Nie będę miał w tę niedzielę czasu na to quasi-modelarstwo więc w sobotni późny wieczór wziąłem malucha na warsztat.
Popodcinałem trochę nadkola tak aby dało się wkleić "płytę podłogową" i podczas tego wklejania dociskać sklejki za pomocą pęsety. Pierwszy wklejany bok poszedł łatwo bo można było się dostać od środka i docisnąć porządnie palcami a także linijką nimi uciskaną.
Przy drugim boku oraz części przedniej i tylnej musiałem się trochę namęczyć.
Po tych mękach przyszedł czas na kulinarne zabiegi do których użyłem sody oczyszczonej ponieważ jak zachwala producent ma ona
Wcześniej jednak przemalowałem rozrzedzoną czarną farbką akwarelową i nasączyłem chyba niepotrzebnie klejem imitacje nawisów śnieżnych
ponieważ i tak po wklejeniu w nadkola trzeba je było posmarować klejem a następnie zasypać tą wszechstronną sodą.
Do sypania sody wykorzystałem zrobioną z plastykowej buteleczki, kawałka moskitiery oraz gumki recepturki "solniczkę" do której wsypałem trochę tego białego proszku. Niestety ze względów oszczędnościowych użyłem jakiegoś otwartego już opakowania i soda była trochę zbrylona co zauważyłem dopiero po wsypaniu jej do środka. I tu właśnie owa moskitiera spełniająca rolę sitka spełniła swoje zadanie.
Wklejone na klej w płynie i owym klejem od zewnątrz posmarowane imitacje nawisów śnieżnych zasypałem sodą, po chwili przejechałem po nich wykałaczką aby jakieś bruzdy zamodelować ale chyba za wcześnie się za to zabrałem więc zasypałem sodą znowu i zostawiam do wyschnięcia.