Problemy modelarsko-egzystencjalne z wątku "blaszki ...

Hyde Park czyli "magiel" ale w granicach rozsądku

Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.

ODPOWIEDZ
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Problemy modelarsko-egzystencjalne

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Myślę, że i Wujek Andrzej i Bosman mają rację. Indywidualne drogi „poprzez modelarstwo” są bardzo różne. Mnie np. jakoś przez cały czas od momentu sklejenia pierwszego modelu udawało się robić kolejne (nawet podczas odbywania służby wojskowej coś sobie lepiłem). Ale do prawdziwego „dojrzałego modelarstwa” drogę miałem długą. Przećwiczyłem trochę pływających, trochę latających, by wreszcie skupić się na redukcji plastikowej. I poważne podejście do tej dziedziny modelarstwa zawiodło mnie aż do Skrzydlatej Polski i AeroPlana. Jest również tak – dostaję w prywatnej korespondencji wiele maili od modelarzy – że dopiero po przerwie na naukę i jakieś ustawienie się w życiu ludzie wracają do swej dziecięcej pasji. Realizują ją już inaczej, „ze spokojem”, z dojrzałym podejściem do problemów technologicznych, z bardziej konkretną wizją, co w tym modelarstwie chcą osiągnąć. Jedni pozostają w typowo kolekcjonerskim nurcie, u innych rodzi się pasja rywalizacji konkursowej. Najważniejsze jest jednak to, że robią modele, a czasami udaje się im do modelarskiej pasji zarazić również dzieci. I tak się to kręci. Niektórzy, choć rezygnują z modelarstwa, znajdują sobie w życiu wiele ciekawych zajęć (a nawet zawód), w których bardzo przydają się umiejętności modelarskie. Już prawie „wyświechtanym” przykładem jest stwierdzenie, że wśród konstruktorów lotniczych, okrętowych, szkutniczych, pilotów, marynarzy itd., wielu to dawni modelarze. Dlatego dziwi mnie ogromnie, że po 1989 roku rozmaite władze odpowiedzialne za edukację (na różnych jej instytucjonalnych poziomach) tak infantylnie odpuściły sobie wspieranie modelarstwa jako BARDZO EFEKTYWNEJ formy edukacji politechnicznej!. Komuś po prostu wtedy zabrakło wyobraźni, myślenia kategoriami wartości społecznych, kulturowych etc. DZIWI MNIE JESZCZE BARDZIEJ, ŻE NADAL W KOLEJNYCH WŁADZACH NIEMA CZŁOWIEKA, KTÓRY DOSTRZEGŁBY KORZYŚCI „ZAINWESTOWANIA” NA POWRÓT W MODELARSTWO, CHOĆBY POPRZEZ STWORZENIE PREFERENCJI DO ROZWOJU SZKOLNYCH MODELARNI.
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Bryska Andrzej
Posty: 19
Rejestracja: czw lip 19 2007, 10:15
Lokalizacja: Olsztyn

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Bryska Andrzej »

Napisałeś Andrzeju, że dziwi Cię, że w kolejnych, nowych władzach nie ma ludzi, którzy dostrzegliby korzyści inwestowania w modelarstwo.
Jedną z odpowiedzi sam już udzieliłeś: infantylizm samych modelarzy, którzy jak by nie było poważną dziedzinę spłycają do poziomu li tylko zabawy.
Drugą z przyczyn, jak mi się wydaje, jest brak ludzi, "którym chce się chcieć". A chodzi mi nie tylko o ludzi związanych z modelarniami, ale o tych zwanych decydentami.
Nawet nie śmiem twierdzić, że jestem w stanie ruszyć bryłę z posad Świata, ale wydaje mi sie, że mając opracowany sposób działania (nie "na sztywno") i realizując kolejne kroki, możemy pokazać ludziom niekoniecznie zorientowanym o co tak do końca w tym modelarstwie chodzi, że nasze działania marzenia to coś więcej niż zabawa, że ta praca ma cel i sens. W tym miejscu należałoby wrócić do postu Kazia.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
ZzB
Posty: 252
Rejestracja: śr paź 15 2003, 11:57
Lokalizacja: Reda k/Gdyni

Re: Problemy modelarsko-egzystencjalne

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: ZzB »

Andrzej Ziober pisze: Już prawie „wyświechtanym” przykładem jest stwierdzenie, że wśród konstruktorów lotniczych, okrętowych, szkutniczych, pilotów, marynarzy itd., wielu to dawni modelarze. Dlatego dziwi mnie ogromnie, że po 1989 roku rozmaite władze odpowiedzialne za edukację (na różnych jej instytucjonalnych poziomach) tak infantylnie odpuściły sobie wspieranie modelarstwa jako BARDZO EFEKTYWNEJ formy edukacji politechnicznej!.
A mnie jakoś nie dziwi.
Modelarstwo niesamowicie rozwija wyobraźnię i to nie tylko techniczną, uczy patrzenia nieszablonowego i przede wszystkim uczy myślenia jako takiego. Konsekwencją jest rozwój człowieka, który ma ...własne zdanie.

Wcześniej siłą napędową modelarstwa było wychowanie paramilitarne młodzieży. Gdy to się skończyło a największy wpływ na życie przeciętnego człowieka zaczęli mieć politycy zapatrzeni we własne stołki - rozwój intelektualny społeczeństwa przestał być pożądany a wręcz w mniejszym lub większym stopniu tłumiony. Ciemny lud wszystko kupi.

W "innym" świecie motorem wszelkich działań rozwijających zmysł politechniczny jest kapitał - firmy szukają wysoko kwalifikowanych pracowników bo to znacząco wpływa na ich zyski. Wystarczy popatrzeć kto funduje stypendia, kto jest animatorem różnych projektów już na poziomie szkoły średniej o studiach wyższych nie wspominając (swego czasu opadła mi szczęka jak zobaczyłem grupkę japońskich nastolatków rozwiązujących problem sterowania robotami). U nas kapitału nie ma. Biznesmeni są traktowani jak krwiopijcy i oszuści - co akurat nie dziwi, bo środowisko prawno-gospodarcze promuje drapieżników a nie zwykłych pracusiów.
Tak więc problem modelarstwa jest po prostu odzwierciedleniem problemów społeczeństwa, postaw typu "mi-sie-należy", błędnie pojmowanej solidarności społecznej i urawniłowki.
Dopóki to się nie zmieni, dopóty propagowanie modelarstwa będzie pracą nieomal organiczną - i to bez względu na to czy nazwiemy je pasją czy zabawą.
I to tyle.
O pomocy państwowych instytucji można spokojnie zapomnieć.
Cokolwiek można zacząć klecić dopiero na poziomie gmin, czasami szkół (o ile dyrektor szkoły jest nauczycielem z powołania a nie z nadania - przykład Gdańsk Osowa) albo przy wsparciu prywatnych firm (gdy trafi się szczęśliwie na prezesa, który był/jest czynnym modelarzem - przykład Wejherowo).
Żeby zmiany zaczęły być widoczne musi wymrzeć jedno (niestety to nasze) pokolenie a decyzje zaczną podejmować nasze dzieci.
Jak ich wychowamy tak będziemy mieli :) Ojciec modelarz, poza tym, ze jest modelarzem musi być przede wszystkim ojcem. Wtedy pasja będzie pomalutku wsiąkać. Jak się uda - to również w kilku kolegów. Ale to wymaga spokoju i systematyczności.
Na skróty nic nie wyjdzie.
Jak przy modelu :)
Pozdrowionka
ZzB

..no bo skończyłem zamiatać pierwszą połowę pierwszej płyty...odsapnę nieco... i skończę drugą połowę pierwszej.
mr.jaro
Posty: 575
Rejestracja: wt lip 10 2007, 8:40
Lokalizacja: Hannover
x 13

Re: Problemy modelarsko-egzystencjalne

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: mr.jaro »

ZzB pisze:Modelarstwo niesamowicie rozwija wyobraźnię i to nie tylko techniczną, uczy patrzenia nieszablonowego i przede wszystkim uczy myślenia jako takiego. Konsekwencją jest rozwój człowieka, który ma ...własne zdanie.
Akurat ta konkluzja przypomina mi typowe, wlasnie dla minionego systemu, metody ubezwlasnowolnienia spoleczenstwa: dac ludziom wodki, by ich "zadymione" glowy przestaly myslec o problemach codziennosci. I faktycznie - brakowalo wszystkiego, oprocz wodki. A jaka byla radosc, gdy krotko przed swietami pojawily sie pomarancze.

Chyba jednak teraz jest nieco inaczej...
Jarek M
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
Awatar użytkownika
ZzB
Posty: 252
Rejestracja: śr paź 15 2003, 11:57
Lokalizacja: Reda k/Gdyni

Re: Problemy modelarsko-egzystencjalne

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: ZzB »

mr.jaro pisze:Chyba jednak teraz jest nieco inaczej...
Tylko "nieco"
Razem ze mną w pokoju siedzą ludzie, którzy poprzyjeżdżali za pracą z małych miasteczek i wsi. Tam skąd pochodzą "miniony system" żyje i ma się bardzo dobrze, tyle tylko I sekretarza zastąpił jedyny-pracodawca, który jedzie na znajomościach, i który uosabia biznesmena.
I - żeby było śmieszniej - jedyną partią, która ostatnimi czasy coś zrobiła, żeby ten stan zmienić było... SLD (chociaż podejrzewam, ze nieświadomie) otwierając granice do UE.
Minęły raptem dwa lata i już widać pierwsze efekty: podejrzewam że 1/4 spadku bezrobocia to emigracja zarobkowa a drugie tyle to efekt transferu ich zarobków do kraju.
Gdyby nie to, to jedyni-pracodawcy do dziś byliby nieomal lokalnymi władcami.
Ale to temat na forum polityczno-gospodarcze. :)
Pozdrowionka
ZzB

..no bo skończyłem zamiatać pierwszą połowę pierwszej płyty...odsapnę nieco... i skończę drugą połowę pierwszej.
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Problemy modelarsko-egzystencjalne

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

ZzB napisał: ...Gdy to się skończyło a największy wpływ na życie przeciętnego człowieka zaczęli mieć politycy zapatrzeni we własne stołki - rozwój intelektualny społeczeństwa przestał być pożądany a wręcz w mniejszym lub większym stopniu tłumiony. Ciemny lud wszystko kupi.
Wprawdzie nie jestem zwolennikiem spiskowych teorii dziejów, ale oczywiście generalnie zgadzam się z tym stwierdzeniem - w końcu nie od dziś wiadomo, że ciemnym ludem steruje się łatwiej. Jednak braku rzeczywistego wsparcia instytucji państwowych dla wychowania politechnicznego poprzez modelarstwo upatrywałbym bardziej w bezmyślności (miałbym jeszcze bardziej adekwatne określenia, ale to słowa powszechnie uznawane za obraźliwe, więc nie wypada ich używać) przedstawicieli tych instytucji państwowych bądź tzw. stowarzyszeń wyższej użyteczności publicznej, które mają zajmowanie się modelarstwem wpisane do "zakresu obowiązków". Chociaż teoretycznie łoży się jakieś pieniądze na niektóre dziedziny modelarstwa (choćby w ramach programu Sport wszystkich dzieci – na wybrane dyscypliny modelarstwa lotniczego preferowane prze Aeroklub Polski), to nie ma z kim gadać w tych instytucjach na temat jakiegoś jednolitego programu edukacji politechnicznej i historycznej. Wiem coś na ten temat, bo swego czasu próbowałem poprzez Aeroklub uruchomić pomysł wprowadzenia modelarstwa redukcyjnego do FAI w ramach międzynarodowego programu promocji edukacji lotniczej, któremu patronuje FAI . A było to tak: kilka lat temu w Skrzydlatej opublikowałem dość zjadliwy tekst na temat braku chęci wykorzystania przez Aeroklub Polski potencjalnych możliwości jakie daje modelarstwo redukcyjne. Chyba tekst ów kimś „na szczytach” Aeroklubu mocno potrząsnął, bo wkrótce po jego ukazaniu się dostałem propozycję wystąpienia w roli doradcy w powstającej wówczas Komisji Wychowania Lotniczego. Do głowy mi nie przyszło, żeby pomyśleć, że ów „zaszczyt” dla mnie był tylko po to, żeby mi zamknąć gębę, żebym w mediach lotniczych znowu Aeroklubu za coś nie obsmarował. Ja potraktowałem sprawę poważnie i opracowałem stosowną koncepcję, którą przedłożyłem ówczesnemu szefowi sekcji modelarstwa w AP. Koncepcja powędrowała do szuflady biurka i... tam została. A ja przestałem być doradcą, gdy tylko sprawa ucichła na tyle, że można było się mnie pozbyć z tej komisji (która nawiasem mówiąc niczego sensownego do tej pory nie zdziałała).
Żeby było zabawniej, to finał tej dykteryjki miał miejsce we Francji. Otóż wspomniany program dla Aeroklubu – nie wiedząc, że był pisany do szuflady, a spodziewając się (mając nadzieję), że będzie prezentowany w FAI - na wszelki wypadek przetłumaczyłem na j. francuski (bo w tym języku prezentuje się różne projekty w FAI). Po jakimś czasie – gdy już stało się jasne, że cała moja robota dla Aeroklubu poszła na marne – przyszło zaproszenie z jednego z francuskich stowarzyszeń na festiwal modelarski i jednocześnie prośba, żeby oprócz modeli „coś” tam jeszcze przedstawić. Nie namyślając się wiele, wyciągnąłem z komputera to francuskie tłumaczenie i zabrałem ze sobą. Zaprezentowałem je „jak leci” na sympozjum modelarskim towarzyszącym festiwalowi i Francuzi byli nim tak zachwyceni, że uhonorowali mnie specjalnym pucharem Conseil General Finistere, co jest tam uważane za bardzo prestiżowe wyróżnienie, nadawane np. twórcom za zasługi w dziedzinie kultury (nie mówiąc już o tym, że wiele pomysłów z tego expose wdrożyli u siebie). Ale Francuzi wiadomo – naród głupawy, bo nie dość, że „zbereźną miłość francuską” wymyślili to na dodatek żaby jadają na obiad... ;-)
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Awatar użytkownika
Kazik.R
Posty: 93
Rejestracja: sob lis 06 2004, 8:28
Lokalizacja: Gliwice-Śląsk

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Kazik.R »

Witam!!!
Każdy z mych przedmówców ma rację ukazując drogi jakimi trza chodzić aby dojść do celu,który nie raz nie był zamierzony-bo jakoś tak wyszło lub systematyczna w miarę praca zaowocowała sukcesami.Nie wszystko da się zaplanować to racja,Ale można tak jak to robi Andrzej Bryska i ja starać się o ten narybek.....pomimo wichrów w świecie polityki.Nie ukrywam,że część tego narybku to ludzie co juz coś widzieli u wujka,kuzyna lub znajomych od rodziców.Rzadko ale przychodzi czasami ojciec i mówi"wie pan ja kleiłem ,może i mój syn się nauczy" Ale,czy modelarzem staję się na zasadach genetyki-czy dziedziczymy to po" przodkach"-są przykłady za i wprost przeciwnie.....Ale warto jak napisał Wujek Andrzej starać się-a owoce przyjdą póżniej.A teraz taka dygresja-wczoraj obchodziliśmy Święto Lotnictwa Polskiego.Wspomniano w migawce podczas głównego wydania dziennika,że nie ma już pośród nas "bohaterów umiejących walczyć o Ojczyznę jak Zumbach,Krasnodębski i Skalski"Cała migawka trwała tyle co relacją sportowa o naszych siatkarkach .....Zaiste godne podziękowanie w wykonaniu TV-1 Znów zabrakło komuś pary-by było tak jak powinno co najmniej z szacunkiem......Ale postawi się pomnik..kolejny z resztą....Sorry-ALE NIE MOGLEM SIĘ POWSTRZYMAĆ :(
Awatar użytkownika
Nemo
Posty: 66
Rejestracja: śr lis 26 2003, 22:26

Re: Problemy modelarsko-egzystencjalne

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Nemo »

Andrzej Ziober pisze:Dlatego dziwi mnie ogromnie, że po 1989 roku rozmaite władze odpowiedzialne za edukację (na różnych jej instytucjonalnych poziomach) tak infantylnie odpuściły sobie wspieranie modelarstwa jako BARDZO EFEKTYWNEJ formy edukacji politechnicznej![/b]. Komuś po prostu wtedy zabrakło wyobraźni, myślenia kategoriami wartości społecznych, kulturowych etc. DZIWI MNIE JESZCZE BARDZIEJ, ŻE NADAL W KOLEJNYCH WŁADZACH NIEMA CZŁOWIEKA, KTÓRY DOSTRZEGŁBY KORZYŚCI „ZAINWESTOWANIA” NA POWRÓT W MODELARSTWO, CHOĆBY POPRZEZ STWORZENIE PREFERENCJI DO ROZWOJU SZKOLNYCH MODELARNI.
Czytam ja sobie, wątek ten z trudem bo literki małe, a jeszcze wypada go zrozumieć, i myślę sobie dam głos, jako w końcu modelarz choć nie tak znamienity jak uczestnicy tej dyskusji.
Do zajęcia się modelarstwem potrzebna jest CHĘĆ, jeśli takiej brak, nawet najlepsza pracownia modelarska nie pomoże.
Wielokrotnie do naszego klubu, a także podczas trwania różnego rodzaju imprez, przychodzili ojcowie z synami, czasem nawet córkami, oglądali cmokali z zachwytu, po czym padało stwierdzenie "tak to nie damy rady, choć pójdziemy popatrzeć na samochodziki" .
Ojcowie jeszcze zanim rozgorzał ogień trawiący w dzień i w nocy umysł młodego człowieka, gasili go własną niemocą, po przyjściu do domu oferując dziecku substytut ojcostwa, w postaci gier komputerowych, kretyńskich bajek, programów itp.
Czyli aby zrobić pierwszy krok, potrzebny jest PRZEWODNIK , nie musi to być super modelarz, to musi być człowiek który ma w sobie to coś, jakkolwiek by się to nazywało, co sprawia że przedkłada szalone majsterkowanie z dzieckiem nad kolejny gniot w TV.
Początki zawsze są trudne, ale trudności są od tego by je pokonywać, zazwyczaj ognik który pewnego dnia pojawi się w oczach , nigdy nie gaśnie.
Program edukacji młodych ludzi powinien uwzględniać wychowanie politechniczne, bezwarunkowo, inaczej będzie rosła liczba "kalek" technicznych, czego ongiś raczej doświadczyć nie można było, bo w szkole były "prace ręczne" "technika " i jeszcze tysiące nazw tego samego przedmiotu.
Jeszcze jest trochę czasu na działanie, i raczej błędem jest liczenie na przyszłe pokolenie, które w zdecydowanej większości jest już ogłupione przez wydawnictwa dla młodzieży, programy telewizyjne, które myślą za nich, pokazują jak się ubierać, jak kochać, co jest "trendy".
Nie czekajmy aż nam władze naszego pięknego kraju otworzą modelarnie, siedem lat wstecz nie było w Łodzi klubu modelarzy kolejowych, teraz jest, stworzyliśmy go bez względu na wszystkich negatywnie nastawionym, można znaleźć sponsorów, rzecz podstawowa bo bez kasy ciężko, można znaleźć siedzibę i płacić niski czynsz, ale trzeba powalczyć, samo z nieba nie spadnie.

W zasadzie nic nowego nie wniósł mój post do dyskusji, ale choć w ten sposób zaakcentuję poparcie dla jej autora.


Pozdrawiam wszystkich dyskutantów.

Paweł Radecki
Ojciec założyciel
Łódzki Klub Modelarzy Kolejowych
Paweł Radecki ŁKMK
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Problemy modelarsko-egzystencjalne

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Nemo napisał: W zasadzie nic nowego nie wniósł mój post do dyskusji, ale choć w ten sposób zaakcentuję poparcie dla jej autora.
Nemo - myślę, że Twój post - oprócz poparcia (dziękuję!) - wnosi również (i moim zdanie przede wszystkim wnosi!) to, że kolejny modelarz nie tylko dostrzega określone zjawiska niepodzielnie towarzyszące modelarstwu, ale także potrafi=chce o tych sprawach napisać. Bo przypominam, że po to ten wątek powstał. Po to, żeby inni wreszcie dostrzegli, że modelarstwo to nie tylko „opowieści o klejach, farbkach i plastikowych klockach do zabawy dla dzieci i dorosłych”, że modelarstwo to także cały szereg refleksji natury ogólnej! Tylko jakoś tak się dziwnie składa, że czynnymi uczestnikami tychże „refleksji” są głównie ludzie po czterdziestce. Trochę to smutne :cry: . Jestem ciekaw z czego to wynika?

I jeszcze inna sprawa, trochę nawiązująca do fragmentu postu Nemo. Oczywiście dziś nie powinniśmy czekać jedynie na jakieś „nagłe oświecenie” ludzi w instytucjach, tylko samemu tworzyć kluby. Tak zresztą się dzieje w wielu miejscach Polski. Problem polega jednak na tym, że nie udaje się tej rozdrobnionej działalności (skądinąd często wręcz znakomitej!) rozmaitych klubów „skanalizować” w jeden WSPÓLNY ruch modelarski. Teoretycznie każdemu takiemu klubowi zależeć powinno na tym, żeby miał za sobą poparcie innych, podobnych środowisk klubowych. Tymczasem nasze kluby - niczym polskie partie polityczne - „łączą się przez podział”, jak to kiedyś ktoś dowcipnie skomentował. Nawet jeżeli jakaś grupa modelarzy ma początkowo ambicje tworzenia czegoś „ogólnopolskiego” to za jakiś czas wszystko się rozsypuje w wyniku nieporozumień i ludzkich aspiracji oraz zazdrości.
Na początku lat 1980 udało się skupić w Polsce środowisko plastikowych modelarzy lotniczych w jednym ruchu. Dzięki temu, że było na wielu, to było nas dobrze widać (mimo, iż nikomu nawet nie śniło się wówczas coś takiego, jak Internet) i dało to wkrótce spektakularny efekt. Aeroklub dostrzegł, że warto w to wejść. Ale wkrótce potem znalazło się kilku „myślących inaczej”. Wówczas Aeroklub stawiał wysokie wymagania modelarzom plastikowym – po to, żeby ta forma modelarstwa też wyglądała równie poważnie, jak inne dyscypliny modelarstwa lotniczego. Te wysokie wymagania stały się „za wysokie” dla niektórych, więc zamiast wspólnie wypracowywać jakieś nowe formy funkcjonowania, zorganizowali sobie własny, inny ruch. W efekcie sami niczego stałego nie stworzyli, a obie grupy na tym tylko straciły. W sumie wszystko się rozsypało, a teraz wszelkie próby budowania czegoś nowego na poziomie ogólnokrajowym rozbijają się o nowy model funkcjonowania społecznego, który już wymaga poważnych nakładów finansowych i jakiejś mniejszej lub większej administracji etc. Ale, niezależnie od obiektywnych kłopotów, jednak chyba głównym czynnikiem nie pozwalającym stworzyć ogólnopolskiej organizacji modelarzy redukcyjnych nadal jest ten sam stary schemat mentalności, czyli nieumiejętność „dogadywania się” w kwestiach spornych. Zauważcie, że nawet internetowa działalność modelarska też odbywa się na tej zasadzie – ktoś się na kogoś obraził, więc „se zakłada” własną "www.modelarstwo.pierdu.cośtam". W efekcie korzystamy z demokracji, jak małpa z brzytwy :evil:
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Andrzej Ziober
Posty: 483
Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
x 58

Problemy modelarsko-egzystencjalne

  • Cytuj
  • zaloguj się, by polubić ten post

Post autor: Andrzej Ziober »

Zastanawiałem się, czy wypada mi się dopisać do wątku założonego przez Greatgonzo pt.: Myśliwce USA w 1:48, czyli czytam podręcznik Andrzeja Ziobra. W końcu doszedłem do wniosku, że byłoby głupio nie zareagować na pochwały Greatgonzo. Bardzo dziękuję za publicznie wyrażone miłe słowa na temat tego, o czym piszę w czasopismach, w których pracuję. Nie chciałem jednak zaburzać toku ciekawej relacji w tamtym wątku, który mam nadzieję, że będzie się rozwijał, dlatego postanowiłem tutaj umieścić zarówno podziękowania dla Greatgonzo, jak i kilka słów mojego komentarza.
W cyklu, o którym wspomina Greatgonzo przyjąłem taką konwencję, żeby opisywać nie tylko jakieś własne pomysły modelarskie i następnie pokazywać efekty, jakie dały one na konkretnym modelu, ale również by zaprezentować trudności z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Nie tylko trudności wykonania czegoś, ale także moje własne subiektywne kłopoty by poprzeczkę, którą sobie postawiłem pokonać, a nie przepełznąć pod nią. Im dłużej zajmuję się modelarstwem, tym bardziej dochodzę do wniosku, że prawdziwe problemy modelarskie nie są jedynie związane z opanowaniem technologii, lecz leżą w naturze człowieka - w jego niechęci do wysiłku, do nudnego powtarzania tych samych czynności etc., etc. Chciałem więc pokazać, że jeśli człowiek potrafi zmusić się do określonej dyscypliny wewnętrznej, można dojść do wielu zadziwiających efektów. Tematy artykułów i ich sposób prezentacji miały (i mają nadal, bo mam zamiar kontynuować cykl) na celu pokazywanie rozmaitych technologii tak, żeby każdy mógł sobie coś wybrać dla siebie. Adept zaczynający przygodę z modelarstwem może zobaczyć, do czego można dojść i do czego można dążyć („można, ale to nie znaczy, że „trzeba”!) taką drogą, jaką ja wybrałem. Może jednak na tej drodze w dowolnym momencie skręcić w dowolnym kierunku. Może też na nią wejść także w dowolnym momencie i również w dowolnym momencie wrócić na własną drogę. Kategorycznego tonu, który jednak ma być tylko „SYGNAŁEM” (a NIE nakazem!!!!) używam jedynie wtedy, gdy uważam, że warto jakiś problem bardziej uwypuklić, bo jego pokonywanie uczy modelarza rzeczy najważniejszej – rozwijania nie tylko konkretnej techniki modelarskiej, ale przede wszystkim DOSKONALI modelarza w KONSEKWENTNEJ REALIZACJI stawianych sobie coraz bardziej ambitnych wyzwań! Dlatego cieszę się, gdy widzę przykłady działania modelarza, który wybiera sobie z asortymentu rozmaitych moich pomysłów modelarskich to, co w danym momencie mu odpowiada, ale jednocześnie stara się dążyć do większej precyzji i stawia sobie coraz bardziej ambitne wyzwania, które w efekcie dają nie tylko ładniejszy model od poprzednio zrobionego, ale wciągają ich wykonawcę w kolejne, jeszcze bardziej ambitne eksperymenty.
Warto także pamiętać, że na tej przysłowiowej „drodze od ucznia do mistrza” autor podręcznika (czyli ja) także cały czas jest ciągle uczniem. Ja także cały czas uczę się cierpliwości modelarskiej :lol: Nadal ciągle uczę się wygrywać przede wszystkim z samym sobą!
Serdecznie pozdrawiam
Andrzej Ziober
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
ODPOWIEDZ