Czy my kochamy faszystów - polemika
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
- zxcvbnm1971
- Posty: 413
- Rejestracja: pn lut 13 2006, 23:31
http://www.youtube.com/watch?v=Ne9pC9wC0kc
Tak powstają takie artykuły. Węszą tanią sensację, byle tylko przykuć uwagę czytelnika (niezbyt zresztą rozgarniętego). A różne dziś niepoprawne politycznie motywy heraldyczne powstało długo przed narodzeniem Hitlera. Symbolem podhalańczyków przed szarotką co było? Logiczne jest wyeliminowanie swastyki, gdyż kojarzy się ze strasznymi zbrodniami, ale nie ma co popadać w przesadę i czepiać się wszystkiego, co miało coś wspólnego z tamtymi ludźmi, twu, zwierzętami. "Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Parę lat temu Honda musiała w Europie zrezygnować z nazwy Walkiria, którą nadano jednemu z modeli motocykli, tylko dlatego, że banda zakutych łbów gdzieś przeczytała, że Hitler pasjonował się mitologią germańską i oskarżyła producenta o sympatie nazistowskie. No przecież to jest chore.
Tak powstają takie artykuły. Węszą tanią sensację, byle tylko przykuć uwagę czytelnika (niezbyt zresztą rozgarniętego). A różne dziś niepoprawne politycznie motywy heraldyczne powstało długo przed narodzeniem Hitlera. Symbolem podhalańczyków przed szarotką co było? Logiczne jest wyeliminowanie swastyki, gdyż kojarzy się ze strasznymi zbrodniami, ale nie ma co popadać w przesadę i czepiać się wszystkiego, co miało coś wspólnego z tamtymi ludźmi, twu, zwierzętami. "Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Parę lat temu Honda musiała w Europie zrezygnować z nazwy Walkiria, którą nadano jednemu z modeli motocykli, tylko dlatego, że banda zakutych łbów gdzieś przeczytała, że Hitler pasjonował się mitologią germańską i oskarżyła producenta o sympatie nazistowskie. No przecież to jest chore.
Nie.zxcvbnm1971 pisze:
Tak powstają takie artykuły. Węszą tanią sensację, byle tylko przykuć uwagę czytelnika (niezbyt zresztą rozgarniętego).
Według Ciebie umieszczenie znaku Leibstandarte SS na pojeździe SZ RP to tania sensacja?? Wydarzenie było głośne (nie tylko w gazecie na F) - bo bardzo poważne.W amii (wg słów znajomka będącego ówcześnie w PKW), "zrobił się dym" i "ktoś oberwał". I zapewniam Cię, że nie wymalował tego sierżant z piętnastoletnią wysługą, tylko jakiś młody gamoń, któremu "coś się wydawało".
W kwestii tego "motywu heraldycznego" ,nie ma to żadnego znaczenia.A różne dziś niepoprawne politycznie motywy heraldyczne powstało długo przed narodzeniem Hitlera.
W tej konkretnej sytuacji należy się czepiać.Symbolem podhalańczyków przed szarotką co było? Logiczne jest wyeliminowanie swastyki, gdyż kojarzy się ze strasznymi zbrodniami, ale nie ma co popadać w przesadę i czepiać się wszystkiego, co miało coś wspólnego z tamtymi ludźmi, tfu, zwierzętami.
Tu racja (choć w rzeczonej sprawie - nie ma to znaczenia). Na podobnej zasadzie należałoby zabronić wyświetlania filmu "Czas apokalipsy" ze względu na "Lot Walkirii" Wagnera, a jego samego - zbanować, mówiąc językiem internauty."Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Parę lat temu Honda musiała w Europie zrezygnować z nazwy Walkiria, którą nadano jednemu z modeli motocykli, tylko dlatego, że banda zakutych łbów gdzieś przeczytała, że Hitler pasjonował się mitologią germańską i oskarżyła producenta o sympatie nazistowskie. No przecież to jest chore.
Mały resercz na Allegro.
W dziale "kolekcje", zapytanie:
wehrmacht - 4 strony wyników (183 przedmioty)
waffen SS - 3 strony wyników (150 przedmiotów)
NSDAP - 1 strona wyników (37 przedmiotów)
Na szczęście zapytanie "WP" daje podobną liczbę wyników (nieco mniejszą niż ww sumarycznie). A zapytanie "US Army" skutkuje aż 17 stronami i 850 przedmiotami.
Co nie podważa mojej teorii. Twierdzę bowiem, że w tym biednym kraju, gwarantem zbytu jest między innymi umieszczenie na produkcie swastyki, czarnego krzyża, wrony - czyli symboli III Rzeszy oraz jej Sił Zbrojnych.
Pewna część narodu, o określonym przedziale wiekowym to, powtarzam jeszcze raz, pospolite głupki. Niedouczone na dodatek.
- zxcvbnm1971
- Posty: 413
- Rejestracja: pn lut 13 2006, 23:31
Rzetelny dziennikarz powinien zaczerpnąć opinii wykwalifikowanego znawcy tematu i jeżeli ten potwierdził by że ów motyw był tylko emblematem dywizji SS i nie występował wcześniej w innej roli, wówczas niech pisze artykuł i żąda wyjaśnienia sprawy. Ale w tym wypadku widać, że nie przyłożył się należycie do zbadania tematu i na podstawie doniesienia "miłośnika heraldyki wojskowej" napisał artykuł byle tylko zdążyć przed konkurencją. Nie zaprzeczam, że miał rację, ale zrobione to zostało po łebkach a takiego podejścia nie potrafię tolerować. Może dlatego z obrzydzeniem patrzę na podobne pozycje prasowe.strk pisze:Według Ciebie umieszczenie znaku Leibstandarte SS na pojeździe SZ RP to tania sensacja??
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
To według mnie ważny taemat. Przy tym złożony.
Fascynacja np. samolotem, zahacza często, gęsto o zainteresowanie pilotem, a stąd już tylko krok do relatywizacji historii. Ja wiem, oczywiście, że na te sprawy można patrzeć z różnego kąta i nie są one proste i czarno białe. Tym bardziej warto na nie uważać przy publicznej prezentacji modelu. Ilu modelarzy zadowala się umownym założeniem, że dany niemiecki as był po prostu pilotem, a wszyscy piloci to jedna rodzina? Ja głupio czułbym się gdyby okazało się, że pokazałem model samolotu, którym latał koleżka co to sobie urozmaicał wieczory strzelaniem z Lugera do żydowskich dziewczynek na przykład. Albo choćby zabił Eugeniusza Horbaczewskiego. A jakoś nie chce mi się przeszukiwać bibliografii w poszukiwaniu rycerzy bez skazy z Luftwaffe. Tym bardziej, że współczesne RODZIME publikacje są nimi podejrzanie wypełnione. A i zwykła galeria na forum jest niczym innym jak publiczną prezentacją. Moim zdaniem warto ją okrasić stosownym komentarzem, bo samolot tym różni się od innych, anonimowych rodzajów uzbrojenia, że te niezwykle rzadko bywają ozdobione indywidualnymi oznaczeniami określonego człowieka, że o politycznych i ideologicznych, jak nie patrzeć, oznaczeniach państwowych nie wspomnę...
Nadmierna fascynacja niemieckim sprzętem okraszona różnymi, pieszczotliwymi nazwami zamiennymi typu 'tygrysiątko' budzi we mnie lekką niechęć, podobnie jak bezmyślne odtwarzanie scen śmierci na wojnie z komentarzami w stylu ' ten z urwaną nogą jest niezły - dałbym więcej flaków'. I jednym tchem można wymienić kolegę z innego forum, który w imię durnej interpretacji pacyfizmu albo z jakiejś dziecinnej przekory zrównuje lotników i personel Polskich Sił Powietrznych ze zwyrodniałymi mordercami. Może takie forum hobbystyczne to pół biedy, tylko jak nam wtedy narzekać, że naród modelarstwo ma głęboko w dupie. Albo traktujemy się sami jako zaścianek albo trzymamy standardy jak trzeba!
I jeszcze jedno. moja teściowa we wrześniu 1939 szła w kolumnie uciekinierów do Warszawy. Dwa razy kolumnę ostrzelały niemieckie samoloty. W Warszawie cała rodzina nie spała w jakimś kościele tylko dlatego, że zwyczajnie nie było już w nim miejsca. Rano z kościoła zostały tylko ruiny. Trafiła weń bomba lotnicza. To jak miałbym zabrać tę moją teściową na wystawę modelarską, gdzie większość samolotów ma hakenkreutze na statecznikach. Jak wytłumaczyć dziadkowi, który w młodości nosił amunicję w powstaniu dlaczego większość pojazdów na wystawie to panzerkampfwageny a nie czołgi. Głupio nawet zaprosić ich na taki konkurs. Bo co, wciskać im kit, jak to robił młodzieniec ze znanego, polskiego filmu kiedy tłumaczył tacie, że on jak się tak napatrzy na tę Jadźkę to rozpali w sobie jeszcze większą nienawiść?! ;o) Nawet Pawlak nie uwierzył.
I kiedy za dziesięć lat znikną już teściowe i powstańcy, to czy wraz z nimi odejdzie też problem? Czy może właśnie tym bardziej nabierze wagi!
Uważam, że warto brać te aspekty pod uwagę publicznie prezentując modele. Vis, czy Schmeisser itp są jak siekiera - nie mają oznaczeń o wymowie politycznej. Nie mają też indywidualnych cech przypisujących je konkretnemu człowiekowi. Gdyby jednak tak było to bardzo mocno zastanawiałbym się nad tym jak przygotować publiczną prezentację np. Parabellum pana Mengele. I za nic nie napisałbym czegoś w stylu 'Parabelka wujka Józka'. Teoretyczna anonimowość większości modeli jest trochę niepokojąca. No bo robisz sobie model , pokazujesz i nagle dostajesz maila, że tym samolotem latał znany ze zwyrodnienia nazista. Ja to oczywiście wszystko przejaskrawiam ale zasada wg mnie istnieje. Tylko trudno jest wyłapać właściwą granicę. Nie znaczy to jednak, że ona nie istnieje.
Nic złego nie ma w fascynacji focke wulfem, czy tygrysem. Uważam jednak, że taka pasja wiąże człowieka z dodatkowymi okolicznościami, na które warto zwrócić uwagę. Nie będzie miał takich problemów hobbysta zakochany w spitfire'ach. Ja też ich nie mam osobiście ale jako się rzekło - temat ciekawy i dotyka mnie biernie.
Oczywiście nie jest żadnym rozwiązaniem udawanie, że nie było nigdy tygrysów, czy PZLi z krzyżami. Podobnie jak udawanie, że czarna swastyka na ogonie modelu samolotu jest symbolem bez znaczenia. To są maszyny do zabijania, OK. Z punktu widzenia kosmity z kosmosu może nie być różnicy między bombardierem z polskiego Wellingtona, a jego odpowiednikiem z Heinkla. Jednak tu i teraz taki znak równości postawiony w stylu wspomnianego kolegi z innego forum to wstyd zwykły jest.
Jedne maszyny zabijały bu zniszczyć nasz świat mój i Twój; inne by go ocalić. Trzeba pokazywać jedne i drugie ale nie wolno zapominać o tym fakcie.
Dlatego martwi mnie, że tye publikacji i pokazywanych modeli w ostatnich czasach jest związana z nazizmem, a jeszcze bardziej martwi mnie ton tekstów zupełnie pomijający ten aspekt. Może to rodzaj samousprawiedliwienia bo nie sądzę by ktoś długo wytrwał przy budowie hitlerowskich konstrukcji gdyby przy każdej z nich borykał się z historycznym kontekstem . Mimo to powinno tak być. To są właśnie te dodatkowe okoliczności, z którymi trzeba się liczyć przy takiej pasji. Ja nie chodzę i nie jęczę, że walnąłem na torze. Zbieram sprzęta do kupy i dalej idę ogniem ze świadomością, że pewnie walnę znowu. Trudno, to jest w pakiecie tej zabawy ;o) .
Fascynacja np. samolotem, zahacza często, gęsto o zainteresowanie pilotem, a stąd już tylko krok do relatywizacji historii. Ja wiem, oczywiście, że na te sprawy można patrzeć z różnego kąta i nie są one proste i czarno białe. Tym bardziej warto na nie uważać przy publicznej prezentacji modelu. Ilu modelarzy zadowala się umownym założeniem, że dany niemiecki as był po prostu pilotem, a wszyscy piloci to jedna rodzina? Ja głupio czułbym się gdyby okazało się, że pokazałem model samolotu, którym latał koleżka co to sobie urozmaicał wieczory strzelaniem z Lugera do żydowskich dziewczynek na przykład. Albo choćby zabił Eugeniusza Horbaczewskiego. A jakoś nie chce mi się przeszukiwać bibliografii w poszukiwaniu rycerzy bez skazy z Luftwaffe. Tym bardziej, że współczesne RODZIME publikacje są nimi podejrzanie wypełnione. A i zwykła galeria na forum jest niczym innym jak publiczną prezentacją. Moim zdaniem warto ją okrasić stosownym komentarzem, bo samolot tym różni się od innych, anonimowych rodzajów uzbrojenia, że te niezwykle rzadko bywają ozdobione indywidualnymi oznaczeniami określonego człowieka, że o politycznych i ideologicznych, jak nie patrzeć, oznaczeniach państwowych nie wspomnę...
Nadmierna fascynacja niemieckim sprzętem okraszona różnymi, pieszczotliwymi nazwami zamiennymi typu 'tygrysiątko' budzi we mnie lekką niechęć, podobnie jak bezmyślne odtwarzanie scen śmierci na wojnie z komentarzami w stylu ' ten z urwaną nogą jest niezły - dałbym więcej flaków'. I jednym tchem można wymienić kolegę z innego forum, który w imię durnej interpretacji pacyfizmu albo z jakiejś dziecinnej przekory zrównuje lotników i personel Polskich Sił Powietrznych ze zwyrodniałymi mordercami. Może takie forum hobbystyczne to pół biedy, tylko jak nam wtedy narzekać, że naród modelarstwo ma głęboko w dupie. Albo traktujemy się sami jako zaścianek albo trzymamy standardy jak trzeba!
I jeszcze jedno. moja teściowa we wrześniu 1939 szła w kolumnie uciekinierów do Warszawy. Dwa razy kolumnę ostrzelały niemieckie samoloty. W Warszawie cała rodzina nie spała w jakimś kościele tylko dlatego, że zwyczajnie nie było już w nim miejsca. Rano z kościoła zostały tylko ruiny. Trafiła weń bomba lotnicza. To jak miałbym zabrać tę moją teściową na wystawę modelarską, gdzie większość samolotów ma hakenkreutze na statecznikach. Jak wytłumaczyć dziadkowi, który w młodości nosił amunicję w powstaniu dlaczego większość pojazdów na wystawie to panzerkampfwageny a nie czołgi. Głupio nawet zaprosić ich na taki konkurs. Bo co, wciskać im kit, jak to robił młodzieniec ze znanego, polskiego filmu kiedy tłumaczył tacie, że on jak się tak napatrzy na tę Jadźkę to rozpali w sobie jeszcze większą nienawiść?! ;o) Nawet Pawlak nie uwierzył.
I kiedy za dziesięć lat znikną już teściowe i powstańcy, to czy wraz z nimi odejdzie też problem? Czy może właśnie tym bardziej nabierze wagi!
Uważam, że warto brać te aspekty pod uwagę publicznie prezentując modele. Vis, czy Schmeisser itp są jak siekiera - nie mają oznaczeń o wymowie politycznej. Nie mają też indywidualnych cech przypisujących je konkretnemu człowiekowi. Gdyby jednak tak było to bardzo mocno zastanawiałbym się nad tym jak przygotować publiczną prezentację np. Parabellum pana Mengele. I za nic nie napisałbym czegoś w stylu 'Parabelka wujka Józka'. Teoretyczna anonimowość większości modeli jest trochę niepokojąca. No bo robisz sobie model , pokazujesz i nagle dostajesz maila, że tym samolotem latał znany ze zwyrodnienia nazista. Ja to oczywiście wszystko przejaskrawiam ale zasada wg mnie istnieje. Tylko trudno jest wyłapać właściwą granicę. Nie znaczy to jednak, że ona nie istnieje.
Nic złego nie ma w fascynacji focke wulfem, czy tygrysem. Uważam jednak, że taka pasja wiąże człowieka z dodatkowymi okolicznościami, na które warto zwrócić uwagę. Nie będzie miał takich problemów hobbysta zakochany w spitfire'ach. Ja też ich nie mam osobiście ale jako się rzekło - temat ciekawy i dotyka mnie biernie.
Oczywiście nie jest żadnym rozwiązaniem udawanie, że nie było nigdy tygrysów, czy PZLi z krzyżami. Podobnie jak udawanie, że czarna swastyka na ogonie modelu samolotu jest symbolem bez znaczenia. To są maszyny do zabijania, OK. Z punktu widzenia kosmity z kosmosu może nie być różnicy między bombardierem z polskiego Wellingtona, a jego odpowiednikiem z Heinkla. Jednak tu i teraz taki znak równości postawiony w stylu wspomnianego kolegi z innego forum to wstyd zwykły jest.
Jedne maszyny zabijały bu zniszczyć nasz świat mój i Twój; inne by go ocalić. Trzeba pokazywać jedne i drugie ale nie wolno zapominać o tym fakcie.
Dlatego martwi mnie, że tye publikacji i pokazywanych modeli w ostatnich czasach jest związana z nazizmem, a jeszcze bardziej martwi mnie ton tekstów zupełnie pomijający ten aspekt. Może to rodzaj samousprawiedliwienia bo nie sądzę by ktoś długo wytrwał przy budowie hitlerowskich konstrukcji gdyby przy każdej z nich borykał się z historycznym kontekstem . Mimo to powinno tak być. To są właśnie te dodatkowe okoliczności, z którymi trzeba się liczyć przy takiej pasji. Ja nie chodzę i nie jęczę, że walnąłem na torze. Zbieram sprzęta do kupy i dalej idę ogniem ze świadomością, że pewnie walnę znowu. Trudno, to jest w pakiecie tej zabawy ;o) .
- greatgonzo
- Posty: 295
- Rejestracja: pt lis 30 2007, 22:45
- Lokalizacja: Giżycko
- x 12
Ten "oświecony myśliciel" raczył wydalić swój osąd, bodaj w dyskusji o modelu Bf-110 z MM (www.konradus.pl, strona 8 tematu) przedstawiającym jakoby samolot pilota znanego z zamiłowania do rozstrzeliwania wrogich (czyt. alianckich) pilotów na spadochronach.greatgonzo pisze:I jednym tchem można wymienić kolegę z innego forum, który w imię durnej interpretacji pacyfizmu albo z jakiejś dziecinnej przekory zrównuje lotników i personel Polskich Sił Powietrznych ze zwyrodniałymi mordercami. Może takie forum hobbystyczne to pół biedy, tylko jak nam wtedy narzekać, że naród modelarstwo ma głęboko w dupie. Albo traktujemy się sami jako zaścianek albo trzymamy standardy jak trzeba!
Przeczytałem i ręce mi opadły. Postawienie znaku równości między pilotami Aliantów, a tymi w służbie III Rzeszy (nawet/zwłaszcza w kontekscie wspomnianego czynu) to... chyba nawet nie ćwierćinteligencja.
To żenujące.
Padło również stwierdzenie, że na wojnie nie ma reguł i kodeksu etycznego. Otóż, zapewniam, że są - różnie natomiast przestrzegane. Ale cóż ja mogę wiedzieć, na tamtejszym foum przecież sami weterani. O czym poniżej.
Kolejne "genialne" stwierdzenie, cyt: "Trzeba wiedziec ze czlowiek na wojnie zmienia sie w zwierze". Ciekaw jestem, na ilu to wojnach autor postu był, żeby mieć podstawy do takiego stwierdzenia. Opowiedź jest jasna: nie był na żadnej i wypisuje bzdury. Czy żołnierzy WP wracających z Afganu i Iraku też nazwie zwierzętami??
Trochę zszedłem z głównego tematu, ale skoro już wspomniałeś o czarnym forum, to i ja nie mogłem się powstrzymać. Tym bardziej, że impulsem do wstawienia foto na nasze forum, była właśnie ta dyskusja o wrześniowym numerze MM.
W całości zgadzam się z Twoim postem.
-
- Posty: 22
- Rejestracja: ndz lip 26 2009, 22:10
A ja chciałbym tylko zwrócić uwagę, że naturalna jest fascynacja uzbrojeniem i wojskiem wroga. Szczególnie jeśli wróg ten jest potężny i trudny do pokonania.
Warto spojrzeć jaki wpływ na sposób ubierania się i uzbrojenie Rzeczpospolitej miały wojny z Turcją w XVII wieku, jaki wpływ na stroje w Rosji miały wojny z Napoleońską Francją (i vice versa).
Nie przez przypadek obecnie najwięcej chyba fascynatów Wehrmachtu jest obecnie w Rosji.
Na tą, zupełnie naturalną fascynację nakłada się obowiązujący przez 50 lat absolutny zakaz publikowania materiałów o Wehrmachcie. W krajach zachodniej Europy armia III Rzeszy nie była tak demonizowana jak u nas - prowadzono dogłębne badania, realizowano wspólne objazdy historyczno-wojskowe. W efekcie fascynacja o której mówię dawno się wyczerpała. U nas natomiast rozbudzano i wykorzystywano nienawiść pomiędzy nami i Niemcami w celach politycznych. W efekcie, po roku 89 mamy solidne odbicie w drugą stronę.
Nie zamierzam usprawiedliwiać zbrodni Wehrmachtu czy Waffen-SS, ale daleki jestem od siania paniki na temat zainteresowania tymi formacjami.
Wojna rzeczywiście rozbudza najniższe instynkty, w dodatku II wś bardzo zmieniała się w czasie. Relacje pomiędzy żołnierzami obu stron były inne w 1939 czy w 1940, a zupełnie inne w 1944 czy 1945. Na początku wojny wszystkie strony stać było na rycerskie zachowania, w miarę upływu czasu mordowania jeńców, strzelania do pilotów itp było coraz więcej.
Poza jakimiś skrajnymi przypadkami modelarze zajmują się dokumentowaniem techniki w sposób atrakcyjny wizualnie i angażujący widza. Nic dziwnego, że wybierają obiekty ciekawe techniczne, o interesujących malowaniach i takie których historia zainteresuje widza.
Nie ma to nic wspólnego z "kochaniem" nazistów, czy Sowietów.
Pozdrawiam
Krzysiek
Warto spojrzeć jaki wpływ na sposób ubierania się i uzbrojenie Rzeczpospolitej miały wojny z Turcją w XVII wieku, jaki wpływ na stroje w Rosji miały wojny z Napoleońską Francją (i vice versa).
Nie przez przypadek obecnie najwięcej chyba fascynatów Wehrmachtu jest obecnie w Rosji.
Na tą, zupełnie naturalną fascynację nakłada się obowiązujący przez 50 lat absolutny zakaz publikowania materiałów o Wehrmachcie. W krajach zachodniej Europy armia III Rzeszy nie była tak demonizowana jak u nas - prowadzono dogłębne badania, realizowano wspólne objazdy historyczno-wojskowe. W efekcie fascynacja o której mówię dawno się wyczerpała. U nas natomiast rozbudzano i wykorzystywano nienawiść pomiędzy nami i Niemcami w celach politycznych. W efekcie, po roku 89 mamy solidne odbicie w drugą stronę.
Nie zamierzam usprawiedliwiać zbrodni Wehrmachtu czy Waffen-SS, ale daleki jestem od siania paniki na temat zainteresowania tymi formacjami.
Wojna rzeczywiście rozbudza najniższe instynkty, w dodatku II wś bardzo zmieniała się w czasie. Relacje pomiędzy żołnierzami obu stron były inne w 1939 czy w 1940, a zupełnie inne w 1944 czy 1945. Na początku wojny wszystkie strony stać było na rycerskie zachowania, w miarę upływu czasu mordowania jeńców, strzelania do pilotów itp było coraz więcej.
Poza jakimiś skrajnymi przypadkami modelarze zajmują się dokumentowaniem techniki w sposób atrakcyjny wizualnie i angażujący widza. Nic dziwnego, że wybierają obiekty ciekawe techniczne, o interesujących malowaniach i takie których historia zainteresuje widza.
Nie ma to nic wspólnego z "kochaniem" nazistów, czy Sowietów.
Pozdrawiam
Krzysiek
Kompleks ofiary raczej, a nie zakaz publikowania materiałów. Tym bardziej, że właśnie w Rosji ugrupowania neonazistowskie to norma.krzy65siek pisze:A ja chciałbym tylko zwrócić uwagę, że naturalna jest fascynacja uzbrojeniem i wojskiem wroga. Szczególnie jeśli wróg ten jest potężny i trudny do pokonania. (...)Nie przez przypadek obecnie najwięcej chyba fascynatów Wehrmachtu jest obecnie w Rosji.
Na tą, zupełnie naturalną fascynację nakłada się obowiązujący przez 50 lat absolutny zakaz publikowania materiałów o Wehrmachcie.(...)
Pozostaje taka nadzieja.Nie ma to nic wspólnego z "kochaniem" nazistów, czy Sowietów.
Pozdrawiam
Krzysiek
Krzysiek, tylko z zewnątrz nie każdy rozumie modelarstwo jako hobby często o podłożu technicznym. Widzą hakenkrojca i wpadają w panike. Doszukują się drugiego dna i najlepiej by chcieli zakazać. Tak samo z rekontrukcjami.
Wiadomo zawsze sie znajdują przypadki szczególne.
Mnie troche przeraza próba przedstawiania historii na siłę obiektywnie. Wg mnie tu nie powinno tu być miejsca na poprawność polityczną. Słowa typu Ojczyzna, patriotyzm i tak całkiem wyszły ze słownika. Daleki jestem od nacjonalistycznych poglądów, ale np amerykanom zazdroszcze że jak reagują na widok flagi, każdy zna hymn, a amerykańskie filmy pokazują amerykańskich bohaterów a nie są kinem moralnego niepokoju, rozliczeniem z przeszłością. U nas śmieją się Pearl Harbor i powiewającej amerykańskiej flagi w połowie ujęć, a to z nas się powinniśmy śmiać (a raczej płakać) że nie możemy nakręcić porządnego filmu o 39, pilotach, marynarzach czy Maczku.
Dzieki takiemu myśleniu połączonemu z tzw poprawnością polityczną dla niektórych Wittmann to bohater i stawiają znak równości między zbrodniami agresorów i podobnymi przypadkami wśród aliantów.
Spłycając to można porównać do "lania po mordzie". Generalnie to raczej zła rzecz, ale nie równałbym tej czynności w wykonaniu np dresa napadajacego na kogos i takiej samej odpowiedzi ze strony broniącego się.
Porównując jakieś tam epizody wyrwane z kontekstu, trzeba zawsze widzieć całość - kto zaczął, kto się bronił, kto znienacka napadł i zabił często całe rodziny, kto próbuje pokonać agresora. Nie ma znaku równości. Niemcy napadli, my sie broniliśmy. Oni robili źle, my dobrze. I nie ma co sie zastanawiać. Nie będę płakał po Dreźnie bo pamietam kto był w agresorem w Wieluniu, Warszawie, Frampolu, Londynie i Coventry. Nie będę płakał po Gustlofie, (którego zatopienie uważam za całkowicie zgodne ze sztuką wojenną) bo pamiętam te wszystkie statki i okręty zatopione przez wilcze stada. A właściwie to nie wiem czy mogę powiedziec że pamietam, bo tyle ich było że chyba nikt nawet setnej czesci z nazwy nie pamieta...
Niestety media coraz częściej pokazują historie próbując wyczyścić ją z emocji. A to nie może być dobre, bo przeciez ta historia właśnie z różnych emocji sie tworzyła. To nie matematyka.
Nie będę szukał rycerzy w Lufwaffe, Werhmachcie i reszcie bo jestem Polakiem i dla mnie ważne że strzelali w naszych. A czy Niemiec latał z szyderczym uśmiechem czy ze wzrokiem pełnym szacunku i współczucia dla ofiar, to trafionemu polskiemu pilotowi, czy piechurowie chyba bez różnicy...
Wiadomo zawsze sie znajdują przypadki szczególne.
Mnie troche przeraza próba przedstawiania historii na siłę obiektywnie. Wg mnie tu nie powinno tu być miejsca na poprawność polityczną. Słowa typu Ojczyzna, patriotyzm i tak całkiem wyszły ze słownika. Daleki jestem od nacjonalistycznych poglądów, ale np amerykanom zazdroszcze że jak reagują na widok flagi, każdy zna hymn, a amerykańskie filmy pokazują amerykańskich bohaterów a nie są kinem moralnego niepokoju, rozliczeniem z przeszłością. U nas śmieją się Pearl Harbor i powiewającej amerykańskiej flagi w połowie ujęć, a to z nas się powinniśmy śmiać (a raczej płakać) że nie możemy nakręcić porządnego filmu o 39, pilotach, marynarzach czy Maczku.
Dzieki takiemu myśleniu połączonemu z tzw poprawnością polityczną dla niektórych Wittmann to bohater i stawiają znak równości między zbrodniami agresorów i podobnymi przypadkami wśród aliantów.
Spłycając to można porównać do "lania po mordzie". Generalnie to raczej zła rzecz, ale nie równałbym tej czynności w wykonaniu np dresa napadajacego na kogos i takiej samej odpowiedzi ze strony broniącego się.
Porównując jakieś tam epizody wyrwane z kontekstu, trzeba zawsze widzieć całość - kto zaczął, kto się bronił, kto znienacka napadł i zabił często całe rodziny, kto próbuje pokonać agresora. Nie ma znaku równości. Niemcy napadli, my sie broniliśmy. Oni robili źle, my dobrze. I nie ma co sie zastanawiać. Nie będę płakał po Dreźnie bo pamietam kto był w agresorem w Wieluniu, Warszawie, Frampolu, Londynie i Coventry. Nie będę płakał po Gustlofie, (którego zatopienie uważam za całkowicie zgodne ze sztuką wojenną) bo pamiętam te wszystkie statki i okręty zatopione przez wilcze stada. A właściwie to nie wiem czy mogę powiedziec że pamietam, bo tyle ich było że chyba nikt nawet setnej czesci z nazwy nie pamieta...
Niestety media coraz częściej pokazują historie próbując wyczyścić ją z emocji. A to nie może być dobre, bo przeciez ta historia właśnie z różnych emocji sie tworzyła. To nie matematyka.
Nie będę szukał rycerzy w Lufwaffe, Werhmachcie i reszcie bo jestem Polakiem i dla mnie ważne że strzelali w naszych. A czy Niemiec latał z szyderczym uśmiechem czy ze wzrokiem pełnym szacunku i współczucia dla ofiar, to trafionemu polskiemu pilotowi, czy piechurowie chyba bez różnicy...
Nie wierze, przeciez ostatnio czytałem na forum jak dyskutowali o ksiażkach pewnego autora, w których pisze ze Niemcy tak nie robili. Pewnie wydawało jej sie... (sarkazm mode off)greatgonzo pisze: I jeszcze jedno. moja teściowa we wrześniu 1939 szła w kolumnie uciekinierów do Warszawy. Dwa razy kolumnę ostrzelały niemieckie samoloty.