*[Relacja/Samolot] Nakajima B5N2 "Kate" na bazie Małego Modelarza
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
Tak 'pacze se' jednym okiem na to i tak jak stoi na tych podstawkach i z tym japonskim napisem, to mi katane samurajska przypomina...
Wlasciwie to tylko jeden komentarz mi sie nasuwa.
https://www.youtube.com/watch?v=u3bBYLbKUvU
Pozdro!
Wlasciwie to tylko jeden komentarz mi sie nasuwa.
https://www.youtube.com/watch?v=u3bBYLbKUvU
Pozdro!
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
- pawelelka77
- Posty: 424
- Rejestracja: pn kwie 11 2011, 8:12
- Lokalizacja: BYDGOSZCZ/BYSŁAW/TUCHOLA
- x 108
Cześć
Udało mi się w końcu wykonać nitowanie i rycie prawie całości powierzchni modelu. Jestem wielce z tego powodu szczęśliwy, słów mi brakuje żeby wyrazić bezmiar mojej radości, dlatego zilustruję ją poniższym obrazkiem...
Oczywiście radość jest spowodowana głównie zakończeniem pracy nad rzeźbieniem, bo efekt to już inna sprawa. Nie uniknąłem niedokładności, jakichś rozjechanych linii, nitów nie tam gdzie trzeba itd. Co gorsza okazało się, że na pewnych obszarach mniej podbudowanych od spodu, gdzie słabiej musiałem naciskać na powierzchnię, nity po przetłoczeniu wyglądające ok., po okresie prawie miesiąca zaczęły się „goić” – głównie na kadłubie. Krawędzie ich „rozmyły się” przekształcając się w niewyraźne zagłębienia. Wynika to z kilku rzeczy – nie mogłem tam mocno naciskać bo bałem się o zapadniecie powierzchni lub zrobienia dziury na wylot. Jednak tuż po wykonaniu nitowania wyglądały dobrze. Wychodzi na to, że właśnie brak dostatecznej siły nacisku i podparcia od spodu spowodował brak utrwalenia się (wprasowania) kształtu nitu w poszyciu, a sprężysty papier i lakier musiały pracować i sobie ten odcisk odbiły. Dlatego chyba po nałożeniu kamuflażu czekać mnie będzie pewnie poprawienie „kilku” nitów tu i tam… Cały świeży spód, który nie będzie malowany farbą zwashowałem i zabezpieczyłem lakierem. Góra jest bez washa, tam pojawi się farba, odrapania i jakieś brudy więc potrzebuję surowej powierzchni do obróbki.
Dokonałem także kolejnej herezji w budowie i zastosowałem cienką blaszkę do symulowania osłon przejścia skrzydło-kadłub oraz kilku dodatkowych paneli. A to wszystko dlatego, że od początku chodziła mi pogłowie jedna nieznośna myśl odnośnie modelu, że jest on zbyt monolityczny. To jeszcze nie era odrzutowców, więc pewne części lekko powinny odstawać od powierzchni – tym bardziej we wspomnianych miejscach, gdzie w oryginale te elementy się zarysowują. Testy z malowanym papierem i brystolem nie poszły dobrze. Zwykła kartka ma akceptowalną grubość ale po lakierowaniu nie trzyma równej powierzchni. Poza tym kształtowanie tak cienkiego papieru jest dość wątpliwe. Brystol jest już bardziej odporny, ale za gruby – tworzy zbyt duży „schodek”. Zatem wygrzebałem gdzieś w swoim śmieciowisku tj. w składzie modelarskich przydasiów arkusz cienkiej blaszki o grubości zbliżonej do blaszki od kwiatów (staniol – chyba taką ma nazwę) ale wykonanej z innego stopu, bardziej twardego i zacząłem kształtować na modelu jak na kopycie. Kiedy udało mi się wyprofilować z jednego kawałka przedni panel góra-dół, postanowiłem zaryzykować i zrobić resztę. Efekt może nie powala (precyzja spasowania i inne), ale jest to blisko tego co chciałem osiągnąć. Może następnym razem będzie lepiej? Teraz chyba czas na wybranie jakiegoś kamuflażu. Dosyć ględzenia, tak to wygląda na dziś:
W trakcie nitowania skrzydeł wyszedł jeszcze jeden dodatkowy efekt, którego raczej nie planowałem, ale którego nie uznaję generalnie za wadę. Otóż powierzchnia nitowania lekko zapadła się tworząc delikatne wybrzuszenia między nim. Przypomina to nieco spracowane poszycie skrzydła w japońskich samolotach. Nie twierdzę, że jest to poprawne odwzorowanie, ale być może bardziej kontrolowany proces budowy w przyszłości dałby coś bliższego realizmowi. Zrobiłem kilka zdjęć pod światło dzienne z okna. Widać pofalowania, co więcej podoba mi się efekt załamywania światła na nitowaniu. Mam nadzieję, że malowanie i dalsze zabiegi nie zabiją tego efektu.
Pozdrawiam!
Udało mi się w końcu wykonać nitowanie i rycie prawie całości powierzchni modelu. Jestem wielce z tego powodu szczęśliwy, słów mi brakuje żeby wyrazić bezmiar mojej radości, dlatego zilustruję ją poniższym obrazkiem...
Oczywiście radość jest spowodowana głównie zakończeniem pracy nad rzeźbieniem, bo efekt to już inna sprawa. Nie uniknąłem niedokładności, jakichś rozjechanych linii, nitów nie tam gdzie trzeba itd. Co gorsza okazało się, że na pewnych obszarach mniej podbudowanych od spodu, gdzie słabiej musiałem naciskać na powierzchnię, nity po przetłoczeniu wyglądające ok., po okresie prawie miesiąca zaczęły się „goić” – głównie na kadłubie. Krawędzie ich „rozmyły się” przekształcając się w niewyraźne zagłębienia. Wynika to z kilku rzeczy – nie mogłem tam mocno naciskać bo bałem się o zapadniecie powierzchni lub zrobienia dziury na wylot. Jednak tuż po wykonaniu nitowania wyglądały dobrze. Wychodzi na to, że właśnie brak dostatecznej siły nacisku i podparcia od spodu spowodował brak utrwalenia się (wprasowania) kształtu nitu w poszyciu, a sprężysty papier i lakier musiały pracować i sobie ten odcisk odbiły. Dlatego chyba po nałożeniu kamuflażu czekać mnie będzie pewnie poprawienie „kilku” nitów tu i tam… Cały świeży spód, który nie będzie malowany farbą zwashowałem i zabezpieczyłem lakierem. Góra jest bez washa, tam pojawi się farba, odrapania i jakieś brudy więc potrzebuję surowej powierzchni do obróbki.
Dokonałem także kolejnej herezji w budowie i zastosowałem cienką blaszkę do symulowania osłon przejścia skrzydło-kadłub oraz kilku dodatkowych paneli. A to wszystko dlatego, że od początku chodziła mi pogłowie jedna nieznośna myśl odnośnie modelu, że jest on zbyt monolityczny. To jeszcze nie era odrzutowców, więc pewne części lekko powinny odstawać od powierzchni – tym bardziej we wspomnianych miejscach, gdzie w oryginale te elementy się zarysowują. Testy z malowanym papierem i brystolem nie poszły dobrze. Zwykła kartka ma akceptowalną grubość ale po lakierowaniu nie trzyma równej powierzchni. Poza tym kształtowanie tak cienkiego papieru jest dość wątpliwe. Brystol jest już bardziej odporny, ale za gruby – tworzy zbyt duży „schodek”. Zatem wygrzebałem gdzieś w swoim śmieciowisku tj. w składzie modelarskich przydasiów arkusz cienkiej blaszki o grubości zbliżonej do blaszki od kwiatów (staniol – chyba taką ma nazwę) ale wykonanej z innego stopu, bardziej twardego i zacząłem kształtować na modelu jak na kopycie. Kiedy udało mi się wyprofilować z jednego kawałka przedni panel góra-dół, postanowiłem zaryzykować i zrobić resztę. Efekt może nie powala (precyzja spasowania i inne), ale jest to blisko tego co chciałem osiągnąć. Może następnym razem będzie lepiej? Teraz chyba czas na wybranie jakiegoś kamuflażu. Dosyć ględzenia, tak to wygląda na dziś:
W trakcie nitowania skrzydeł wyszedł jeszcze jeden dodatkowy efekt, którego raczej nie planowałem, ale którego nie uznaję generalnie za wadę. Otóż powierzchnia nitowania lekko zapadła się tworząc delikatne wybrzuszenia między nim. Przypomina to nieco spracowane poszycie skrzydła w japońskich samolotach. Nie twierdzę, że jest to poprawne odwzorowanie, ale być może bardziej kontrolowany proces budowy w przyszłości dałby coś bliższego realizmowi. Zrobiłem kilka zdjęć pod światło dzienne z okna. Widać pofalowania, co więcej podoba mi się efekt załamywania światła na nitowaniu. Mam nadzieję, że malowanie i dalsze zabiegi nie zabiją tego efektu.
Pozdrawiam!
- Sklejacz Maciej
- Posty: 619
- Rejestracja: ndz wrz 08 2013, 9:51
- Lokalizacja: Inna piaskownica
- x 111
Inne słowo jak rewelacja nie przychodzi mi do głowy Pewnie mam zbyt ubogi zasób słownictwa. Kolego pełen szacun i zaczynam zbierać swoją szczękę z pod stołu.
Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Pozdrawiam i trzymam kciuki.
obecnie zamrożony:Iskander M (MZKT 79300 Astrolog)
już po: ORP Krakowiak, T-72M, Opel Blitz 3,6S, SdKfz 233.
już po: ORP Krakowiak, T-72M, Opel Blitz 3,6S, SdKfz 233.
Cześć.
Cieszę się, że Wam przypadło do gustu. Jednak jest w tym wszystkim łyżka dziegciu. Mam na myśli kształtowanie i dokładność doklejenia blaszek - nie zrobiłem tego do końca tak jakbym chciał. Mocowałem je na CA, więc klejenie musiało być szybkie. Jedną z nich zupełnie krzywo zamocowałem. Po jej oderwaniu poszła na straty, ale pod spodem na kartonie została masakra. Dorobiłem nową, powierzchnię modelu wyrównałem jakoś i przykleiłem od nowa. Trochę ryzykowna była to zabawa.
Dodatkowo dobijało mnie to niby nitowanie tych paneli. Wyglądało to nieco jak po serii z MG. Żeby to zwalczyć wykombinowałem sobie kolejne "ulepszenie". Znam tylko jedno w miarę dobre archiwalne zdjęcie z bliska Kaśki ukazujące część przejścia kadłub-skrzydło. Widać na nim, że te panele nie będące integralną częścią poszycia, mocowane są na lekko wystające śruby. Na kanwie tego postanowiłem w te zagłębienia powklejać kuleczki cynowe o średnicy 0,5mm. Są dostępne nawet i mniejsze, ale operowanie nimi to był już jakiś mikrokosmos. Zatem powklejałem je w te "przestrzeliny", a po wyschnięciu delikatnie zgniotłem od góry żeby zbytnio nie wystawały (bez tego cały ten fragment wyglądał jak wzięty z jakiegoś steampunkowego ustrojstwa). Poniżej prezentuję efekty modyfikacji.
Do następnego odcinka.
Cieszę się, że Wam przypadło do gustu. Jednak jest w tym wszystkim łyżka dziegciu. Mam na myśli kształtowanie i dokładność doklejenia blaszek - nie zrobiłem tego do końca tak jakbym chciał. Mocowałem je na CA, więc klejenie musiało być szybkie. Jedną z nich zupełnie krzywo zamocowałem. Po jej oderwaniu poszła na straty, ale pod spodem na kartonie została masakra. Dorobiłem nową, powierzchnię modelu wyrównałem jakoś i przykleiłem od nowa. Trochę ryzykowna była to zabawa.
Dodatkowo dobijało mnie to niby nitowanie tych paneli. Wyglądało to nieco jak po serii z MG. Żeby to zwalczyć wykombinowałem sobie kolejne "ulepszenie". Znam tylko jedno w miarę dobre archiwalne zdjęcie z bliska Kaśki ukazujące część przejścia kadłub-skrzydło. Widać na nim, że te panele nie będące integralną częścią poszycia, mocowane są na lekko wystające śruby. Na kanwie tego postanowiłem w te zagłębienia powklejać kuleczki cynowe o średnicy 0,5mm. Są dostępne nawet i mniejsze, ale operowanie nimi to był już jakiś mikrokosmos. Zatem powklejałem je w te "przestrzeliny", a po wyschnięciu delikatnie zgniotłem od góry żeby zbytnio nie wystawały (bez tego cały ten fragment wyglądał jak wzięty z jakiegoś steampunkowego ustrojstwa). Poniżej prezentuję efekty modyfikacji.
Do następnego odcinka.
-
- Posty: 22
- Rejestracja: ndz lip 26 2009, 22:10
Robota naprawdę imponująca, ale muszę powiedzieć, że te blaszki mi się nie podobają. Nie wiem jak będą wyglądały po malowaniu, i jak to jest w odniesieniu do oryginału, ale na razie moim zdaniem zbyt mocno widać nierówności.
To na razie wrażenie czysto estetyczne, pewnie później będzie wyglądało to lepiej.
Pozdrawiam
Krzysiek
To na razie wrażenie czysto estetyczne, pewnie później będzie wyglądało to lepiej.
Pozdrawiam
Krzysiek
Te nierówności sam niechcący uwypukliłem poprzez lekkie przeszlifowanie powierzchni blaszek po ich zamocowaniu. Chciałem w ten sposób nieco polepszyć przyczepność lakieru (tego samego co zwykle). Lakier trzyma się jak trzeba nawet bez tego zabiegu, ale widać miejsca gdzie papier dotarł mocniej i gdzie mniej. Z drugiej strony na poniższym zdjęciu widać, że nawet tam gdzie poszycie nie było deptane nie jest ono równiutkie i gładkie.
A tutaj można zobaczyć jak te panele były montowane. W paru miejscach widać całkiem spore miejsca mocowań śrub lub nitów.
W każdym razie malowanie pokaże, czy warto było eksperymentować, przy czym na razie wciąż zakładam, że malowane będą jedynie górne powierzchnie.
A tutaj można zobaczyć jak te panele były montowane. W paru miejscach widać całkiem spore miejsca mocowań śrub lub nitów.
W każdym razie malowanie pokaże, czy warto było eksperymentować, przy czym na razie wciąż zakładam, że malowane będą jedynie górne powierzchnie.
Cześć
Przez dłuższą chwilkę nic się w relacji nie działo, bo mordowałem się z malowaniem modelu. W teorii zawsze jest prosto, ale praktyka boleśnie potrafi zweryfikować pomysły.
Po kolei, wybrałem malowanie najprawdopodobniej fikcyjnego samolotu z Okinawy z 1945 roku - jest w sieci zdjęcie ogona samolotu z numerem OKI-303. Ja cofnąłem numerację o 1 i tak oto mam swojego OKI-302. Inne znane zdjęcie z Okinawy to KEB-306 z radarem. Samoloty te prezentują już dość opłakany stan lakieru, na którym swoją drogą mi zależało, chociaż znaki hinomaru był przez obsługę konserwowane w miarę możliwości. Zatem odpryski zrobione są przy zastosowaniu solnego maskowania. Jednak najbardziej w kość dały mi znaki. Najpierw zrobiłem sobie własne maski z papieru samoprzylepnego (do drukowania etykiet na CD), na którym mogłem wydrukować wzory do wycięcia. Ale w trakcie malowania klej nie wyrabiał się wszędzie w 100% z utrzymaniem przylegania do powierzchni i w rezultacie otrzymałem spore nierówności na krawędziach. Musiałem je zmyć (normalnie byłem "przeszczęśliwy") i kombinować od nowa. Za drugi razem zamówiłem profesjonalne maski na wymiar i poszło już o wiele lepiej. Wszystko generalnie pryskane aero farbkami Vallejo poza białym. Z tą farbą nie mogłem się dogadać - kiepskie krycie i niezbyt przyjemna konsystencja, dlatego za drugim razem zastosowałem biały podkład Motip w sprayu.
Na razie model błyszczy się bo jest zabezpieczony lakierem. Później pomyślę o jakim przykurzeniu całości i lekkim zmatowieniu samolotu. Nie ma też na nim jeszcze żadnych dodatkowych zabrudzeń, ale na to przyjdzie pora na samym końcu.
Pozdrawiam
Przez dłuższą chwilkę nic się w relacji nie działo, bo mordowałem się z malowaniem modelu. W teorii zawsze jest prosto, ale praktyka boleśnie potrafi zweryfikować pomysły.
Po kolei, wybrałem malowanie najprawdopodobniej fikcyjnego samolotu z Okinawy z 1945 roku - jest w sieci zdjęcie ogona samolotu z numerem OKI-303. Ja cofnąłem numerację o 1 i tak oto mam swojego OKI-302. Inne znane zdjęcie z Okinawy to KEB-306 z radarem. Samoloty te prezentują już dość opłakany stan lakieru, na którym swoją drogą mi zależało, chociaż znaki hinomaru był przez obsługę konserwowane w miarę możliwości. Zatem odpryski zrobione są przy zastosowaniu solnego maskowania. Jednak najbardziej w kość dały mi znaki. Najpierw zrobiłem sobie własne maski z papieru samoprzylepnego (do drukowania etykiet na CD), na którym mogłem wydrukować wzory do wycięcia. Ale w trakcie malowania klej nie wyrabiał się wszędzie w 100% z utrzymaniem przylegania do powierzchni i w rezultacie otrzymałem spore nierówności na krawędziach. Musiałem je zmyć (normalnie byłem "przeszczęśliwy") i kombinować od nowa. Za drugi razem zamówiłem profesjonalne maski na wymiar i poszło już o wiele lepiej. Wszystko generalnie pryskane aero farbkami Vallejo poza białym. Z tą farbą nie mogłem się dogadać - kiepskie krycie i niezbyt przyjemna konsystencja, dlatego za drugim razem zastosowałem biały podkład Motip w sprayu.
Na razie model błyszczy się bo jest zabezpieczony lakierem. Później pomyślę o jakim przykurzeniu całości i lekkim zmatowieniu samolotu. Nie ma też na nim jeszcze żadnych dodatkowych zabrudzeń, ale na to przyjdzie pora na samym końcu.
Pozdrawiam
No tak, szczeke to ja juz dawno zgubilem, wiec tylko tak siedze... BTW, caly poscierany, a oznaczenia takie malo zuzyte. Czy i one nie powinny byc bardziej sfatygowane? Czy jednak byly odmalowywane? Jak taka roznice wyjasnic? Trwaloscia farby?
Pozdrowienia
Rafael
Samoloty IIWW, a czasem inne "ciekawoski"
Rafael
Samoloty IIWW, a czasem inne "ciekawoski"