1/400 Yukikaze - model od podstaw - relacja z budowy
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
Witam ponownie.
Witku - słuszna uwaga. MacGregor - dla Ciebie. Dziękuję za plany!
Arkusze z elementami szkieletu już wyschły, warsztat przygotowany... możemy jechać dalej. Wycinamy.
Narzędzia: Mata do cięcia Olfy, nóż AK-3 (też Olfy), coś z krawędzią prostą (ekierki), oraz coś z krawędzią krzywą (szablony własnej produkcji – ale o tym potem).
Jak to wyglądało – widać poniżej.
Metoda wycinania: linie proste – przy ekierce, linie krzywe – przy szablonie. A, właśnie. Miało być o szablonach. Żadnego zdjęcia niestety nie zrobiłem , postaram się więc opisać słowami.
Zastanawiałem się, jak dobrze wyciąć część, do której nie pasuje żaden krzywik, a która jest symetryczna – czyli cięcie od ręki (przynajmniej w moim przypadku) nie gwarantuje nam powtarzalności operacji. W modelu 1/400 nawet największe części nie mają dużych rozmiarów – a więc margines błędu, na jaki możemy sobie pozwolić, jest niewielki.
Sposób jest prosty – każdą część wykonujemy podwójnie, z tym, że część pierwsza posłuży nam jako szablon do wycięcia części drugiej. Przykład: mamy do wycięcia – dajmy na to – część LW3 (to ta na środkowym zdjęciu). Drukujemy (lub kserujemy) ją jeszcze raz, i naklejamy na tekturę (ja użyłem tektury o grubości 0,5 mm). Jako że zależy nam tylko na linii krzywej, tniemy wzdłuż niej, inne krawędzie możemy pominąć. Staramy się wycinać z lekką tendencją „na zewnątrz” (polecam laserową metodę Vivita).
Jak element (szablon) mamy już wycięty, nasączamy krawędź jakimkolwiek SuperGlutem, a po wyschnięciu lekko szlifujemy, tak, żeby nie było nierówności i nasza krzywa była płynna. Warto też podszlifować lekko szablon z góry i z dołu, co by nam dobrze przylegał do części właściwej – tej, którą wreszcie możemy wycinać.
I gotowe. Tniemy przy szablonie jak przy linijce. Nie wiem, ile taka nasączona SuperGlutem tektura wytrzyma w roli prowadnicy noża, skalpela lub innych narzędzi tego rodzaju, ale z moich doświadczeń wynika, że co najmniej kilkanaście. Przy częściach symetrycznych oczywiście odwracamy szablon na drugą stronę.
Wadą takiego rozwiązania jest wykonanie do każdego wycinanego elementu oddzielnego szablonu, zaletą – powtarzalność operacji.
Nie wydaje mi się, żebym odkrył Amerykę, ale nie widziałem tego sposobu opisanego na Forum. Mam nadzieję, że nie zagmatwałem za bardzo .
Efekt końcowy:
Wygląda trochę jak puzzle 3D... chyba trzeba będzie zrobić jakąś instrukcję obsługi... jak ja to złożę w całość
Witku - słuszna uwaga. MacGregor - dla Ciebie. Dziękuję za plany!
Arkusze z elementami szkieletu już wyschły, warsztat przygotowany... możemy jechać dalej. Wycinamy.
Narzędzia: Mata do cięcia Olfy, nóż AK-3 (też Olfy), coś z krawędzią prostą (ekierki), oraz coś z krawędzią krzywą (szablony własnej produkcji – ale o tym potem).
Jak to wyglądało – widać poniżej.
Metoda wycinania: linie proste – przy ekierce, linie krzywe – przy szablonie. A, właśnie. Miało być o szablonach. Żadnego zdjęcia niestety nie zrobiłem , postaram się więc opisać słowami.
Zastanawiałem się, jak dobrze wyciąć część, do której nie pasuje żaden krzywik, a która jest symetryczna – czyli cięcie od ręki (przynajmniej w moim przypadku) nie gwarantuje nam powtarzalności operacji. W modelu 1/400 nawet największe części nie mają dużych rozmiarów – a więc margines błędu, na jaki możemy sobie pozwolić, jest niewielki.
Sposób jest prosty – każdą część wykonujemy podwójnie, z tym, że część pierwsza posłuży nam jako szablon do wycięcia części drugiej. Przykład: mamy do wycięcia – dajmy na to – część LW3 (to ta na środkowym zdjęciu). Drukujemy (lub kserujemy) ją jeszcze raz, i naklejamy na tekturę (ja użyłem tektury o grubości 0,5 mm). Jako że zależy nam tylko na linii krzywej, tniemy wzdłuż niej, inne krawędzie możemy pominąć. Staramy się wycinać z lekką tendencją „na zewnątrz” (polecam laserową metodę Vivita).
Jak element (szablon) mamy już wycięty, nasączamy krawędź jakimkolwiek SuperGlutem, a po wyschnięciu lekko szlifujemy, tak, żeby nie było nierówności i nasza krzywa była płynna. Warto też podszlifować lekko szablon z góry i z dołu, co by nam dobrze przylegał do części właściwej – tej, którą wreszcie możemy wycinać.
I gotowe. Tniemy przy szablonie jak przy linijce. Nie wiem, ile taka nasączona SuperGlutem tektura wytrzyma w roli prowadnicy noża, skalpela lub innych narzędzi tego rodzaju, ale z moich doświadczeń wynika, że co najmniej kilkanaście. Przy częściach symetrycznych oczywiście odwracamy szablon na drugą stronę.
Wadą takiego rozwiązania jest wykonanie do każdego wycinanego elementu oddzielnego szablonu, zaletą – powtarzalność operacji.
Nie wydaje mi się, żebym odkrył Amerykę, ale nie widziałem tego sposobu opisanego na Forum. Mam nadzieję, że nie zagmatwałem za bardzo .
Efekt końcowy:
Wygląda trochę jak puzzle 3D... chyba trzeba będzie zrobić jakąś instrukcję obsługi... jak ja to złożę w całość
Pozdrawiam
Cezary
Cezary
Bazyl: Na razie rozglądam się za jakąś dobrą lupą, ale jak tak dalej pójdzie, to kto wie, czy Twoje słowa nie będą prorocze...
Origami: Nie, nie planuję wydawania tego modelu. To mój pierwszy model kartonowy od wielu lat, nie czuję się jeszcze na siłach, aby myśleć o tego typu przedsięwzięciu. Może kiedyś... teraz na pewno nie.
Ale, jeśli ktoś by chciał zrobić sobie sam Yukikaze do linii wodnej, w skali - dajmy na to - 1/100 - lub jakiejkolwiek innej - to niech da znać. Szkielet już ma.
Następna odsłona - okolice długiego weekendu - przynajmniej taki jest plan.
Origami: Nie, nie planuję wydawania tego modelu. To mój pierwszy model kartonowy od wielu lat, nie czuję się jeszcze na siłach, aby myśleć o tego typu przedsięwzięciu. Może kiedyś... teraz na pewno nie.
Ale, jeśli ktoś by chciał zrobić sobie sam Yukikaze do linii wodnej, w skali - dajmy na to - 1/100 - lub jakiejkolwiek innej - to niech da znać. Szkielet już ma.
Następna odsłona - okolice długiego weekendu - przynajmniej taki jest plan.
Pozdrawiam
Cezary
Cezary
Długi weekend już dawno minął... więc stocznia znów ruszyła pełną parą. No, może na razie na pół gwizdka...
Po wycięciu elementów szkieletu, każdy normalny modelarz skleił by je w całość, i szkielet byłby gotowy. Jednak ja, jako że uwielbiam komplikować sobie życie, wymyśliłem coś jeszcze. A mianowicie nasączyłem każdą część SuperGlutem. Usztywniło to elementy i zapobiegło strzępieniu się części podczas obróbki papierem ściernym – mam tu na myśli szczególnie elementy, które musiały być „sfazowane” – wręgi dziobowe i rufowe.
Poniżej – trzy zdjęcia przedstawiające ten proces. Najpierw usztywnienie za pomocą SuperGluta, potem obróbka papierem ściernym, i na końcu – elementy gotowe.
Niestety, proces ten jest bardzo czasochłonny. A to kleju za mało, albo za dużo, coś się urwie przy szlifowaniu, wręga numer trzynaście przykleiła się do palca i trzeba robić nową... ot, takie tam historie...
Ale walczę... zgrzytam zębami... wręgi w komplecie.
Trzecie zdjęcie poniżej - to kartonowy hardcore. Wręgi, które sprawiły mi najwięcej problemu. Od góry: wręga nr 4, 30, 13, 6 i 1. Wręgę nr 1 robiłem chyba ze cztery razy.
Ponieważ większość elementów szkieletu jest już gotowa, myślę sobie – a może zobaczyć, jak to będzie wyglądało? I wyobraźcie sobie, że z tych skrawków papieru udało mi się złożyć coś, co przypomina niszczyciel. Co prawda, chyba na razie wygląda jak niszczyciel w stoczni złomowej...
Szkielet oczywiście złożyłem na szybko, bez kleju. Wygląda – wydaje mi się – całkiem nieźle.
Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze wykończonych części LW1 (to są takie długie wzmocnienia podłużne, idące przez cały kadłub), i będzie można montować szkielet już na gotowo.
Zatem – do zobaczenia
Po wycięciu elementów szkieletu, każdy normalny modelarz skleił by je w całość, i szkielet byłby gotowy. Jednak ja, jako że uwielbiam komplikować sobie życie, wymyśliłem coś jeszcze. A mianowicie nasączyłem każdą część SuperGlutem. Usztywniło to elementy i zapobiegło strzępieniu się części podczas obróbki papierem ściernym – mam tu na myśli szczególnie elementy, które musiały być „sfazowane” – wręgi dziobowe i rufowe.
Poniżej – trzy zdjęcia przedstawiające ten proces. Najpierw usztywnienie za pomocą SuperGluta, potem obróbka papierem ściernym, i na końcu – elementy gotowe.
Niestety, proces ten jest bardzo czasochłonny. A to kleju za mało, albo za dużo, coś się urwie przy szlifowaniu, wręga numer trzynaście przykleiła się do palca i trzeba robić nową... ot, takie tam historie...
Ale walczę... zgrzytam zębami... wręgi w komplecie.
Trzecie zdjęcie poniżej - to kartonowy hardcore. Wręgi, które sprawiły mi najwięcej problemu. Od góry: wręga nr 4, 30, 13, 6 i 1. Wręgę nr 1 robiłem chyba ze cztery razy.
Ponieważ większość elementów szkieletu jest już gotowa, myślę sobie – a może zobaczyć, jak to będzie wyglądało? I wyobraźcie sobie, że z tych skrawków papieru udało mi się złożyć coś, co przypomina niszczyciel. Co prawda, chyba na razie wygląda jak niszczyciel w stoczni złomowej...
Szkielet oczywiście złożyłem na szybko, bez kleju. Wygląda – wydaje mi się – całkiem nieźle.
Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze wykończonych części LW1 (to są takie długie wzmocnienia podłużne, idące przez cały kadłub), i będzie można montować szkielet już na gotowo.
Zatem – do zobaczenia
Pozdrawiam
Cezary
Cezary
Origami: To jest część mojego rozwiązania problemu - jak przewieźć taki model, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Proste. W kadłubie będą zamocowane dwie nakrętki (gniazda już są przygotowane) tak, aby nie mogły się obracać. Gdy będę chciał model przetransportować, znajduję jakieś pudełko (byle trwałe), wycinam dwa otwory w dnie tegoż pudełka, wkładam model do środka i przykręcam go od zewnątrz na dwie śruby. I już. A na czas postoju na półce w otworach będą zaślepki (albo i nie - przecież i tak tych otworów nie widać ).
Jeta: To, że nie ma wszystkich wzdłużnic i wręg, wyniknęło tylko i wyłącznie z mojego pośpiechu dzisiaj rano - bo to dzisiaj robiłem te zdjęcia. Wydawało mi się, że taki niekompletny szkielet będzie ciekawy - to była tylko próba, jak elementy do siebie pasują. Gotowy szkielet będzie symetryczny i kompletny, zgodnie z zasadami modelarstwa - o to możesz być spokojny.
Vivit: Dziękuję za słowa uznania. No tak, jak położy się pokład i burty, to widać nie będzie... chyba tylko przez otwory w dnie Ale przynajmniej zdjęcia zostaną .
Jeta: To, że nie ma wszystkich wzdłużnic i wręg, wyniknęło tylko i wyłącznie z mojego pośpiechu dzisiaj rano - bo to dzisiaj robiłem te zdjęcia. Wydawało mi się, że taki niekompletny szkielet będzie ciekawy - to była tylko próba, jak elementy do siebie pasują. Gotowy szkielet będzie symetryczny i kompletny, zgodnie z zasadami modelarstwa - o to możesz być spokojny.
Vivit: Dziękuję za słowa uznania. No tak, jak położy się pokład i burty, to widać nie będzie... chyba tylko przez otwory w dnie Ale przynajmniej zdjęcia zostaną .
Pozdrawiam
Cezary
Cezary
Relacja spadła gdzieś na czwartą stronę... no cóż, z czasem ostatnio było u mnie bardzo kiepsko... a co gorsza, jakoś wena mnie opuściła, i kleić zupełnie mi się nie chciało . Ale wystarczyło, że obejrzałem, co ze swoim Generałem Hallerem wyprawia Herbaciany – i od razu wena się pojawiła. Znacie to?
Zresztą, co ja będę pisał... zobaczcie sami.
Montaż szkieletu. Już na gotowo.
Najpierw wręgi i wzdłużnice pionowe – lekkie posmarowanie szczelin montażowych (SuperGlut) i złapanie kąta prostego (przyrząd – pryzma, którą znalazłem w warsztacie mojego Taty), jak geometria została złapana – zalanie SuperGlutem (z umiarem) miejsc połączeń.
Dalej – Wzdłużnica 0 (czyli ta w osi symetrii), i podłużnice poziome. Montaż i klejenie – jak wyżej (tyle, że już bez pryzmy).
Wklejenie nakrętek mocujących model:
I ostatnia czynność – doklejenie elementu LW0, czyli – mówiąc prościej – linii wodnej.
Szkielet gotowy. Nareszcie!
Kilka uwag po zakończeniu tego etapu budowy:
1. To, o czym pisałem wcześniej – za duża ilość elementów. W podziałce 1/400 wystarczyło by z powodzeniem mniej części. Cóż, jak najdzie mnie ochota na model 1/100 – będzie jak znalazł .
2. Obawiam się też, czy linia wodna nie jest pofalowana – mimo impregnacji SuperGlutem. Szkielet kleiłem na najbardziej płaskim elemencie, jaki znalazłem w domu – czyli na parapecie. A jednak wydaje się, że model od spodu jest lekko pofałdowany. Może to tylko złudzenie? Zobaczymy po pierwszym malowaniu.
3. Niektórych elementów nie udało mi się dopasować, tak, jakbym chciał, i wystają one nieco poza obrys. Ale na to jest prosta rada – papier ścierny w dłoń i szlifujemy .
A poza tym – wszystko OK.
Następny etap – pokłady.
Do zobaczenia
Zresztą, co ja będę pisał... zobaczcie sami.
Montaż szkieletu. Już na gotowo.
Najpierw wręgi i wzdłużnice pionowe – lekkie posmarowanie szczelin montażowych (SuperGlut) i złapanie kąta prostego (przyrząd – pryzma, którą znalazłem w warsztacie mojego Taty), jak geometria została złapana – zalanie SuperGlutem (z umiarem) miejsc połączeń.
Dalej – Wzdłużnica 0 (czyli ta w osi symetrii), i podłużnice poziome. Montaż i klejenie – jak wyżej (tyle, że już bez pryzmy).
Wklejenie nakrętek mocujących model:
I ostatnia czynność – doklejenie elementu LW0, czyli – mówiąc prościej – linii wodnej.
Szkielet gotowy. Nareszcie!
Kilka uwag po zakończeniu tego etapu budowy:
1. To, o czym pisałem wcześniej – za duża ilość elementów. W podziałce 1/400 wystarczyło by z powodzeniem mniej części. Cóż, jak najdzie mnie ochota na model 1/100 – będzie jak znalazł .
2. Obawiam się też, czy linia wodna nie jest pofalowana – mimo impregnacji SuperGlutem. Szkielet kleiłem na najbardziej płaskim elemencie, jaki znalazłem w domu – czyli na parapecie. A jednak wydaje się, że model od spodu jest lekko pofałdowany. Może to tylko złudzenie? Zobaczymy po pierwszym malowaniu.
3. Niektórych elementów nie udało mi się dopasować, tak, jakbym chciał, i wystają one nieco poza obrys. Ale na to jest prosta rada – papier ścierny w dłoń i szlifujemy .
A poza tym – wszystko OK.
Następny etap – pokłady.
Do zobaczenia
Pozdrawiam
Cezary
Cezary