Więcej czasu niż faktyczna „robota” zajmuje bowiem gapienie się na elementy i zastanawianie, jak to ugryźć.
Na razie mam wycięte wszystkie elementy burt.
Teraz trzeba pomalować krawędzie elementów i otworów bulajów, podkleić je na czarno, podoklejać sklejki i pasować, składać razem, pasować, szlifować, pasować i tak w kółko
Nie daje mi spokoju sposób zaprojektowania kadłuba. Elementy szkieletu podkleiłem tekturą 1mm. Jakieś mikrony kleju + kartka offsetowa. Wręgi wyciąłem dokładnie, jak sądzę. I co? I nic. Obwód na wrędze nr 3 mierzony od środka wodnicy:
Do środka wodnicy z drugiej strony:
wynosi 8,3 mm.
Co ciekawe odpowiedni odcinek oklejki dna:
mierzony po krawędzi też ma długość 8,3 mm.
Czyli brak miejsca na przewidziane w wycinance paski łączące. Jeśli użyjemy pasków, to krawędź pozioma elementów poszycia dna się obniży i wyjdzie maksymalnie na równi z dolną krawędzią wodnicy. Burta zaś dojdzie do górnej krawędzi elementu wodnicy. Pomiędzy dnem a burtą będzie szpara. Czyli z całości wręg dennej części szkieletu trzeba zeszlifować dokładnie tę samą wartość. Powiedzmy 0,3 - 0,4 mm. Powodzenia . No i obniżyć pokład, bo burcie na wysokość też brakują dziesiąte milimetra.
Szczególnie brawurowe wydaje się to, że projekt przewiduje łączenie elementów dno-burta na styk, na wodnicy o grubości 1 mm (to, że nie jest przewidziany pasek łączący pomińmy – dodanie go samemu to nie problem). Żeby skleić poprawnie tak zaprojektowany układ trzeba być nie lada zuchem, o ile to w ogóle możliwe. Trzeba byłoby bowiem wszystko zrobić IDEALNIE DOKŁADNIE no i nie używać pasków łączących poszycie dna, bo ich użycie wyklucza spasowanie całości. Czym innym jest bowiem docinanie zaprojektowanego na zakładkę poszycia dna do burt, a czym innym sklejenie tak dużego kadłuba z elementami z góry już zaprojektowanymi na styk, czyli bez marginesu na niedokładność, która ZAWSZE wystąpi.
Tutaj, teoretycznie szkielet laserowy może dawać pewną nadzieję, o ile tradycyjnie jest mniejszy niż elementy drukowane .
Cóż, możesz mieć rację. Niemniej kolor dna (jeśli nie wiemy tego na pewno o danej jednostce w przyjętym okresie czasu, a nie wiemy) to efekt pewnej konwencji. A tutaj niewątpliwie będę robił z kartonu barwionego, ze względów jak wyżej, więc użyję zielonego, żeby wpisać się w konwencję zielonego dna dużych okrętów Regia MarinaMateusz Skałecki pisze: ↑pn lis 04 2024, 18:14 co do tego koloru dna to ja bym sobie odpuścił kolor zielony. Chyba że będziesz musiał to poszycie robić z papieru barwionego. Nie wiem jak w marynarce włoskiej ale czytałem że w Royal Navy było 15 producentów tych farb, a okręty były coś co 6 miesięcy malowane. Kolory też były różne czerwone, szare, czarne i czasem zielone