Dwa maluszki 1:700 ze stoczni MacGregora
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
Dwa maluszki 1:700 ze stoczni MacGregora
Niedawno zakupiłem dwa maleńskie modeliki firmy Hasegawa w skali 1:700. Mimo tego, iż w kolejce czeka rozpoczętych wiele modeli, tak mi się spodobały te nowości, że nie mogłem się oprzeć. Skleiłem je sobie całkowicie relaksacyjnie w czasie dwóch dni (co niestety widać), bez cudowania, bez nadmiaru ambicji, ot tak sobie właściwie prosto z pudełka, jeśli nie liczyć drobnej kosmetyki.
Pierwszy z nich na powyższym zdjęciu to niszczyciel (potem klasyfikowany jako niszczyciel drugiej rangi, kiedy do służby wchodziły większe i silniejsze jednostki tej klasy) "MOMI".
Był przedstawicielem typu "Momi", serii 21 okrętów.
Długość 86,3 m, szerokość 7,93, zanurzenie 2,45 m. Okręt wypierał 850 ton std i 1075 ton (pełna). Osiągał prędkość 36 węzłów. Na początku służby uzbrojony był w trzy działa kal. 120 mm i dwa kaemy Lewisa kal. 7,7 mm no i oczywiście wyrzutnie torpedowe - dwa podwójne zestawy kal. 533 mm.
Był przedstawicielem typu "Momi", serii 21 okrętów.
Długość 86,3 m, szerokość 7,93, zanurzenie 2,45 m. Okręt wypierał 850 ton std i 1075 ton (pełna). Osiągał prędkość 36 węzłów. Na początku służby uzbrojony był w trzy działa kal. 120 mm i dwa kaemy Lewisa kal. 7,7 mm no i oczywiście wyrzutnie torpedowe - dwa podwójne zestawy kal. 533 mm.
Niszczyciel "MOMI" został zwodowany w 1919 roku i dokładnie 27 grudnia 1919 roku wszedł do służby. Nie dane mu było dotrwać do lat II wojny światowej, choć wielu jego "braci" pełniło służbę pod banderą wschodzącego słońca, przechodząc liczne przebudowy, do końca wojny.
"Momi" poszedł na złom w 1936 roku.
"Momi" poszedł na złom w 1936 roku.
Ponieważ budowa "Momi" była bezproblemowa i szybka, naszło mnie, by pójść za ciosem i dołączyć do niego młodszego braciszka - przedstawiciela kolejnego typu - niszczyciel "WAKATAKE". Na zdjęciu wyglądają jak bliźniaki - w istocie różnice były doprawdy znikome. Tutaj cumują przy burcie niszczyciela "Harusame", co z punktu widzenia historycznego nie mogło mieć miejsca...
"Wakatake" wszedł do służby o trzy lata później, dopiero w 1922 roku. W przeciwieństwie do złomowanego "Momi", "Wakatake" wziął udział w działaniach Cesarskiej Floty na Pacyfiku w latach II wojny światowej.
"Wakatake" wszedł do służby o trzy lata później, dopiero w 1922 roku. W przeciwieństwie do złomowanego "Momi", "Wakatake" wziął udział w działaniach Cesarskiej Floty na Pacyfiku w latach II wojny światowej.
Do wykonania modelu wykorzystałem relingi fototrawione z zestawu firmy Tom's Modellworks (pozostałości z "Nachi") oraz drabinkę na maszcie głównym do bocianiego gniazda. Maszty trzeba było zrobić zupełnie od nowa, bowiem te z zestawu były nie do przyjęcia. Jedyne zmiany w stosunku do standardu z pudełka, to nawiercenie otworków imitujących iluminatory oraz wytrasowanie delikatnych wzdłużnych linii podziału blach na kadłubie.
Olinowanie jak zwykle wykonałem z plastikowych nitek rozciąganych nad świeczką. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jednak są nieco za grube, ale jak na razie nie opanowałem jeszcze techniki, jaką stosuje wielu modelarzy, w tym Witek Śliwiński - a mianowicie wykonywania olinowania do "siedemsetek" z nici od rajstop damskich...
Grzesiu, jeśli klejenie takich maleństw nie jest skrzywieniem, to czym jest ? masochizmem ? a swoją drogą na jednej półce to chyba cała cesarska flota się zmieściu - odpada chociaż w takim przypadku problem z poukładaniem tych maleństw. Jestem pełen podziwu za wytrwałość w klejeniu takich drobiazgów