczny silnik 2,0 nawet przy dużych prędkościach nie wydaje się specjalnie wysilać.
Przed Yarisem mieliśmy Kadetta E z 1991 - bardzo fajne auto, ale rdza go strasznie jadła.
A jeszcze poza tym, to często poruszam się autobusem - najczęściej takim starym Mercedesem.
Hmmm...
TONY, 13-latki jeżdżą samochodami na dokładnie tej samej zasadzie, na jakiej 16-latki są w wojsku.
Galwani, mam nadzieję, że ewentualne zarzucanie tyłem praktykujesz gdzieś, gdzie nie jeżdżą ani nie chodzą normalni ludzie, oraz że nie robisz tego celowo, a 170 jechałeś na drodze nadającej się do tego, w szczególności na niemieckiej autostradzie... Bo nie chciałbym takim tyłem dostać w twarz, kiedy coś komuś pójdzie nie tak. Co do tego "na koszt firmy to można", to jest to takie typowe myślenie: "nie moje, więc nie muszę o to dbać". To nie w porządku. No, chyba że ma się nieuczciwego pracodawcę. Ale może on oszczędza na niepłaceniu za nadgodziny dlatego, że dziwnym trafem ciągle mu się samochody psują?
Pomijam tu kwestię ryzykowania m.in. nieswoim życiem przez różnych ścigantów, w tym właśnie wielu kierowców białych cieniasów z kratką i reklamą na boku (itp.)... Już abstrahując od tematu, uważam, że niektórzy powinni przemyśleć pewne sprawy zanim np. wylądują w więzieniu i zanim ich sumienie zostanie obciążone zabiciem np. jakichś dzieci bawiących się przy drodze albo siedzących w maluchu, czy chociażby pijanego do nieprzytomności żula leżącego na poboczu.