Saratoga z II wojny światowej z GPM
Moderator: kartonwork
Po długim wakacyjnym wypoczywaniu wróciłem do domu, po czym z pewnym bólem portfela zaopatrzyłem się w opisywaną w wątku Saratogę. I muszę przyznać, choć to może subiektywna opinia maniaka lotniskowców, że model wydaje się być wart swojej ceny. Już na pierwszy rzut oka widać, że jakoś go dużo. Książeczka (lub trafniej – księga) zawiera prawie dwa razy więcej arkuszy, niż w podobnym wielkością Zuikaku. Model zawiera mnóstwo drobnicy – tak lubianej przez doświadczonych modelarzy, praktycznie niesklejalnej dla mniej doświadczonych. Nie wiem, ale chyba niektóre elementy trzeba będzie wycinać chirurgicznym laserem.
Druk jest ładny, całość przypomina opracowanie Gambier Bay od AH. Inaczej niż w Zuikaku, projektant zadbał o pokład hangarowy za co należy się szczególne podziękowanie. Ale do beczki miodu wrzucę łyżeczkę dziegciu. Pokład – element najbardziej widoczny w lotniskowcu, kluczowy dla jego estetyki został opracowany jakby w pośpiechu. Bardzo ładna i przekonująca waloryzacja okrętu ominęła pokład startowy. Numer taktyczny albo został źle wydrukowany albo projektant przesadził z jego przyciemnieniem. Jest praktycznie niewidoczny! Ze zdjęć z okresu, którego dotyczy opracowanie, pokład w ogóle jakby trochę się różni. Przy tak szczegółowym opracowaniu dobrze byłoby popracować również nad uplastycznieniem katapult. To tyle krytyki.
Ciekawe czy projektant i wydawca pójdą za ciosem i pojawi się wkrótce Lexington CV-2. Mimo iż jest to okręt bliźniak, to dość zasadniczo różni się od Sary z roku 1944, więc na pewno nie byłby to klon.
Druk jest ładny, całość przypomina opracowanie Gambier Bay od AH. Inaczej niż w Zuikaku, projektant zadbał o pokład hangarowy za co należy się szczególne podziękowanie. Ale do beczki miodu wrzucę łyżeczkę dziegciu. Pokład – element najbardziej widoczny w lotniskowcu, kluczowy dla jego estetyki został opracowany jakby w pośpiechu. Bardzo ładna i przekonująca waloryzacja okrętu ominęła pokład startowy. Numer taktyczny albo został źle wydrukowany albo projektant przesadził z jego przyciemnieniem. Jest praktycznie niewidoczny! Ze zdjęć z okresu, którego dotyczy opracowanie, pokład w ogóle jakby trochę się różni. Przy tak szczegółowym opracowaniu dobrze byłoby popracować również nad uplastycznieniem katapult. To tyle krytyki.
Ciekawe czy projektant i wydawca pójdą za ciosem i pojawi się wkrótce Lexington CV-2. Mimo iż jest to okręt bliźniak, to dość zasadniczo różni się od Sary z roku 1944, więc na pewno nie byłby to klon.
Re: saratoga?
Fajny pomysł, ale Hornet należał juz do innego typu.JareK pisze:A może CV-8 "Hornet" z tymi 16 Mitchell-ami Dolittle-a co WY na to hmm?
Z Saratogą i Lexingtonem nie miał nic wspólnego.
... no może tylko to, że miał pokład, samoloty... też w US NAVY...
pozdrawiam
Piotr
Hornet byłby niezłą gradką ale chyba chętniej zobaczyłbym USS Langley CV-1. Jest tak brzydki, że aż ładny . Nowego opracowania prosi się również sztandarowy typ dużego lotniskowca amerykańskiego z okresu II wojny: Essex/Ticonderoga. Można go roż przygotować w wersji powojennej z ukośnym pokładem np. z wojny wietnamskiej.
Re: saratoga?
Cześć
Fajny pomysł, ale Hornet należał juz do innego typu.
???????????????????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
>>>>>>>>>>>>>>>> WIEM<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<
Tak, nie da się ich "ożenić". Dziwne że tak odczytałeś moją sugestię nie to chciałem zasugerować.
Swoją drogą dawno temu "narysowałem" pokład horneta w 1:500 i upchnołem na tym "znaczku pocztowym" te 16 B-25 też w skali 1:500 i nijak nie mogłem uzyskać ponad 100m wolnego pokładu od pierwszego bombowca do keawędzi. Chyba że miczele były naprawdę upchnięte na rufie a każy do "startu" był indywidualnie wyrywany i ustawiany. Czy któklwiek z SZANOWNYCH KOLEGÓW prubował? B-25 to duży samolot zaś pokład horneta do nałych nie należy
Pozdrawiam Wszystkich pasjonatów pacyfiku samolotów i okrętów
Hi JareK
Fajny pomysł, ale Hornet należał juz do innego typu.
???????????????????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
>>>>>>>>>>>>>>>> WIEM<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<
Tak, nie da się ich "ożenić". Dziwne że tak odczytałeś moją sugestię nie to chciałem zasugerować.
Swoją drogą dawno temu "narysowałem" pokład horneta w 1:500 i upchnołem na tym "znaczku pocztowym" te 16 B-25 też w skali 1:500 i nijak nie mogłem uzyskać ponad 100m wolnego pokładu od pierwszego bombowca do keawędzi. Chyba że miczele były naprawdę upchnięte na rufie a każy do "startu" był indywidualnie wyrywany i ustawiany. Czy któklwiek z SZANOWNYCH KOLEGÓW prubował? B-25 to duży samolot zaś pokład horneta do nałych nie należy
Pozdrawiam Wszystkich pasjonatów pacyfiku samolotów i okrętów
Hi JareK