Odcinek 10 czyli sprawy wewnętrzne
Udało mi się wreszcie skończyć wnętrze mojego Humvee.
Siedzenia pomalowałem w końcu Pactrą A67 Polish Khaki I. Jednak na resztę moich pytań nie udawało mi się znaleźć odpowiedzi, tak więc po pomoc udałem się tam, gdzie ludzie mają z tym sprzętem do czynienia na co dzień czyli
na forum Armoramy i uzyskałem stosowne informacje.
Po przeliczeniach wymiarów z rysunku znajdującego się
tutaj wyszło mi, że paski na pociskach powinny mieć ok. 1,5 mm w skali 1:35. Same zaś paski wyciąłem ze starych naklejek w odpowiednich kolorach, które znalazłem w szufladzie.
Jako, że ich klej już niezbyt chciał trzymać, to przykleiłem je cyjanoakrylem.
Przy okazji dowiedziałem się też na Armoramie, że śpiwory i kartony MRE z zestawu 35266 Tamiyi, które chciałem użyć nie nadają się dla pojazdu z Pustynnej Burzy, ponieważ weszły do użycia później. Można by natomiast wykorzystać kartony pochodzące ze starszego zestawu Tamiyi nr 35141 - Modern U.S. Accesory Set.
Dowiedziałem się również, że powinienem był pomalować wnętrze na kolor forest green (czy ktoś wie może, która farba Pactry, MM lub Humbrola mu odpowiada, bo tego się już nie dowiedziałem?), ponieważ po przybyciu w rejon Zatoki Perskiej, przemalowywano na piaskowo 3-kolorowe kamuflaże NATO ale tylko z zewnątrz. Tak więc środek powinien pozostać zielony. Widać w tym okresie amerykanie nie robili jeszcze fabrycznie pojazdów malowanych na piaskowo. No ale jak ja już większość wnętrza miałem gotowe, to nawet dobrze by mi się nie udało go na zielono przemalować, tak więc będę musiał żyć z tym kolorem, na jaki je zrobiłem.
Okazuje się też (o ile dobrze to sobie przetłumaczyłem), że maski w Hummerach robione są z włókna szklanego i nie wgniatają się przy uderzeniu, tylko rozlatują na kawałki.
A wracając do moich prac, to później coś mnie natchnęło i z taśmy maskującej Tamiyi podorabiałem paski mocujące kanistry, skrzynki i pociski. Dobrudziłem jeszcze trochę wnętrze oraz porobiłem ołówkiem imitację startej farby w miejscach najbardziej na to narażonych.
Następnie wziąłem się za to, co tak długo odkładałem na później, czyli za naprawę tej nieszczęsnej maski. Kawałkiem plastiku podkleiłem dziurę przy oknie, a później zaszpachlowałem dołki i zeszlifowałem wypukłości. Z ostatecznego rezultatu mniej więcej jestem zadowolony.
Na koniec zabrałem się za okna. No ale jakby to tak mogło być, żeby szybki pasowały - oczywiście trzeba je było zeszlifować, żeby się zmieściły w oknach.
Na razie wkleiłem tylko przednie, a jak już to zrobiłem, to pomyślałem sobie, czy przypadkiem między ramą a szybami nie powinno być jakiejś uszczelki. Pooglądałem sobie moją kolekcję hummerowych zdjęć, no i faktycznie uszczelki są. A ja wcześniej wszystko na piaskowo machnąłem. Teraz musi tak już zostać, bo przecież nie będę tych szyb wyrywał. Ale muszę o tym pamiętać jak będę wklejał boczne.
Pomyślałem też sobie, że zakurzę okna z zewnątrz. Z taśmy maskującej wyciąłem ślady działania wycieraczek i nakleiłem na szyby, a resztę przejadę piaskowym washem. Robiłem już próby na zbędnej szybce i nawet nienajgorzej to wyglądało.
Teraz to na co wszyscy czekają najbardziej czyli porcja fotek:
A dzisiaj wreszcie, nareszcie zabieram się za przyklejanie dachu i tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy odcinek, jak zawsze licząc na Wasze opinie i uwagi.