Drukowanie/kopiowanie wycinanek
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
Mniej wiecej tak, pod warunkiem, ze parametry druku pomiedzy poszczegolnymi wydrukami nie ulegna zmianie, a z tym tez roznie bywa. Wystarczy kupic atrament innego producenta, badz nawet z innej partii, czy chocby niewlasciwie magazynowany i barwy ponownego druku tez moga ulec zmianie w stosunku do druku poprzedniego. Zatem, jesli drukowac, to od razu powiedzmy dwa lub trzy egzemplarze jednoczesnie. Nawiasem mowiac, do druku fotografii (uzywam do tego postarzalego juz HP DesignJet 90GP, a jesli sie on kiedy zapsuje, to bedzie prawdziwa tragedia) i od wielu lat nie doznalem absolutnie zadnej wpadki jedynie na nieprzyzwoicie drogich, oryginalnych atramentach "Vivera". Natomiast w biurze mamy pare Epsonow i z atramentami do nich nie zawsze jest tak bezproblemowo.
Jarek M
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
No co do Epsiaków to co mogę powiedzieć, to żeby nie próbować kupować zamienników. Jakis czas temu mój przestał je rozpoznawać, tak z dnia na dzień i wszystkie które kupiłem trafiły do kosza. Prawdopodobnie puścili jakiegos buga poprzez sieć i teraz muszę kupować tylko oryginały. Na szczęście ja nie drukuję modeli tylko je kupuję. A Twoje kombinacje Rudolf, z tym drukowaniem na siłę to wydaje mi się że przyniosą taki sam rezultat jak pomysły z kalką techniczną, tzn. można, ale czy warto i czy spełni to oczekiwania? Nie lepiej kupić dwie, trzy tanie wycinanki i próbować na oryginalach a nie bawić się w to całe zamieszanie z drukowaniem?
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
Nawet jeśli skończy się tak jak z kalką (z która romansu jeszcze nie zakończyłem, o nie...! :P ) i nawet jeśli nie warto i w żadnym razie nie spełni to oczekiwań, to Twoje malkontenctwo i tak nie odbierze mi radości odkrywania i eksperymentowania :P Jesteś trochę jak polska oświata - stłamsić kreatywność w zarodku! Ku chwale sztampowości...!laszlik pisze:Twoje kombinacje Rudolf, z tym drukowaniem na siłę to wydaje mi się że przyniosą taki sam rezultat jak pomysły z kalką techniczną, tzn. można, ale czy warto i czy spełni to oczekiwania?
TO ZALEŻY... ;)laszlik pisze: Nie lepiej kupić dwie, trzy tanie wycinanki i próbować na oryginalach a nie bawić się w to całe zamieszanie z drukowaniem?
Na etapie czysto treningowym być może, ale co zrobić gdy chcesz skleić np. Mi-24 od Halińskiego którego egzemplarz kosztuje ponad setkę...? Tez tak radośnie kupisz od razu kilka egzemplarzy? A co jeśli zamarzy Ci się przeskalować model? Wtedy doświadczenia z kopiowaniem, drukowaniem będą jak znalazł, nie wspominając o ogólnie pozytywnym wpływie na ludzki umysł kreatywnych eksperymentów ;)
Oczywiście, można przyjąć postawę podążania utartymi szlakami i każde "a jakby tak..." od razu spunktować mniej lub bardziej zawoalowanym "daj se pan spokój", ale dla mnie osobiście szukanie rozwiązań i droga do celu jest równie dobrą (jak nie lepszą nawet) zabawą niż "zwyczajne, rzemieślnicze" (choć niejednokrotnie bardzo kunsztowne, nie przeczę...) wykonanie wiernego modelu redukcyjnego...
To właśnie w tym hobby jest piękne, że daje możliwość TWORZENIA nie tylko odtwarzania... ;)
Powiadają że prawdziwa sztuka obroni się sama... Ale nie przede mną!
Kolego symatyczny.
Zaczynasz niebezpiecznie wchodzić w ocenianie mnie. Ja tego w stosunku do Ciebie nie robiłem póki co. I nie życzę sobie wycieczek osobistych pod moim adresem i porównywania mnie do czegokolwiek. Zaczynasz być irytująco przemądrzały.
Rób sobie tam, co tam chcesz, w sumie mam to głęboko w powazaniu od tej chwili.
A ja, jeżeli będę miał taką potrzebę, to sobie kupię drugiego Mi-24, jeżeli już do tego pijesz.
A prawda jest taka, że powinno się kleić modele na miarę maszych możliwości. I tych modelarskich i tych finansowych. Tak uważam.
Nie potrafisz kleić w standardzie a już Ci sie marzy przeskalowywanie.
...Pan Kreatywny się znalazł.
I przemyśl jeszcze, czy zdrowie pozwoli Ci na dalszą zabawę w modelarsko drukarską kreatywność. Nie wszystko da się skleić na Wikol i BCG. Przynajmniej w modelach lotniczych.
Zaczynasz niebezpiecznie wchodzić w ocenianie mnie. Ja tego w stosunku do Ciebie nie robiłem póki co. I nie życzę sobie wycieczek osobistych pod moim adresem i porównywania mnie do czegokolwiek. Zaczynasz być irytująco przemądrzały.
Rób sobie tam, co tam chcesz, w sumie mam to głęboko w powazaniu od tej chwili.
A ja, jeżeli będę miał taką potrzebę, to sobie kupię drugiego Mi-24, jeżeli już do tego pijesz.
A prawda jest taka, że powinno się kleić modele na miarę maszych możliwości. I tych modelarskich i tych finansowych. Tak uważam.
Nie potrafisz kleić w standardzie a już Ci sie marzy przeskalowywanie.
...Pan Kreatywny się znalazł.
I przemyśl jeszcze, czy zdrowie pozwoli Ci na dalszą zabawę w modelarsko drukarską kreatywność. Nie wszystko da się skleić na Wikol i BCG. Przynajmniej w modelach lotniczych.
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
Ani myślę.laszlik pisze:Zaczynasz niebezpiecznie wchodzić w ocenianie mnie.
To raczej nasza wspólna cecha ;)laszlik pisze:Zaczynasz być irytująco przemądrzały.
Taki jest plan ;)laszlik pisze:Rób sobie tam, co tam chcesz
A ja uważam że jak r@chać to królowe, a jak kraść to miliony... ;)laszlik pisze:powinno się kleić modele na miarę maszych możliwości. I tych modelarskich i tych finansowych. Tak uważam.
W kwestii finansowo-prawnej, to kupując jedną wycinankę mam prawo do wykonania z niej jednego satysfakcjonującego modelu, więc kupowanie kilku wycinanek to jak kupowanie kilku płyt DVD z tym samym filmem na wypadek jakby się porysowały... :/ Słabe. I jestem pewien ze nawet najbiedniejszy modelarz znajdzie sposób żeby uciułać na wymarzony model choćby miał na niego zbierać latami. Ale fakt, ze trzeba mierzyć siły na zamiary, tamu nie zaprzeczę absolutnie.
Marzy to mi się własne wydawnictwo i projektowanie, do czego jak widać na polskim rynku umiejętność klejenia wcale nie jest obowiązkowa... :Plaszlik pisze:Nie potrafisz kleić w standardzie a już Ci sie marzy przeskalowywanie.
O tym pomyślę jak przestanie pozwalać, a dopóki dycham, zamierzam się radośnie bawić tym co mi sprawia przyjemność. KREATYWNIElaszlik pisze:I przemyśl jeszcze, czy zdrowie pozwoli Ci na dalszą zabawę w modelarsko drukarską kreatywność.
No więc ja postaram się udowodnić że się da, albo zginę próbując tego dokonać (tak pijąc do stanu mojego zdrowia... :P )laszlik pisze:Nie wszystko da się skleić na Wikol i BCG. Przynajmniej w modelach lotniczych.
I tak naprawdę nie rozumiem Twojej wiecznej spiny (o rany chyba wchodzę na niebezpieczne terytorium... ) - przeczytałem masę tematów na forum i strasznie często Twoja retoryka opiera się na tym z czym sobie lepiej dać spokój. W moim temacie o drukowaniu też zamiast coś wnieść do dyskusji co POMOŻE w temacie, to się skupiłeś na tym żeby dać sobie spokój. Owszem widać że masz wiedzę i umiejętności potrzebne do tego żeby wypuszczać z warsztatu cacuszka ze śmigłami, ale to jeszcze nie powód żeby punktować każdą radosną twórczość podobnych mnie dzieci upośledzonych... Chcesz pomóc? - super, z wdzięcznością i pocałowaniem rączki każdy chętnie przyjmie skoro do forum dołączył i relacje prowadzi, ale demotywowanie przypomina gderanie tetryka i chyba nikomu się nie przydaje. Życiem trzeba się cieszyć, trochę dystansu, od razu będzie weselej... ;)
Powiadają że prawdziwa sztuka obroni się sama... Ale nie przede mną!
no no no
Proszę nie czytać, to będzie nudne i abstrakcyjne.
Dyskusja sięgnęła pojęć, a pojęcia są fajne bo obnażają, co kto myśli i jak kto rozumie świat. W tej wypowiedzi nie interesują mnie interlokutorzy, a zajmuję się pojęciami i znaczeniami, jakie się im przypisuje.
Jestem obmierzłym cynicznym i sceptycznym relatywistą, co znaczy, że rezultat tej zabawy nie ma w ostatecznym rozrachunku żadnego znaczenia.
Pojawiło się tu kilka sympatycznych słówek:
kreować (po naszemu - tworzyć)
wnieść, radzić, wspierać,
czerpać, stosować się do rad,
zniechęcać,
Otóż to wszystko jest strasznie ciekawe, ale może zbałaganizować (to się nazywa słowotwórstwo - kreatywne/twórcze podejście do języka, przez wielu określane kaleczeniem lub gwałceniem) dyskusję.
Dyskusja dotyczy zaopatrywania się w zapasowe części. Pojawiły się dwa rozwiązania - kopiować, albo nabyć n egzemplarzy wycinanki. Interlokutorzy ujawnili dwa podejścia do modelarstwa - nastawienie na rezultat (proces zorganizować tak, aby nie trwonić energii na błądzenie po potencjalnie ślepych uliczkach, a zmierzać jak najefektywniej do celu, jakim jest model zbudowany na satysfakcjonującym poziomie. Drugie podejście rozmazuje ostateczny cel, jakim jest ukończenie dzieła, a zdradza pewną tendencję do zatopienia się w procesie i nawet przejawia nutę przypisywania procesowi wartości autotelicznej. A (są tacy, co twierdzą, że wiochą jest rozpoczynanie zdań od a. A tysiące książek nie grafomańskich i większość tych mieszczących się w kanonie literatury zachodniej przeczy temu twierdzeniu) to prowadzi w prosty sposób do dowartościowania eksperymentowania, poszukiwania rozwiązań nie dla ich wynalezienia, a dla samej drogi szukania czegoś. W tym temacie rada nastawiona na to, by komuś oszczędzić błądzenia spotkała się z wiarą w wyższą wartość poszukiwania (bez względu na to czy rezultat będzie miał wartość i czy nie był już wcześniej wynaleziony) i stąd kłopot.
W mojej opinii tzw. negatywizm laszla jest jak najbardziej pozytywny i jasno zmierza do tego, aby oszczędzić co poniektórym wywarzania otwartych drzwi. Negatywne opinie nie są ani wsteczne, ani konserwatywne, a raczej to tragiczne (bo prawie zawsze ignorowane) próby oszczędzenia daremnych trudów i takich tam.
Wygląda to trochę tak, jakby adept jakiejś sztuki nie dowierzał swojemu nauczycielowi, a to niedowierzanie wynika z niedostatku doświadczenia. Krytykowanie to nie zniechęcanie, a wskazywanie na kierunek zmian. Chwalenie to zachęta do mizerii i przeciętności. Potrafię sobie wyobrazić takie sytuacje. A wielcy mówili, co możliwe do pomyślenia to może istnieć, a co może istnieć to było lub będzie miało miejsce - taka ot wariacja na temat trylematu gorgiasza.
Tak sobie pomyślałem o koncepcji, jak to tu zostało nazwane "finansowo-prawnej" zdaje się, że to argument pozorny, albo zgoła fałszywy, no chyba że drukuje, kseruje się za darmochę korzystając z cudzych zasobów, cudzego sprzętu, bo jeśli jest inaczej nie mam opcji, że działanie takie nie ponosi za sobą kosztów. Kupowania, tak jak kopiowanie zawsze coś kosztuje, papier satynowy 160-180g to nie jest tania inwestycja.
To se pofilozofowałem. Bo mi się chwilowo (mam nadzieję) nudziło.
Grejten pozdrowiejszen
Dyskusja sięgnęła pojęć, a pojęcia są fajne bo obnażają, co kto myśli i jak kto rozumie świat. W tej wypowiedzi nie interesują mnie interlokutorzy, a zajmuję się pojęciami i znaczeniami, jakie się im przypisuje.
Jestem obmierzłym cynicznym i sceptycznym relatywistą, co znaczy, że rezultat tej zabawy nie ma w ostatecznym rozrachunku żadnego znaczenia.
Pojawiło się tu kilka sympatycznych słówek:
kreować (po naszemu - tworzyć)
wnieść, radzić, wspierać,
czerpać, stosować się do rad,
zniechęcać,
Otóż to wszystko jest strasznie ciekawe, ale może zbałaganizować (to się nazywa słowotwórstwo - kreatywne/twórcze podejście do języka, przez wielu określane kaleczeniem lub gwałceniem) dyskusję.
Dyskusja dotyczy zaopatrywania się w zapasowe części. Pojawiły się dwa rozwiązania - kopiować, albo nabyć n egzemplarzy wycinanki. Interlokutorzy ujawnili dwa podejścia do modelarstwa - nastawienie na rezultat (proces zorganizować tak, aby nie trwonić energii na błądzenie po potencjalnie ślepych uliczkach, a zmierzać jak najefektywniej do celu, jakim jest model zbudowany na satysfakcjonującym poziomie. Drugie podejście rozmazuje ostateczny cel, jakim jest ukończenie dzieła, a zdradza pewną tendencję do zatopienia się w procesie i nawet przejawia nutę przypisywania procesowi wartości autotelicznej. A (są tacy, co twierdzą, że wiochą jest rozpoczynanie zdań od a. A tysiące książek nie grafomańskich i większość tych mieszczących się w kanonie literatury zachodniej przeczy temu twierdzeniu) to prowadzi w prosty sposób do dowartościowania eksperymentowania, poszukiwania rozwiązań nie dla ich wynalezienia, a dla samej drogi szukania czegoś. W tym temacie rada nastawiona na to, by komuś oszczędzić błądzenia spotkała się z wiarą w wyższą wartość poszukiwania (bez względu na to czy rezultat będzie miał wartość i czy nie był już wcześniej wynaleziony) i stąd kłopot.
W mojej opinii tzw. negatywizm laszla jest jak najbardziej pozytywny i jasno zmierza do tego, aby oszczędzić co poniektórym wywarzania otwartych drzwi. Negatywne opinie nie są ani wsteczne, ani konserwatywne, a raczej to tragiczne (bo prawie zawsze ignorowane) próby oszczędzenia daremnych trudów i takich tam.
Wygląda to trochę tak, jakby adept jakiejś sztuki nie dowierzał swojemu nauczycielowi, a to niedowierzanie wynika z niedostatku doświadczenia. Krytykowanie to nie zniechęcanie, a wskazywanie na kierunek zmian. Chwalenie to zachęta do mizerii i przeciętności. Potrafię sobie wyobrazić takie sytuacje. A wielcy mówili, co możliwe do pomyślenia to może istnieć, a co może istnieć to było lub będzie miało miejsce - taka ot wariacja na temat trylematu gorgiasza.
Tak sobie pomyślałem o koncepcji, jak to tu zostało nazwane "finansowo-prawnej" zdaje się, że to argument pozorny, albo zgoła fałszywy, no chyba że drukuje, kseruje się za darmochę korzystając z cudzych zasobów, cudzego sprzętu, bo jeśli jest inaczej nie mam opcji, że działanie takie nie ponosi za sobą kosztów. Kupowania, tak jak kopiowanie zawsze coś kosztuje, papier satynowy 160-180g to nie jest tania inwestycja.
To se pofilozofowałem. Bo mi się chwilowo (mam nadzieję) nudziło.
Grejten pozdrowiejszen
- The Truth is…?
- …that there is no Truth. There is only an agreement about it.
- …that there is no Truth. There is only an agreement about it.
Re: no no no
Też se lubie pofizolofować, więc se jeszcze ulżę...
Dobry szkoleniowiec/mentor/nauczyciel/mistrz/rodzic whatewer nie powstrzymuje ucznia od popełniania błędów. Wręcz przeciwnie, zachęca go go eksperymentowania i popełniania owych, wszak to one uczą, nie to co przychodzi "bezboleśnie". Brak doświadczenia jest furtką do tego, żeby odkryć coś, o czym doświadczenie doświadczonego jeszcze nie wie... ;)
To nie ma nic wspólnego z niedowierzaniem...Diogenes pisze: Wygląda to trochę tak, jakby adept jakiejś sztuki nie dowierzał swojemu nauczycielowi, a to niedowierzanie wynika z niedostatku doświadczenia.
Dobry szkoleniowiec/mentor/nauczyciel/mistrz/rodzic whatewer nie powstrzymuje ucznia od popełniania błędów. Wręcz przeciwnie, zachęca go go eksperymentowania i popełniania owych, wszak to one uczą, nie to co przychodzi "bezboleśnie". Brak doświadczenia jest furtką do tego, żeby odkryć coś, o czym doświadczenie doświadczonego jeszcze nie wie... ;)
Nie sztuka powiedzieć "spie@doliłeś", sztuka powiedzieć coś, co pomoże z tego wybrnąć. KONSTRUKTYWNA krytyka. Wskazanie kierunku a nie deprecjonowanie kazdego innego ;)Diogenes pisze:Krytykowanie to nie zniechęcanie, a wskazywanie na kierunek zmian. Chwalenie to zachęta do mizerii i przeciętności.
Owszem, wyważanie otwartych drzwi jest słabe, ale moja uwaga do laszlika odnosiła się do tego ze na pytanie "JAK wydrukować" udziela w pewnym uproszczeniu odpowiedzi "Nie drukować, bo ja wole inaczej..." Ergo - nie masz do powiedzenia czegoś co pozwala rozwinąć ideę poruszoną przez autora wątku, to nie rozumiem po co wtrącać trzy grosze w stylu "dajcie sobie spokój, to i tak nie wyjdzie" w temacie który jak widać przez wiele tęższych ode mnie głów został już przemyślany i w "nurcie poligraficznym" (tzn. ludzi którzy drukowania się nie boją i radośnie plują atramentem, przeskalowywują i z darmowych pdf'ów cuda tworzą) funkcjonuje i ma się dobrze.Diogenes pisze:aby oszczędzić co poniektórym wywarzania otwartych drzwi. Negatywne opinie nie są ani wsteczne, ani konserwatywne, a raczej to tragiczne (bo prawie zawsze ignorowane) próby oszczędzenia daremnych trudów i takich tam.
Ostatnio zmieniony wt lut 03 2015, 9:35 przez Rudolf, łącznie zmieniany 1 raz.
Powiadają że prawdziwa sztuka obroni się sama... Ale nie przede mną!
Witam.
Nie wiem jak u Ciebie ze znajomością programów graficznych.
Dla tych którzy znają choćby podstawy proponuję prosty sposób na w miarę tanie zbliżenie barw wydruku do barw wycinanki.
Na stronie A4 układamy kwadraty np 4x4 cm wypełnione barwami jakie występują w wycinance. np. 4 (3 x kolory kamuflażu + kolor wnętrza kabiny).
Poniżej układamy następną czwórkę ale np. rozjaśnioną, poniżej następną np. przyciemnioną itd.
Oczywiście każdy rządek opisujemy o ile przyciemniliśmy, rozjaśnilismy a najlepiej opisać składem RGB.
Drukujemy i porównujemy do wycinanki.
Na następnej kartce ponownie modyfikujemy barwy tak by jeszcze bardziej były zbliżone do barw w wycinance.
Pozostaje identycznie zmodyfikować skany stron jak rządek najbardziej zbliżony do wycinanki i drukujemy.
Oczywiście ideału nie uzyskamy.
PS. Jeżeli chodzi o rodzaj druku to wchodzi w rachubę raczej druk atramentowy.
Zarówno barwnik jak i papiery do druku cyfrowego jak i ksero nie nadają się do druku modeli (zbyt twardy i łamliwy papier, pękający barwnik).
Jeżeli chodzi o skanowanie to najlepiej gdyby skanować do tif'a.
Pdf'a będzie Ci o wiele trudniej edytować (zmieniać barwy).
Nie zapomnij po wydrukowaniu pierwszej kartki pomierzyć kwadraty, aby sprawdzić na ile dokładnie drukuje drukarka. Co ci po częściach które będą zniekształcone?
I na koniec jedna uwaga.
O wiele prościej jest wydrukować cały model z gotowego pdf'a lub przeskalować go, gdyż w takim wypadku nie musisz tak rygorystycznie utrzymać barwy. Jeżeli cały model będzie miał różną (w jakimś stopniu) barwę nikt z tego nie robi tragedii.
Natomiast mało atrakcyjnie będzie wyglądał model z różnymi barwami np. różnych części.
Dlatego dodrukowywanie części jest o wiele trudniejsze.
Niemniej w przeciwieństwie do poprzedników zachęcam do nauki.
P.S.
W razie niejasności pytaj.
Pozdrawiam
Janusz_x
Nie wiem jak u Ciebie ze znajomością programów graficznych.
Dla tych którzy znają choćby podstawy proponuję prosty sposób na w miarę tanie zbliżenie barw wydruku do barw wycinanki.
Na stronie A4 układamy kwadraty np 4x4 cm wypełnione barwami jakie występują w wycinance. np. 4 (3 x kolory kamuflażu + kolor wnętrza kabiny).
Poniżej układamy następną czwórkę ale np. rozjaśnioną, poniżej następną np. przyciemnioną itd.
Oczywiście każdy rządek opisujemy o ile przyciemniliśmy, rozjaśnilismy a najlepiej opisać składem RGB.
Drukujemy i porównujemy do wycinanki.
Na następnej kartce ponownie modyfikujemy barwy tak by jeszcze bardziej były zbliżone do barw w wycinance.
Pozostaje identycznie zmodyfikować skany stron jak rządek najbardziej zbliżony do wycinanki i drukujemy.
Oczywiście ideału nie uzyskamy.
PS. Jeżeli chodzi o rodzaj druku to wchodzi w rachubę raczej druk atramentowy.
Zarówno barwnik jak i papiery do druku cyfrowego jak i ksero nie nadają się do druku modeli (zbyt twardy i łamliwy papier, pękający barwnik).
Jeżeli chodzi o skanowanie to najlepiej gdyby skanować do tif'a.
Pdf'a będzie Ci o wiele trudniej edytować (zmieniać barwy).
Nie zapomnij po wydrukowaniu pierwszej kartki pomierzyć kwadraty, aby sprawdzić na ile dokładnie drukuje drukarka. Co ci po częściach które będą zniekształcone?
I na koniec jedna uwaga.
O wiele prościej jest wydrukować cały model z gotowego pdf'a lub przeskalować go, gdyż w takim wypadku nie musisz tak rygorystycznie utrzymać barwy. Jeżeli cały model będzie miał różną (w jakimś stopniu) barwę nikt z tego nie robi tragedii.
Natomiast mało atrakcyjnie będzie wyglądał model z różnymi barwami np. różnych części.
Dlatego dodrukowywanie części jest o wiele trudniejsze.
Niemniej w przeciwieństwie do poprzedników zachęcam do nauki.
P.S.
W razie niejasności pytaj.
Pozdrawiam
Janusz_x
Hmm, rece mi opadly.
Janusz, nie gniewaj sie, ale napisze bez ogrodek. Czy Ty czytales watek od poczatku, czy tylko "przeleciales" pobieznie dwie ostatnie wypowiedzi i dopisujesz sie, byle cos napisac? Ja odnosze wrazenie, ze powtarzasz to, co tutaj juz wczesniej zostalo wyjasnione. Z jednym wyjatkiem.
Mianowicie teoria na temat metody "szukania" wlasciwych barw druku zdaje sie byc Twoim wlasnym, badz bez najmniejszego zastanowienia zapozyczonym od niedouczonych grafikow wymyslem. A to dlatego, ze opisujac ja mylisz luminancje z odcieniem barwy wprowadzajac tym samym innych ludzi w blad, co wynika, jak mniemam, z dalekoidacej nieznajomosci zasad mieszania barw. Mowiac o "rozjasnianiu" wzglednie "przyciemnianiu" odnosisz sie jedynie do zmian luminancji, co jest oczywista bzdura i w przewazajacej wiekszosci przypadkow doprowadzi do blednych wynikow, bowiem zafalszowane na poczatku procesu odcienie barw nadal pozostana zafalszowane. Dlaczego tak jest, zostalo juz wczesniej wyjasnione. Gdybys nadal nie mial pojecia o co chodzi, zapytaj wujka Google o roznice pomiedzy luminancja a odcieniem barwy.
Inna sprawa. Postaraj sie wyobrazic sobie, ile roznych stopni moze zawierac 12-bitowy zapis cyfrowy jednej z barw podstawowych, a wiec w jednym "kanale" barwnym. Dodam, ze 8 bitow/kanal przyjelo sie jako minimum w cyfrowym zapisie barwnym, natomiast zapis 12-bitowy wcale nie nalezy juz do rzadkosci. W urzadzeniach profesjonalnych na porzadku dziennym jest zapis 16-bitowy, liczac na jeden kanal, ma sie rozumiec.
Jaka to daje mnogosc kombinacji barwnych i jak to wplynie na konieczna do przeprowadzenia ilosc prob w proponowanej przez Ciebie metodzie, chyba juz nie trzeba glebiej wyjasniac.
Janusz, nie gniewaj sie, ale napisze bez ogrodek. Czy Ty czytales watek od poczatku, czy tylko "przeleciales" pobieznie dwie ostatnie wypowiedzi i dopisujesz sie, byle cos napisac? Ja odnosze wrazenie, ze powtarzasz to, co tutaj juz wczesniej zostalo wyjasnione. Z jednym wyjatkiem.
Mianowicie teoria na temat metody "szukania" wlasciwych barw druku zdaje sie byc Twoim wlasnym, badz bez najmniejszego zastanowienia zapozyczonym od niedouczonych grafikow wymyslem. A to dlatego, ze opisujac ja mylisz luminancje z odcieniem barwy wprowadzajac tym samym innych ludzi w blad, co wynika, jak mniemam, z dalekoidacej nieznajomosci zasad mieszania barw. Mowiac o "rozjasnianiu" wzglednie "przyciemnianiu" odnosisz sie jedynie do zmian luminancji, co jest oczywista bzdura i w przewazajacej wiekszosci przypadkow doprowadzi do blednych wynikow, bowiem zafalszowane na poczatku procesu odcienie barw nadal pozostana zafalszowane. Dlaczego tak jest, zostalo juz wczesniej wyjasnione. Gdybys nadal nie mial pojecia o co chodzi, zapytaj wujka Google o roznice pomiedzy luminancja a odcieniem barwy.
Inna sprawa. Postaraj sie wyobrazic sobie, ile roznych stopni moze zawierac 12-bitowy zapis cyfrowy jednej z barw podstawowych, a wiec w jednym "kanale" barwnym. Dodam, ze 8 bitow/kanal przyjelo sie jako minimum w cyfrowym zapisie barwnym, natomiast zapis 12-bitowy wcale nie nalezy juz do rzadkosci. W urzadzeniach profesjonalnych na porzadku dziennym jest zapis 16-bitowy, liczac na jeden kanal, ma sie rozumiec.
Jaka to daje mnogosc kombinacji barwnych i jak to wplynie na konieczna do przeprowadzenia ilosc prob w proponowanej przez Ciebie metodzie, chyba juz nie trzeba glebiej wyjasniac.
Jarek M
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
-
- Posty: 67
- Rejestracja: pt lip 29 2011, 12:45
- Lokalizacja: Słupsk