[Relacja] USS Van Valkenburgh DD-656
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
Minęło trochę czasu...
Kadłub jest niemal gotowy, jedynie sama rufa wymaga dopieszczenia. Po zrobieniu tych zdjęć wypatrzyłem parę miejsc do maleńkich poprawek (no tak, obiektyw makro...)
Kadłub w całej okazałości. Fletchery były naprawdę zgrabnymi okrętami.
Dziób z podwodną gruszką dziobową. Mam nadzieję, że nieźle odtworzoną. Dla porównania zdjęcie z wodowania USS Abbot. Warto zwrócić uwagę, że w modelu AH, który stanowi podstawę mojego modelu dziób jest pozbawiony gruszki i ostro zakończony. Podobnie jest w modelu USS Leutze z Modelika.
Zbliżenie kadłuba.
Problem o którym wczesniej wspominałem jest prawie niewidoczny, i zniknie w najbliższym czasie całkowicie.
Teraz jestem w trakcie przekopywania się przez literaturę i plany w celu jak najdokładniejszego odtworzenia poszycia kadłuba i wszelkich jego instalacji jak różnego rodzaju otwory, zawory denne, kopuła sonaru (element całkowicie pominięty w moim wzorcowym AH) nie licząc stępek przeciwprzechłowych, steru i śrub. Zamierzam możliwie jak najwięcej takich elementów umieścić na swoim modelu.
Kadłub jest niemal gotowy, jedynie sama rufa wymaga dopieszczenia. Po zrobieniu tych zdjęć wypatrzyłem parę miejsc do maleńkich poprawek (no tak, obiektyw makro...)
Kadłub w całej okazałości. Fletchery były naprawdę zgrabnymi okrętami.
Dziób z podwodną gruszką dziobową. Mam nadzieję, że nieźle odtworzoną. Dla porównania zdjęcie z wodowania USS Abbot. Warto zwrócić uwagę, że w modelu AH, który stanowi podstawę mojego modelu dziób jest pozbawiony gruszki i ostro zakończony. Podobnie jest w modelu USS Leutze z Modelika.
Zbliżenie kadłuba.
Problem o którym wczesniej wspominałem jest prawie niewidoczny, i zniknie w najbliższym czasie całkowicie.
Teraz jestem w trakcie przekopywania się przez literaturę i plany w celu jak najdokładniejszego odtworzenia poszycia kadłuba i wszelkich jego instalacji jak różnego rodzaju otwory, zawory denne, kopuła sonaru (element całkowicie pominięty w moim wzorcowym AH) nie licząc stępek przeciwprzechłowych, steru i śrub. Zamierzam możliwie jak najwięcej takich elementów umieścić na swoim modelu.
And somewhere/There's someone who cares/With a heart of gold/To have and to hold
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
Długo mnie tu nie było, zaś relacja zaginęła w czeluściach. Ale ad rem jak mawiali starożytni.
Długa przerwa dała czas kadłubowi by się "uleżeć". I na szczęscie! To co znalazłem po wyciągnięciu kadłuba na światło dzienne sprawiło, że... W każdym razie dobrze że to stało się teraz a nie po wyposażeniu kadłuba. Okazało się, że polistyren Tamiyi użyty na poszycie kadłuba był chyba nie za bardzo. Pod pewnym czasie ujawniły się naprężenia pokazujące klasyczne "krowie żebra". Szpachlowanie tego nie gwarantuje, że po jakimś czasie problem się nie powtórzy.
Długo myślałem co z tym fantem zrobić. Opcji było kilka:
1. Zezłomować i zacząć od nowa. Odpadło bo włożyłem w ten kadłub mnóstwo pracy.
2. Zezłomować i wziążć się za coś innego. E, to takie niemęskie.
3. Wykorzystać to co jest.
Padło na tę ostatnią opcję. Na szczęscie kadłub powyżej linii wodnej jest w porządku ze względu na znacznie gęściejsze wzmocnienia, można więc go wykorzystać do... dioramy. Przeglądając zdjęcia USS Heermann trafiłem na jedno pokazujące go podczas szarży na japońskie krążowniki pod Samar i tak mam go zamiar pokazać. Pomysl może szalony, ale dlaczego nie?
Wkrótce pokażę dalszy postęp w wyposażani kadłuba, teraz za bardzo nie ma co pokazać bowiem trasowanie linii nie jest zbyt efektowne.
Długa przerwa dała czas kadłubowi by się "uleżeć". I na szczęscie! To co znalazłem po wyciągnięciu kadłuba na światło dzienne sprawiło, że... W każdym razie dobrze że to stało się teraz a nie po wyposażeniu kadłuba. Okazało się, że polistyren Tamiyi użyty na poszycie kadłuba był chyba nie za bardzo. Pod pewnym czasie ujawniły się naprężenia pokazujące klasyczne "krowie żebra". Szpachlowanie tego nie gwarantuje, że po jakimś czasie problem się nie powtórzy.
Długo myślałem co z tym fantem zrobić. Opcji było kilka:
1. Zezłomować i zacząć od nowa. Odpadło bo włożyłem w ten kadłub mnóstwo pracy.
2. Zezłomować i wziążć się za coś innego. E, to takie niemęskie.
3. Wykorzystać to co jest.
Padło na tę ostatnią opcję. Na szczęscie kadłub powyżej linii wodnej jest w porządku ze względu na znacznie gęściejsze wzmocnienia, można więc go wykorzystać do... dioramy. Przeglądając zdjęcia USS Heermann trafiłem na jedno pokazujące go podczas szarży na japońskie krążowniki pod Samar i tak mam go zamiar pokazać. Pomysl może szalony, ale dlaczego nie?
Wkrótce pokażę dalszy postęp w wyposażani kadłuba, teraz za bardzo nie ma co pokazać bowiem trasowanie linii nie jest zbyt efektowne.
And somewhere/There's someone who cares/With a heart of gold/To have and to hold
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
Strzelone na szybko dziś rano, sorry za jakość ale nie miałem akurat statywu a obok dziecko czekało na wyjście do przedszkola. Wieczorem trudno o dobre ujęcie tego typu. Burty pomiędzy wręgami są zapadnięte na jakieś 1-1,5 mm. Po uważnych oględzinach znalazłem też parę innych smaczków utwierdzających mnie do wersji waterline.
Na dnie widoczny naklejony papier milimetrowy.
Na dnie widoczny naklejony papier milimetrowy.
And somewhere/There's someone who cares/With a heart of gold/To have and to hold
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
Trochę wody przepłynęło przez Cieśninę Malacca od mojego ostatniego tutaj wpisu.
Po ciężkich perturbacjach wracam z małym uaktualnieniem i nadzieją regularniejszych wpisów. Z tym małym uaktualnieniem to przesada bowiem model uległ poważnym przeobrażeniom. Ale po kolei.
Ponieważ na obecnym etapie mam wolną rękę w wyborze okrętu jaki chcę odtworzyć nastąpiła zmiana. Nie skończę modelu jako USS Heermann, ale jako USS Van Valkenburg. Powodów jest kilka, ale najważniejszym jest to, że wpadły w moje ręce ciekawe zdjęcia tego okrętu pokazujące troche unikalną konfigurację. Poza tym podobnie jak USS Heermann ma dość ciekawą historię. USS Van Valkenburgh został oddany do służby jako jeden z kilkunastu ostatnich niszczycieli typu Fletcher. Zasłynął podczas operacji pod Okinawą, gdzie patrolując na wysuniętym stanowisku naprowadzania radarowego był poddany zmasowanym atakom kamikadze. Jako jeden z 10 (!) niszczycieli podczas tej operacji nie uległ uszkodzeniom, za co otrzymał Navy Unit Commendation. Tyle historii. Ciekwawy jest też kamuflaż USS Van Valkenburgh - Ms 31/9D.
Udało mi się zniwelować owe "krowie żebra" które pokazywałem w poprzednich postach. Niestety cena za to okazała się dość słona. Intensywna obróbka spowodowała, że poszycie stało się bardzo cieńkie i... podadne na uszkodzenia. Wystarczyło żeby pewnej pięknej niedzieli na model upadł nóż Olfy (rękojeścią), żeby wywalić w poszyciu dennym piękną dziurę. Po opadnięciu pierwszych emocji (dość gwałtownych) zacząłem uważnie badać kadłub i okazało się, że mam poważny problem. W zasadzie całe poszycie dennej części kadłuba miało grubość cieńkiej bibułki. Decyzja była szybka i zrealizowana tego samego dnia - Dremel i cięcie. Tak więc model jest w wersji waterline.
Nie był to jednak koniec kłopotów. Ponieważ na dno postanowiłem przykleić 1 mm arkusz polistyrenu by zamknąć kadłub miałem sporo problemów w postaci zapadających się częsci poszycia tuż przy linii cięcia (znów zaczęła wychodzić "cieńkość" poszycia), która wypadła nieco poniżej wodnicy. Świetną motywacją do walki z oporem materii była Małżonka i jej: " A nie mówiłam, że tak będzie?...". W każdym razie po paru tygodniach mozolnej dłubaniny wieczorami. Mam kadłub w stanie surowym, gotowy do dalszej obróbki, czyli dodania pasów poszycia i wszystkiego co można było zobaczyć powyżej linii wodnej.
Na zdjęciach kadłub świeżo po tryśnięciu Surfacerem 1000 (miało być finalne, ale zdjęcia pokazały jeszcze parę miejsc do drobniutkich poprawek, parę innych zobaczyłem dziś w świetle dziennym).
Na to co widać na zdjęciach pójdą teraz pasy poszycia z 0,1mm polistyrenu plus masa innej drobnicy. Oczywiście wydłubać muszę również kluzy kotwiczne.
Przed katastrofą budowlaną miałem uczucie, że coś nie tak jest z rufą (ot takie swędzenie w mózgu). Porównująć z planami i zdjęciami była ona jakby za bardzo zaokrąglona. Przeskalowałem więc fragment planu stoczniowego i po przyłożeniu do modelu okazało się, że faktycznie rufa powinna być bardziej tępo zakończona. Ponieważ i tak byłem na etapie ogólne pacykowania modelu szpachlą to dokleiłem paski 0.3mm polistyrenu (jak na zdjęciach niżej) i zakitowałem szpachlą. Póżniej tradycyjne szlifowanie.
Efekt końcowy można zobaczyć na poprzednich zdjęciach. W przerwach od szlifowania przygotowałem komplet wzmocnień wewnętrznych dla nadbudówek, ale daruję sobie wstawianie tego ekscytującego widoku.
To tyle na dziś.
Po ciężkich perturbacjach wracam z małym uaktualnieniem i nadzieją regularniejszych wpisów. Z tym małym uaktualnieniem to przesada bowiem model uległ poważnym przeobrażeniom. Ale po kolei.
Ponieważ na obecnym etapie mam wolną rękę w wyborze okrętu jaki chcę odtworzyć nastąpiła zmiana. Nie skończę modelu jako USS Heermann, ale jako USS Van Valkenburg. Powodów jest kilka, ale najważniejszym jest to, że wpadły w moje ręce ciekawe zdjęcia tego okrętu pokazujące troche unikalną konfigurację. Poza tym podobnie jak USS Heermann ma dość ciekawą historię. USS Van Valkenburgh został oddany do służby jako jeden z kilkunastu ostatnich niszczycieli typu Fletcher. Zasłynął podczas operacji pod Okinawą, gdzie patrolując na wysuniętym stanowisku naprowadzania radarowego był poddany zmasowanym atakom kamikadze. Jako jeden z 10 (!) niszczycieli podczas tej operacji nie uległ uszkodzeniom, za co otrzymał Navy Unit Commendation. Tyle historii. Ciekwawy jest też kamuflaż USS Van Valkenburgh - Ms 31/9D.
Udało mi się zniwelować owe "krowie żebra" które pokazywałem w poprzednich postach. Niestety cena za to okazała się dość słona. Intensywna obróbka spowodowała, że poszycie stało się bardzo cieńkie i... podadne na uszkodzenia. Wystarczyło żeby pewnej pięknej niedzieli na model upadł nóż Olfy (rękojeścią), żeby wywalić w poszyciu dennym piękną dziurę. Po opadnięciu pierwszych emocji (dość gwałtownych) zacząłem uważnie badać kadłub i okazało się, że mam poważny problem. W zasadzie całe poszycie dennej części kadłuba miało grubość cieńkiej bibułki. Decyzja była szybka i zrealizowana tego samego dnia - Dremel i cięcie. Tak więc model jest w wersji waterline.
Nie był to jednak koniec kłopotów. Ponieważ na dno postanowiłem przykleić 1 mm arkusz polistyrenu by zamknąć kadłub miałem sporo problemów w postaci zapadających się częsci poszycia tuż przy linii cięcia (znów zaczęła wychodzić "cieńkość" poszycia), która wypadła nieco poniżej wodnicy. Świetną motywacją do walki z oporem materii była Małżonka i jej: " A nie mówiłam, że tak będzie?...". W każdym razie po paru tygodniach mozolnej dłubaniny wieczorami. Mam kadłub w stanie surowym, gotowy do dalszej obróbki, czyli dodania pasów poszycia i wszystkiego co można było zobaczyć powyżej linii wodnej.
Na zdjęciach kadłub świeżo po tryśnięciu Surfacerem 1000 (miało być finalne, ale zdjęcia pokazały jeszcze parę miejsc do drobniutkich poprawek, parę innych zobaczyłem dziś w świetle dziennym).
Na to co widać na zdjęciach pójdą teraz pasy poszycia z 0,1mm polistyrenu plus masa innej drobnicy. Oczywiście wydłubać muszę również kluzy kotwiczne.
Przed katastrofą budowlaną miałem uczucie, że coś nie tak jest z rufą (ot takie swędzenie w mózgu). Porównująć z planami i zdjęciami była ona jakby za bardzo zaokrąglona. Przeskalowałem więc fragment planu stoczniowego i po przyłożeniu do modelu okazało się, że faktycznie rufa powinna być bardziej tępo zakończona. Ponieważ i tak byłem na etapie ogólne pacykowania modelu szpachlą to dokleiłem paski 0.3mm polistyrenu (jak na zdjęciach niżej) i zakitowałem szpachlą. Póżniej tradycyjne szlifowanie.
Efekt końcowy można zobaczyć na poprzednich zdjęciach. W przerwach od szlifowania przygotowałem komplet wzmocnień wewnętrznych dla nadbudówek, ale daruję sobie wstawianie tego ekscytującego widoku.
To tyle na dziś.
And somewhere/There's someone who cares/With a heart of gold/To have and to hold
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
Powoli, ale do przodu. Walcząc z permanentym brakiem czasu i problemami zdrowotnymi coś próbuję klećić.
Po pierwsze kadłub został wyprowadzony na prostą i nadawał się do dalszej pracy.
Po pierwsze starałem się odtworzyć oblachowanie kadłuba. Opierając się na planach stoczniowych i zdjęciach rozrysowałem kompletny układ poszycia pokładu - z rozróżnieniem na spawane połączenia blach jak i te nitowane na zakładkę. Trochę zabawy było z odtworzeniem spawanych połączeń. Początkowo na próbę użyłem cieńkich żywicznych kalkomanii firmy Archer, ale nie wyglądało to zbyt dobrze - wyszło zbyt wypukłe. Po ich usunięciu zdecydwałem by wytrasować te linie. Pod palcami można je wyczuć jako wypukłe. To co widać na zdjęciach poniżej jest przed finałowym drobnym papierem i być może jeszcze jednym tryśnięciem Surfacerem 1000. Poza tym jest tak naprawdę widoczne gołym okiem tylko pod niektórymi kątami padania światła. Oczywiście tryb makro pokazał parę rzeczy do poprawek. Nity odwzorowane będą żywicznymi kalkomaniami od Archera.
Poszycie kadłuba było bardziej bolesne. Trochę czasu zabrało przygotowanie pasków polistyrenu (0,13 mm) o właściwych kształtach i wymiarach. Uważam, że nieźle to wyszło. Choć i tutaj makro pokazało parę miejsc do poprawek. Waterway to 0,5 mm pasek polistyrenu zeszlifowany po przyklejeniu dla zredukowania jego wysokości.
Większość czasu poświęciłem porawkom nadbudówki śródokręcia. Początkowo oparłem się na tym co pokazane było w modelu AH, jednakże ponowna analiza zdjęć i planów pokazała, że poszerzona w częsci dziobowej nadbudówka śródokręcia występowała niemalże wyłącznie u Fletcherów z powiększoną liczbą Boforsów (jak USS Kidd), lub u okrętów modyfikowanych pod koniec wojny. Tak więc mało prawdopodobne, że USS Van Valkenburgh miał taką nadbudówkę. Skalpel i do dzieła. Problem w tym, że szkielet nadbudówki miałem już przyklejony z powodu problemu z nadaniem mu krzywizny kadłuba. Mnóstwo czasu zajęło szpachlowanie i szlifowanie fragmentu kadłuba wokół tego miejca (oblachowanie pokładu było już zamocowane). Tak przy okazji to w tym miejscu będą pojemniki na warzywa
W następnej kolejności czeka na mnie dodanie imitacji wzmacniających kadłub i pokład nitowanych pasów blachy. Później nity-kalkomanie. Doklejenie ścian nadbudówek i malowanie kadłuba.
Na teraz to wszystko i do usłyszenia mam nadzieję wkrótce.
Damian
Po pierwsze kadłub został wyprowadzony na prostą i nadawał się do dalszej pracy.
Po pierwsze starałem się odtworzyć oblachowanie kadłuba. Opierając się na planach stoczniowych i zdjęciach rozrysowałem kompletny układ poszycia pokładu - z rozróżnieniem na spawane połączenia blach jak i te nitowane na zakładkę. Trochę zabawy było z odtworzeniem spawanych połączeń. Początkowo na próbę użyłem cieńkich żywicznych kalkomanii firmy Archer, ale nie wyglądało to zbyt dobrze - wyszło zbyt wypukłe. Po ich usunięciu zdecydwałem by wytrasować te linie. Pod palcami można je wyczuć jako wypukłe. To co widać na zdjęciach poniżej jest przed finałowym drobnym papierem i być może jeszcze jednym tryśnięciem Surfacerem 1000. Poza tym jest tak naprawdę widoczne gołym okiem tylko pod niektórymi kątami padania światła. Oczywiście tryb makro pokazał parę rzeczy do poprawek. Nity odwzorowane będą żywicznymi kalkomaniami od Archera.
Poszycie kadłuba było bardziej bolesne. Trochę czasu zabrało przygotowanie pasków polistyrenu (0,13 mm) o właściwych kształtach i wymiarach. Uważam, że nieźle to wyszło. Choć i tutaj makro pokazało parę miejsc do poprawek. Waterway to 0,5 mm pasek polistyrenu zeszlifowany po przyklejeniu dla zredukowania jego wysokości.
Większość czasu poświęciłem porawkom nadbudówki śródokręcia. Początkowo oparłem się na tym co pokazane było w modelu AH, jednakże ponowna analiza zdjęć i planów pokazała, że poszerzona w częsci dziobowej nadbudówka śródokręcia występowała niemalże wyłącznie u Fletcherów z powiększoną liczbą Boforsów (jak USS Kidd), lub u okrętów modyfikowanych pod koniec wojny. Tak więc mało prawdopodobne, że USS Van Valkenburgh miał taką nadbudówkę. Skalpel i do dzieła. Problem w tym, że szkielet nadbudówki miałem już przyklejony z powodu problemu z nadaniem mu krzywizny kadłuba. Mnóstwo czasu zajęło szpachlowanie i szlifowanie fragmentu kadłuba wokół tego miejca (oblachowanie pokładu było już zamocowane). Tak przy okazji to w tym miejscu będą pojemniki na warzywa
W następnej kolejności czeka na mnie dodanie imitacji wzmacniających kadłub i pokład nitowanych pasów blachy. Później nity-kalkomanie. Doklejenie ścian nadbudówek i malowanie kadłuba.
Na teraz to wszystko i do usłyszenia mam nadzieję wkrótce.
Damian
And somewhere/There's someone who cares/With a heart of gold/To have and to hold
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
Powoli "się robi".
Ponieważ nie byłem zadowolony do końca z imitacji bądź co bądź wypukłych spawów trochę się nad nimi posiedziałem.
Primo, zeszlifowałem te nacięcia i zerwałem szkielety nadbudówek gdyż utrudniały dostęp do paru miejsc. Następnie spróbowałem nakleić cieńkie, 0,5mm paski o grubości 0,2mm - gotowce od Evergreena. Oczywiście powinny być zeszlifowane by trzymać choć trochę skalę. Efekt... Cóż. Trudno było uzyskać jednolitą grubość pasków, a i te 0,5 mm wyglądało zbyt pancernie. Ponowne szlifowanie i kolejne podejście.
Tym razem skorzystałem z żywicznych kalkomanii od Archera. Cieniuśkie linie, coś ok 0,1mm szerokości. Trochę zeszło by to wszystko nakleić. Po psiknięciu Surfacerem 1000 delikatnie przeszlifowane i ponownie psiknięte. Efekt jak na zdjęciu poniżej. Prawie tych linii nie widać i to dopiero pod kątem. Po nałożeniu kolorów i wyposażenia będą jeszcze mniej widoczne - ale będą
Jak widać usunięty też został waterway. Był zbyt daleko od krawędzi burty, 2,5 mm zamiast ok 1,5mm. Pojawi się niebawem z powrotem.
Następnie pod nóż poszły pasy wzmacniające burty i pokład.
Fletchery zasadniczo miały spawaną konstrukcję, lecz około połowy długości kadłuba na śródokręciu zajmowały pomieszczenia kotłów i maszynowni. Cudów nie ma - to ogromna pusta przestrzeń wymagająca dodatkowych wzmocnień. O ile w kierunku dziobu i rufy z uwagi na podział kadłuba we wnętrzu spawanie na styk było wystarczające to śródokręcie zostało specjalnie potraktowane. Płyty poszycia kadłuba i pokładu były spawane na zakładkę i dodatkowo nitowane. dodatkowo niekróre łączenia blach były wzmacniane nitowanymi nakładkami.
Oto jak to wygląda u mnie:
Całość wymaga jeszcze drobnych poprawek i oczywiście zeszlifowania tych pasków do rozsądnego minimum, by choć trochę zachować skalę.
W kolejnym odcinku powinny przybyć nity. Również żywiczne, od Archera. Będą to podwójne nity, zaś na pasach wzmacniających poczwórne. Wymyśliłem też sobie, że wykonam też imitację nitowania nadbudówek. Ot przekleństwo posiadania za dużej ilości materiałów źródłowych
Ponieważ nie byłem zadowolony do końca z imitacji bądź co bądź wypukłych spawów trochę się nad nimi posiedziałem.
Primo, zeszlifowałem te nacięcia i zerwałem szkielety nadbudówek gdyż utrudniały dostęp do paru miejsc. Następnie spróbowałem nakleić cieńkie, 0,5mm paski o grubości 0,2mm - gotowce od Evergreena. Oczywiście powinny być zeszlifowane by trzymać choć trochę skalę. Efekt... Cóż. Trudno było uzyskać jednolitą grubość pasków, a i te 0,5 mm wyglądało zbyt pancernie. Ponowne szlifowanie i kolejne podejście.
Tym razem skorzystałem z żywicznych kalkomanii od Archera. Cieniuśkie linie, coś ok 0,1mm szerokości. Trochę zeszło by to wszystko nakleić. Po psiknięciu Surfacerem 1000 delikatnie przeszlifowane i ponownie psiknięte. Efekt jak na zdjęciu poniżej. Prawie tych linii nie widać i to dopiero pod kątem. Po nałożeniu kolorów i wyposażenia będą jeszcze mniej widoczne - ale będą
Jak widać usunięty też został waterway. Był zbyt daleko od krawędzi burty, 2,5 mm zamiast ok 1,5mm. Pojawi się niebawem z powrotem.
Następnie pod nóż poszły pasy wzmacniające burty i pokład.
Fletchery zasadniczo miały spawaną konstrukcję, lecz około połowy długości kadłuba na śródokręciu zajmowały pomieszczenia kotłów i maszynowni. Cudów nie ma - to ogromna pusta przestrzeń wymagająca dodatkowych wzmocnień. O ile w kierunku dziobu i rufy z uwagi na podział kadłuba we wnętrzu spawanie na styk było wystarczające to śródokręcie zostało specjalnie potraktowane. Płyty poszycia kadłuba i pokładu były spawane na zakładkę i dodatkowo nitowane. dodatkowo niekróre łączenia blach były wzmacniane nitowanymi nakładkami.
Oto jak to wygląda u mnie:
Całość wymaga jeszcze drobnych poprawek i oczywiście zeszlifowania tych pasków do rozsądnego minimum, by choć trochę zachować skalę.
W kolejnym odcinku powinny przybyć nity. Również żywiczne, od Archera. Będą to podwójne nity, zaś na pasach wzmacniających poczwórne. Wymyśliłem też sobie, że wykonam też imitację nitowania nadbudówek. Ot przekleństwo posiadania za dużej ilości materiałów źródłowych
And somewhere/There's someone who cares/With a heart of gold/To have and to hold
- Sleepwalker
- Posty: 185
- Rejestracja: śr maja 19 2004, 18:25
- Lokalizacja: Singapore
Nitowanie czas zacząć.
Tak wyglądają żywiczne nity z "bardzo bliska".
W naturze z odległości ok 50 cm są nie do rozróżnienia i widzimy linię ciągłą.
A tak to wygląda już na modelu. W stanie surowym bez malowania i zabezpieczenia klejem Extra thin. Czarna cienka linia to imitacja spawu, lekko przeszlifowana stąd ten kolor.
I tak przede mną jakiś metr bieżący nitowania.
Tak wyglądają żywiczne nity z "bardzo bliska".
W naturze z odległości ok 50 cm są nie do rozróżnienia i widzimy linię ciągłą.
A tak to wygląda już na modelu. W stanie surowym bez malowania i zabezpieczenia klejem Extra thin. Czarna cienka linia to imitacja spawu, lekko przeszlifowana stąd ten kolor.
I tak przede mną jakiś metr bieżący nitowania.
And somewhere/There's someone who cares/With a heart of gold/To have and to hold