Szopie napisał:
Mam taką nadzieję. Ale czy tak będzie w istocie, to się okaże. Na marginesie tej sprawy przypomniała mi się sprzed kilku lat wymiana poglądów z pewnym wydawcą polskiej prasy modelarskiej, który tego typu podejście uznał za przejaw pozy „taniego patriotyzmu” nie mającego nic wspólnego z „prawdziwym europejskim modelarstwem”. Ja pozostałem przy swoim zdaniu, a on przy swoim.Jakie to szczęście że pan Andrzej robi modele z szachownicą, za parę lat znowu na konkursach nasze lotnictwo będzie miało niezła reklamę za pomocą Mi-6.
Szopie napisał:
Otóż nie! Wprawdzie czasami mnie mocno denerwuje jakiś element, którego nie umiem zrobić „tak od razu, z marszu”, ale generalnie to mam inny problem - jak tu pokombinować, żeby najmniej czasu marnować na „inne sprawy”, nie związane z modelarstwem. Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdybym mógł być zdrowym i młodym emerytem, który niema żadnych obowiązków i na okrągło może zajmować się tylko robieniem modeli.....przychodzi zapewne taki moment(u mnie zdarza się to bardzo często) że ma się ochotę walnąć tym wszystkim o podłogę i zająć się czymś innym...
Szopie napisał:
Ależ mnie właśnie o ten „mozół” chodzi . Jakiś ful wypas zestaw, który wystarczy tylko posklejać i pomalować zupełnie mnie nie interesuje. Miałbym z tego zero satysfakcji. I tak już idę na łatwiznę, biorąc do przeróbek jakieś kawałki gotowego zestawu (zamiast wszystko robić od podstaw samemu), ale robię to tylko dlatego, żeby mi potem uznano model za "zestawowy" i dopuszczono do konkursów. Na pocieszenie mam to, że mogę sobie na tym zestawie powydziwiać. No to wydziwiam. Dopiero wtedy mam z tego frajdę. Zupełnie nie rozumiem facetów, którzy mówią, że uwielbiają modelarstwo, a jednocześnie robią wszystko, żeby mieć tej modelarskiej roboty jak najmniej. Ale ja, jak widać, dzisiejszych „nowoczesnych” i „europejskich” modelarzy coraz mniej rozumiem .Więc moje pytanie jest takie na jak długo odkłada pan dłubanie przy Mi-6 żeby odpocząć od tego mozołu?