Stary Ju-87 Airfix, dywagacje na temat zapomnianych zestawów
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
Stary Ju-87 Airfix, dywagacje na temat zapomnianych zestawów
W dobie dzisiejszych Tamiyi, Dragonów, Trumpetera, żywic i blaszek leżą na półkach sklepów, albo na dnie szaf niedoceniane lub wręcz pogardzane stare modele Firm Airfix i Matchbox - prekursorów modelarstwa najpierw w skali 1:72, a później innych. Wielu z modelarzy starszego pokolenia kształtowało swoje umiejętności i rozwijało hobby na bazie tych właśnie zestawów. Wśród wielu młodszych kolegów mało znane są produkty tych firm, które tak naprawdę zakończyły swoją produkcję w postaci opracowywania nowych form wtedy gdy inni dopiero ją zaczynali. Może jeszcze tylko Revell i Heller nieco zdążyli pokonkurować z nowościami Airfix i Matchbox. Stare modele tych gigantów noszące w zakamarkach wytłoczone daty produkcji z lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych zaopatrzone w pożółkłe już dzisiaj i popękane kalkomanie, z pięknymi artystycznymi malunkami na pudełkach nie cieszą się niestey zbyt wielkim uznaniem współczesnych fanatyków plastiku. Bo też po otwarciu straszy nas niejednokrotnie fatalna faktura powierzchni modelu z wielkimi wypukłymi krechami linii podziału blach i nitami o rozmiarach głowy pilota, grube nieprzeźroczyste szkło kabin, duża ilość nadlewek wysłużonych form, uszczegółowienie na poziomie samotnej figurki pilota w kokpicie i wielkiej dziury w miejscu wnęk podwozia. Wtedy odkładamy model daleko od siebie, bo wydaje się nam, że dalej może już być tylko gorzej. Nie wszystko jednak złoto co się świeci, a wytrwali i cierpliwi potrafią być nagrodzeni bo ostatni mogą być pierwszymi. Abstrachując od tego, że wiele pozycji z katalogów Airfix'a i Matchboxa nigdy nie powstało i z dużą dozą prawdopodobieństwa twierdzę, że nie powstanie w ofercie nowych producentów, to pomijając ich unikalność jestem w stanie dowieść, że wiele z tych pozycji do dzisiaj najdoskonalej i najwierniej oddaje podobieństwo do pierwowzorów tak w dziedzinie geometrii jak i skalowości wykonania. Wiemy sami na podstawie naszych warsztatowych doświadczeń, że niczym jest poprawienie pustych kabin i wnęk podwozia w porównaniu do korekty przekrojów kadłuba, profili skrzydeł, czy przesunięć tychże w tył lub przód jeśli takiego babola zafunduje nam producent wyprasek. O BOŻE, jakże często oni nam to czynią. Może więc czasami warto sięgnąć po gorszy z pozoru model, który wynagrodzi nam w dwójnasób trud włożony w jego dopieszczenie dając w konsekwencji poprawną replikę ulubionego samolotu. Spróbujmy przekonać innych pokazująć zdjęcia zrobionych modeli tych mniej kochanych firm, że warto po nie sięgnąć. Wiem, że niekoniecznie są to modele najlepiej zrobione, mają one swoje lata i wystały się już na naszych półkach, a standarty wykonania modeli z czasów kiedy powstawały mało przystają do dzisiejszych, ale często zdjęcie wykonane po latach wydobywa po raz wtóry urodę z modeli, które już się nam opatrzyły i nie cieszą oka na żywo. Dajmy im szansę. Na początek wrzucam fotki mojego Junkersa Ju-87 B.2 Stuka w skaliu 1:72 firmy Airfix w barwach 5/II Gruppe/Stukageschwader 2 z Bitwy o Anglię 1940 roku sklejonego jakieś 12 lat temu. Według mnie ten zestaw Stukasa jest do dzisiaj najlepszym materiałem do wykonania poprawnej repliki tego samolotu, mimo tego, że do tematu podchodzili już prawie wszyscy.
Ja zawsze witam Mariusz Łukasik
Pamiętam jak w 1983 czy też 1984 roku Składnica Harcerska sprowadziła Matchboxy. Kolejka w ktorej się wystałem aby coś kupić była dużo dłuższa od modnych w tamtych wspaniałych czasach kolejek przed sklepami sprzedającymi produkty powstałe z sympatycznych zwierzątek z charakterystycznym ryjem. Cena - przynajmniej dla mnie - była powalająca. "Małe" czyli np Thunderbold, Hurricane były po 700 złotych a "duże" jak P-38 czy Mosquito po 850 złotych. Rodzimej produkcji Jak-1 kosztował 45 złotych a kilogram curku 10,50. Nastałam się, kupiłem i otwarłem pudełko z ZACHODNIM modelem. Moja twarz zaczęłą się wtedy wydłużać a łzy napływać do oczu. Widok szerokich jak kanion Colorado linii podziału blach i brak nitów bardzo mnie rozczarował. Sądziłem że wyjmę z pudełka jakieś cudo techniki. Niestety życie w socjalistycznym inkubatorze wytworzyło mit o tym że na zachodzie to... Ale dość tych wspomnień. Z zakupionych wtedy modeli skleiłem Tempesta. Reszta do dzisiaj lezy w szafie. Wczoraj wyjąłem nawet Hurricanea któremu w 1995 roku zaszpachlowałem wszystkie linie podziałowe i zacząłem szlifować szpachlę bo postanowiłem że może jednak należy nad nim popracować mimo, że w szafie leży kilkadziesiąt nowszych i bardziej szczegółowych modeli. A kalkomanie wyglądają jeszcze całkiem nieźle. Co do zgodności wymiarowej to te Matchboxy które mam i do których mam plany faktycznie dobrze w nich 'leżą".
Oto zdjęcie mojego Tempesta którego prezentowałem już w wątku 'Najlepsze fotki naszych plastików'.
Oto zdjęcie mojego Tempesta którego prezentowałem już w wątku 'Najlepsze fotki naszych plastików'.
Ze 25 lat temu, jakimś cudem (bo w tamtych czasach to był cud) wpadł w moje ręce F4U Corsair Hellera - był dla mnie takim skarbem, że .... nie zrobiłem go wcale. Dopiero 2 lata temu "odkopałem " go w piwnicy i zrobiłem w standardzie, czyli ot tak - prosto z pudełka. To, czego ten wątek dotyka - ten model całkowicie potwierdza. Na pierwszy rzut oka ten stary Heller to model fatalny: nędzny kokpit, komory podwozia puste, linie podziału wypukłe czy gruba owiewka. Niedawno jednak czytałem na kilku stronach, że to jeden z najbardziej poprawnie wykonanych modeli na rynku - jeżeli chodzi o kształt i wymiary. Wyciągam z tego wniosek, że jeżeli ktoś lubi coś wiecej niż "wykonanie z pudełka" to nie do końca należy pogardzać takimi "staruchami" . Mój Corsair też jest w wątku 'Najlepsze fotki naszych plastików'.
Witam,
A mój kumpel, z którym razem budujemy modele - ma sporą kolekcję Matchboxów 1/72 i innych artefaktów TAMTEJ epoki... Oczywiście: w pudełeczkach... po parę wersji wydawniczej... W tym np. NAJstarsze - z genialnymi obrazkami na okładkach... niektóre - jeszcze w folii :-) Kupujemy/kupowaliśmy te cacka głownie na aukcjach. Skanując pasma :-) w poszukiwaniach staroci właśnie... Pewnie nigdy nie sklei tych modeli (jego podstawowe pasje to Bf 109 i Fw 190 - w bardzo szerokim spektrum - od teorii po modelarstwo, a jest co tu duzo gadać: WIRTUOZEM :-) do tego ostatnio się przestawił na 1/32 i kompletuje... sprzęt... na półkę na razie bo ROBOTY mamy sporo... :-)
Stare modele TO JEST COŚ!
Jako pasjonat i kolekcjoner małych samochodów firm lat 50. 60. podpisuję się pod tym tematem OBYDWOMA ręcami :-)
I to nie tylko Matchbox: prawdziwy klimat mają np. stare Lindbergi, Frog i Airfix... Także nasze rodzime wypadki: Karaś, P11c i inne (mamy - a jakże - w oryginalnych pudełeczkach z lat 60. i 70. :-))))
I tak dalej...
Pozdrawiam,
S.
A mój kumpel, z którym razem budujemy modele - ma sporą kolekcję Matchboxów 1/72 i innych artefaktów TAMTEJ epoki... Oczywiście: w pudełeczkach... po parę wersji wydawniczej... W tym np. NAJstarsze - z genialnymi obrazkami na okładkach... niektóre - jeszcze w folii :-) Kupujemy/kupowaliśmy te cacka głownie na aukcjach. Skanując pasma :-) w poszukiwaniach staroci właśnie... Pewnie nigdy nie sklei tych modeli (jego podstawowe pasje to Bf 109 i Fw 190 - w bardzo szerokim spektrum - od teorii po modelarstwo, a jest co tu duzo gadać: WIRTUOZEM :-) do tego ostatnio się przestawił na 1/32 i kompletuje... sprzęt... na półkę na razie bo ROBOTY mamy sporo... :-)
Stare modele TO JEST COŚ!
Jako pasjonat i kolekcjoner małych samochodów firm lat 50. 60. podpisuję się pod tym tematem OBYDWOMA ręcami :-)
I to nie tylko Matchbox: prawdziwy klimat mają np. stare Lindbergi, Frog i Airfix... Także nasze rodzime wypadki: Karaś, P11c i inne (mamy - a jakże - w oryginalnych pudełeczkach z lat 60. i 70. :-))))
I tak dalej...
Pozdrawiam,
S.