HMS Nelson z 1943 roku skala 1:200
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
- Konrad Soltysiak
- Posty: 57
- Rejestracja: czw kwie 01 2004, 18:08
- Lokalizacja: Grójec
Zaraz, zaraz - czy to nie oznacza, że to właśnie stopery powinny być naprężone a "załamania" powinny występować na głównym łańcuchu? Jest chyba odwrotnie Pytam, bo Vivit dał się poznać jako perfekcjonista i pewnie nie odpuści jeżeli okaże się, że ma małe odstępstwo na modelukadlubek pisze: Znawcy tematu powiedzieli, że łańcuch jest podczepiany do stoperów (te krótkie ciemniejsze łańcuchy) a winda jest zluzowywana
Pewnie zaśmiecamy taką super relację, ale jeszcze napiszę, że drugi koniec łańcucha nie równoważy kotwicy ponieważ on nie wisi w powietrzu tylko jest ułożony albo nawinięty na jakiś bęben w swoim pomieszczeniu. A nawet jeżeliby nie był, to wyobraźmy sobie gościa z szalikiem na karku którego końcówki obciążono równo po 10 kg. Czy te ciężarki równoważę się, czy ciągną ludzika do "dołu" z siłą 20 kg (oczywiście to duże uproszczenie).
P.S. Proponuję aby nasze dywagacje usunąć gdy wygasną spory.
P.S. Proponuję aby nasze dywagacje usunąć gdy wygasną spory.
A więc po kolei:
- kotwica w kluzie spoczywa luźno
- stoper łańcuchowy zabezpiecza ją przed opadnięciem w dół i na pewno jest bardzo napięty bo obciąża go wiele ton ciężaru kotwicy. Stoper zabezpiecza przed uszkodzeniem sprzęgło wciągarki zdejmując z niego obciążenie
- początek łańcucha kotwicznego spoczywa na pokładzie i też ma lekki naciąg spowodowany obciążeniem od luźno zwisającej części łańcucha w komorze łańcuchowej
- po drodze jest obłożony na orzechu głowicy wciągarki kotwicznej, przylega dokładnie bo każde ogniwo ma na głowicy specjalne gniazdo
- cała pozostała część łańcucha leży sobie luźno w komorze łańcuchowej pod pokładem, pomiędzy głowicą wciągarki a całą kupą łańcucha jest właśnie ta wolno zwisająca część, powodująca lekki naciąg łańcucha na pokładzie i dokładne przyleganie do orzecha głowicy.
Zwolnienie stopera i wysprzęglenie wciągarki powoduje swobodne opadanie kotwicy, któremu zawsze towarzyszy potworny hałas i drgania od dziobu aż do rufy. Kiedy kotwica osiągnie dno wydaje się jeszcze dwa razy tyle łańcucha ile zeszło po to by całość pracowała pod optymalnymi kątami. Poprzez pociągnięcie kotwicy po dnie powoduje się jej zaczepienie o grunt i to jest koniec operacji kotwiczenia. Przy podnoszeniu najpierw podpływa się nad kotwicę i wyrywa się ją pionowo do góry. Całość układu jest dosyć skomplikowana i trudna projektowo jako że kluzy na dziobie zawsze są na dużych krzywiznach kadłuba. Największym problemem jest zabezpieczenie przed zaklinowaniem się kotwicy w kluzie. Bardzo często dospawuje się dodatkowe elementy już na gotowym okręcie po to by zapewnić poprawne wchodzenie trzonu kotwicy w kluzę. Urządzenia kotwiczne to bez mała osobna dziedzina wiedzy w okrętownictwie.
- kotwica w kluzie spoczywa luźno
- stoper łańcuchowy zabezpiecza ją przed opadnięciem w dół i na pewno jest bardzo napięty bo obciąża go wiele ton ciężaru kotwicy. Stoper zabezpiecza przed uszkodzeniem sprzęgło wciągarki zdejmując z niego obciążenie
- początek łańcucha kotwicznego spoczywa na pokładzie i też ma lekki naciąg spowodowany obciążeniem od luźno zwisającej części łańcucha w komorze łańcuchowej
- po drodze jest obłożony na orzechu głowicy wciągarki kotwicznej, przylega dokładnie bo każde ogniwo ma na głowicy specjalne gniazdo
- cała pozostała część łańcucha leży sobie luźno w komorze łańcuchowej pod pokładem, pomiędzy głowicą wciągarki a całą kupą łańcucha jest właśnie ta wolno zwisająca część, powodująca lekki naciąg łańcucha na pokładzie i dokładne przyleganie do orzecha głowicy.
Zwolnienie stopera i wysprzęglenie wciągarki powoduje swobodne opadanie kotwicy, któremu zawsze towarzyszy potworny hałas i drgania od dziobu aż do rufy. Kiedy kotwica osiągnie dno wydaje się jeszcze dwa razy tyle łańcucha ile zeszło po to by całość pracowała pod optymalnymi kątami. Poprzez pociągnięcie kotwicy po dnie powoduje się jej zaczepienie o grunt i to jest koniec operacji kotwiczenia. Przy podnoszeniu najpierw podpływa się nad kotwicę i wyrywa się ją pionowo do góry. Całość układu jest dosyć skomplikowana i trudna projektowo jako że kluzy na dziobie zawsze są na dużych krzywiznach kadłuba. Największym problemem jest zabezpieczenie przed zaklinowaniem się kotwicy w kluzie. Bardzo często dospawuje się dodatkowe elementy już na gotowym okręcie po to by zapewnić poprawne wchodzenie trzonu kotwicy w kluzę. Urządzenia kotwiczne to bez mała osobna dziedzina wiedzy w okrętownictwie.
Tak sobie tu zajrzałem przypadkiem, bo w sumie to okrętowcem nie jestem i nie bardzo mnie ten temat pociąga. Dlatego też nie będę się wypowiadał co do kwestii technicznych, ale samo wykonanie modelu jako modelu, uważam za przeciętne. Chodzi mi tu głównie o malowanie. Jak dla mnie po prostu niedbałe. Widać smugi, granice kolorów są postrzępione od śladów pędzla, relingi niedomalowane, i w ogole jakoś tak mizernie to wygląda w porównianiu np. do Wichra Jhradcy. Jest on wprawdze jednolity, ale wygląda jak zmniejszony oryginał, a nie model z z kartonu, czego o Twoim Nelsonie niestety nie można powiedzieć.
Nie pisałbym tego, gdybyś był nowicjuszem, ale od uznanego mistrza można chyba wymagać ciut więcej.
No chyba, że to jak zwykle aparat przekłamuje...
Nie pisałbym tego, gdybyś był nowicjuszem, ale od uznanego mistrza można chyba wymagać ciut więcej.
No chyba, że to jak zwykle aparat przekłamuje...
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
Ja też sobie "zaglądam przypadkiem" do różnych tematów i staram się wybierać z nich to co mogłoby mi sie przydać w "moim modelarstwie". Od Vivita wziąłem wiele pomysłów, podobnie jak i od innych Osób, które pokazują tu owoce swojej pracy. Nie jest to proste hobby, ale daje każdemu kto to robi wielka frajdę i zadowolenie, co w tym wszystkim jest najważniejsze. Nie wszyscy jesteśmy mistrzami świata i przecież nie o to tu chodzi.
Gdy czytam podobne posty to czasami zastanawiam się, czy ktoś kto je pisze nie ma jakichś kompleksów. I niech mi nikt nie mówi, że to jest jego własne zdanie i ma do niego prawo. Z jego głoszeniem (gdy się już je ma) trzeba uważać. Potrzeba myślę w tym wszystkim troche pokory i przede wszystkim szacunku dla cudzej pracy.
To co tu przeczytałem jest najdelikatniej mówiąc niesmaczne.
(Jeśli Admin uzna, że ten post nie powinien się tu znaleźć, bądź kogoś obraża, proszę go usunąć)
Gdy czytam podobne posty to czasami zastanawiam się, czy ktoś kto je pisze nie ma jakichś kompleksów. I niech mi nikt nie mówi, że to jest jego własne zdanie i ma do niego prawo. Z jego głoszeniem (gdy się już je ma) trzeba uważać. Potrzeba myślę w tym wszystkim troche pokory i przede wszystkim szacunku dla cudzej pracy.
To co tu przeczytałem jest najdelikatniej mówiąc niesmaczne.
(Jeśli Admin uzna, że ten post nie powinien się tu znaleźć, bądź kogoś obraża, proszę go usunąć)
No właśnie. Nie odzywałem się wcześniej, bo myślałem, że może jestem przewrażliwiony.
Krytyka Laszlika momentami rzeczowa, konstruktywna ale jednak ZŁOśliwa, czego dowodzi ostatnie zdanie wypowiedzi.
Laszliku, świetnie odtwarzasz 110-tkę ze swojej wycinanki, ale spróbuj np. sam sobie ją wcześniej zaprojektować. "od uznanego mistrza można chyba wymagać ciut więcej.", że zacytuję Twoją wypowiedź.
Krytyka Laszlika momentami rzeczowa, konstruktywna ale jednak ZŁOśliwa, czego dowodzi ostatnie zdanie wypowiedzi.
Laszliku, świetnie odtwarzasz 110-tkę ze swojej wycinanki, ale spróbuj np. sam sobie ją wcześniej zaprojektować. "od uznanego mistrza można chyba wymagać ciut więcej.", że zacytuję Twoją wypowiedź.