Problemy modelarsko-egzystencjalne z wątku "blaszki ...
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Ha, jednak mój misterny plan się powiódł i doczekałem się komentarza z samej góry . Nie chcę kadzić ale faktem jest, że mamy absolutnego mistrza, który gdziekolwiek nie pojedzie, zabiera 'Besty' jak swoje. Gdyby ktoś osiągnął ten poziom w czymś bardziej popularnym niż modelarstwo, naród nosiłby go na rękach jak Małysza nie przymierzając. Tymczasem wiedzą o tym nieliczni. Bezprecedensowy sukces Andrzeja Ziobra pomijany jest nawet w prasie specjalistycznej. Dla porównania: w Polsce ukazuje się podobna ilość czasopism modelarskich i motocyklowych. Jeszcze niewielkie i okazjonalne sukcesy naszych zawodników wyścigowych na międzynarodowej arenie ogłaszane są natychmiast przez wszystkie tytuły i może nawet troszkę podrasowywane. Notki o zespołach wyścigowych ukazują się tylko dlatego, że zespoły te powstają. Trudno zobaczyć w TV relację z mistrzostw Polski w wyścigach ale prasa specjalistyczna na swoim podwórku promuje ten sport jak się da. I temat rozwija się w Polsce całkiem całkiem. A gazety modelarskie pomijają milczeniem zwycięstwa Polaka na najważniejszych imprezach międzynarodowych .
Andrzej Ziober pewnie nie istniałby w mediach (pomijając to co sam pisze), gdyby nie jego poradnik. Ten prowokował czasem komentarze, niestety dość dziwne, wykazujące tak dalekie niezrozumienie zawartych w poradniku treści, że aż podejrzewam tu jakieś osobiste anse.
Zresztą krytyka wyglądała idiotycznie bo było to tak jakby ktoś chciał pouczać Micheala Jordana jak trafiać do kosza. Według mnie to proste: zrób lepiej i potem sobie krytykuj. A w poradniku najlepsze jest to, że każdy może sobie upatrzyć poprzeczkę, przez którą chce przeskoczyć. Bo to nie jest instrukcja budowy modelu tylko relacja ze zmagań modelarza z materią. I każdy może powiedzieć sobie 'O z tym się też pozmagam ale z tamtym to już nie'. Wystarczy jeden drobny krok, jak na przykład ograniczenie w korzystaniu z pędzli na rzecz aerografu i już skorzystało się z poradnika.
Zgadzam się z Tobą Andrzeju, że umiejętności modelarskie to nic innego jak zdolność do pokonywania własnych słabości. Do zrobienia świetnego modelu nie potrzeba jakichś szczególnych zdolności manualnych. Sprzęt też wystarczy podstawowy. Tu jest podobnie jak z rysowaniem. KAŻDY może narysować profesjonalny obraz. Tylko ta cierpliwość potrzebna, żeby się tego nauczyć...
Ja swój wątek założyłem właściwie dlatego, że zdenerwowała mnie ta cała sytuacja z podręcznikiem, krytyką i milczeniem w mediach.
I jeszcze z innej beczki. Może ty Andrzeju, a może ktoś inny z tego forum (wiem, że są tu tacy) ma kontakt z jakąś modelarnią kształtującą przyszłość modelarstwa. Z dawnych czasów zostało mi kilkanaście modeli, jakichś kalek i takich tam. Chętnie bym to komuś przekazał. W grę wchodzi Olsztyn, Poznań i Warszawa. Myślałem o mikrokonkursie z tych modeli, w którym nagrodami byłyby największy model i sprężarka do aerografu ale nie upieram się wcale.
Pozdrawiam
Andrzej Ziober pewnie nie istniałby w mediach (pomijając to co sam pisze), gdyby nie jego poradnik. Ten prowokował czasem komentarze, niestety dość dziwne, wykazujące tak dalekie niezrozumienie zawartych w poradniku treści, że aż podejrzewam tu jakieś osobiste anse.
Zresztą krytyka wyglądała idiotycznie bo było to tak jakby ktoś chciał pouczać Micheala Jordana jak trafiać do kosza. Według mnie to proste: zrób lepiej i potem sobie krytykuj. A w poradniku najlepsze jest to, że każdy może sobie upatrzyć poprzeczkę, przez którą chce przeskoczyć. Bo to nie jest instrukcja budowy modelu tylko relacja ze zmagań modelarza z materią. I każdy może powiedzieć sobie 'O z tym się też pozmagam ale z tamtym to już nie'. Wystarczy jeden drobny krok, jak na przykład ograniczenie w korzystaniu z pędzli na rzecz aerografu i już skorzystało się z poradnika.
Zgadzam się z Tobą Andrzeju, że umiejętności modelarskie to nic innego jak zdolność do pokonywania własnych słabości. Do zrobienia świetnego modelu nie potrzeba jakichś szczególnych zdolności manualnych. Sprzęt też wystarczy podstawowy. Tu jest podobnie jak z rysowaniem. KAŻDY może narysować profesjonalny obraz. Tylko ta cierpliwość potrzebna, żeby się tego nauczyć...
Ja swój wątek założyłem właściwie dlatego, że zdenerwowała mnie ta cała sytuacja z podręcznikiem, krytyką i milczeniem w mediach.
I jeszcze z innej beczki. Może ty Andrzeju, a może ktoś inny z tego forum (wiem, że są tu tacy) ma kontakt z jakąś modelarnią kształtującą przyszłość modelarstwa. Z dawnych czasów zostało mi kilkanaście modeli, jakichś kalek i takich tam. Chętnie bym to komuś przekazał. W grę wchodzi Olsztyn, Poznań i Warszawa. Myślałem o mikrokonkursie z tych modeli, w którym nagrodami byłyby największy model i sprężarka do aerografu ale nie upieram się wcale.
Pozdrawiam
-
- Posty: 19
- Rejestracja: czw lip 19 2007, 10:15
- Lokalizacja: Olsztyn
W samej rzeczy zjawisko opisane przez GREATGONZO, czyli modelarsko-medialny "niebyt" MISTRZA i MISTRZÓW jest dla mnie również niezrozumiały.
Niezrozumiałe jest dla mnie to, że jeśli weźmiemy pod uwagę dowolny rok, a w nim liczbę medali na międzynarodowych imprezach zdobytych przez naszych modelarzy (a przecież ONI również są reprezentantami kraju) oraz liczbę medali zdobytych przez "medialnych sportowców", to ma to się mniej więcej jak 8 do 1.
W czasie, gdy gdziekolwiek w Polsce odbywały się międzynarodowe imprezy, jeśli były jakiekolwiek medialne informacje, to na zasadzie dwudziestosekundowej ciekawostki przyrodniczej. A przecież nie muszę nikomu przypominać jak rozległą dziedziną jest modelarstwo.
Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, ale w znowelizowanej ustawie o sporcie kwalifikowanym modelarstwo lotnicze i nazwijmy je "szkutniczym" takim sportem są uznane. Nie znalazło się miejsce dla modelarstwa redukcyjnego plastikowego i kartonowego. Z prostej przyczyny. LOK i Aeroklub RP poszły na łatwiznę - zgłosiły to co mają (lub raczej miały). Z innymi, a niezrzeszonymi, nikt nie rozmawiał, bo jako ludzie "bezdomni" - bez jakiejkolwiek własnej organizacji, nikt nie rozmawiał, BO ONI NIE ISTNIEJĄ dla władz. I nie będą istnieć tak długo, jak długo nie zmieni się zjawisko opisane wcześniej przez Andrzeja Z.
Jednakże trudno spodziewać się poprawy, skoro wiedza i doświadczenie MISTRZA ANDRZEJA przez znakomitą większość odbierana jest tak jak jest. Aczkolwiek jest jeszcze kilku ludzi, którzy rozumieją co "autor miał na myśli".
Jest mi niezmiernie miło, że Olsztyn został wymieniony jako podmiot rozważań.
Chciałbym jednak wyjasnić, że jako modelarnia istniejąca od niecałych dwóch lat, nie jestesmy jeszcze szerzej znanym ośrodkiem. Co nie znaczy, że nie pracujemy tak, by nim nie być :-)
Być może dzięki naszej pracy i przyszłym wynikom (a te być może pojawią się już w przyszłym roku) takim osrodkiem kiedyś bedziemy. To jedno z moich modelarskich marzeń.
Drugim jest to, by pracować tak, by wokół nas zapanowała kiedyś atmosfera normalnościowej akceptacji i chęć zrozumienia choćby.
Czy jest to sposób na kształtowanie modelarskiej przyszłości ?
O tym dowiem się za kilka lat, teraz trzeba poprostu pracować.
Pozdrawiam
Niezrozumiałe jest dla mnie to, że jeśli weźmiemy pod uwagę dowolny rok, a w nim liczbę medali na międzynarodowych imprezach zdobytych przez naszych modelarzy (a przecież ONI również są reprezentantami kraju) oraz liczbę medali zdobytych przez "medialnych sportowców", to ma to się mniej więcej jak 8 do 1.
W czasie, gdy gdziekolwiek w Polsce odbywały się międzynarodowe imprezy, jeśli były jakiekolwiek medialne informacje, to na zasadzie dwudziestosekundowej ciekawostki przyrodniczej. A przecież nie muszę nikomu przypominać jak rozległą dziedziną jest modelarstwo.
Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, ale w znowelizowanej ustawie o sporcie kwalifikowanym modelarstwo lotnicze i nazwijmy je "szkutniczym" takim sportem są uznane. Nie znalazło się miejsce dla modelarstwa redukcyjnego plastikowego i kartonowego. Z prostej przyczyny. LOK i Aeroklub RP poszły na łatwiznę - zgłosiły to co mają (lub raczej miały). Z innymi, a niezrzeszonymi, nikt nie rozmawiał, bo jako ludzie "bezdomni" - bez jakiejkolwiek własnej organizacji, nikt nie rozmawiał, BO ONI NIE ISTNIEJĄ dla władz. I nie będą istnieć tak długo, jak długo nie zmieni się zjawisko opisane wcześniej przez Andrzeja Z.
Jednakże trudno spodziewać się poprawy, skoro wiedza i doświadczenie MISTRZA ANDRZEJA przez znakomitą większość odbierana jest tak jak jest. Aczkolwiek jest jeszcze kilku ludzi, którzy rozumieją co "autor miał na myśli".
Jest mi niezmiernie miło, że Olsztyn został wymieniony jako podmiot rozważań.
Chciałbym jednak wyjasnić, że jako modelarnia istniejąca od niecałych dwóch lat, nie jestesmy jeszcze szerzej znanym ośrodkiem. Co nie znaczy, że nie pracujemy tak, by nim nie być :-)
Być może dzięki naszej pracy i przyszłym wynikom (a te być może pojawią się już w przyszłym roku) takim osrodkiem kiedyś bedziemy. To jedno z moich modelarskich marzeń.
Drugim jest to, by pracować tak, by wokół nas zapanowała kiedyś atmosfera normalnościowej akceptacji i chęć zrozumienia choćby.
Czy jest to sposób na kształtowanie modelarskiej przyszłości ?
O tym dowiem się za kilka lat, teraz trzeba poprostu pracować.
Pozdrawiam
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
-
- Posty: 19
- Rejestracja: czw lip 19 2007, 10:15
- Lokalizacja: Olsztyn
Jakąkolwiek pomocą dla modelarni ZAWSZE jesteśmy zainteresowani.
Jednakże by nie "zaśmiecać" wątku proponuję wiadomości na PW.
Kilka zdjęć modelarni można obejrzeć tu:
www.modlot.prv.pl
w zakładce z modelarniami, czyli "modelarnia szkutnicz przy ul. Jagiellońskiej 26.
Pozdrawiam
Jednakże by nie "zaśmiecać" wątku proponuję wiadomości na PW.
Kilka zdjęć modelarni można obejrzeć tu:
www.modlot.prv.pl
w zakładce z modelarniami, czyli "modelarnia szkutnicz przy ul. Jagiellońskiej 26.
Pozdrawiam
-
- Posty: 483
- Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
- x 58
Blaszki niefototrawione
Uf! Szczerze mówiąc głupio się czuję, gdy mnie chwalą, bo już przyzwyczaiłem się, że raczej mi się „dokłada”. Na temat dziwnych stosunków w Aeroklubie i LOK w kwestii modelarstwa redukcyjnego już napisałem tyle, że nie warto się powtarzać. Również uwagi w kwestii stosunków panujących w naszym środowisku modelarskim opisywałem wielokrotnie i pewnie często dlatego, że bywały to uwagi krytyczne, nie przysporzyłem sobie sympatii niektórych. Szczególnie, gdy komuś brakowało umiejętności czytania ze zrozumieniem .
Co do prasy modelarskiej to sprawa jest skomplikowana. Media modelarskie (podobnie jak wszystkie inne media) walczą z sobą o klienta i trudno się dziwić, że przy ograniczonej sprzedawalności starają się może nie tyle wycinać ze świadomości swoich czytelników, co nie angażować się reklamowanie osiągnięć faceta, który kieruje inną gazetą (nawet jeśli nie jest to gazeta typowo modelarska). Dziś w Polsce nie ma jeszcze warunków, żeby przedstawiciele prasy modelarskiej mogli podejmować wspólne inicjatywy publicystyczne, choćby tylko w ograniczonym zakresie zagadnień związanych z najważniejszymi problemami europejskiego modelarstwa, przyjmować pewne wspólne kryteria oceny zjawisk zachodzących w modelarstwie, a tym bardziej nie ma atmosfery, żeby lansować osiągnięcia modelarzy, niezależnie od tego do jakiej gazety ten, czy ów pisze. Dlatego nie dziwi mnie, że gazety modelarskie promują głównie osoby związane z wydawcami konkretnych tytułów wydawniczych. To jest w miarę zrozumiałe i niezbyt szkodliwe, gdyż w końcu każdy sukces modelarski tego, czy innego „zawodnika”, gdzieś tam się ujawni .
W naszej krótkiej historii prasy modelarskiej było jednak jedno wydarzenie, pominięte przez wszystkich wydawców, które wypadało nagłośnić. Teoretycznie dla całej polskiej prasy modelarskiej zajmującej się modelarstwem redukcyjnym nagrodzenie modelarza „plastikowego” najbardziej prestiżowym wyróżnieniem LOTNICZYM w kraju, jakim jest Honorowy Dyplom Błękitnych Skrzydeł powinno być „newsem” na pierwsze strony tychże gazet. Powinno być „newsem podwójnym” ponieważ to wyróżnienie przyznano mu w 100-lecie lotnictwa światowego. W 2004 r. roku w każdym kraju odbywały się uroczystości związane z tą rocznica i w każdym kraju był to pretekst do przyznawania rozmaitych nagród ludziom związanym z lotnictwem. My wówczas obchodziliśmy jednocześnie 85-lecie polskiego lotnictwa. U nas podczas tych wielkich uroczystości wśród osób uznanych za „zasłużonych dla polskiego lotnictwa” znalazł się jakimś cudem modelarz redukcyjny „lepiący plastikowe samolociki”. To był fenomen nie tylko na skalę Polski, ale międzynarodowy, gdyż nigdzie indziej modelarz redukcyjny nie został uhonorowany odpowiednikiem takiej zaszczytnej nagrody i na dodatek z okazji takiej „okrągłej rocznicy”. Polska prasa modelarska doszła najprawdopodobniej do wniosku, że to byłaby JEDYNIE reklama innej gazety, gdyż ten modelarz w tejże „innej gazecie” jest jej redaktorem naczelnym. Tymczasem takie wyróżnienie ma nie tylko wartość dla samego laureata nagrody, ale dla prestiżu całego środowiska modelarskiego, gdyż po pierwsze modelarstwo redukcyjne jako wspomniane już zjawisko społeczne umacnia się w świadomości środowiska lotniczego jako „coś równie wartościowego” jak „prawdziwe” lotnictwo (a nie tylko jako „jakieś-tam-jedno-z-mniej-lub-bardziej-śmiesznych- wielu-hobby”), po drugie stwarza precedens na przyszłość dla innych modelarzy z tej dziedziny! A to są już aspekty znacznie istotniejsze, niż doraźne interesy wydawców. Ale stało się tak... jak się stało.
P.s. Cieszę się Greatgonzo i Andrzeju B. żeście się dogadali w kwestii modeli.
Co do prasy modelarskiej to sprawa jest skomplikowana. Media modelarskie (podobnie jak wszystkie inne media) walczą z sobą o klienta i trudno się dziwić, że przy ograniczonej sprzedawalności starają się może nie tyle wycinać ze świadomości swoich czytelników, co nie angażować się reklamowanie osiągnięć faceta, który kieruje inną gazetą (nawet jeśli nie jest to gazeta typowo modelarska). Dziś w Polsce nie ma jeszcze warunków, żeby przedstawiciele prasy modelarskiej mogli podejmować wspólne inicjatywy publicystyczne, choćby tylko w ograniczonym zakresie zagadnień związanych z najważniejszymi problemami europejskiego modelarstwa, przyjmować pewne wspólne kryteria oceny zjawisk zachodzących w modelarstwie, a tym bardziej nie ma atmosfery, żeby lansować osiągnięcia modelarzy, niezależnie od tego do jakiej gazety ten, czy ów pisze. Dlatego nie dziwi mnie, że gazety modelarskie promują głównie osoby związane z wydawcami konkretnych tytułów wydawniczych. To jest w miarę zrozumiałe i niezbyt szkodliwe, gdyż w końcu każdy sukces modelarski tego, czy innego „zawodnika”, gdzieś tam się ujawni .
W naszej krótkiej historii prasy modelarskiej było jednak jedno wydarzenie, pominięte przez wszystkich wydawców, które wypadało nagłośnić. Teoretycznie dla całej polskiej prasy modelarskiej zajmującej się modelarstwem redukcyjnym nagrodzenie modelarza „plastikowego” najbardziej prestiżowym wyróżnieniem LOTNICZYM w kraju, jakim jest Honorowy Dyplom Błękitnych Skrzydeł powinno być „newsem” na pierwsze strony tychże gazet. Powinno być „newsem podwójnym” ponieważ to wyróżnienie przyznano mu w 100-lecie lotnictwa światowego. W 2004 r. roku w każdym kraju odbywały się uroczystości związane z tą rocznica i w każdym kraju był to pretekst do przyznawania rozmaitych nagród ludziom związanym z lotnictwem. My wówczas obchodziliśmy jednocześnie 85-lecie polskiego lotnictwa. U nas podczas tych wielkich uroczystości wśród osób uznanych za „zasłużonych dla polskiego lotnictwa” znalazł się jakimś cudem modelarz redukcyjny „lepiący plastikowe samolociki”. To był fenomen nie tylko na skalę Polski, ale międzynarodowy, gdyż nigdzie indziej modelarz redukcyjny nie został uhonorowany odpowiednikiem takiej zaszczytnej nagrody i na dodatek z okazji takiej „okrągłej rocznicy”. Polska prasa modelarska doszła najprawdopodobniej do wniosku, że to byłaby JEDYNIE reklama innej gazety, gdyż ten modelarz w tejże „innej gazecie” jest jej redaktorem naczelnym. Tymczasem takie wyróżnienie ma nie tylko wartość dla samego laureata nagrody, ale dla prestiżu całego środowiska modelarskiego, gdyż po pierwsze modelarstwo redukcyjne jako wspomniane już zjawisko społeczne umacnia się w świadomości środowiska lotniczego jako „coś równie wartościowego” jak „prawdziwe” lotnictwo (a nie tylko jako „jakieś-tam-jedno-z-mniej-lub-bardziej-śmiesznych- wielu-hobby”), po drugie stwarza precedens na przyszłość dla innych modelarzy z tej dziedziny! A to są już aspekty znacznie istotniejsze, niż doraźne interesy wydawców. Ale stało się tak... jak się stało.
P.s. Cieszę się Greatgonzo i Andrzeju B. żeście się dogadali w kwestii modeli.
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Niestety nie dogadaliśmy się. Mimo dobrej woli obu stron okazało sie, że materiał nie pasuje do profilu modelarni . Oferta nadal ważna.
Tym razem nie bardzo zgadzam się z Andrzejem Z. Że pomijanie spektakularnych sukcesów w mediach jest zrozumiałe. Nie przypadkowo podałem przykład wyścigów bo tu układ sił jest podobny. Tytuły konkurują o czytelnika, a zawodnicy i teamy też mają różne powiązania z gazetami. Ale jak już ktoś coś powalczy za granicą to nie ma, że boli i dostaje specjalnego newsa. I, jak mówię, często promocyjnego w stylu "WIELKI SUKCES -piąte miejsce". A konkurencja przejawia się ewentualnie wyścigiem kto zrobi to szybciej. Gdzieś upycha się krótką zajawkę z informacją, że pełna relacja za miesiąc.
A z Błękitnymi Skrzydłami sprawa też nie jest jednoznaczna. To znaczy merytorycznie nie ma dyskusji. Jest jak napisał Andrzej Z powyżej. Tylko kto słyszał o tych skrzydłach. Ja sam dowiedziałem się,że coś takiego istnieje właśnie z publikacji Andrzeja po otrzymaniu nagrody. Pewnie, że pismo które wspomina coś o popularyzacji modelarstwa i lotnictwa mogłoby, choćby przy okazji takiego zdarzenia, wspomnieć co to za twór te Błękitne Skrzydła. Niemniej dla zwykłego czytelnika Best of Show z konkursu w Wielkiej Brytanii jest czytelny od razu i bez tłumaczenia. I jako taki chyba bardziej nośny medialnie.
"BEST OF SHOW W PARYŻU DLA POLAKA!!!" - w tabloidzie mogło by to pójść, he he
Tym razem nie bardzo zgadzam się z Andrzejem Z. Że pomijanie spektakularnych sukcesów w mediach jest zrozumiałe. Nie przypadkowo podałem przykład wyścigów bo tu układ sił jest podobny. Tytuły konkurują o czytelnika, a zawodnicy i teamy też mają różne powiązania z gazetami. Ale jak już ktoś coś powalczy za granicą to nie ma, że boli i dostaje specjalnego newsa. I, jak mówię, często promocyjnego w stylu "WIELKI SUKCES -piąte miejsce". A konkurencja przejawia się ewentualnie wyścigiem kto zrobi to szybciej. Gdzieś upycha się krótką zajawkę z informacją, że pełna relacja za miesiąc.
A z Błękitnymi Skrzydłami sprawa też nie jest jednoznaczna. To znaczy merytorycznie nie ma dyskusji. Jest jak napisał Andrzej Z powyżej. Tylko kto słyszał o tych skrzydłach. Ja sam dowiedziałem się,że coś takiego istnieje właśnie z publikacji Andrzeja po otrzymaniu nagrody. Pewnie, że pismo które wspomina coś o popularyzacji modelarstwa i lotnictwa mogłoby, choćby przy okazji takiego zdarzenia, wspomnieć co to za twór te Błękitne Skrzydła. Niemniej dla zwykłego czytelnika Best of Show z konkursu w Wielkiej Brytanii jest czytelny od razu i bez tłumaczenia. I jako taki chyba bardziej nośny medialnie.
"BEST OF SHOW W PARYŻU DLA POLAKA!!!" - w tabloidzie mogło by to pójść, he he
-
- Posty: 483
- Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
- x 58
Problemy modelarsko-egzystencjalne
Niezależnie „od wszystkiego” jesteśmy grupą niszową i trzeba się z tym pogodzić. I pewnie fajnie byłoby, żeby prasa modelarska zachowywała się podobnie, jak Twoja wyścigowa, ale bądźmy dobrej myśli. Prasa modelarska się rozwija, więc jest jeszcze nadzieja, że za jakiś czas młodzi, piękni modelarze będą błyszczeć z lakierowanych okładek zdrowym, szczerym uśmiechem, niczym gwiazdy filmowe. Tylko, żeby nie proponowali zdjęciowych sesji rozbieranych... Chociaż może wtedy do modelarstwa ściągnęłoby więcej kobiet? Innymi słowy wszystko przed modelarską młodzieżą – macie chłopaki szansę. Czas ruszyć do pilników i aerografów! Ja w każdym bądź razie zasiadam do Mi-6.
Pozdro i nara...
Kłania się wszystkim Czytelnikom tego wątku Andrzej Ziober, modelarski dinozaur
Pozdro i nara...
Kłania się wszystkim Czytelnikom tego wątku Andrzej Ziober, modelarski dinozaur
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
-
- Posty: 7
- Rejestracja: śr gru 19 2007, 23:04
- Lokalizacja: Poznań
Problemy modelarsko-egzystencjalne
Post przeniesiony z wątku blaszki niefototrawione, bo tu chyba bardziej pasuje:Wracając do mej wypowiedzi z 22 12 2007r na temat blaszek i sensu modelarskiego wysiłku , chciałbym niejako przy okazji przedstaiwć mój punkt widzenia na prawdopodobnie być może pewien problem.
W ostatnich kilku latach byłem ( niekiedy uczestniczyłem ) na, w bodajże pięciu konkursach modelarstwa redukcyjnego ( w Ostrowie Wielkopolskim , Gnieżnie , Poznaniu i Bytomiu ), niewiele to by wysnuwać wnioski.
Udeżyła mnie na tych konkursach mnogość modeli pojazdów i samolotów z okresu II wś w barwach niemieckich!
Gdy niemcy hitlerowskie napadły na Polskę w 1939 r , mój Ojciec miał 14 lat , przez 5 lat musiał zapierdalać jako robotnik przymusowy i znosić wiele upokorzeń ze strony niemieckich okupantów , ja w pewnym momencie mej modelarskiej fascynacji zbudowałem kilka modeli ze swastyką na stateczniku ( Ojciec pozostawił to bez komentarza ).
Obecnie, w przeszłości i w przyszłości nie wyobrażam sobie startu w konkursie lub festiwalu modelarskim modelem ze swastyką na kadłubie.
Z braku czasu muszę podpierać się gotowymi akcesoriami do waloryzacji modelii , jest to dla mnie błogosławieństwo. O wygrywaniu konkursów narazie w ogóle nie myślę , ale mam szczerą nadzieję iż stawiając swojego Spitfire'a lub Wellingtona obok messera lub foki poprawię chociaż statystykę i zagraniczni modelarze bywający w Polsce na konkursach wyjadą ze świadomością iż Polacy choć trochę pamiętają !
Chwała Bogu że jest taki ktoś jak Andrzej Ziober i jemu podobni , bo mamy z czego być dumni .
I tu pozwolę sobie zadać pytanie - jak to wygląda na zagranicznych konkursach?
W ostatnich kilku latach byłem ( niekiedy uczestniczyłem ) na, w bodajże pięciu konkursach modelarstwa redukcyjnego ( w Ostrowie Wielkopolskim , Gnieżnie , Poznaniu i Bytomiu ), niewiele to by wysnuwać wnioski.
Udeżyła mnie na tych konkursach mnogość modeli pojazdów i samolotów z okresu II wś w barwach niemieckich!
Gdy niemcy hitlerowskie napadły na Polskę w 1939 r , mój Ojciec miał 14 lat , przez 5 lat musiał zapierdalać jako robotnik przymusowy i znosić wiele upokorzeń ze strony niemieckich okupantów , ja w pewnym momencie mej modelarskiej fascynacji zbudowałem kilka modeli ze swastyką na stateczniku ( Ojciec pozostawił to bez komentarza ).
Obecnie, w przeszłości i w przyszłości nie wyobrażam sobie startu w konkursie lub festiwalu modelarskim modelem ze swastyką na kadłubie.
Z braku czasu muszę podpierać się gotowymi akcesoriami do waloryzacji modelii , jest to dla mnie błogosławieństwo. O wygrywaniu konkursów narazie w ogóle nie myślę , ale mam szczerą nadzieję iż stawiając swojego Spitfire'a lub Wellingtona obok messera lub foki poprawię chociaż statystykę i zagraniczni modelarze bywający w Polsce na konkursach wyjadą ze świadomością iż Polacy choć trochę pamiętają !
Chwała Bogu że jest taki ktoś jak Andrzej Ziober i jemu podobni , bo mamy z czego być dumni .
I tu pozwolę sobie zadać pytanie - jak to wygląda na zagranicznych konkursach?
Czternaście stron w wątku o "blaszkach niefototrawionych", kolejnych sześć tu - pięknej, rzeczowej dyskusji, na temat, który w polskim środowisku modelarskim jest przez większość pomijany/niewygodny/traktowany jako zbędny...
To mój pierwszy post na Kartonworku, więc na wstępie chcę powitać wszystkich i ze szczerą radością odnotować obecność tutaj kilku wspaniałych modelarzy, których jest mi dane znać.
Andrzejowi Zioberowi dziękuję, za wskazanie tego miejsca i tym samym zaproszenie. Jednocześnie chylę Andrzej czoła przed prezentowaną przez Ciebie robotą. Nic zaskakującego - jak zawsze najwyższe szczyty modelarskich umiejętności.
Pocieszające jest to, że mimo kierunku, w który zmierza modelarstwo redukcyjne o czym pisaliście, jest jednak wielu facetów, którym chce się "płynąć pod prąd" i dobitnie to podkreślać, zachęcając jednocześnie innych do podobnej postawy. Sam kieruję się podobnymi przesłankami, więc sądzę, że trafiłem we właściwe miejsce i Towarzystwo.
Usłyszałem wczoraj, w pierwszą rocznicę śmierci Ryszarda Kapuścińskiego, w Radiowej Trójce, archiwalną wypowiedź tego wspaniałego człowieka. Mówił o zawodzie, który z pasją uprawiał. Słuchając tego miałem wrażenie, że gdybym miał mówić o swoim podejściu do modelarstwa, to właśnie w takich słowach bym to ujął. Pozwoliłem sobie przepisać te słowa:
"Jak mnie się pytają co jest najważniejsze, to bym powiedział żeby traktować to co się robi serio. Traktować serio, traktować poważnie. Traktować z poczuciem, że się robi coś ważnego. Traktowanie takie poważne, traktowanie tak serio tego co się robi, jest najbardziej ważne, ponieważ jest to podstawowy warunek żeby coś zrobić głęboko. Całe nieszczęście naszej pracy i groźba wielka tego zawodu, polega na powierzchowności. Na skłonności do powierzchowności. Na skłonności do pewnej łatwizny, do prześlizgnięcia się po powierzchni. Natomiast w momencie kiedy będziemy to traktować serio, to będziemy mieli poczucie tego, że na prawdę coś ważnego się dzieje w nas. I z nami. I że coś ważnego mamy do zrobienia. To myślę, jest najważniejsze w naszym zawodzie."
Ryszard Kapuścińki, 08.11.2003
I jeszcze... Piszę ten post w momencie, w którym mija 16 godzin od wypadku CASY w Mirosławcu. Chciałbym w tym miejscu krótko wyrazić swój smutek w związku z tym co się stało.
To mój pierwszy post na Kartonworku, więc na wstępie chcę powitać wszystkich i ze szczerą radością odnotować obecność tutaj kilku wspaniałych modelarzy, których jest mi dane znać.
Andrzejowi Zioberowi dziękuję, za wskazanie tego miejsca i tym samym zaproszenie. Jednocześnie chylę Andrzej czoła przed prezentowaną przez Ciebie robotą. Nic zaskakującego - jak zawsze najwyższe szczyty modelarskich umiejętności.
Pocieszające jest to, że mimo kierunku, w który zmierza modelarstwo redukcyjne o czym pisaliście, jest jednak wielu facetów, którym chce się "płynąć pod prąd" i dobitnie to podkreślać, zachęcając jednocześnie innych do podobnej postawy. Sam kieruję się podobnymi przesłankami, więc sądzę, że trafiłem we właściwe miejsce i Towarzystwo.
Usłyszałem wczoraj, w pierwszą rocznicę śmierci Ryszarda Kapuścińskiego, w Radiowej Trójce, archiwalną wypowiedź tego wspaniałego człowieka. Mówił o zawodzie, który z pasją uprawiał. Słuchając tego miałem wrażenie, że gdybym miał mówić o swoim podejściu do modelarstwa, to właśnie w takich słowach bym to ujął. Pozwoliłem sobie przepisać te słowa:
"Jak mnie się pytają co jest najważniejsze, to bym powiedział żeby traktować to co się robi serio. Traktować serio, traktować poważnie. Traktować z poczuciem, że się robi coś ważnego. Traktowanie takie poważne, traktowanie tak serio tego co się robi, jest najbardziej ważne, ponieważ jest to podstawowy warunek żeby coś zrobić głęboko. Całe nieszczęście naszej pracy i groźba wielka tego zawodu, polega na powierzchowności. Na skłonności do powierzchowności. Na skłonności do pewnej łatwizny, do prześlizgnięcia się po powierzchni. Natomiast w momencie kiedy będziemy to traktować serio, to będziemy mieli poczucie tego, że na prawdę coś ważnego się dzieje w nas. I z nami. I że coś ważnego mamy do zrobienia. To myślę, jest najważniejsze w naszym zawodzie."
Ryszard Kapuścińki, 08.11.2003
I jeszcze... Piszę ten post w momencie, w którym mija 16 godzin od wypadku CASY w Mirosławcu. Chciałbym w tym miejscu krótko wyrazić swój smutek w związku z tym co się stało.
Re: Problemy modelarsko-egzystencjalne
Zapewne sie zdziwisz, ale na konkursach w Niemczech zadnych swastyk nie uswiadczysz.Marek Walkowiak pisze:I tu pozwolę sobie zadać pytanie - jak to wygląda na zagranicznych konkursach?
Jarek M
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!