Diorama Mundzia - Trzeci element - Pzkfw 35(t)
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Co do tych kolorków Maciej, to musisz wybaczyć, ale to były moje pierwsze próby w charakterze fotografa. Będą lepsze fotki (taką mam nadzieję). Co do blaszek, to jest ich jeszcze sporo do wykorzystania tu i ówdzie. Zapomniałeś pewnie, że przed wysyłką je zzipowałeś. Po rozpakowaniu okazało się, że to niezgorszy zestaw. Starczy jeszcze na jakiś czas.
No a teraz do rzeczy. Właz przykleiłem do wieży (wieża już sklejona i pomalowana - przepraszam, że bez relacji, ale tam wszystko tak idealnie pasowało, że flaki z olejem). Został do zrobienia zawias włazu. Załączam fotkę jeszcze bez malowania tłumika płomieni metalizerem. Zastosuję metodę Fidela - pomalować i pocierać bawełnianą szmatką w różnych kierunkach. Zobaczymy co wyjdzie.
20. Wieża 1
No a teraz do rzeczy. Właz przykleiłem do wieży (wieża już sklejona i pomalowana - przepraszam, że bez relacji, ale tam wszystko tak idealnie pasowało, że flaki z olejem). Został do zrobienia zawias włazu. Załączam fotkę jeszcze bez malowania tłumika płomieni metalizerem. Zastosuję metodę Fidela - pomalować i pocierać bawełnianą szmatką w różnych kierunkach. Zobaczymy co wyjdzie.
20. Wieża 1
Ostatnio zmieniony pt cze 10 2005, 1:34 przez Edmund_Nita, łącznie zmieniany 2 razy.
Edmundzie jak będziesz miał już pomalowane wszystko tym metalizerem (najlepiej aero bo wtedy nie wyjdą smugi po polerce) to zacznij polerować ale od środka detalu intensywniej, a przesuwając się ku brzegom trochę zmniejszając docisk. Wtedy wychodzi tak fajna sztuczka której uczą na studiach plastycznych
Ukończone: M 113 Fitter
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Cześć orły, sokoły. Przed pomalowaniem tłumika płomieni zrobiłem przymiarkę. O, taką:
21. Przymiarka 1 22. Przymiarka 2
21. Przymiarka 1 22. Przymiarka 2
Ostatnio zmieniony pt cze 10 2005, 1:37 przez Edmund_Nita, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
A potem pomalowałem tłumik płomieni metalizerem. Próbowałem trzeć bawełną jak mistrz Fidel zalecił, ale nie bardzo mi to wychodziło. Pewnie dlatego,że otworki w tłumiku przewierciłem wiertełkiem (w oryginale otworki były tylko zamarkowane) w związku z czym stał się taki wiotki, że się wygina na wszystkie strony. Zatem tarcie odbywało się bardzo delikatnie. Bałem się, że go jeszcze ukręcę. Ale i tak efekt mnie zadowala. Na fotkach wydaję się być bardzo błyszczący, w rzeczywistosci jest jak trzeba. Efekt na fotkach.
Będzie mała przerwa. Muszę trochę pomyślec koncepcyjnie nad wykończeniem tanka. Chodzi o brudzenie, wyposażenie dodatkowe itp.
Ale jak to mówią: James Bond powróci w filmie....
23. Tłumik płomieni 1 24. Tłumik płomieni 2
Uśmiech, no bo jakże bez,
Edmund
Będzie mała przerwa. Muszę trochę pomyślec koncepcyjnie nad wykończeniem tanka. Chodzi o brudzenie, wyposażenie dodatkowe itp.
Ale jak to mówią: James Bond powróci w filmie....
23. Tłumik płomieni 1 24. Tłumik płomieni 2
Uśmiech, no bo jakże bez,
Edmund
Ostatnio zmieniony pt cze 10 2005, 1:42 przez Edmund_Nita, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Humbrol'em...
Wiesz, pytam dlatego, że właśnie wnętrze wieży czy w ogóle wnętrza
wozów pancernych najczęściej są białe, a białe kolory farb w moim
wykonaniu niewychodzą "równomiernie". Być może coś "knocę" po drodze,
ale ... czy mógłbyś zdradzić mi ( nam ) sekrecić w jaki sposób Ty to robisz?
To może i ja się uśmiechnę ... malowniczo!
Pozdrawiam,
Maciej
Wiesz, pytam dlatego, że właśnie wnętrze wieży czy w ogóle wnętrza
wozów pancernych najczęściej są białe, a białe kolory farb w moim
wykonaniu niewychodzą "równomiernie". Być może coś "knocę" po drodze,
ale ... czy mógłbyś zdradzić mi ( nam ) sekrecić w jaki sposób Ty to robisz?
To może i ja się uśmiechnę ... malowniczo!
Pozdrawiam,
Maciej
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Maciej, to jest tak.....
Wiesz, że maluję wyłącznie pędzlem, w związku z czym kapitalne znaczenie mają dwie rzeczy: wielkość pędzla i konsystencja farby. Już o tym gdzieś pisałem. Ale powtórzę. Im większa powierzchnia malowania, tym większy pędzelek. Wnętrze wieży malowałem trójeczką, wystarczyło. A farba? Ma spływać równomiernie i powoli z zamoczonego pędzelka. Nie może ściekać gwałtownie, nie zostawiając prawie farby na pedzelku (za rzadka). Nie może też ściekać w postaci kropli (za gęsta). Musi być, jak mawiał mój kumpel z Sudanu - Fikry- akiurat (po naszemu "akurat"). Jak będzie akiurat, to na malowanej powierzchni też będzie sie rozprowadzać równomiernie i powoli. Oczywiście, trzeba to robić z wyczuciem, żeby nie narobić zacieków. Ale tu już decydują lata praktyki. Trzeba tę praktykę posiąść. Mnie też tak gładko z początku nie szło. Było tak...
W 1974 roku pojawiły się po raz pierwszy w Składnicach Harcerskich modeliki z Zachodu. Przede wszystkim Matchbox, Revell i Heller. No to kupiłem sobie takiego samolocika pod tytułem SE-5 (15 zł, czy cóś takiego) i do tego farbki Humbrol (2 zł matowe, 2,50 zł połysk). Skleiłem, a potem zabrałem się za malowanie (łapiecie? skleiłem cały, a potem malowanie, skala 1/72 - błąd jak stąd do Rokosowa - Vivit, piątek aktualny). Z tym malowaniem mordęga oczywiście. Ale chodzi o farbki. Malowałem matowymi. Nie rozmieszałem. Malowałem praktycznie terpentyną z lekka zabarwioną. Efekt? Model schnął ponad tydzień i w tym czasie co tylko fruwało w powietrzu, to się i przykleiło. Pomyślałem, do bani te farbki. Poradziłem się kolegi-plastyka. A wymieszałeś farbę, pyta. Mówię - nie. To następnym razem wymieszaj - mówi. No to posłuchałem. Do dzisiaj pozostało mi mieszanie farbki przez 5 minut przed malowaniem (dłużej - nawet do 10 minut - gdy farbka nowa, albo długo nieużywana.).
I jeszcze jedno, farbę rozprowadzamy szybko, bez pociągania pędzlem po już pomalowanej powierzchni - robią się takie brzydkie "zmarszczki".
Jest jeszcze jeden problem -nie pomogą powyższe rady - problem koloru powierzchni malowanej. Zdarzają się modele wykonane z takiego tworzywa, że jedna warstwa farby to mało. Dwie też mogą nie wystarczyć. Pamiętam jak w latach siedemdziesiatych ubiegłego wieku (he, he..., ubiegłego wieku) Matchbox produkował zestawy w dwóch kolorach, kadłub w innym, skrzydła i reszta w innym. Pół biedy, gdy współczynnik farbokrycia (mój wynalazek) był wysoki. Ale co począć z przypadkiem, gdy plastik czerwony, a kamuflaż zimowy (np. przy Ła-5). Kiszka. Trzykrotne malowanie dopiero załatwiało sprawę. Tak samo jest z niektórymi innymi kolorami plastiku. Ciemnozielony, a malować trzeba na jasny szary. To samo, co z czerownym malowanym na biało.
Tyle wykładu na dzień dzisiejszy.
Jest jeszcze jedna sprawa. Jak Maciej zauważyłeś, wnętrza czołgów w większości przypadków (zdarzają się wyjątki) malowane są na biało. Ale tak naprawdę, to one są białe tylko w początkowym okresie. Potem farba się starzeje i przybiera taką barwę żółtawobeżową. Ta biel w tanku będzie zatem postarzona. Mam nadzieje, że mi się to uda. Jak nie, to będzie drugi wariant, tzn. że się nie uda. He, he...
Uśmiech przedświąteczny,
Edmund
Wiesz, że maluję wyłącznie pędzlem, w związku z czym kapitalne znaczenie mają dwie rzeczy: wielkość pędzla i konsystencja farby. Już o tym gdzieś pisałem. Ale powtórzę. Im większa powierzchnia malowania, tym większy pędzelek. Wnętrze wieży malowałem trójeczką, wystarczyło. A farba? Ma spływać równomiernie i powoli z zamoczonego pędzelka. Nie może ściekać gwałtownie, nie zostawiając prawie farby na pedzelku (za rzadka). Nie może też ściekać w postaci kropli (za gęsta). Musi być, jak mawiał mój kumpel z Sudanu - Fikry- akiurat (po naszemu "akurat"). Jak będzie akiurat, to na malowanej powierzchni też będzie sie rozprowadzać równomiernie i powoli. Oczywiście, trzeba to robić z wyczuciem, żeby nie narobić zacieków. Ale tu już decydują lata praktyki. Trzeba tę praktykę posiąść. Mnie też tak gładko z początku nie szło. Było tak...
W 1974 roku pojawiły się po raz pierwszy w Składnicach Harcerskich modeliki z Zachodu. Przede wszystkim Matchbox, Revell i Heller. No to kupiłem sobie takiego samolocika pod tytułem SE-5 (15 zł, czy cóś takiego) i do tego farbki Humbrol (2 zł matowe, 2,50 zł połysk). Skleiłem, a potem zabrałem się za malowanie (łapiecie? skleiłem cały, a potem malowanie, skala 1/72 - błąd jak stąd do Rokosowa - Vivit, piątek aktualny). Z tym malowaniem mordęga oczywiście. Ale chodzi o farbki. Malowałem matowymi. Nie rozmieszałem. Malowałem praktycznie terpentyną z lekka zabarwioną. Efekt? Model schnął ponad tydzień i w tym czasie co tylko fruwało w powietrzu, to się i przykleiło. Pomyślałem, do bani te farbki. Poradziłem się kolegi-plastyka. A wymieszałeś farbę, pyta. Mówię - nie. To następnym razem wymieszaj - mówi. No to posłuchałem. Do dzisiaj pozostało mi mieszanie farbki przez 5 minut przed malowaniem (dłużej - nawet do 10 minut - gdy farbka nowa, albo długo nieużywana.).
I jeszcze jedno, farbę rozprowadzamy szybko, bez pociągania pędzlem po już pomalowanej powierzchni - robią się takie brzydkie "zmarszczki".
Jest jeszcze jeden problem -nie pomogą powyższe rady - problem koloru powierzchni malowanej. Zdarzają się modele wykonane z takiego tworzywa, że jedna warstwa farby to mało. Dwie też mogą nie wystarczyć. Pamiętam jak w latach siedemdziesiatych ubiegłego wieku (he, he..., ubiegłego wieku) Matchbox produkował zestawy w dwóch kolorach, kadłub w innym, skrzydła i reszta w innym. Pół biedy, gdy współczynnik farbokrycia (mój wynalazek) był wysoki. Ale co począć z przypadkiem, gdy plastik czerwony, a kamuflaż zimowy (np. przy Ła-5). Kiszka. Trzykrotne malowanie dopiero załatwiało sprawę. Tak samo jest z niektórymi innymi kolorami plastiku. Ciemnozielony, a malować trzeba na jasny szary. To samo, co z czerownym malowanym na biało.
Tyle wykładu na dzień dzisiejszy.
Jest jeszcze jedna sprawa. Jak Maciej zauważyłeś, wnętrza czołgów w większości przypadków (zdarzają się wyjątki) malowane są na biało. Ale tak naprawdę, to one są białe tylko w początkowym okresie. Potem farba się starzeje i przybiera taką barwę żółtawobeżową. Ta biel w tanku będzie zatem postarzona. Mam nadzieje, że mi się to uda. Jak nie, to będzie drugi wariant, tzn. że się nie uda. He, he...
Uśmiech przedświąteczny,
Edmund
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Cześć orły, sokoły.
Długo mnie tu nie było, a to z dwóch powodów. Pierwszy, to sobie trochę eksperymentowałem z brudzeniem czołga. Coś tam już wychodzi, ale jeszcze muszę nad tym trochę popracować. Jak będę w pełni usatysfakcjonowany wynikami, to pokażę. Drugi powód, to znowu mi odbiło i złapałem drugą srokę za ogon, a wszystko przez Okonka naszego drogiego. Ale to na razie tajemnica. Musicie uzbroić się w cierpliwość.
Ale nie myślcie, że nic nie ruszyło w sprawie tanka. Pracuję równolegle nad dodatkami. Wiecie, sprzęt saperski, karnistry itp.
A propos karnistrów. Na tych 35-kach podczas realizacji planu Barbarossa było tych karnistrów aż 11. A w zestawie było tylko 5 sztuk, ale za to żywiczne. Pozostałe wziąłem z zestawów Academy (German Tank Supplies and Crew Set) i Italeri (Jerrycans). Na fotkach pokazuję jak odciąłem karnistry żywiczne - przy pomocy żyletki spreparowanej a la Gulus - oraz karnistry z pozostałych zestawów po sklejeniu z dwóch połówek. Te najjaśniejsze są z żywicy, te średniojasne są z zestawu Academy, a te najciemniejsze są z zestawu Italeri. Dlaczego tak to dokładnie opisuję? Ano popatrzcie na dna karnistrów z zestawu Academy. Jakie dziury. Żaden karnister w życiu takich nie miał. Odpadka. Musiałem toto zaszpachlować (bo te karnistry leżą na czołgu i denka widać). Czym? Wiadomo, szpachlówką Tamiyi. A jak chcecie zobaczyć efekt końcowy, tj. karnistry po malowaniu, to sobie przeczytajcie następny pościk.
25. Piłka a la Gulus 26. Surowe karnistry
Uśmiech sroczodwuogonowy,
Edmund
Długo mnie tu nie było, a to z dwóch powodów. Pierwszy, to sobie trochę eksperymentowałem z brudzeniem czołga. Coś tam już wychodzi, ale jeszcze muszę nad tym trochę popracować. Jak będę w pełni usatysfakcjonowany wynikami, to pokażę. Drugi powód, to znowu mi odbiło i złapałem drugą srokę za ogon, a wszystko przez Okonka naszego drogiego. Ale to na razie tajemnica. Musicie uzbroić się w cierpliwość.
Ale nie myślcie, że nic nie ruszyło w sprawie tanka. Pracuję równolegle nad dodatkami. Wiecie, sprzęt saperski, karnistry itp.
A propos karnistrów. Na tych 35-kach podczas realizacji planu Barbarossa było tych karnistrów aż 11. A w zestawie było tylko 5 sztuk, ale za to żywiczne. Pozostałe wziąłem z zestawów Academy (German Tank Supplies and Crew Set) i Italeri (Jerrycans). Na fotkach pokazuję jak odciąłem karnistry żywiczne - przy pomocy żyletki spreparowanej a la Gulus - oraz karnistry z pozostałych zestawów po sklejeniu z dwóch połówek. Te najjaśniejsze są z żywicy, te średniojasne są z zestawu Academy, a te najciemniejsze są z zestawu Italeri. Dlaczego tak to dokładnie opisuję? Ano popatrzcie na dna karnistrów z zestawu Academy. Jakie dziury. Żaden karnister w życiu takich nie miał. Odpadka. Musiałem toto zaszpachlować (bo te karnistry leżą na czołgu i denka widać). Czym? Wiadomo, szpachlówką Tamiyi. A jak chcecie zobaczyć efekt końcowy, tj. karnistry po malowaniu, to sobie przeczytajcie następny pościk.
25. Piłka a la Gulus 26. Surowe karnistry
Uśmiech sroczodwuogonowy,
Edmund
Ostatnio zmieniony pt cze 10 2005, 1:48 przez Edmund_Nita, łącznie zmieniany 2 razy.