*[Relacja/Inne] Gitara klasyczna (Renova-Model-free)
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
O fajnie, że jest zainteresowanie tym trochę nietypowym problemem. Przypadkiem jestem na chwilę w pracy, więc odpowiem.
Tad - więcej fotek postaram się zrobić po zakończeniu relacji. W zasadzie gitarka już była na zdjęciach, ale może z futerałem będzie można jeszcze coś zaimprowizować.
Piter - jeśli chodzi o kolor 3 grubszych strun, to wziąłem to pod uwagę i struny były barwione na złoty kolor farbką zmieszaną z wikolem. Niestety okazało się to niezbyt trwałe i kolory wyblakły. Pomysł z otwartym futerałem też mi chodził po głowie, ale to małe oszustwo miałoby krótkie nogi i zaraz ktoś by się upomniał o fotkę z zamkniętym . No i wtedy klops: musiałbym futerał pozostawić bez opieki aby porwało go UFO .
Jacek J - nie widziałem takich okładek do bindowania - z czego są zrobione - może jakaś fotka?
Stachu B. - pomysł z kopytem właśnie rozważam i przypuszczam, że pójdę właśnie w tym kierunku. Natomiast pozostaje pytanie z czego je zrobić (styropian?), jak oklejać, kiedy przykleić wierzch itd.
Rutek63 - pamiętałem o Twoim rozwiązaniu i nawet zrobiłem już dzisiaj próbę z oklejaniem kilkoma warstwami. Teraz sobie ta próbka schnie.
Tak więc na razie obieram kierunek: kopyto + oklejanie go wielowarstwowo. Myślę też nad tym, żeby kopyto okleić a dopiero potem rozciąć na 2 niesymetryczne połówki. Jednak wierzchy trzeba by nakleić zanim te oklejki zdejmie się z kopyta, bo one chyba nie będą aż takie sztywne. Może to by było rozwiązanie .
W każdym razie dzięki za pomoc i jeśli ktoś ma jakieś pomysły, to bardzo proszę piszcie a ja będę robił próby.
Tad - więcej fotek postaram się zrobić po zakończeniu relacji. W zasadzie gitarka już była na zdjęciach, ale może z futerałem będzie można jeszcze coś zaimprowizować.
Piter - jeśli chodzi o kolor 3 grubszych strun, to wziąłem to pod uwagę i struny były barwione na złoty kolor farbką zmieszaną z wikolem. Niestety okazało się to niezbyt trwałe i kolory wyblakły. Pomysł z otwartym futerałem też mi chodził po głowie, ale to małe oszustwo miałoby krótkie nogi i zaraz ktoś by się upomniał o fotkę z zamkniętym . No i wtedy klops: musiałbym futerał pozostawić bez opieki aby porwało go UFO .
Jacek J - nie widziałem takich okładek do bindowania - z czego są zrobione - może jakaś fotka?
Stachu B. - pomysł z kopytem właśnie rozważam i przypuszczam, że pójdę właśnie w tym kierunku. Natomiast pozostaje pytanie z czego je zrobić (styropian?), jak oklejać, kiedy przykleić wierzch itd.
Rutek63 - pamiętałem o Twoim rozwiązaniu i nawet zrobiłem już dzisiaj próbę z oklejaniem kilkoma warstwami. Teraz sobie ta próbka schnie.
Tak więc na razie obieram kierunek: kopyto + oklejanie go wielowarstwowo. Myślę też nad tym, żeby kopyto okleić a dopiero potem rozciąć na 2 niesymetryczne połówki. Jednak wierzchy trzeba by nakleić zanim te oklejki zdejmie się z kopyta, bo one chyba nie będą aż takie sztywne. Może to by było rozwiązanie .
W każdym razie dzięki za pomoc i jeśli ktoś ma jakieś pomysły, to bardzo proszę piszcie a ja będę robił próby.
Moje modele: archiwum
Tak wygląda próbka z oklejaniem kopyta (kawałka pokazanego poprzednio futerału) kilkoma warstwami brystolu. Jest to dość sztywne, ale żeby trzymało kształt trzeba od razu na kopycie dokleić wierzch
Wykorzystałem też taki nieudany kawałek pudła, który zrobiłem kiedyś. Dokleiłem do niego wierzch - powstało pudełko z zamkniętym dnem i górą. Potem na środku boku wyciąłem nożykiem szczelinę. Wygląda to dość stabilnie i całkiem nieźle pasuje.
Pozostało więc zrobić kopyto do oklejenia, które powstało ze styropianu. Wydrukowałem na brystolu obrys pudła, nakleiłem je na płaski kawałek styropianu i obciąłem tak, aby ścianki były w miarę prostopadłe do spodu.
Do wycięcia użyłem zrobionej prowizorycznie wycinarki do styropianu . Jest to miedziany drucik (ok. 0,3 mm) zamocowany pionowo w małym imadle przykręconym do kawałka panela podłogowego. Drucik jest podłączony do zwykłej lutownicy transformatorowej. Grzeje się wystarczająco, żeby odciąć nadmiar styropianu. W analogiczny sposób wyciąłem płaski i w miarę równy kawałek na którym jest naklejony żółty szablon obrysu - z tym, że drucik zamocowany był na desce poziomo.
Trzeba to jeszcze trochę oszlifować na bokach i być może zaszpachlować, aby było gładkie.
Sam jestem ciekaw, co z tego wszystkiego wyniknie, bo pierwszy raz wyprawiam takie cyrki .
Wykorzystałem też taki nieudany kawałek pudła, który zrobiłem kiedyś. Dokleiłem do niego wierzch - powstało pudełko z zamkniętym dnem i górą. Potem na środku boku wyciąłem nożykiem szczelinę. Wygląda to dość stabilnie i całkiem nieźle pasuje.
Pozostało więc zrobić kopyto do oklejenia, które powstało ze styropianu. Wydrukowałem na brystolu obrys pudła, nakleiłem je na płaski kawałek styropianu i obciąłem tak, aby ścianki były w miarę prostopadłe do spodu.
Do wycięcia użyłem zrobionej prowizorycznie wycinarki do styropianu . Jest to miedziany drucik (ok. 0,3 mm) zamocowany pionowo w małym imadle przykręconym do kawałka panela podłogowego. Drucik jest podłączony do zwykłej lutownicy transformatorowej. Grzeje się wystarczająco, żeby odciąć nadmiar styropianu. W analogiczny sposób wyciąłem płaski i w miarę równy kawałek na którym jest naklejony żółty szablon obrysu - z tym, że drucik zamocowany był na desce poziomo.
Trzeba to jeszcze trochę oszlifować na bokach i być może zaszpachlować, aby było gładkie.
Sam jestem ciekaw, co z tego wszystkiego wyniknie, bo pierwszy raz wyprawiam takie cyrki .
Moje modele: archiwum
Dzięki Jacek za zdjęcia
Rzeczywiście są takie okładki w sprzedaży i udało mi się je obejrzeć w kilku kolorach. Piszę obejrzeć, bo sklep osiedlowy sprzedaje je w całych ryzach po 100 sztuk
Akurat tego dnia łupało mnie w krzyżu i nie mogłem paść przed sprzedawcą na kolana, żeby sprzedał kilka sztuk
W punkcie ksero łaskawie sprzedali mi egzemplarz, ale biały. Malowanie raczej nie wchodzi w rachubę, więc zrobię "obicie' z czarnego brystolu i też będzie. W gruncie rzeczy bardziej niż końcowy wygląd interesuje mnie sama technologia zrobienia tego futerału.
Przystąpiłem więc do dalszych prac...
Kopyto przy bliższych oględzinach okazało się trochę krzywe, więc postanowiłem je oszpachlować.
Czytanie relacji na Forum czasami może być szkodliwe. Naczytałem się w relacjach "piankowych" o kładzeniu szpachli na piankę i coś mi się pochrzaniło w głowie. Niby to pianka i styropian też pianka.
Nałożyłem więc trochę dwuskładnikowej szpachli na styropianowe kopyto i - zanim zrozumiałem co się dzieje - szpachla zjadła kopyto
Cóż, nie ma tego złego...
Wyciąłem sobie następne . Tym razem użyłem jakiejś pianki używanej przez firmy reklamowe (tu żebranie o odpadki się udało). Jest dużo lepsza niż zwykły styropian, taka bardziej zwarta, ale też nieodporna na szpachlę
Żeby brystol nie przykleił się do kopyta okleiłem wewnętrzną stronę paska folią i oklejałem kolejne warstwy ściskając całość gumkami.
Trochę to było kłopotliwe, bo trzeba było pilnować, żeby wszędzie paski dobrze przylegały do kopyta, ale jakoś się udało. Dzięki folii udało mi się kopyto wyciągnąć z oklejki.
Dokleiłem wierzchy, oszlifowałem i tak to wygląda obecnie.
Teraz nadejdzie chwila prawdy, bo będę musiał rozciąć to pudło na dwie części. Pytanie, czy nie powstały tam jakieś naprężenia .
Może się okazać, że po rozcięciu obie połówki trochę się wygną i nie będą do siebie pasować. Zobaczymy w następnym odcinku .
P.S.
Zżarcie styropianu nasunęło mi pewien pomysł. Jak wspomniałem, duży kłopot przy oklejaniu sprawiało mi to, że pierwsze paski nie przyklejałem do kopyta. Musiałbym je wtedy wyciąć ze środka i uszkodzić. Jednak przy okazji wyciąłem sobie dodatkowe kopyto, które miało by być jednorazowe. Skojarzyła mi się metoda "traconego styropianu" używana przez żywicowców . Polega to na pokryciu styropianowego szkieletu żywicą a poźniej usunięciu go ze środka rozpuszczalnikiem nitro.
Tak więc tym razem kopyto okleiłem pierwszymi paskami tak, żeby się go mocno trzymały. Naklejanie kolejnych warstw szło już dużo szybciej. Naklejałem brystol w różnych kolorach, żeby było widać warstwy.
Po wyschnięciu, nakładałem pędzlem rozpuszczalnik, który rozpuścił styropian .
Rzeczywiście są takie okładki w sprzedaży i udało mi się je obejrzeć w kilku kolorach. Piszę obejrzeć, bo sklep osiedlowy sprzedaje je w całych ryzach po 100 sztuk
Akurat tego dnia łupało mnie w krzyżu i nie mogłem paść przed sprzedawcą na kolana, żeby sprzedał kilka sztuk
W punkcie ksero łaskawie sprzedali mi egzemplarz, ale biały. Malowanie raczej nie wchodzi w rachubę, więc zrobię "obicie' z czarnego brystolu i też będzie. W gruncie rzeczy bardziej niż końcowy wygląd interesuje mnie sama technologia zrobienia tego futerału.
Przystąpiłem więc do dalszych prac...
Kopyto przy bliższych oględzinach okazało się trochę krzywe, więc postanowiłem je oszpachlować.
Czytanie relacji na Forum czasami może być szkodliwe. Naczytałem się w relacjach "piankowych" o kładzeniu szpachli na piankę i coś mi się pochrzaniło w głowie. Niby to pianka i styropian też pianka.
Nałożyłem więc trochę dwuskładnikowej szpachli na styropianowe kopyto i - zanim zrozumiałem co się dzieje - szpachla zjadła kopyto
Cóż, nie ma tego złego...
Wyciąłem sobie następne . Tym razem użyłem jakiejś pianki używanej przez firmy reklamowe (tu żebranie o odpadki się udało). Jest dużo lepsza niż zwykły styropian, taka bardziej zwarta, ale też nieodporna na szpachlę
Żeby brystol nie przykleił się do kopyta okleiłem wewnętrzną stronę paska folią i oklejałem kolejne warstwy ściskając całość gumkami.
Trochę to było kłopotliwe, bo trzeba było pilnować, żeby wszędzie paski dobrze przylegały do kopyta, ale jakoś się udało. Dzięki folii udało mi się kopyto wyciągnąć z oklejki.
Dokleiłem wierzchy, oszlifowałem i tak to wygląda obecnie.
Teraz nadejdzie chwila prawdy, bo będę musiał rozciąć to pudło na dwie części. Pytanie, czy nie powstały tam jakieś naprężenia .
Może się okazać, że po rozcięciu obie połówki trochę się wygną i nie będą do siebie pasować. Zobaczymy w następnym odcinku .
P.S.
Zżarcie styropianu nasunęło mi pewien pomysł. Jak wspomniałem, duży kłopot przy oklejaniu sprawiało mi to, że pierwsze paski nie przyklejałem do kopyta. Musiałbym je wtedy wyciąć ze środka i uszkodzić. Jednak przy okazji wyciąłem sobie dodatkowe kopyto, które miało by być jednorazowe. Skojarzyła mi się metoda "traconego styropianu" używana przez żywicowców . Polega to na pokryciu styropianowego szkieletu żywicą a poźniej usunięciu go ze środka rozpuszczalnikiem nitro.
Tak więc tym razem kopyto okleiłem pierwszymi paskami tak, żeby się go mocno trzymały. Naklejanie kolejnych warstw szło już dużo szybciej. Naklejałem brystol w różnych kolorach, żeby było widać warstwy.
Po wyschnięciu, nakładałem pędzlem rozpuszczalnik, który rozpuścił styropian .
Moje modele: archiwum
Jak zwykle, bardzo ciekawe i cenne uwagi. Trochę po niewczasie, ale może komuś się to przydać na przyszłość. Styropian można szpachlować tylko specyfikami na bazie wody czyli np: gips, pasta Gesso.
Powodzenia Syzyfie. Z ciekawością czekam na rozcinanie pudła.
Piotr
Myślę, że w takim przypadku aby uniknąć negatywnych napięć trzeba by było paski papieru naklejać kierunkiem włókien na przemian w poprzek w stosunku do siebie. Czyli coś w rodzaju jak sklejka, gdzie kierunek włókien drewna kolejnych warstw eliminuje wzajemnie istniejące naprężenia i zabezpiecza płytę przed odkształceniem.Syzyf pisze:Teraz nadejdzie chwila prawdy, bo będę musiał rozciąć to pudło na dwie części. Pytanie, czy nie powstały tam jakieś naprężenia .
Może się okazać, że po rozcięciu obie połówki trochę się wygną i nie będą do siebie pasować. Zobaczymy w następnym odcinku
Powodzenia Syzyfie. Z ciekawością czekam na rozcinanie pudła.
Piotr
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
Masz rację Piotrze, że tak trzeba było zrobić i oklejki na tym drugim styropianowym kopycie tak właśnie były naklejane.
Podobnie są zrobione wierzchy - są sklejone butaprenem 2 warstwy tektury, co prawda nie w poprzek włókien, ale tymi samymi stronami arkuszy.
Pudło udało się rozciąć, chociaż trwało to długo. Krawędź wyszła nawet dość równa, trzeba ją będzie tylko lekko przeszlifować.
Do rozcięcia użyłem prymitywnego przyrządu zrobionego z kilkunastu warstw sklejonych kawałków tektury, które trzymają ostrze w równej odległości od blatu stołu. I tak stopniowo robiłem coraz głębsze nacięcie, aż do skutku.
Pudło trzyma kształt, jedynie na środku szczelina ma trochę większy prześwit, ale jest w miarę OK .
Podobnie są zrobione wierzchy - są sklejone butaprenem 2 warstwy tektury, co prawda nie w poprzek włókien, ale tymi samymi stronami arkuszy.
Pudło udało się rozciąć, chociaż trwało to długo. Krawędź wyszła nawet dość równa, trzeba ją będzie tylko lekko przeszlifować.
Do rozcięcia użyłem prymitywnego przyrządu zrobionego z kilkunastu warstw sklejonych kawałków tektury, które trzymają ostrze w równej odległości od blatu stołu. I tak stopniowo robiłem coraz głębsze nacięcie, aż do skutku.
Pudło trzyma kształt, jedynie na środku szczelina ma trochę większy prześwit, ale jest w miarę OK .
Moje modele: archiwum
Zastanawiałem się, co okleić najpierw: boki czy wierzchy pudła. A także jakim klejem: butaprenem czy Pattexem, który powoduje wyginanie kartonu. Butaprenem byłoby bezpieczniej ale pomyślałem, że jak już jadę na klejach wodnych to dawaj...
W zasadzie kolejność powinna być taka: najpierw wierzchy a potem boki, bo tak jest łatwiej odciąć nadmiar brystolu (oklejam z nadmiarem). Jednak z obawy o te zwichrowania sporych płaszczyzn wierzchnich zrobiłem na odwrót - najpierw boki.
Niespodzianki nie było i pudło się zwichrowało .
Następnie nakleiłem wierzchy. Czarny brystol, którym oklejam futerał nie jest gładki - ma lekkie przetłoczenia:
To oklejenie również spowodowało naprężenia, lecz w drugą stronę. Pozostały szczeliny w szerszych miejscach:
Próby delikatnego wyginania górnej pokrywy nic nie dały, postanowiłem więc zastosować pewną sztuczkę, która wymaga małego wyjaśnienia.
Kiedyś przypadkiem zauważyłem coś dziwnego po posmarowaniu paska brystolu klejem wodnym - wygina się w rogalik - wiadomo, włókna itd. Po wyschnięciu nadal jest taki wygięty.
Niby nic w tym dziwnego a jednak...
Jeśli trzymany poziomo pasek posmarujemy klejem z lewej strony, to on wygnie się w prawo. Natomiast po wyschnięciu będzie on wygięty... w lewo.
Lepiej niż opis oddadzą to zdjęcia. Kiedyś zrobiłem taki eksperyment: w 4 spinaczach zamocowane są 4 paseczki brystolu (z różnym ułożeniem włókien). Posmarowałem je klejem z lewej strony i czekałem co będzie, robiąc co jakiś czas zdjęcie.
Jak widać najpierw wygięły się w prawo, potem wróciły do wyprostu i wygięły się w stronę przeciwną.
Zapewne sporo osób też o tym wiedziało, ale ja nie .
Wyjaśnienie jest proste: woda najpierw rozpycha włókna papieru a potem one - schnąc - kurczą się bardziej z posmarowanej strony powodując wygięcie.
Nie widziałem wcześniej zastosowania tego efektu, ale napatoczył się futerał i postanowiłem to wykorzystać przy prostowaniu pokrywy.
Jeśli na grubą tekturę (pudło) naklei się pasek brystolu (ważny jest kierunek włókien) to wygnie się on najpierw w jedną stronę, a po wyschnięciu w przeciwną.
Widać to na kolejnych zdjęciach "poklatkowych"
Zatem okleiłem wewnętrzną stronę górnej części futerału paskami czerwonego brystolu...
i poczekałem kilka godzin na wyschnięcie. Pudło było mocno zapadnięte na środku, co dobrze widać po przyłożeniu linijki.
Oto efekt:
Efekt końcowy nie jest powalający, ale eksperymentowało się miło
W zasadzie kolejność powinna być taka: najpierw wierzchy a potem boki, bo tak jest łatwiej odciąć nadmiar brystolu (oklejam z nadmiarem). Jednak z obawy o te zwichrowania sporych płaszczyzn wierzchnich zrobiłem na odwrót - najpierw boki.
Niespodzianki nie było i pudło się zwichrowało .
Następnie nakleiłem wierzchy. Czarny brystol, którym oklejam futerał nie jest gładki - ma lekkie przetłoczenia:
To oklejenie również spowodowało naprężenia, lecz w drugą stronę. Pozostały szczeliny w szerszych miejscach:
Próby delikatnego wyginania górnej pokrywy nic nie dały, postanowiłem więc zastosować pewną sztuczkę, która wymaga małego wyjaśnienia.
Kiedyś przypadkiem zauważyłem coś dziwnego po posmarowaniu paska brystolu klejem wodnym - wygina się w rogalik - wiadomo, włókna itd. Po wyschnięciu nadal jest taki wygięty.
Niby nic w tym dziwnego a jednak...
Jeśli trzymany poziomo pasek posmarujemy klejem z lewej strony, to on wygnie się w prawo. Natomiast po wyschnięciu będzie on wygięty... w lewo.
Lepiej niż opis oddadzą to zdjęcia. Kiedyś zrobiłem taki eksperyment: w 4 spinaczach zamocowane są 4 paseczki brystolu (z różnym ułożeniem włókien). Posmarowałem je klejem z lewej strony i czekałem co będzie, robiąc co jakiś czas zdjęcie.
Jak widać najpierw wygięły się w prawo, potem wróciły do wyprostu i wygięły się w stronę przeciwną.
Zapewne sporo osób też o tym wiedziało, ale ja nie .
Wyjaśnienie jest proste: woda najpierw rozpycha włókna papieru a potem one - schnąc - kurczą się bardziej z posmarowanej strony powodując wygięcie.
Nie widziałem wcześniej zastosowania tego efektu, ale napatoczył się futerał i postanowiłem to wykorzystać przy prostowaniu pokrywy.
Jeśli na grubą tekturę (pudło) naklei się pasek brystolu (ważny jest kierunek włókien) to wygnie się on najpierw w jedną stronę, a po wyschnięciu w przeciwną.
Widać to na kolejnych zdjęciach "poklatkowych"
Zatem okleiłem wewnętrzną stronę górnej części futerału paskami czerwonego brystolu...
i poczekałem kilka godzin na wyschnięcie. Pudło było mocno zapadnięte na środku, co dobrze widać po przyłożeniu linijki.
Oto efekt:
Efekt końcowy nie jest powalający, ale eksperymentowało się miło
Moje modele: archiwum
Trochę smęcę się z tą relacją, ale niedługo wyjeżdżam na urlop i nie chce mi się zaczynać nic nowego. Dlatego w wolnych chwilach męczę nadal ten temat i przynudzam dalej. Tym razem coś o obróbce metali...
Wymościłem wnętrze futerału czarnym aksamitem i przystąpiłem do robienia zawiasów i zamków.
Tu spotkała mnie kolejna niespodzianka. Górne wieko powinno być zamocowane na 3 zawiasach a to wymaga, aby obrys futerału był styczny do linii prostej. Inaczej mówiąc, jeśli położy się go na stole na boczku, to powinien dotykać do powierzchni w miejscach, gdzie mają być zawiasy. W trakcie projektowania pamiętałem o tym i kopyto to wymaganie spełniało. Jednak gdy przyłożyłem oklejone pudło, okazało się, że w środkowej części jest szczelina. W wyniku tego – przy otwieraniu pokrywy – na środku także powstaje szpara. Z tym pół biedy, ale nie da się tam zamocować zawiasu – przy otwieraniu zostałby wyrwany.
Po dogłębnej analizie doszedłem do wniosku, że błąd popełniłem w trakcie przyklejania wierzchów: za mocno wgiąłem boczne ścianki do wewnątrz. A sam pisałem na początku , żeby wierzchy naklejać gdy kopyto jest w środku.
Mimo wszystko postanowiłem kontynuować, pocieszając się tym, że nie każdy wie, iż futerał gitary ma trzy zawiasy a nie dwa .
Zamiast od zawiasów zacząłem od zamków, bo są trudniejsze a przede wszystkim nie byłem pewny, czy da się to w ogóle zrobić. Problem polega głównie na wytrzymałości, bo muszą one znieść wielokrotne otwieranie.
Pierwszy prototyp bazował na mechanizmie podobnym do oryginalnego futerału, którego zdjęcie jest gdzieś wcześniej. Idea przypomina trochę zamknięcie w szklanych butelkach, w jakich w ubiegłym wieku sprzedawano w sklepach oranżadę.
Problemem okazało się jednak mocowanie elementu naprężającego drucianą pętlę przy zamykaniu – pękałby w miejscu zginania.
Dlatego wybrałem prostsze rozwiązanie, którego prototyp widać poniżej.
Ponieważ te zawiasy muszą przenosić spore naprężenia postanowiłem ośki i tulejki zrobić z metalu, czyli igieł lekarskich: zawias z igły 0,7 mm a wewnętrzny trzpień z igły 0,45 mm. Wystrugałem więc 2 tulejki o szerokościach 1 mm i jedną 2,5 mm. To zostało oklejone brystolem i cienkim papierem suto nasączonymi Super Glue w celu nadania wytrzymałości. Tak mniej więcej przebiegał ten proces:
Zawias zrobiłem podobnie - tak wyglądają 3 zamki i 1 zawiasik w końcowej fazie obróbki:
Nie będę tu odkrywczy, ale napiszę jak zrobiłem te 1 mm mikro-tulejki: na igłę 0,45 nasunąłem ok. kawałek oszlifowanej z obu stron igły 0,7 mm o długości ok. 15 mm. Od ( zeszlifowanej na końcu) igły 0,7 odciąłem kombinerkami ok. 1,5 mm kawałek i nasunąłem go na igłę 0,45. Teraz pozostało ten „zmiażdżony” koniec zeszlifować, dociskając go pionowo do osełki za pomocą tej nałożonej wcześniej pomocniczej rureczki z igły 0,7.
Do szlifowania używam zwykłej osełki do noży (patrz okoliczny bazarek).
Tym sposobem można z igły 0,7 wykonać bez problemu tulejkę o szerokości np. 0,5 mm (po co, tego nie wiem ), co widać na zdjęciu.
Wymościłem wnętrze futerału czarnym aksamitem i przystąpiłem do robienia zawiasów i zamków.
Tu spotkała mnie kolejna niespodzianka. Górne wieko powinno być zamocowane na 3 zawiasach a to wymaga, aby obrys futerału był styczny do linii prostej. Inaczej mówiąc, jeśli położy się go na stole na boczku, to powinien dotykać do powierzchni w miejscach, gdzie mają być zawiasy. W trakcie projektowania pamiętałem o tym i kopyto to wymaganie spełniało. Jednak gdy przyłożyłem oklejone pudło, okazało się, że w środkowej części jest szczelina. W wyniku tego – przy otwieraniu pokrywy – na środku także powstaje szpara. Z tym pół biedy, ale nie da się tam zamocować zawiasu – przy otwieraniu zostałby wyrwany.
Po dogłębnej analizie doszedłem do wniosku, że błąd popełniłem w trakcie przyklejania wierzchów: za mocno wgiąłem boczne ścianki do wewnątrz. A sam pisałem na początku , żeby wierzchy naklejać gdy kopyto jest w środku.
Mimo wszystko postanowiłem kontynuować, pocieszając się tym, że nie każdy wie, iż futerał gitary ma trzy zawiasy a nie dwa .
Zamiast od zawiasów zacząłem od zamków, bo są trudniejsze a przede wszystkim nie byłem pewny, czy da się to w ogóle zrobić. Problem polega głównie na wytrzymałości, bo muszą one znieść wielokrotne otwieranie.
Pierwszy prototyp bazował na mechanizmie podobnym do oryginalnego futerału, którego zdjęcie jest gdzieś wcześniej. Idea przypomina trochę zamknięcie w szklanych butelkach, w jakich w ubiegłym wieku sprzedawano w sklepach oranżadę.
Problemem okazało się jednak mocowanie elementu naprężającego drucianą pętlę przy zamykaniu – pękałby w miejscu zginania.
Dlatego wybrałem prostsze rozwiązanie, którego prototyp widać poniżej.
Ponieważ te zawiasy muszą przenosić spore naprężenia postanowiłem ośki i tulejki zrobić z metalu, czyli igieł lekarskich: zawias z igły 0,7 mm a wewnętrzny trzpień z igły 0,45 mm. Wystrugałem więc 2 tulejki o szerokościach 1 mm i jedną 2,5 mm. To zostało oklejone brystolem i cienkim papierem suto nasączonymi Super Glue w celu nadania wytrzymałości. Tak mniej więcej przebiegał ten proces:
Zawias zrobiłem podobnie - tak wyglądają 3 zamki i 1 zawiasik w końcowej fazie obróbki:
Nie będę tu odkrywczy, ale napiszę jak zrobiłem te 1 mm mikro-tulejki: na igłę 0,45 nasunąłem ok. kawałek oszlifowanej z obu stron igły 0,7 mm o długości ok. 15 mm. Od ( zeszlifowanej na końcu) igły 0,7 odciąłem kombinerkami ok. 1,5 mm kawałek i nasunąłem go na igłę 0,45. Teraz pozostało ten „zmiażdżony” koniec zeszlifować, dociskając go pionowo do osełki za pomocą tej nałożonej wcześniej pomocniczej rureczki z igły 0,7.
Do szlifowania używam zwykłej osełki do noży (patrz okoliczny bazarek).
Tym sposobem można z igły 0,7 wykonać bez problemu tulejkę o szerokości np. 0,5 mm (po co, tego nie wiem ), co widać na zdjęciu.
Moje modele: archiwum