Moje Mers-el-Kebir
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
Kiedys robilem bagnety do modeli latajacych z pil tasmowych- taka pila w pasku zamknietym w petle. Bylo to ze stali wysokiej jakosci i sprezyste jak ...
Zobacz moze bedzie Ci pasowalo- a jak nie to, to moze inny brzeszczot. Sa takie do metalu z zabkami po obu stronach i maja hartowane tylko czesci robocze,a srodek pozostaje sprezysty. Moze by tak te zeby zeszlifowac i bedzie plaskowniczek.
Zobacz moze bedzie Ci pasowalo- a jak nie to, to moze inny brzeszczot. Sa takie do metalu z zabkami po obu stronach i maja hartowane tylko czesci robocze,a srodek pozostaje sprezysty. Moze by tak te zeby zeszlifowac i bedzie plaskowniczek.
Pozdrawiam
MarcinS
MarcinS
-
- Posty: 2058
- Rejestracja: pt sie 29 2003, 11:06
- Lokalizacja: Koszalin
- x 8
No, pomysły warte rozważenia. Dzięki.
MarcinS, strasznie mnie rozbawiłeś. A wiesz dlaczego? Jestem synem stolarza. Ha, ha..., wiesz:"taka piła w pasku zamkniętym w petlę". Ale numer...
Tak a pro pos, podczas wakacji w 1972 roku (dobrze pamiętam, bo olimpiada w Monachium szła) dorabiałem sobie jako stolarz w Okręgowym Przedsiębiorstwie Remontowo-Montażowym Przemysłu Mleczarskiego w Koszalinie, które m.in. produkowało półki do serów (w celu leżakowania) dla wszystkich mleczarni w kraju. W Mońkach (wówczas chyba białostockie) oddano do użytku supernową mleczarnię i "mój" zakład wyprodukował odpowiednią ilość rzeczonych półek (o ile pamiętam nieco ponad 400 sztuk), które zostały wysłane wcześniej do mleczarni niż stojaki, na których miały być zamocowane. Po wykonaniu stojaków mieliśmy jechać na montaż tych półek. Szkopuł polegał na tym, że przed wysłaniem półek nie wykonaliśmy w nich odpowienich wycięć (tak, żeby pasowały do stojaków) w związku z czym zdecydowano, by razem ze stojakami załadować na samochód piłe taśmową (bo taką wycinało się te gniazda). Jak postanowiono, tak zrobiono. Napieprzyliśmy się przy tym, bo ta piła to strasznie ciężka była - korpus, to był taki, jak mawia Okonek, zarabiasty odlew. Ośmiu chłopa trza było. No i zajeżdżamy na miejsce i co się okazało? Ano dyrekcja mleczarni poganiana przez władze, żeby przyspieszyć produkcję (by ogłosić kolejny sukces- takie czasy były) we własnym zakresie wycięła te gniazda (nawiasem mówiąć, spieprzyli sprawę, bo niezgodnie z dokumentacją) i piła okazała się zbędna. A najśmieszniejsze z tego było to, że piłę musieliśmy zdjąć z wozu, bo była załadowana w ostatniej kolejności i uniemożliwiała dostęp do stojaków. A najgorsze z tego było to, że palant dyrektor nie dał nam kogokolwiek do pomocy, bo spadła by mu produkcja. I w piątkę (tylu nas przyjechało z Koszalina) musieliśmy się zdrowo na........ć z wyciąganiem piły i po wyciagnięciu stojaków drugi raz się zdrowo na........ć, żeby piłę ponownie wetknąć. Tak było... Tak MarcinS, co Ty wiesz o piłach taśmowych. Ha, ha....
MarcinS, strasznie mnie rozbawiłeś. A wiesz dlaczego? Jestem synem stolarza. Ha, ha..., wiesz:"taka piła w pasku zamkniętym w petlę". Ale numer...
Tak a pro pos, podczas wakacji w 1972 roku (dobrze pamiętam, bo olimpiada w Monachium szła) dorabiałem sobie jako stolarz w Okręgowym Przedsiębiorstwie Remontowo-Montażowym Przemysłu Mleczarskiego w Koszalinie, które m.in. produkowało półki do serów (w celu leżakowania) dla wszystkich mleczarni w kraju. W Mońkach (wówczas chyba białostockie) oddano do użytku supernową mleczarnię i "mój" zakład wyprodukował odpowiednią ilość rzeczonych półek (o ile pamiętam nieco ponad 400 sztuk), które zostały wysłane wcześniej do mleczarni niż stojaki, na których miały być zamocowane. Po wykonaniu stojaków mieliśmy jechać na montaż tych półek. Szkopuł polegał na tym, że przed wysłaniem półek nie wykonaliśmy w nich odpowienich wycięć (tak, żeby pasowały do stojaków) w związku z czym zdecydowano, by razem ze stojakami załadować na samochód piłe taśmową (bo taką wycinało się te gniazda). Jak postanowiono, tak zrobiono. Napieprzyliśmy się przy tym, bo ta piła to strasznie ciężka była - korpus, to był taki, jak mawia Okonek, zarabiasty odlew. Ośmiu chłopa trza było. No i zajeżdżamy na miejsce i co się okazało? Ano dyrekcja mleczarni poganiana przez władze, żeby przyspieszyć produkcję (by ogłosić kolejny sukces- takie czasy były) we własnym zakresie wycięła te gniazda (nawiasem mówiąć, spieprzyli sprawę, bo niezgodnie z dokumentacją) i piła okazała się zbędna. A najśmieszniejsze z tego było to, że piłę musieliśmy zdjąć z wozu, bo była załadowana w ostatniej kolejności i uniemożliwiała dostęp do stojaków. A najgorsze z tego było to, że palant dyrektor nie dał nam kogokolwiek do pomocy, bo spadła by mu produkcja. I w piątkę (tylu nas przyjechało z Koszalina) musieliśmy się zdrowo na........ć z wyciąganiem piły i po wyciagnięciu stojaków drugi raz się zdrowo na........ć, żeby piłę ponownie wetknąć. Tak było... Tak MarcinS, co Ty wiesz o piłach taśmowych. Ha, ha....
Tyle wiem o pilach tasmowych, ze moj Ojciec mial stolarnie przez wiele lat, a ja w niej zapychalem i wlasciwie jest to moj pierwszy zawod- to chyba mamy wspolne. Nie mam podstaw wiedziec o Twojej przeszlosci i stad wzielo sie moje opisowe wyjasnienie(chodzilo mi oczywiscie o tasme do pily, a nie cala maszyne, ktorej waga tak Ci dopiekla). Jezeli sie narzucilem z porada to przepraszam, ale nadal nie widze przyczyny twojego cynizmu.
Pozdrawiam
MarcinS
MarcinS
Cynizmu????? Marcin gdzie Ty znajdujesz cynizm? Przeczytałem jeszcze raz i nic takiego nie wyczułem. Zresztą Edmund jest ostatnią osobą na tym forum, którą można posądzić o cynizm. Czytając natomiast wasze wpisy przypomniała mi się historia jak kiedyś, po powrocie z wakacji, na spotkaniu u znajomych opowiadałem sąsiadce przy stole o jeżowcach. Że to takie czarne kolce w wodzie i że trzeba koniecznie kąpać się w butach bo mogą niebezpiecznie ukłuć. Kiedy już sąsiadkę prawie calkowicie uświadomiłem wtedy pani domu poprosiła mnie do kuchni i delikatnie wytłumaczyła że moja rozmówczyni jest doktorem biologii. Miałem się z pyszna a znajomi do dzisiaj przypominają jak to udzielałem korepetycji z jeżowców .....MarcinS pisze:nie widze przyczyny twojego cynizmu.
cygielski nie chciałbym judzić, ale sporo znanych mi osób związanych z historią (w tym ze 2 profesorów) uważa, że conajmniej kilka tego typu wykładów niejakiemu Normanowi Daviesowi by się przydało , jak jest jednak naprawdę niewiem bo mnie to kompletnie nie interesuje
tak na marginesie to ten temat zaczyna w dziwnym kierunku zbaczać, widomo może kiedy zostanie ściągnięta zasłona tajemnicy i dowiemy się co miał na myśli Edmund tytułując wątek Moje Mers-el-Kebir, bo przyznam, że mnie ciekawość zrzera i naprawde niewiele już jej do zjedzenia zostało
tak na marginesie to ten temat zaczyna w dziwnym kierunku zbaczać, widomo może kiedy zostanie ściągnięta zasłona tajemnicy i dowiemy się co miał na myśli Edmund tytułując wątek Moje Mers-el-Kebir, bo przyznam, że mnie ciekawość zrzera i naprawde niewiele już jej do zjedzenia zostało