Lancaster Andrzeja Ziobra
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
- herbaciany
- Posty: 670
- Rejestracja: czw lis 04 2004, 23:22
- Lokalizacja: Strzegom
Witam
i ja przyłączam się do gratulacji.
Nurtuje mnie tylko jedno, w sumie nie związane z konkursem, sam motyw przewiezienia modeli, nie lada to wyzwanie. Domyślam się ze nie jechałeś sam, bo ciężko byłoby to Ci dźwigać. Nie obawiałeś się ze w czasie długiego lotu w trakcie turbulencji , do których czasem dochodzi nic się nie stanie , nie oderwie, nie przesunie ?? No i pytanie o celników ich miny i czy nie było z ich strony jakiś "ale", bo w końcu nie codziennie trafiają im się takie "przypadki" a lista elementów zakazywanych na pokładach jest coraz dłuższa
Pozdrawiam
Andrzej
i ja przyłączam się do gratulacji.
Nurtuje mnie tylko jedno, w sumie nie związane z konkursem, sam motyw przewiezienia modeli, nie lada to wyzwanie. Domyślam się ze nie jechałeś sam, bo ciężko byłoby to Ci dźwigać. Nie obawiałeś się ze w czasie długiego lotu w trakcie turbulencji , do których czasem dochodzi nic się nie stanie , nie oderwie, nie przesunie ?? No i pytanie o celników ich miny i czy nie było z ich strony jakiś "ale", bo w końcu nie codziennie trafiają im się takie "przypadki" a lista elementów zakazywanych na pokładach jest coraz dłuższa
Pozdrawiam
Andrzej
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Re: Lancaster Andrzeja Ziobra
Andrzej Ziober pisze: „modele są oceniane jako obiekty trójwymiarowe we wszystkich aspektach”. Konia z rzędem temu, kto zgadnie o co chodzi w tym stwierdzeniu.
Rozumiem, że oprócz uznania amerykańskich kolegów, masz teraz konia z rzędem.
A tak a propos, co to właściwie znaczyło? Czyżby nie "lubili" blaszek itp.
Pozdrawiam
erkamo
erkamo
erkamo: zrozumiałem to tak, że przywiązują szczególną uwagę do zgodności wymiarów typu długość, szerokość, wysokość, symetrii itp. Po prostu dokładności trójwymiarowego odwzorowania pierwowzoru.
Co do kolegi Rutka - już dawno temu, na forum, wyrobiłem sobie o nim b. pozytywne zdanie i cieszę się z jego kolejnego potwierdzenia. Jeżeli kiedyś mnie zawieje do NY nie omieszkam się z nim skontaktować
Pozdrawiam pana Andrzeja i ponownie gratuluję. Mam nadzieję że kiedyś uda się nam pana zwabić na spotkanie poznańskich (i nie tylko) modelarzy przy kufelku Następne (trzecie z kolei) już w piątek 4 września w pubie Colombo...
Co do kolegi Rutka - już dawno temu, na forum, wyrobiłem sobie o nim b. pozytywne zdanie i cieszę się z jego kolejnego potwierdzenia. Jeżeli kiedyś mnie zawieje do NY nie omieszkam się z nim skontaktować
Pozdrawiam pana Andrzeja i ponownie gratuluję. Mam nadzieję że kiedyś uda się nam pana zwabić na spotkanie poznańskich (i nie tylko) modelarzy przy kufelku Następne (trzecie z kolei) już w piątek 4 września w pubie Colombo...
- Do not try to make a model. Instead only try to realize the truth.
- What truth?
- There is no model. Then you will see that it's not the model that you make, it is only yourself.
- What truth?
- There is no model. Then you will see that it's not the model that you make, it is only yourself.
-
- Posty: 483
- Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
- x 58
Lancaster Andrzeja Ziobra
Najpierw odnośnie wypowiedzi Kol. ramm:
Dziejo - Przetransportowanie modeli samolotem jest rzeczywiście zawsze ryzykowne. Ale odpowiednio zabezpieczony model spokojnie to przeżywa. Oba modele jechały w skrzynkach transportowych. Ważne jest, żeby skrzynki nie przekraczały gabarytów i mas dopuszczalnych dla bagażu podręcznego (dla różnych linii lotniczych są różne wymogi). Jedną skrzynkę taszczyłem ja, a drugą mój kolega kpt. Karol Budniak, który ze mną jechał i we wszystkim mi pomagał. On też się napracował na ten efekt konkursowy. Bez niego to bym w tej Hameryce zginął z kretesem.
Kupując bilet lotniczy warto poprosić, żeby zabukowane miejsca były nad bocznymi schowkami (bo te z reguły są większe, niż środkowe i nie opuszczają się przy otwieraniu i zamykaniu). W schowku samolotowym ułożyliśmy skrzynki na kocach, które rozdają stewardesy. Turbulencje nie są groźne. Chyba, że te, po których samolot się rozlatuje. Myślę jednak, że wiele bardziej ryzykowne jest przewożenie modelu samochodem po polskich drogach.
Co do odprawy celnej, to nie było problemu. Musiałem tylko przed wyjazdem lustra szklane, które są podstawkami w moich modelach, zamienić na lustra plastikowe. To samo zrobiłem z gablotami. Celników i ochroniarzy oczywiście zainteresowała zawartość skrzynek, ale to była bardziej ciekawość samych modeli, niż jakieś podejrzenia o coś niezgodnego z prawem. Wystarczyło tylko powiedzieć, że jedziemy na zawody. Nawet nie musieliśmy pokazywać zaproszenia potwierdzającego cel wyjazdu, które mieliśmy przygotowane na tę okoliczność.
Podczas odprawy ja zawsze staram się ustawić w kolejce do mężczyzny. Jakoś faceci łatwiej rozumieją, co to są modele i że trzeba się z nimi ostrożnie obchodzić podczas kontroli. Z kobietami w tym względzie bywa różnie. Oczywiście zawsze jest ryzyko, że trafi się na jakiegoś idiotę, który np. nie lubi modelarzy. Ale na to nie ma rady.
Mundziu Ci amerykańscy modelarze wcale nie są zarozumiali. To bardzo fajni goście. Są „w porzo”. Bili mi brawo nawet więcej niż swoim. Bardzo wielu różnych amerykańskich modelarzy przyszło mi składać gratulacje. Byli wśród nich również ci, którym zwinąłem tę nagrodę. Muszę powiedzieć, że ci modelarze, których tam poznałem naprawdę mają klasę.
lehcyfer Prawidłowo zinterpretowałeś ten fragment regulaminu. Masz szansę w Stanach wygrać konkurs, bo umiesz myśleć po amerykańsku . I wtedy z Rutkiem koniecznie musisz się spotkać. Rutek jest po prostu rewelacyjny! Spotykasz Rutka pierwszy raz w życiu i gadasz z nim, jakby był Twoim kumplem, z którym się wychowałeś od dzieciństwa.
A co do spotkania w stolicy kwitnącego ziemniaka, to ja już się do Was wpraszałem wcześniej, tylko żeście zrobili spotkanie wtedy, gdy wylatywałem USA. Ale 4 września to sobie rezerwuję na te piwo z Wami.
Pomijając, że to nie jest dyplom, to drogi Kolego, chyba masz kiepskie pojęcie o modelarzach w Europie. Mam przyjemność znać wielu najwybitniejszych modelarzy z różnych krajów Europy. I tych z bogatych krajów i tych biednych. Wśród tych ludzi nie znam nikogo, kto w konkursach startuje, kierując się względami materialnymi, czy atrakcyjnością wyglądu nagrody. Liczy się TYLKO zdobyty tytuł. A czy do tego tytułu w charakterze potwierdzenia/legitymacji jest półmetrowy puchar, czy kartka papieru, to JEST BEZ ZNACZENIA. Co więcej, na najbardziej prestiżowych imprezach modelarskich te „nagrody” są z reguły bardzo skromne. Bardzo często puchary mają charakter przechodni. Po roku trzeba je albo zwrócić, albo wygrać na kolejny rok. „Chwilowemu właścicielowi” na pamiątkę pozostaje tylko plakietka. To tylko u nas i w krajach postsocjalistycznych czasami jest ewidentny przerost formy nad treścią odnośnie wielkości pucharów lub innych nagród....dyplom. Jeżeli tylko to jest nagrodą w tym konkursie nie dziwi mnie fakt ze Europejczycy tam nie jeżdżą.
Dziejo - Przetransportowanie modeli samolotem jest rzeczywiście zawsze ryzykowne. Ale odpowiednio zabezpieczony model spokojnie to przeżywa. Oba modele jechały w skrzynkach transportowych. Ważne jest, żeby skrzynki nie przekraczały gabarytów i mas dopuszczalnych dla bagażu podręcznego (dla różnych linii lotniczych są różne wymogi). Jedną skrzynkę taszczyłem ja, a drugą mój kolega kpt. Karol Budniak, który ze mną jechał i we wszystkim mi pomagał. On też się napracował na ten efekt konkursowy. Bez niego to bym w tej Hameryce zginął z kretesem.
Kupując bilet lotniczy warto poprosić, żeby zabukowane miejsca były nad bocznymi schowkami (bo te z reguły są większe, niż środkowe i nie opuszczają się przy otwieraniu i zamykaniu). W schowku samolotowym ułożyliśmy skrzynki na kocach, które rozdają stewardesy. Turbulencje nie są groźne. Chyba, że te, po których samolot się rozlatuje. Myślę jednak, że wiele bardziej ryzykowne jest przewożenie modelu samochodem po polskich drogach.
Co do odprawy celnej, to nie było problemu. Musiałem tylko przed wyjazdem lustra szklane, które są podstawkami w moich modelach, zamienić na lustra plastikowe. To samo zrobiłem z gablotami. Celników i ochroniarzy oczywiście zainteresowała zawartość skrzynek, ale to była bardziej ciekawość samych modeli, niż jakieś podejrzenia o coś niezgodnego z prawem. Wystarczyło tylko powiedzieć, że jedziemy na zawody. Nawet nie musieliśmy pokazywać zaproszenia potwierdzającego cel wyjazdu, które mieliśmy przygotowane na tę okoliczność.
Podczas odprawy ja zawsze staram się ustawić w kolejce do mężczyzny. Jakoś faceci łatwiej rozumieją, co to są modele i że trzeba się z nimi ostrożnie obchodzić podczas kontroli. Z kobietami w tym względzie bywa różnie. Oczywiście zawsze jest ryzyko, że trafi się na jakiegoś idiotę, który np. nie lubi modelarzy. Ale na to nie ma rady.
Mundziu Ci amerykańscy modelarze wcale nie są zarozumiali. To bardzo fajni goście. Są „w porzo”. Bili mi brawo nawet więcej niż swoim. Bardzo wielu różnych amerykańskich modelarzy przyszło mi składać gratulacje. Byli wśród nich również ci, którym zwinąłem tę nagrodę. Muszę powiedzieć, że ci modelarze, których tam poznałem naprawdę mają klasę.
lehcyfer Prawidłowo zinterpretowałeś ten fragment regulaminu. Masz szansę w Stanach wygrać konkurs, bo umiesz myśleć po amerykańsku . I wtedy z Rutkiem koniecznie musisz się spotkać. Rutek jest po prostu rewelacyjny! Spotykasz Rutka pierwszy raz w życiu i gadasz z nim, jakby był Twoim kumplem, z którym się wychowałeś od dzieciństwa.
A co do spotkania w stolicy kwitnącego ziemniaka, to ja już się do Was wpraszałem wcześniej, tylko żeście zrobili spotkanie wtedy, gdy wylatywałem USA. Ale 4 września to sobie rezerwuję na te piwo z Wami.
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Re: Lancaster Andrzeja Ziobra
Qurde, chyba się już za bardzo zamerykanizowałem. Andrzej odniósłby podobne wrażenie rozmawiając z którymkolwiek z amerykańskich modelarzy osobiście. Jedynie bariera językowa stała na przeszkodzie. Bezpośredniość jest cechą ludzi tego kraju. Zwłaszcza na imprezach tego typu, gdzie wiadomo, że łączy nas wspólne hobby. Generalnie w układach towarzyskich w tym kraju nie ma przecież czegoś takiego jak "Pan", "Pani", "Panie Inżynierze" czy "Panie Kierowniku". Jest za to John, Michael, Andrzej, Piotrek itd. To właśnie pozwala nawiązać z miejsca przyjacielską atmosferę.Andrzej Ziober pisze: Spotykasz Rutka pierwszy raz w życiu i gadasz z nim, jakby był Twoim kumplem, z którym się wychowałeś od dzieciństwa.
Andrzej, cieszę się że wywiozłeś z tego kraju pozytywne wrażenia i że napisałeś kilka miłych słów pod adresem amerykańskich modelarzy. Bardzo Ci za to dziękuję! Jestem bardzo dumny (na amerykańską modę) z Twojego zwycięstwa. Jestem również bardzo dumny z faktu, że amerykańscy modelarze, już trochę zmęczeni, a jednak bili Ci brawo na maksa. To prawda, że amerykanie potrafią być dumni. Nie przeszkadza im to jednak sprawiedliwie ocenić, docenić i nagrodzić kogokolwiek, kto na to zasłużył.
Podczas mojego spotkania z Andrzejem, najbardziej mnie ucieszyło kiedy widziałem jak z wyrazu jego twarzy znikają resztki sceptycyzmu z którym tutaj przyjechał. Uważam, że miał do niego prawo, ponieważ co krok napotykał obyczaje i przepisy z którymi nie był obeznany. To wszystko działo się jednak przed konkursem w sferze przygotowań i załatwiania formalności. Natomiast jak i o ile różnią się przepisy oceny modeli tutaj od tych europejskich, to w przypadku modeli Andrzeja jest po prostu kompletnie nie istotne. Regulamin konkursowy jak i bardziej szczegółowe instrukcje tłumaczące na co sędziowie będą zwracali uwagę, można przeczytać na stronie IPMS/USA. Zbiór tych instrukcji ma uczyć młodych modelarzy bądź przypominać tym doświadczonym co im wolno a czego nie. Ma również ostrzegać tych, którzy mieliby ochotę pójść na skróty. Andrzej na skróty nie chodzi. Buduje modele tak, żeby wyglądały jak prawdziwe maszyny, a jego osobiste standardy przewyższają te regulaminowe. Dlatego powiedzenie Andrzeja, że mu się udało, to tylko jego skromność. Powiedziałbym raczej, że tym razem, nie udało się tym, którzy z nim konkurowali.
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Ktoś wcześniej napisał, że już dawno sobie wyrobił pozytywne zdanie na temat Rutka... Wcale się nie dziwię - Rutek, to... Rutek!
P.S.: Andrzeju, nie napisałem, że Amerykanie są zarozumiali...., są dumni, a to nie to samo. Być dumnym, to nic złego. Ja na przykład jestem dumny z tego, że mogę z Tobą wymieniać uwagi na forum. Nie każdy ma taki kontakt ze znaną (no, nooo..., nie bądź taki skromny...) osobistością światka modelarskiego...
P.S.: Andrzeju, nie napisałem, że Amerykanie są zarozumiali...., są dumni, a to nie to samo. Być dumnym, to nic złego. Ja na przykład jestem dumny z tego, że mogę z Tobą wymieniać uwagi na forum. Nie każdy ma taki kontakt ze znaną (no, nooo..., nie bądź taki skromny...) osobistością światka modelarskiego...
- zxcvbnm1971
- Posty: 413
- Rejestracja: pn lut 13 2006, 23:31
Zawsze czuję radość i dumę gdy Polak wygrywa w międzynarodowych konkursach, bez względu na to, czy są to lekkoatletyczne mistrzostwa Świata, czy mistrzostwa Europy w rzucie beretem. Mogę wtedy wypiąć pierś przed przedstawicielami innych nacji, gdyż byliśmy od nich lepsi w danej dziedzinie. Jednak jeżeli polski modelarz zdobywa międzynarodowe laury, to dodatkowo mogę się pochwalić np. kolegom z pracy czy członkom rodziny, którzy wcześniej z politowaniem patrzyli, gdy wybierałem się jako kibic na jakieś zawody lub z zapartym tchem śledziłem poczynania kolegów.