[Relacja] Statek "Emilia"
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
Masz rację - malowałem bielą tytanową. Warstwy były cienkie a i farbka rozcieńczona wodą. Sumaryczna warstwa nie jest bardzo gruba i 10 moich warstw równa się tak ze 3 solidnym.
Dzięki Piotrze za wskazówki dotyczące malowania - na pewno będą pomocne. Teraz jednak nie bardzo mogłem je zastosować, bo już wcześniej pociągnąłem okolice taśmy lakierem. Maluję lakierem matowym, bo - może mylnie - wydaje mi się, że jest on mniej śliski od błyszczącego, zatem farba lepiej będzie kryła.
Spróbowałem na początku mgiełki i rzeczywiście powinno zadziałać. Starałem się też nie malować "pod taśmę" choć z uwagi na pozycję kadłuba dnem do góry nie całkiem mi się to udawało. Zastanawiałem się, czy nie podwiesić go na żyłce i malować od dołu, żeby farba odpływała od taśmy w dół. To wymaga tochę miejsca i musiałbym pół kuchni okleić gazetami + sufit. Czerwona mgiełka z psikawki jest bardzo zdradziecka - może się osadzać nawet metr od malowanego obiektu. Biały sufit z lekkim odcieniem czerwonego mógłby żonie nie przypaść do gustu
Zrezygnowałem więc z podwieszania.
Momentami nieco mnie poniosło z ilością natrysku i chyba schodek się jednak zrobi. Malowanie lepiej też robić w dobrze oświetlonym miejscu, najlepiej z kilkoma źródłami światła. Przy kiepskim świetle często trudno uchwycić moment, gdy farba zaczyna się lekko błyszczeć. Psiknięcie chwilę dłużej i schodek gotowy.
Malowanie wielokrotne, bardzo cienkimi warstwami też jest problematyczne. Cienka warstwa nie jest jednolita i są to właściwie niezależne kropelki, oddalone nieco od siebie. Nie mogą więc połączyć się z innymi i zlać razem. To skutkuje powstaniem powierzchni nie gładkiej, lecz trochę przypominającej papier ścierny.
Jednym słowem malowanie natryskowo dużych powierzchni nie jest takie proste. Niestety nadal nie zrobiłem sobie kompresora elektrycznego i do dłuższego eksperymentowania zniechęcają mnie bóle w krzyżu od machania pompką spryskiwacza.
Dno przybrało już kolor czerwony, jednak z zerwaniem taśmy poczekam do jutra
Dzięki Piotrze za wskazówki dotyczące malowania - na pewno będą pomocne. Teraz jednak nie bardzo mogłem je zastosować, bo już wcześniej pociągnąłem okolice taśmy lakierem. Maluję lakierem matowym, bo - może mylnie - wydaje mi się, że jest on mniej śliski od błyszczącego, zatem farba lepiej będzie kryła.
Spróbowałem na początku mgiełki i rzeczywiście powinno zadziałać. Starałem się też nie malować "pod taśmę" choć z uwagi na pozycję kadłuba dnem do góry nie całkiem mi się to udawało. Zastanawiałem się, czy nie podwiesić go na żyłce i malować od dołu, żeby farba odpływała od taśmy w dół. To wymaga tochę miejsca i musiałbym pół kuchni okleić gazetami + sufit. Czerwona mgiełka z psikawki jest bardzo zdradziecka - może się osadzać nawet metr od malowanego obiektu. Biały sufit z lekkim odcieniem czerwonego mógłby żonie nie przypaść do gustu
Zrezygnowałem więc z podwieszania.
Momentami nieco mnie poniosło z ilością natrysku i chyba schodek się jednak zrobi. Malowanie lepiej też robić w dobrze oświetlonym miejscu, najlepiej z kilkoma źródłami światła. Przy kiepskim świetle często trudno uchwycić moment, gdy farba zaczyna się lekko błyszczeć. Psiknięcie chwilę dłużej i schodek gotowy.
Malowanie wielokrotne, bardzo cienkimi warstwami też jest problematyczne. Cienka warstwa nie jest jednolita i są to właściwie niezależne kropelki, oddalone nieco od siebie. Nie mogą więc połączyć się z innymi i zlać razem. To skutkuje powstaniem powierzchni nie gładkiej, lecz trochę przypominającej papier ścierny.
Jednym słowem malowanie natryskowo dużych powierzchni nie jest takie proste. Niestety nadal nie zrobiłem sobie kompresora elektrycznego i do dłuższego eksperymentowania zniechęcają mnie bóle w krzyżu od machania pompką spryskiwacza.
Dno przybrało już kolor czerwony, jednak z zerwaniem taśmy poczekam do jutra
Moje modele: archiwum
- zxcvbnm1971
- Posty: 413
- Rejestracja: pn lut 13 2006, 23:31
W kręgach blacharzy, mechaników tudzież handlarzy czterema kółkami tzw. skórka pomarańczy lub baranekSyzyf pisze:Malowanie wielokrotne, bardzo cienkimi warstwami też jest problematyczne. Cienka warstwa nie jest jednolita i są to właściwie niezależne kropelki, oddalone nieco od siebie. Nie mogą więc połączyć się z innymi i zlać razem. To skutkuje powstaniem powierzchni nie gładkiej, lecz trochę przypominającej papier ścierny.
Tak jeszcze myślę Syzyfie. Gdyby tak tuż po pomalowaniu każdej warstwy, odwrócić kadłub do schnięcia w normalnej pozycji. Ustawić go na podstawce z czterema wystającymi gwoźdzkami. Nawet gdyby te gwoździki pozostawiły małe ślady na dnie, to przecież i tak nikt nie zauważy. W takim układzie może ten schodek by mniejszy został.
I jeszcze jedno. sprawdź skład tego lakieru. Żeby tam jakaś reakcja chemiczne nie zaszła po nałożeniu farby. Czasami od razu nie widać, a po jakimś czasie zacznie się np łuszczyć w tym miejscu. Szelak do tego celu, zamiast lakieru będzie super uniwersalny
I jeszcze jedno. sprawdź skład tego lakieru. Żeby tam jakaś reakcja chemiczne nie zaszła po nałożeniu farby. Czasami od razu nie widać, a po jakimś czasie zacznie się np łuszczyć w tym miejscu. Szelak do tego celu, zamiast lakieru będzie super uniwersalny
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
Baranek bardziej mi się podoba, bo od razu określa wykonawcę
Pomysł z gwoździkami na pewno warto wziąć pod uwagę. Choć pewnie trudno było by trafić w te same miejsca przy kilkukrotnym malowaniu. Jednak można by na koniec te miejsca zeszlifować i miejscowo zamalować - śladu nie będzie.
Z lakierem staram się uważać. Generalnie zawsze robię najpierw próby "na brudno", żeby sprawdzić czy specyfiki się nie gryzą.
Pomysł, żeby lakier zastąpić szelakiem wydaje mi się doskonały. Tak dawno go nie używałem, że zapomniałem o jego istnieniu
Spróbuję na pewno.
Zbyt wiele nie zdziałałem: zerwałem maskowanie i ujrzałem widok taki:
Schodki były oczekiwane i już, już miałem je szlifować gdy uświadomiłem sobie że przecież na 2/3 długości kolejnego maskowania mam już naklejoną taśmę i to niemal na styk ze schodkiem. Pył ze szlifowania na pewno przyklei się do boku taśmy i o równej krawędzi zielonego paska można zapomnieć Jedynym wyjściem było więc kolejne maskowanie chroniące przed pyłem oraz lekkim powtórnym malowaniu na czerwono. Na czerwonej farbie w przeciwieństwie do białej bardzo było widać miejsca szlifowania papierkiem.
Zamaskowałem całość starając się trafić między taśmę a schodek, zeszlifowałem i pomalowałem cienko:
Rano zobaczę co z tego wyszło. Jeśli kicha, to trzeba będzie zielony pasek maskować od podstaw.
Może być i tak. Zdobędę kolejne doświadczenie
Zrobiłem jeszcze drobną próbę z wpływem kierunku psikania na taśmę oraz grawitacyjnego spływania z krawędzi:
Zatem teoria działa i warto te czynniki brać pod uwagę
Pomysł z gwoździkami na pewno warto wziąć pod uwagę. Choć pewnie trudno było by trafić w te same miejsca przy kilkukrotnym malowaniu. Jednak można by na koniec te miejsca zeszlifować i miejscowo zamalować - śladu nie będzie.
Z lakierem staram się uważać. Generalnie zawsze robię najpierw próby "na brudno", żeby sprawdzić czy specyfiki się nie gryzą.
Pomysł, żeby lakier zastąpić szelakiem wydaje mi się doskonały. Tak dawno go nie używałem, że zapomniałem o jego istnieniu
Spróbuję na pewno.
Zbyt wiele nie zdziałałem: zerwałem maskowanie i ujrzałem widok taki:
Schodki były oczekiwane i już, już miałem je szlifować gdy uświadomiłem sobie że przecież na 2/3 długości kolejnego maskowania mam już naklejoną taśmę i to niemal na styk ze schodkiem. Pył ze szlifowania na pewno przyklei się do boku taśmy i o równej krawędzi zielonego paska można zapomnieć Jedynym wyjściem było więc kolejne maskowanie chroniące przed pyłem oraz lekkim powtórnym malowaniu na czerwono. Na czerwonej farbie w przeciwieństwie do białej bardzo było widać miejsca szlifowania papierkiem.
Zamaskowałem całość starając się trafić między taśmę a schodek, zeszlifowałem i pomalowałem cienko:
Rano zobaczę co z tego wyszło. Jeśli kicha, to trzeba będzie zielony pasek maskować od podstaw.
Może być i tak. Zdobędę kolejne doświadczenie
Zrobiłem jeszcze drobną próbę z wpływem kierunku psikania na taśmę oraz grawitacyjnego spływania z krawędzi:
Zatem teoria działa i warto te czynniki brać pod uwagę
Moje modele: archiwum
"Praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan..." - Jak powiadał Jan Kobuszewski w skeczu "Ucz się Jasiu".Syzyf pisze:Zatem teoria działa i warto te czynniki brać pod uwagę
To świetnie, że zrobiłeś tą próbkę. Zawsze warto pomyśleć jak prawa fizyki wykorzystać, żeby się nie narobić.
Jeszcze pytanko: Dlaczego farba nie jest błyszcząca? Czy Emilia będzie po przejściach?
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
- Marcintosh
- Posty: 1091
- Rejestracja: pn mar 03 2003, 13:19
- Lokalizacja: Dorset, UK
- x 8
Syzyf pisze:Cienka warstwa nie jest jednolita i są to właściwie niezależne kropelki, oddalone nieco od siebie. Nie mogą więc połączyć się z innymi i zlać razem. To skutkuje powstaniem powierzchni nie gładkiej, lecz trochę przypominającej papier ścierny.
To co opisujesz to efekt zbyt duzego cisnienia na aerografie. Stale, dobrze ustawione cisnienie jest konieczne do uzyskania gladkiej powierzchni. Tak samo jak odpowiednio zmieszana farba. Twoja ewidentnie plynie po nalozeniu, czyli jest zbyt rozcienczona - stad koniecznosc nalozenia 10 warstw, zamiast 2-3.
Na zrobienie Emilii po przejściach nie porwę się na pewno. Zdolności malarskie wystarczają mi do pomalowania ścian w pokoju a do takich rzeczy trzeba kilku genów więcej
Farbka jest matowa, bo chyba tylko takie są w sklepie dla plastyków. Zapytam przy okazji o błyszczące. Model będzie lakierowany na półmatowo, więc to chyba nie ma znaczenia.
Marcintosh - odpowiem na końcu, bo to dotyczy zielonego paska, który wreszcie spłodziłem.
Maskowanie zajęło mi masę czasu, ciągle miałem wrażenie, że jest krzywo itd. Musiałem także użyć dwóch rodzajów taśmy - dodatkowo plastikowej izolacyjnej. Nie sposób było Tamiyą "wyrobić na zakrętach" w okolicach końców kadłuba. Już przy maskowaniu czerwonej farbki taśma nie dawała się ułożyć, marszczyła się i farbka pod nią podciekła tu i tam.
Pierwotnie zamierzałem malować pędzelkiem, ale przerzuciłem się na aero, bo jednak jest szansa na cieńszą powłokę i brak schodków. Przez to musiałem zamaskować całość:
Teraz odnośnie powstawania baranka a konkretnie efektu papieru ściernego.
Efekt taki powstał przy malowaniu paska. Malowałem go bardzo cienkimi warstwami i farbką maksymalnie gęstą jaką jest w stanie wypluć aero. Dla porównania - tą samą farbką - pomalowałem kawałek tektury lecz bardziej obficie, powodując wyraźne zmoczenie powierzchni. Na fotce poniżej widać fragment paska oraz tekturki. Tekturka jest dużo mniej dziobata:
Ciśnienie ma swój wpływ, ale chyba równie duży ma sposób malowania.
Ilość warstw, to sprawa trochę umowna. Pisząc "warstwa" mam na myśli jedno napylenie i zostawienie do wyschnięcia. Przy tej samej gęstości farbki mogę to samo nasycenie osiągnąć po 3, 10 czy 20 warstwach. Farbki za rzadkiej unikam. Przy nałożeniu za grubej warstwy pigment pływa swobodnie, gromadzi się w skupiska i po wyschnięciu powstaje efekt popękanego dna wyschniętego jeziora. Lepiej więc malować cieniej ale gęściejszą farbką - takie jest moje zdanie wynikające ze skromnej praktyki
Farbka jest matowa, bo chyba tylko takie są w sklepie dla plastyków. Zapytam przy okazji o błyszczące. Model będzie lakierowany na półmatowo, więc to chyba nie ma znaczenia.
Marcintosh - odpowiem na końcu, bo to dotyczy zielonego paska, który wreszcie spłodziłem.
Maskowanie zajęło mi masę czasu, ciągle miałem wrażenie, że jest krzywo itd. Musiałem także użyć dwóch rodzajów taśmy - dodatkowo plastikowej izolacyjnej. Nie sposób było Tamiyą "wyrobić na zakrętach" w okolicach końców kadłuba. Już przy maskowaniu czerwonej farbki taśma nie dawała się ułożyć, marszczyła się i farbka pod nią podciekła tu i tam.
Pierwotnie zamierzałem malować pędzelkiem, ale przerzuciłem się na aero, bo jednak jest szansa na cieńszą powłokę i brak schodków. Przez to musiałem zamaskować całość:
Teraz odnośnie powstawania baranka a konkretnie efektu papieru ściernego.
Efekt taki powstał przy malowaniu paska. Malowałem go bardzo cienkimi warstwami i farbką maksymalnie gęstą jaką jest w stanie wypluć aero. Dla porównania - tą samą farbką - pomalowałem kawałek tektury lecz bardziej obficie, powodując wyraźne zmoczenie powierzchni. Na fotce poniżej widać fragment paska oraz tekturki. Tekturka jest dużo mniej dziobata:
Ciśnienie ma swój wpływ, ale chyba równie duży ma sposób malowania.
Ilość warstw, to sprawa trochę umowna. Pisząc "warstwa" mam na myśli jedno napylenie i zostawienie do wyschnięcia. Przy tej samej gęstości farbki mogę to samo nasycenie osiągnąć po 3, 10 czy 20 warstwach. Farbki za rzadkiej unikam. Przy nałożeniu za grubej warstwy pigment pływa swobodnie, gromadzi się w skupiska i po wyschnięciu powstaje efekt popękanego dna wyschniętego jeziora. Lepiej więc malować cieniej ale gęściejszą farbką - takie jest moje zdanie wynikające ze skromnej praktyki
Moje modele: archiwum
- Precyzyjny
- Posty: 538
- Rejestracja: pt maja 19 2006, 12:22
- Lokalizacja: Polska
- x 25
Syzyf, Ty to masz zdrowie do tego modelu i chyba niezłą zabawę. A najlepsze jest to, że ten model jest ciągle dla Ciebie zagadką. Trochę jak chodzenie po polu minowym, przejdę, czy nie przejdę ? Ale jak na razie wychodzi Ci wszystko dobrze i oby tak do końca. Ciekawy sposób prowadzenia relacji z tymi opisami na zdjęciach.
Pozdrawiam
Precyzyjny
Na warsztacie: parowóz Pu29
Ukończone: parowóz Ty2, parowóz Ol49, parowóz TKp30
* * *
Precyzyjny
Na warsztacie: parowóz Pu29
Ukończone: parowóz Ty2, parowóz Ol49, parowóz TKp30
* * *
- Marcintosh
- Posty: 1091
- Rejestracja: pn mar 03 2003, 13:19
- Lokalizacja: Dorset, UK
- x 8
Na pewno bardzo duzo zalezy od farby. Uwazam, ze pekanie farby jest wynikiem zbyt wielu polozonych jedna na drugiej warstw a nie jednej zbyt grubej. Rozcienczalnik, w twoim przypadku woda jak pamietam, nie ma jak odparowac. Wazny jest rowniez czas jaki zostawiasz przed polozeniem kolejnej warstwy. W przypadku farb wodnych, uwazam, ze powinienes kazda warstwe zostawic na conajmniej 24 godziny.Syzyf pisze:Przy nałożeniu za grubej warstwy pigment pływa swobodnie, gromadzi się w skupiska i po wyschnięciu powstaje efekt popękanego dna wyschniętego jeziora. Lepiej więc malować cieniej ale gęściejszą farbką - takie jest moje zdanie wynikające ze skromnej praktyki
Piszesz tez wczesniej: "Pisząc "warstwa" mam na myśli jedno napylenie i zostawienie do wyschnięcia". Ja najczesciej robie 3 "przeloty" pistoletem na jedna warstwe. To znaczy "w prawo, w lewe i w jeszcze raz w prawo" i dopiero wtedy przechodze do nastepnej "linii". Nie wiem, czy to co napisalem jest jasne... Dopiero wtedy uzyskuje dobre przelanie farby, lustrzana powierzchnie, ktora za moment matowieje. Dosc dlugo zajelo mi opanowanie samego plynnego ruchu reki. Przytrzymasz zbyt dlugo w jednym miejscu - zaciek, przelecisz za szybko - baran