Chłopaki bawili się właśnie jakimiś materiałami wybuchowymi. Efekt był taki że jeden udał się na Łono Abrahama a drugi do szpitala.
Mnie za młodu wypaliła prosto w twarz rakieta zrobiona z grubego mazaka wypełnionego "siarką" ostruganą z 18-stu pudełek zapałek (tak, tak - dawniej nie było tak łatwo, trzeba się było napracować) ale dzięki niesamowitemu refleksowi udało mi się zamknąć oczka i dlatego dziś mogę klepać w zwykłą klawiaturę a nie brailowską.
A P-40 Kittyhawk pięknie leciał z mojego balkonu na 3 piętrze ciągnąc warkocz płomieni. Jedynym bólem było to że wleciał przez uchylony lufcik okna do mieszkania sąsiada na 1-szym piętrze. Na szczęście firanka tylko troche się okopciła a nie zapaliła więc strażacy mogli w spokoju polerować swoje kaski.
Ja faszerowałem swoje stare modele siarką (proczem ?) z korków od pistoletu korkowca. Należało delikatnie obrać tą papierową okładzinę i wydłubać ze środką zawartość. Raz , jak zawadziłem paznokciem to nieźle huknęło mi w ręku. Osmaliłem sobie palce i lekko poparzyłem.
Pt-47 trochę luzu, teraz takich rzeczy nie robię, ale przecież nie mogę zbierać wszystkich sklejonych modeli. Mieszkanie nie jest z gumy. Część oddaję znajomym dla ich pociech, te maja krótki żywot. Inne są "złomowane" przeze mnie.
A mój Tomcat wygląda podobnie, ale nie miał żadnej kraksy.(tak jakoś sie posklejał )Miałem mu kiedyś zrobić ekskluzywną wycieczkę do pieca ale sentyment, że to pierwszy model pozwolił mu zostać na półce. Pewnie jak braknie miejsca w pokoju to napcham mu saletry i cukru w dysze silnika i puszczę w majestatycznym locie-ostatnim locie
U mnie katastrofę miał B-24 z MM.
Z 9 piętra nastąpił start, dopóki na wysokości ok 4 piętra petarda nie urwała mu połowy skrzydła ładnie szybował i wykazywał świetne właściwości lotne ale z płonącymi silnikami nie za daleko by i tak zaleciał
..pomysł bardzo mi się podoba
W końcu, coś z tymi modelami trzeba robić...
Po co mają stać na półce, kurzyć się, potem nie ma tego jak czyści, bo to tylko papier...
Kurcze że też nie mam odrzutowca tylko same II wojenne. A tak apropo to stary model spita służy mi jako taki "tester". Mianowicie ćwicze na nim weathering, lakierowanie itp itd .
Ja podobnie wystrzeliłem w lecie tego roku Mosquito z MM przykłeiłem dwie rakietki (troche za małe) między gondole silników a kadłub, ustawiłem piekną deskę na moście Grunwaldzkim w Krakowie, i pozwoliłem z dziewczyną pierwszy raz w zyciu powąchać proch temu samolocikowi
Silniki zaskoczyły w miarę równo, aczkolwiek tor lotu był troszkę na lewo skrzydło, stabilny lot zwieńczyła końcówka paliwa, lotem nurkowym próbował dociągnąć w pobliże bulwarów wiślanych, lecz z powodu małej mocy zwalił się do Wisły, pilot nie katapultował się najprawdopodobniej utonął wewnątrz wraku.