No to amatorskiego molestowania ciąg dalszy....
Uparłem się na namalowanie tego nieszczęsnego żółtego pasa z czarnymi paskami. Usunąłem srebrną farbę, poprawiłem podział i nity, pokryłem podkładem:
Prysnąłem żółtym, jak wyschło to poszedł bezbarwny półmat. Potem maskowanie żółtego zostawiając miejsce na czarne paseczki. A jeszcze niejako że na skrzydłach były kalkowe czarne pasy, to i przy okazji...
I ukazał się taki widoczek:
Wertując GB w sieci, natknąłem się na ciekawy sposób maskowania owiewek. A że ciekawy byłem jak to wyjdzie na żywo w moim amatorskim wykonaniu. Wykroiłem coś takiego:
Jak psiknąłem tą srebrną (Vallejo Air) a potem półmatem, to okazało się że,
farba kompletnie się nie trzyma i złazi za najmniejszym dotknięciem, a przyklejona taśma potrafiła się w niektórych miejscach podnieść od ciśnienia z aero.
Ponowne maskowanie zrobiłem...bluTackiem, dałem podkład, srebrną i sido. Foto jeszcze nie ma bo całość schnie.
Za to siknąłem sido na całą resztę:
co by kalki nie błyszczały....
Popełniłem gafę nie robiąc preshadingu, ale byłem tak zaaferowany nowym areo, że gdzieś mi umkło.
Za to w między czasie, postanowiłem zbadać sprawę łączenia blaszek.
Co prawda nie do tego modelu, bo to zbiór testowy do nauki malowania, maskowania, kalkowania.... no może jeszcze do jakiegoś brudzenia itp..
Naczytałem się o klejach CA, ich wadach i zaletach....i postanowiłem że będę je lutować. Na pierwszy ogień poszła kalafonia, cyna i lutownica kolbowa. A że to metoda dotykowa, to wszystko się na początku mazało i bardziej cyna kleiła się do lutownicy niż do blaszki:
Kolejne MB w sieci i w oczekiwaniu na lutownicę gazową postanowiłem wypróbować....zwykłą opalarkę i ......pastę KOKI
Efekt był ekspresowy, z tym że temperatura 600 stopni C okazała się za wysoka i blaszka zmieniła barwę.
Za to z lutownicą gazową i pastą testy potwierdziły wyższość tej metody łączenia blaszek nad wszystko o czym zdołałem przeczytać. Efekt poniżej z prawej strony pionowej blaszki
Również test wytrzymałości wypadł super:
Łączenie jest tak mocne, że nie tylko wytrzymuje wiszący arkusz blaszek, ale również próbę oderwania na siłę, przy której pogiąłem blaszkę a nie puściło. Jak widać z dawkowaniem pasty trochę przesadziłem, to jest tylko ten odcinek z prawej strony o długości ok. 5mm, dalej jest smark cyny z konwencjonalnego lutowania.
Lakierek jak wyschnie a ja znajdę czas to potrenuję kaleczki....
czy lepiej jest najpierw położyć kalki, na nie sido, a potem zrobić linie podziałowe, czy na odwrót?
Pomożecie?
Albo zrobię pół modelu tak a pół inaczej, by mieć porównanie.
Chociaż szkoda byłoby go bardziej spaprać, zaczyna mi się podobać
F4F3 WILDCAT - profanacja
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita