*[Relacja/Okręt] "Wodnik"
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
Pracuję jednocześnie nad: sposobem wykonania masztów, rej, lin, żagli, want, bloczków i jufersów. Jednocześnie, bo wszystko potrzebuje czasu na wyschnięcie. Tak, że skleję kawałek testowego masztu, zostawiam aby schnął. Biorę się za linki. Palę je nad kuchenką, smaruję różnymi rzeczami - schną. Kupiłem batyst, zaparzyłem herbatę, zamoczyłem- farbuje się. Nie zaniedbuję też koncepcji wykonania żagli z papieru. Kupiłem dwa inne niż zwykły do drukarki. Pomalowałem szelakiem-schną. Zrobiłem dwa próbne "piętra" want (przypomniałem sobie jak się robi wyblinkę - kiedyś umiałem). Dziesięc rzeczy naraz. Pokój wygląda jak wielka suszarnia. Zaczynam się trochę gubić, ale jest fajnie. Postępy niewielkie. Na fotkach:szelak (w formie stałej i rozpuszczony w denaturacie), schnące linki nasączone różnymi klejami, próbny przyrząd do robienia want i zbliżenie na owłosione (na razie) linki
Ostatnio zmieniony śr lut 09 2005, 12:51 przez Syzyf, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje modele: archiwum
Jakaś pomroczność (ciemna) na mnie padła. Nie mogłem wymyślić, w jaki sposób zrobić maszty i reje korzystając z wycinanki. Można wyszlifować z drewna, ale chcę spróbować zrobić z papieru. Problem jest taki, że maszty i reje nie są walcami, lecz stożkami. Niby niewiele, ale jednak średnice zakończeń różnią się o milimetry.
Wymyśliłem sposób pokazany na zdjęciach. Niestety wyliczenia są tylko teoretyczne. To raczej „zgrubne” oszacowanie „stożkowatości”. I tak trzeba szlifować papierem ściernym. Użyłem, jako wypełnienie, patyczki do szaszłyków, ale równie dobrze można zrobić rurki z papieru, a wtedy maszty i reje będą w 100% z papieru. Tutaj trochę się asekuruję drewnem aby zwiększyć wytrzymałość.
Wymyśliłem sposób pokazany na zdjęciach. Niestety wyliczenia są tylko teoretyczne. To raczej „zgrubne” oszacowanie „stożkowatości”. I tak trzeba szlifować papierem ściernym. Użyłem, jako wypełnienie, patyczki do szaszłyków, ale równie dobrze można zrobić rurki z papieru, a wtedy maszty i reje będą w 100% z papieru. Tutaj trochę się asekuruję drewnem aby zwiększyć wytrzymałość.
Ostatnio zmieniony czw maja 11 2006, 16:40 przez Syzyf, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje modele: archiwum
Wychowałem się na książeczkach o Tytusie, Romku i A’Tomku, które to bawią – ucząc.
Moja relacja dryfuje w tę stronę. Bawienie co prawda nie bardzo mi wychodzi, bo jest trudne. Ale mogę spróbować łatwiejszego, czyli uczyć. Jest to trochę głupie, bo uczyć - samemu niewiele wiedząc... Dlatego będę pisał o rzeczach elementarnych. Może komuś się przyda.
Pokazywać na razie nie ma co (robię resztę masztów, reje i tymczasową podstawkę).
Mam jednak pewne wątpliwości – może ktoś w międzyczasie mi pomoże.
Zrobiłem rysunek pomocniczy (przy okazji uczy ). Mam zamiar część żagli zwinąć (zrefować). Jednak nie wiem, czy tak można.
Nie znalazłem opisu w jakiej kolejności żagle są stawiane. Załóżmy, że stoi „Wodnik” bez żagli. W jakiej kolejności będą stawiane? Ponumerowałem żagle aby ułatwić odpowiedź. Może w takiej kolejności: 1-2-3-4-5-6? Albo 3-4-1-2-6-5? Może ktoś wie.
Czy taka kombinacja na modelu ma sens (z-żagiel zwinięty, p-postawiony) 1,2-z, 3,4,5,6-p. To właśnie zależy od kolejności stawiania żagli. Bo zwija się chyba w kolejności odwrotnej?
Czy „żagiel podbukszprytowy” ma jakąś własną nazwę?
Moja relacja dryfuje w tę stronę. Bawienie co prawda nie bardzo mi wychodzi, bo jest trudne. Ale mogę spróbować łatwiejszego, czyli uczyć. Jest to trochę głupie, bo uczyć - samemu niewiele wiedząc... Dlatego będę pisał o rzeczach elementarnych. Może komuś się przyda.
Pokazywać na razie nie ma co (robię resztę masztów, reje i tymczasową podstawkę).
Mam jednak pewne wątpliwości – może ktoś w międzyczasie mi pomoże.
Zrobiłem rysunek pomocniczy (przy okazji uczy ). Mam zamiar część żagli zwinąć (zrefować). Jednak nie wiem, czy tak można.
Nie znalazłem opisu w jakiej kolejności żagle są stawiane. Załóżmy, że stoi „Wodnik” bez żagli. W jakiej kolejności będą stawiane? Ponumerowałem żagle aby ułatwić odpowiedź. Może w takiej kolejności: 1-2-3-4-5-6? Albo 3-4-1-2-6-5? Może ktoś wie.
Czy taka kombinacja na modelu ma sens (z-żagiel zwinięty, p-postawiony) 1,2-z, 3,4,5,6-p. To właśnie zależy od kolejności stawiania żagli. Bo zwija się chyba w kolejności odwrotnej?
Czy „żagiel podbukszprytowy” ma jakąś własną nazwę?
Ostatnio zmieniony czw maja 11 2006, 16:42 przez Syzyf, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje modele: archiwum
Ma, włąsnie taką - żagiel podbukszprytowy... W użyciu są jeszcze dwie nazwy: blindżagiel i waterfok. Baaaaardzo rzadko spotykane.Syzyf pisze:Czy „żagiel podbukszprytowy” ma jakąś własną nazwę?
Natomiast kolejność stawiania żagli zależy od rodzaju manewru jaki chcemy w danym momencie wykonać i tu nie ma jakiejś jednej reguły. Można rzec, że każdy dowolny układ jest możliwy do uzasadnienia.
Dzięki Jeta. W takim razie spróbuję zrobić grot zwinięty, fok zrefowany częściowo, reszta pełna wiatru. A uzasadnienie się wymyśli
Trochę prace się spowolniły, bo okazało się, że w planach autor nie przewidział fałów, czyli lin do podnoszenia rei z żaglami. Ponieważ chcę je zrobić, muszę zmienić też trochę koncepcję wierzchołków odcinków masztów (głowic) i bocianich gniazd. Dodam też kołkownicę przy masztach. Wszystko pokażę, gdy będzie co.
Na razie pokażę efekt prób z usuwaniem włosków na nitkach, które będą wykorzystane jako olinowanie.
Jako najgrubsza linka użyty będzie kordonek koloru lekko kremowego (100% bawełny-syntetyk słabo się farbuje) – farbowany w kawie albo szelaku. Po farbowaniu w szelaku robi się trochę sztywny. Jest średnicy ok. 0,6 mm, choć można go trochę pogrubić. Cieńsze linki będą albo z rozplątanego tego samego kordonka, albo z nici syntetycznych (nie udało mi się kupić cienkiej nici bawełnianej. Poszukam jeszcze). Generalnie problem z nićmi jest taki, że są one dość mocno włoskowate. Niestety widać te włoski i trzeba się ich pozbyć. Liny nie są owłosione jak szympansy (przepraszam Tytusa).
Robiłem tak: ok. 50 cm kordonka przepuszczałem przez płomień palnika kuchenki gazowej. Początkowo opalałem nad palnikiem, jak golonkę lub nóżki wieprzowe przed gotowaniem . Ale z czasem doszedłem do tego, że po prostu wrzucałem początek nitki bezpośrednio na palnik i szybkim, jednostajnym ruchem przeciągałem przez płomień. Tak kilka razy, aż przestaną się świecić małe iskierki (opalane włoski). Trochę nitki mi się spaliło zanim doszedłem do wprawy. Dobrze jest też przeciągnąć nitkę w palcach, aby pojawiły się nowe włoski i znowu opalić. Tak przygotowane nitki traktowałem substancjami (numery nitek ze zdjęcia):
1- nitka wprost ze szpulki
2- mocno nasączona BCG
3- mocno nasączona rozcieńczonym (1:1 wodą) Pattexie-wikolu
4- nasmarowana świeczką
5- lekko, po wierzchu nasmarowana BCG
6- nasączona szelakiem
7- zafarbowana lekko rozcieńczonym czarnym tuszem do pieczątek i lekko posmarowana BCG
8- zabrudzona czarnym tonerem do drukarki laserowej. Potem przeciągnięta przez płomień w celu utrwalenia
9- nieudana próba skręcenia 3 cienkich nitek w jedną, bez użycia maszynki (sposobem, do którego link był wcześniej)
Odcinki nitek zostały umocowane w tekturowej ramce i zaprezentowane Światu.
Wnioski: najlepiej wypadł kawałek lekko posmarowany BCG. Trzeba go będzie tylko zafarbować. Dość dobrze wypadł też farbowany szelakiem – trzeba tylko zrobić słabszy roztwór, aby kolor był jaśniejszy. Źle wychodzi kordonek mocno nasączony klejami, bo traci się widok splotu linki. Robi się ona jak jednolity drut. Ciekawy efekt wyszedł po zabrudzeniu tonerem – linka się wyraźnie pogrubiła i wyraźnie widać splot. Chyba takiej użyję na sztagi i wanty. Toner do drukarki (uwaga-może być rakotwórczy-nie wdychać) można uzyskać kupując go za ok. 15 zł (butelka 140g) albo wyżebrać gdzieś zużyty kartridż (zawsze w środku trochę proszku zostaje).
Trochę prace się spowolniły, bo okazało się, że w planach autor nie przewidział fałów, czyli lin do podnoszenia rei z żaglami. Ponieważ chcę je zrobić, muszę zmienić też trochę koncepcję wierzchołków odcinków masztów (głowic) i bocianich gniazd. Dodam też kołkownicę przy masztach. Wszystko pokażę, gdy będzie co.
Na razie pokażę efekt prób z usuwaniem włosków na nitkach, które będą wykorzystane jako olinowanie.
Jako najgrubsza linka użyty będzie kordonek koloru lekko kremowego (100% bawełny-syntetyk słabo się farbuje) – farbowany w kawie albo szelaku. Po farbowaniu w szelaku robi się trochę sztywny. Jest średnicy ok. 0,6 mm, choć można go trochę pogrubić. Cieńsze linki będą albo z rozplątanego tego samego kordonka, albo z nici syntetycznych (nie udało mi się kupić cienkiej nici bawełnianej. Poszukam jeszcze). Generalnie problem z nićmi jest taki, że są one dość mocno włoskowate. Niestety widać te włoski i trzeba się ich pozbyć. Liny nie są owłosione jak szympansy (przepraszam Tytusa).
Robiłem tak: ok. 50 cm kordonka przepuszczałem przez płomień palnika kuchenki gazowej. Początkowo opalałem nad palnikiem, jak golonkę lub nóżki wieprzowe przed gotowaniem . Ale z czasem doszedłem do tego, że po prostu wrzucałem początek nitki bezpośrednio na palnik i szybkim, jednostajnym ruchem przeciągałem przez płomień. Tak kilka razy, aż przestaną się świecić małe iskierki (opalane włoski). Trochę nitki mi się spaliło zanim doszedłem do wprawy. Dobrze jest też przeciągnąć nitkę w palcach, aby pojawiły się nowe włoski i znowu opalić. Tak przygotowane nitki traktowałem substancjami (numery nitek ze zdjęcia):
1- nitka wprost ze szpulki
2- mocno nasączona BCG
3- mocno nasączona rozcieńczonym (1:1 wodą) Pattexie-wikolu
4- nasmarowana świeczką
5- lekko, po wierzchu nasmarowana BCG
6- nasączona szelakiem
7- zafarbowana lekko rozcieńczonym czarnym tuszem do pieczątek i lekko posmarowana BCG
8- zabrudzona czarnym tonerem do drukarki laserowej. Potem przeciągnięta przez płomień w celu utrwalenia
9- nieudana próba skręcenia 3 cienkich nitek w jedną, bez użycia maszynki (sposobem, do którego link był wcześniej)
Odcinki nitek zostały umocowane w tekturowej ramce i zaprezentowane Światu.
Wnioski: najlepiej wypadł kawałek lekko posmarowany BCG. Trzeba go będzie tylko zafarbować. Dość dobrze wypadł też farbowany szelakiem – trzeba tylko zrobić słabszy roztwór, aby kolor był jaśniejszy. Źle wychodzi kordonek mocno nasączony klejami, bo traci się widok splotu linki. Robi się ona jak jednolity drut. Ciekawy efekt wyszedł po zabrudzeniu tonerem – linka się wyraźnie pogrubiła i wyraźnie widać splot. Chyba takiej użyję na sztagi i wanty. Toner do drukarki (uwaga-może być rakotwórczy-nie wdychać) można uzyskać kupując go za ok. 15 zł (butelka 140g) albo wyżebrać gdzieś zużyty kartridż (zawsze w środku trochę proszku zostaje).
Moje modele: archiwum
Kolej na maszty. Maszt żaglowca składa się z kilku (tutaj trzech) kawałków. Wynika to z tego, że taki maszt łatwiej zrobić. Jeżeli pęknie, to taki krótki odcinek można zrobić z desek, które są na statku. Taki maszt jest bardziej wytrzymały niż z litego drewna. Poza tym, jak zabrać taki długaśny, zapasowy maszt? Dolna część masztu łączona jest z górną za pomocą głowicy i salingu. W głowicy są wyżłobienia, przez które przechodzi fał (lina na której wisi reja). Saling służy za oparcie dla innych lin, które będą przymocowane do masztu. Będzie to widać w odpowiednim czasie. Saling jest też podstawą dla tzw. „bocianiego gniazda” fachowo zwanego marsem.
Autor nie przewidział fałów, ani wyżłobień w głowicy, dlatego zrobiłem je z kawałków kartonu i zapasowego koloru wycinanki.
Głowica miała być klejona Cyjanopanem - dla zwiększenia wytrzymałości.
Jednak Cyjanopan mi wyschnął. Druga tubka sama się zakleiła na amen. Przedziurawiłem ją aby wyssać resztki kleju i zakończyło się to tym, że o mały włos nie przykleiłem się do biurka po wsze czasy.
Zaowocowało to pomysłem wyssania kleju z nowej tubki - do strzykawki. Pomysł chyba niezły, bo mam klej od 2 dni i dobrze się dozuje, nie zasycha. Igła jest tylko lekko stępiona - zostawiłem skos. Jak zaschnie, to wystarczy nożykiem ściąć wierzchnią warstwę kleju i dalej można kleić
Edit: lepszą metodą udrożnienia igły jest opalenie zaschniętego końca w płomieniu zapalniczki.
Autor nie przewidział fałów, ani wyżłobień w głowicy, dlatego zrobiłem je z kawałków kartonu i zapasowego koloru wycinanki.
Głowica miała być klejona Cyjanopanem - dla zwiększenia wytrzymałości.
Jednak Cyjanopan mi wyschnął. Druga tubka sama się zakleiła na amen. Przedziurawiłem ją aby wyssać resztki kleju i zakończyło się to tym, że o mały włos nie przykleiłem się do biurka po wsze czasy.
Zaowocowało to pomysłem wyssania kleju z nowej tubki - do strzykawki. Pomysł chyba niezły, bo mam klej od 2 dni i dobrze się dozuje, nie zasycha. Igła jest tylko lekko stępiona - zostawiłem skos. Jak zaschnie, to wystarczy nożykiem ściąć wierzchnią warstwę kleju i dalej można kleić
Edit: lepszą metodą udrożnienia igły jest opalenie zaschniętego końca w płomieniu zapalniczki.
Ostatnio zmieniony sob kwie 07 2012, 12:54 przez Syzyf, łącznie zmieniany 2 razy.
Moje modele: archiwum
Przyszedł czas na dolny saling i mars, czyli „bocianie gniazdo”. Saling (kratownica) jest zrobiony z tekturki oklejonej brązowym brystolem. Nie wykorzystałem salingu z wycinanki, bo tamten spełnia jedynie rolę podpórki podłogi marsa. Nie pełni funkcji elementu mocującego dwie części masztu ze sobą.
Strasznie pracochłonne te wszystkie drobiazgi.
Strasznie pracochłonne te wszystkie drobiazgi.
Ostatnio zmieniony czw maja 11 2006, 16:53 przez Syzyf, łącznie zmieniany 2 razy.
Moje modele: archiwum
Ciąg dalszy "bocianiego". Przy okazji pstryknąłem kilka zdjęć z kolejnych etapów budowy, żeby było widać jak ładnie mi to idzie. Wyciąłem kółeczka pokładu, wkleiłem jedno, nakleiłem od spodu drugie, obciąłem, wyciąłem w środku otwór na maszt.
A potem przewróciłem gniazdko do góry nogami.
Identycznie jak w drugim wierszyku...
A potem przewróciłem gniazdko do góry nogami.
Identycznie jak w drugim wierszyku...
Ostatnio zmieniony czw maja 11 2006, 16:54 przez Syzyf, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje modele: archiwum
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zrobiłem w Corelu nowe deskowanie marsa – zgodnie ze sztuką szkutniczą (mam nadzieję).
Tutaj jest ekstra opis wykonywania deskowania pokładu. Szkoda, że wcześniej go nie przeczytałem.
Przy okazji narysowałem saling fokmasztu. Wydrukowałem pokłady na cienkim papierze i nakleiłem na marsach. Posklejałem maszty w całość (bez najwyższych kawałków), zamocowałem obramowanie masztu (ten kwadrat) , które będzie przyklejone na pokładzie . Usiłuję też wymyślić sposób zrobienia bloczków z papieru. Te z wycinanki są moim zdaniem za duże. Mają ok. 4 mm długości, co przy skali 1:100 daje bloczek o długości 40 cm. Mój ma 2 mm długości. Opis zrobię, gdy technologia zostanie opanowana.
Tutaj jest ekstra opis wykonywania deskowania pokładu. Szkoda, że wcześniej go nie przeczytałem.
Przy okazji narysowałem saling fokmasztu. Wydrukowałem pokłady na cienkim papierze i nakleiłem na marsach. Posklejałem maszty w całość (bez najwyższych kawałków), zamocowałem obramowanie masztu (ten kwadrat) , które będzie przyklejone na pokładzie . Usiłuję też wymyślić sposób zrobienia bloczków z papieru. Te z wycinanki są moim zdaniem za duże. Mają ok. 4 mm długości, co przy skali 1:100 daje bloczek o długości 40 cm. Mój ma 2 mm długości. Opis zrobię, gdy technologia zostanie opanowana.
Moje modele: archiwum
Pierwsze linki będą tzw. olinowaniem stałym, czyli linami utrzymującymi maszty wzdłuż (sztagi) i w poprzek (wanty) statku. Na rysunku są opisane te, które usztywniają maszty wzdłuż – sztagi. Nazwy lin pochodzą od nazw części masztów. Ponieważ górne części masztów to stengi, więc górne liny też są „...stensztagami” (np. fokstensztag). Liny są napinane przez 2 albo 4 bloczki (na grotsztagu). Taki jest bieżący cel do zrealizowania – sztagi. Na razie próbuję zrobić bloczki, które – wyjątkowo- były chyba robione z metalu (sądząc z rysunku). Moje też są metalowe: z drutu spinacza nawiniętego na opiłowanej na kwadratowo śrubce. Na to nitka przyklejona Cyjanopanem i pomalowane (dość paskudnie) farbką.
Moje modele: archiwum