HMS Nelson z 1943 roku skala 1:200
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
-=kawiarenka=-
Po pierwsze primo, podoba mi się ten pomysł z kawiarenką, gdzie można sobie pozwolić na dygresję bez obawy, że autor wątku się obrazi....
Po drugie primo, chciałem powiedzieć Pawle, że zaczynasz doświadczać czegoś co jest znane dosyć wąskiemu gronu modelarzy. Budowa od podstaw, grzebanie w materiałach, zwiedzanie zakątków okrętu - jak to nazwałeś, to jest właśnie to co daje najwięcej satysfakcji i zadowolenia. Dopóki tego nie posmakujemy, dopóty nie wiemy co tracimy.
I po trzecie primo, trzymam kciuki by udało Ci się wytrwać w tej walce do końca. W tej skali to będzie gigantyczna robota....
Po pierwsze primo, podoba mi się ten pomysł z kawiarenką, gdzie można sobie pozwolić na dygresję bez obawy, że autor wątku się obrazi....
Po drugie primo, chciałem powiedzieć Pawle, że zaczynasz doświadczać czegoś co jest znane dosyć wąskiemu gronu modelarzy. Budowa od podstaw, grzebanie w materiałach, zwiedzanie zakątków okrętu - jak to nazwałeś, to jest właśnie to co daje najwięcej satysfakcji i zadowolenia. Dopóki tego nie posmakujemy, dopóty nie wiemy co tracimy.
I po trzecie primo, trzymam kciuki by udało Ci się wytrwać w tej walce do końca. W tej skali to będzie gigantyczna robota....
-= Kawiarenka =-
Dzięki Tadziu za słowa otuchy zapewne się przydadzą gdyż roboty jest, co niemiara.
Kilka słów wyjaśnienia, dlaczego ten okręt, dlaczego taka a nie inna forma jego wizerunku no i styl relacji.
Któregoś niedzielnego popołudnia, kiedy to przeglądałem moją bibliotekę marynistyczną wpadł mi w ręce 14 numer EOW (Encyklopedia Okrętów Wojennych) autorstwa Panów Piotra Wiśniewskiego i Jerzego Mościńskiego pt. Nelson Rodney. Przeglądnąłem kartki krok po kroku i zacząłem szacować możliwości wykonania tego okrętu. Moją uwagę i zaciekawienie zwróciłem na sylwetkę pancernika tak inną niż wszystkie.
Nelson był już wydany w skali 1:200 przez wydawnictwo ModelCard (numer 58). Autorem opracowania jest Grzesiu Nowak MacGregor. Odległe czasy wydania modelu, a także ogromna przepaść technologiczna w druku sprawiły, że zacząłem główkować jak tu tchnąć w niego życie. Obmyślony w technikę poddałem mój pomysł konsultacji z admirałem Enitą. Rozmowy były długie, aby nie powiedzieć bardzo długie, ale jakże owocne. Właściwie ze spotkania na spotkanie omawialiśmy jak wykonać pewne szczegóły. Może nie uwierzycie, ale nie było nic wycięte a my kończyliśmy model Nakreśliłem wygląd oraz technikę wykonania i uznaliśmy, że może wyjść z tego niezły model.
Zaś, co do formy..jest kilka powodów. Ostatnio jakoś okręty z częścią podwodną nie budzą mojego zachwytu, więc postanowiłem spróbować czegoś nowego. Jeżeli model wyjdzie fajnie to być może wkomponuję go jakąś dioramę. O ile znajdę odpowiedni motyw. Po za tym podwodne części są do siebie bardzo podobne, aby nie powiedzieć, że wręcz takie same, że czas poświęcony na ich wykonanie postanowiłem poświęcić na dioramę czy coś innego.
Forma relacji w taki sposób daje możliwość tym co nie chcą czytać bzdetów na pominięcie części oznaczonych jako kawiarenka i czytać tylko to co bezpośrednio jest związane z historią okrętu lub jego budową.
Mam nadzieję, że przypadnie to Wam do gustu.
Dzięki Tadziu za słowa otuchy zapewne się przydadzą gdyż roboty jest, co niemiara.
Kilka słów wyjaśnienia, dlaczego ten okręt, dlaczego taka a nie inna forma jego wizerunku no i styl relacji.
Któregoś niedzielnego popołudnia, kiedy to przeglądałem moją bibliotekę marynistyczną wpadł mi w ręce 14 numer EOW (Encyklopedia Okrętów Wojennych) autorstwa Panów Piotra Wiśniewskiego i Jerzego Mościńskiego pt. Nelson Rodney. Przeglądnąłem kartki krok po kroku i zacząłem szacować możliwości wykonania tego okrętu. Moją uwagę i zaciekawienie zwróciłem na sylwetkę pancernika tak inną niż wszystkie.
Nelson był już wydany w skali 1:200 przez wydawnictwo ModelCard (numer 58). Autorem opracowania jest Grzesiu Nowak MacGregor. Odległe czasy wydania modelu, a także ogromna przepaść technologiczna w druku sprawiły, że zacząłem główkować jak tu tchnąć w niego życie. Obmyślony w technikę poddałem mój pomysł konsultacji z admirałem Enitą. Rozmowy były długie, aby nie powiedzieć bardzo długie, ale jakże owocne. Właściwie ze spotkania na spotkanie omawialiśmy jak wykonać pewne szczegóły. Może nie uwierzycie, ale nie było nic wycięte a my kończyliśmy model Nakreśliłem wygląd oraz technikę wykonania i uznaliśmy, że może wyjść z tego niezły model.
Zaś, co do formy..jest kilka powodów. Ostatnio jakoś okręty z częścią podwodną nie budzą mojego zachwytu, więc postanowiłem spróbować czegoś nowego. Jeżeli model wyjdzie fajnie to być może wkomponuję go jakąś dioramę. O ile znajdę odpowiedni motyw. Po za tym podwodne części są do siebie bardzo podobne, aby nie powiedzieć, że wręcz takie same, że czas poświęcony na ich wykonanie postanowiłem poświęcić na dioramę czy coś innego.
Forma relacji w taki sposób daje możliwość tym co nie chcą czytać bzdetów na pominięcie części oznaczonych jako kawiarenka i czytać tylko to co bezpośrednio jest związane z historią okrętu lub jego budową.
Mam nadzieję, że przypadnie to Wam do gustu.
-= Relacja z budowy =-
Problemem numer jeden był pokład. Jak, z czego no i sposób podziału. Nie było to takie proste z kilku powodów.
Model będzie malowany więc pokład musi się to jakoś komponować w całość aby miało jakiś wygląd. Szukałem jakiegoś uniwersalnego rozwiązania dla późniejszych modeli i wkońcu pomyślałem że najlepszym sposobem uzyskania najwierniejszego koloru i struktury pokładu jest jego wydrukowanie.
Podział pokładu na pancernikach typu Nelson nie jest skomplikowany. Jest on podzielony od dziobu na trzy części, które są oddzielone falochronami.
Łączenie pokładów po naklejeniu falochronów stanie sie niewidoczne przez co będzie to wyglądało na całość.
Niestety ta największa część stanowi około 60% długości okrętu, a uzyskanie wydruku o takich rozmiarach nie jest łatwe. Przez pewnien moment łudziłem się, że moja drukarka to pociągnie "tzw druk taśmowy" ale po zapoznaniu się z możliwościami technicznymi doszedłem, iż jest ona w stanie wydrukować jedynie 210x355mm. Tak więc wybrałem najmniej widoczne miejsce i łączenie desek i dociołem pokład. Miejsce łączenia oznaczone różowym kolorem. W pierwszym momencie intuicyjnie chciałem łączenie zrobić pod altylerią średnią ale owe 355mm kończyło się tuż przed nimi. postanowiłem podciąć środek pod nadbudówką i mocno docisnąć krawędzie łączenia tak aby jak najmniej odstawały. Ja to wyjdzie to zobaczymy później.....
Teraz druk pokładu......Ponieważ nie chciało mi się go tworzyć od nowa to poprosiłem Grzesia MacGregora i on udostępnił mi teksturę a ja ją tylko pomnożyłem no i uzyskałem coś w postaci czterech arkuszy....
No a teraz to do dzieła....naklejanie i wycinanie...
Problemem numer jeden był pokład. Jak, z czego no i sposób podziału. Nie było to takie proste z kilku powodów.
Model będzie malowany więc pokład musi się to jakoś komponować w całość aby miało jakiś wygląd. Szukałem jakiegoś uniwersalnego rozwiązania dla późniejszych modeli i wkońcu pomyślałem że najlepszym sposobem uzyskania najwierniejszego koloru i struktury pokładu jest jego wydrukowanie.
Podział pokładu na pancernikach typu Nelson nie jest skomplikowany. Jest on podzielony od dziobu na trzy części, które są oddzielone falochronami.
Łączenie pokładów po naklejeniu falochronów stanie sie niewidoczne przez co będzie to wyglądało na całość.
Niestety ta największa część stanowi około 60% długości okrętu, a uzyskanie wydruku o takich rozmiarach nie jest łatwe. Przez pewnien moment łudziłem się, że moja drukarka to pociągnie "tzw druk taśmowy" ale po zapoznaniu się z możliwościami technicznymi doszedłem, iż jest ona w stanie wydrukować jedynie 210x355mm. Tak więc wybrałem najmniej widoczne miejsce i łączenie desek i dociołem pokład. Miejsce łączenia oznaczone różowym kolorem. W pierwszym momencie intuicyjnie chciałem łączenie zrobić pod altylerią średnią ale owe 355mm kończyło się tuż przed nimi. postanowiłem podciąć środek pod nadbudówką i mocno docisnąć krawędzie łączenia tak aby jak najmniej odstawały. Ja to wyjdzie to zobaczymy później.....
Teraz druk pokładu......Ponieważ nie chciało mi się go tworzyć od nowa to poprosiłem Grzesia MacGregora i on udostępnił mi teksturę a ja ją tylko pomnożyłem no i uzyskałem coś w postaci czterech arkuszy....
No a teraz to do dzieła....naklejanie i wycinanie...
-=kawiarenka=-
Poruszacie sedno całej zabawy w sklejanie i całkowicie się z Wami zgadzam. Budowa modelu może być prawdziwą przygodą i frajdą z poznawania jednostki, którą robimy. Sklejanie wprost tylko z wycinanki tak aby jak najszybciej zakończyć pracę to nie to.
Mam właśnie rozkręconego w połowie Bismarcka i to jest dla mnie najlepszy moment całej pracy. Jeśli znuży mnie nadbudówka - mogę jako przerywnik zrobić wieże 150 albo jakieś mniejsze. Jeśli zmęczę się uzbrojeniem mogę zrobić komin albo dalmierze itd. To w zasadzie jakbym robił wiele modeli różnych elementów - potem trzeba to tylko skomponować razem w model okrętu - NIE MA RZECZY NIECIEKAWYCH !
W pewnym stopniu projektuję ten model. Zawsze przed sklejeniem części przeglądam zdjęcia archiwalne i plany. Co potrafię to uplastyczniam i wzbogacam. Dużą pomocą jest dla mnie instrukcja Bismarcka z HMV i ciekawe pomysły jakie pokazujecie na forum. Jeśli widzę za duże uproszczenia lub błędy to przerabiam i mam z tego dużą satysfakcję.
Twój model, Vivit - przeprojektowany i malowany to duże wyzwanie – ale też wielka przygoda i radość z odtwarzania modelu tego okrętu w jak najlepszy sposób.
Popieram pomysł i trzymam kciuki za cały Wasz zespół projektowy i stoczniowy.
Poruszacie sedno całej zabawy w sklejanie i całkowicie się z Wami zgadzam. Budowa modelu może być prawdziwą przygodą i frajdą z poznawania jednostki, którą robimy. Sklejanie wprost tylko z wycinanki tak aby jak najszybciej zakończyć pracę to nie to.
Mam właśnie rozkręconego w połowie Bismarcka i to jest dla mnie najlepszy moment całej pracy. Jeśli znuży mnie nadbudówka - mogę jako przerywnik zrobić wieże 150 albo jakieś mniejsze. Jeśli zmęczę się uzbrojeniem mogę zrobić komin albo dalmierze itd. To w zasadzie jakbym robił wiele modeli różnych elementów - potem trzeba to tylko skomponować razem w model okrętu - NIE MA RZECZY NIECIEKAWYCH !
W pewnym stopniu projektuję ten model. Zawsze przed sklejeniem części przeglądam zdjęcia archiwalne i plany. Co potrafię to uplastyczniam i wzbogacam. Dużą pomocą jest dla mnie instrukcja Bismarcka z HMV i ciekawe pomysły jakie pokazujecie na forum. Jeśli widzę za duże uproszczenia lub błędy to przerabiam i mam z tego dużą satysfakcję.
Twój model, Vivit - przeprojektowany i malowany to duże wyzwanie – ale też wielka przygoda i radość z odtwarzania modelu tego okrętu w jak najlepszy sposób.
Popieram pomysł i trzymam kciuki za cały Wasz zespół projektowy i stoczniowy.
Battleship Bismarck - rebirth of the legend
-= Relacja z budowy =-
Zanim przystąpimy do cięcia wydruków trzeba się dobrze zastanowić jak wyciąć. W moim projekcie chcę jak najwierniej oddać wygląd okrętu, więc detale lub elementy, które da się zrobić w tej skali na pewno zostaną wykonane. Pierwszym elementem jest ogranicznik pokładu i uskok części w której były montowane żurawie, relingi i "osprzęt do kontaktu zewnętrznego".
Najlepiej o co chodzi pokaże zdjęcie :
Analizując plany jednostki ponanosiłem wszystkie "zatoczki" i wyciąłem je. Aby zbliżyć się do rzeczywistości wyglądu pokład będzie wykonywany w/g poniższego schematu. Zdaje się, że jest on na tyle czytelny iż nie potrzebuje zbytniego komentarza.
1. Najpierw na karton naklejam brystol, który wypuszczam poza krawędź kartonu o grubość burty. W ten sposób burta schowa się pod nią, a wystający brystol będzie spełniał dodatkowo funkcję ogranicznika.
2. Następnie na brystol naklejam pokład pomniejszony o 2-3mm w stosunku do obrysu brystolowego. W ten sposób uzyskamy obniżoną część na osprzęt i relingi.
3. Ostatnim etapem będzie wklejenie pionowej części ogranicznika ale ze względów delikatnościowych ten element zostanie wykonany na końcu przed montażem relingów.
Zanim przystąpimy do cięcia wydruków trzeba się dobrze zastanowić jak wyciąć. W moim projekcie chcę jak najwierniej oddać wygląd okrętu, więc detale lub elementy, które da się zrobić w tej skali na pewno zostaną wykonane. Pierwszym elementem jest ogranicznik pokładu i uskok części w której były montowane żurawie, relingi i "osprzęt do kontaktu zewnętrznego".
Najlepiej o co chodzi pokaże zdjęcie :
Analizując plany jednostki ponanosiłem wszystkie "zatoczki" i wyciąłem je. Aby zbliżyć się do rzeczywistości wyglądu pokład będzie wykonywany w/g poniższego schematu. Zdaje się, że jest on na tyle czytelny iż nie potrzebuje zbytniego komentarza.
1. Najpierw na karton naklejam brystol, który wypuszczam poza krawędź kartonu o grubość burty. W ten sposób burta schowa się pod nią, a wystający brystol będzie spełniał dodatkowo funkcję ogranicznika.
2. Następnie na brystol naklejam pokład pomniejszony o 2-3mm w stosunku do obrysu brystolowego. W ten sposób uzyskamy obniżoną część na osprzęt i relingi.
3. Ostatnim etapem będzie wklejenie pionowej części ogranicznika ale ze względów delikatnościowych ten element zostanie wykonany na końcu przed montażem relingów.
Vivit,
Takie ograniczniki wystają ponad metalowy pokład maksymalnie jakies 10 cm -- w skali 1:200 to pół milimetra albo mniej. (Porównaj jego wysokość z butami gostka który stoi w dalszym planie). Wysokość ponad pokład drewniany będzie jeszcze mniejsza. Nie mówię, że jest to nie do zrobienia, ale celujesz bardzo wysoko. Czyli w sumie nic nowego.
Takie ograniczniki wystają ponad metalowy pokład maksymalnie jakies 10 cm -- w skali 1:200 to pół milimetra albo mniej. (Porównaj jego wysokość z butami gostka który stoi w dalszym planie). Wysokość ponad pokład drewniany będzie jeszcze mniejsza. Nie mówię, że jest to nie do zrobienia, ale celujesz bardzo wysoko. Czyli w sumie nic nowego.
Pozdrawiam,
Szymon
Szymon
-= Rys historyczny =-
1 stycznia 1923 roku, czyli dokładnie 82 lata temu nastąpiło oficjalne podpisanie umowy na budowę okrętu, pomiędzy dowództwem floty, a stocznią Armstrong. Kwota kontraktu opiewała 1'479'000 funtów. Całkowity koszt budowy pancernika wyceniono na 7'504'055 funtów.
Od momentu przekazania do Morskiego Biura Projektowego, polecenia opracowania projektu wstępnego, a rozpoczęciem budowy upłynął tylko rok. Szybkie tempo projektowe było spowodowane brakiem nowoczesnych jednostek w Royal Navy.
-= Relacja z budowy =-
Jeszcze przed sylwestrowym balem udało mi się poskładać w/g powyższego schematu pokład i przykleić go do szkieletu. Największym problemem było odmierzenie wystającego brystolu i zmniejszenie pokładu ale po zaprzęgnięciu główki jakoś się udało. Więc efekty są na poniższych zdjęciach.
-= Kawiarenka =-
No z tymi odpływami to zadaliście mi ćwieka. W sumie to nie miałem zamiaru ich robić gdyż na planach ciężko się doszukać gdzie były. Hmmmm o 4 szt to wiem ale gdzie reszta..... Jeszcze sie zastanowię. Ten element nie jest tak widoczny jak ogranicznik....więc umknął mojemu zainteresowaniu......
Zaś co do możliwości wycięcia ogranicznika, to zdaje sie że nie studiujecie pilnie forum kilka osób pokazało co można wyciąć z papieru.....więc jak to ujął Edziu studiowałem pilnie i ćwiczyłem.....naukę pobrałem a teraz ją zastosuje w praktyce...
1 stycznia 1923 roku, czyli dokładnie 82 lata temu nastąpiło oficjalne podpisanie umowy na budowę okrętu, pomiędzy dowództwem floty, a stocznią Armstrong. Kwota kontraktu opiewała 1'479'000 funtów. Całkowity koszt budowy pancernika wyceniono na 7'504'055 funtów.
Od momentu przekazania do Morskiego Biura Projektowego, polecenia opracowania projektu wstępnego, a rozpoczęciem budowy upłynął tylko rok. Szybkie tempo projektowe było spowodowane brakiem nowoczesnych jednostek w Royal Navy.
-= Relacja z budowy =-
Jeszcze przed sylwestrowym balem udało mi się poskładać w/g powyższego schematu pokład i przykleić go do szkieletu. Największym problemem było odmierzenie wystającego brystolu i zmniejszenie pokładu ale po zaprzęgnięciu główki jakoś się udało. Więc efekty są na poniższych zdjęciach.
-= Kawiarenka =-
No z tymi odpływami to zadaliście mi ćwieka. W sumie to nie miałem zamiaru ich robić gdyż na planach ciężko się doszukać gdzie były. Hmmmm o 4 szt to wiem ale gdzie reszta..... Jeszcze sie zastanowię. Ten element nie jest tak widoczny jak ogranicznik....więc umknął mojemu zainteresowaniu......
Zaś co do możliwości wycięcia ogranicznika, to zdaje sie że nie studiujecie pilnie forum kilka osób pokazało co można wyciąć z papieru.....więc jak to ujął Edziu studiowałem pilnie i ćwiczyłem.....naukę pobrałem a teraz ją zastosuje w praktyce...
Ostatnio zmieniony sob sty 01 2005, 21:05 przez Vivit, łącznie zmieniany 1 raz.
-= Relacja z budowy =-
Zanim dalej pogalopujemy z robotą, trzeba jeszcze ze względów bezpieczeństwa, chuchając na zimne, nadać kolor "rynience". Operacja ta nie jest skomplikowana ale wymaga pewnej ręki aby nie pomalować drukowanego pokładu. Dwie warstwy wystarczą aby uzyskać zadowalający efekt. hmmmmm No zaczyna to nabierać wyglądu.....o to chodziło.....
Teraz możemy się zajęć tworzeniem burty. Na pierwszy ogień pójdzie prawa burta......
Zanim dalej pogalopujemy z robotą, trzeba jeszcze ze względów bezpieczeństwa, chuchając na zimne, nadać kolor "rynience". Operacja ta nie jest skomplikowana ale wymaga pewnej ręki aby nie pomalować drukowanego pokładu. Dwie warstwy wystarczą aby uzyskać zadowalający efekt. hmmmmm No zaczyna to nabierać wyglądu.....o to chodziło.....
Teraz możemy się zajęć tworzeniem burty. Na pierwszy ogień pójdzie prawa burta......