Co do załadunku rakiety bez dźwigu - głowy nie dam, ale chyba II dywizjon w Biedrusku ćwiczył załadunki rakiet bez dźwigu!
Dopowiem, że rakieta przewożona na naczepie Ziła była maskowana brezentem rozpinanym na pałąkach. Całość dość kuriozalnie przypominała ... kombajn zbożowy - pałąki specjalnie deformowały kształt.
Głowice przewożone były w samochodach - chłodniach.
Podgrzewacze - zarówno w "łajbie" jak i w Uazach 469 i 452 T były montowane podgrzewacze benzynowe. O ile jednak w Mazie działało to dosyć sprawnie (tylko te kłęby dymu przy rozruchu
) - to w Uazach było zalecenie: nie stosować. Benzyna lała się na glebę.
Wcześniej była mowa o czasie do odpalenia "z marszu". Otóż jednym z kryteriów wyboru załogi na strzelania do Kazachstanu było właśnie skrócenie go. Powiem, że mieliśmy poniżej 30 minut . Najdłużej się smolił dowódca wycelowując rakietę, bo azymuty od topków i celowniczych miał podane najdalej w 15 minucie, dane od rachmistrzów niemal równo, paliwo dawkowano do 22-24 minuty.
Dodam, że ja byłem topogeodetą, jeżdziłem z tyłu nowiuteńkiego 452T z aparaturą nawigacyjną, byłem najlepszy w brygadzie jeśli chodzi o podawanie azymutu z żyrokompasu 1G9 (ręczne odblokowanie wirnika !).
Potem dostałem żyrokompas 1G17 (automat)