I "kaniec filma" jak to mówią...
Ostatnimi detalami były:
śmigło
lufy km-ów skrzydłowych
antena radia z masztem
Dorobiłem izolatory przy mocowaniach drutu anteny oraz mocowanie drutu do statecznika pionowego.
Rurka Pitota
Doszedł także Venturi, ale zdjęcia mu nie zrobiłem.
Podsumowując, ciężko powiedzieć że to łatwy model. Może niezbyt trudny z drugiej strony, ale wymagający od sklejającego dużo uwagi, szczególnie przy przejściach skrzydło kadłub i pasowaniu skrzydeł do nich.
Wiadomo, im więcej chce się dorobić we własnym, zakresie, tym dłużej.
Tutaj sporo czasu pochłonęły bebechy wnęki podwozia i samego podwozia.
Można było jeszcze parę rzeczy przerobić, ale to póki co chyba wszystko na co mnie stać, biorąc pod uwagę stale powiększający się stos modeli w kolejce do sklejenia, zalegający w biurku od kilku lat a także życie rodzinne i zawodowe.
Niestety, w okresie kiedy powstawał model zmarł mój ojciec. Fakt ten zahamował prace na ok 3 miesiące ze względów chyba dla każdego zrozumiałych. Nie chciałem poruszać tego w relacji, ale na zakończenie muszę, gdyż dzięki mojemu ojcu jestem tym kim jestem i robię to co robię, a i pasję sklejania modeli kartonowych też odziedziczyłem po nim. Nomen omen pierwszym modelem kartonowym jaki skleiłem pod jego okiem mając 8 lat był także Macchi... MC200 Saetta z Małego Modelarza. Poniekąd ironia losu.
Niniejszym ten model jak i relację OJCU DEDYKUJĘ.
To tyle w tym temacie.
Udaje się na poszukiwania odpowiedzi na najbardziej palące pytanie ludzkości... CO NASTĘPNE???
KONIEC